01 kwietnia 2011

Carlos Santana - Ceremony, Remixes & Rarities

To bardzo dziwne, jak łatwo można zejść na bladą i smutną ścieżkę komercji chcąc zarobić po raz kolejny dużo pieniędzy i podtrzymać ulotną popularność. A może to niuanse skomplikowanego i trwającego całe wieki kontraktu nagraniowego z Arista Records zadecydowały o powstaniu w 2004 roku dzisiejszej płyty? Trudno doprawdy odgadnąć co doprowadziło geniusza gitary Carlosa Santanę do firmowania swoim nazwiskiem czegoś tak obrzydliwie komercyjnego i bezsensownego jak dzisiejsza płyta. Zadziwiające jest również, że nawet na tle tak bezsensownych aranżacji i powtarzania w kółko tych samych dyskotekowych zagrywek gitara mistrza pozostaje genialna jak zawsze. To tak jakby szukać czegoś smakowitego w ubogiej i zepsutej zupie przygotowanej w przydrożnym barze, gdzie Klienci chcą sluchać popularnych przebojów sprzed lat. Kiedy pojawia się solo gitarowe nic nie jest w stanie zepsuć wielkości mistrza. W tym względzie dziejsza płyta przewyższa ostatnie gitarowe dokonanie Carlosa Santany – tragiczny i zupełnie beznadzieny Guitar Heaven, o którym pisałem jakiś czas temu tutaj:


 Na płycie umieszczono alternatywne, taneczne wersje przebojów z bardzo dobrego albumu Supernatural i średniego wydanego chwilę później Shaman. Obie płyty to przecież kopalnia hitów, a remixy największych przebojów z obu albumów wydane na singlach są bardzo ciekawe. Jednak nie można przecież w nieskończoność przerabiać tych samych utworów. W dodatku używając tych samych pomysłów aranżacyjnych do wszystkich melodii. Ale tak właściwie to pomysł jest jeden - dużo basu, agresywny wokal, karaibskie i latynoskie efekty perkusyjne i od czasu do czasu kilka dźwięków gitary. Sposób na przeżycie tej płyty jest oczywiście tylko jeden - czekać na gitarę, Carlos Santana pozostaje mistrzem, a reszta to marketing skierowany do niesłyszącej muzyki w dźwiękach młodzieży, której wszystko jedno co gra, byle grało głośno i nisko. Zresztą młodzi użytkownicy urządzeń przenośnych słuchają z głośnością, która i tak nie pozwala nic usłyszeć - wystarczy przejechać się rano metrem, żeby wiedzieć o co chodzi. Potem już ryk wydobywający się z głośników w klubach nikomu nie przeszkadza.

Realizacja nagrania jest niestety słaba, nawet w najlepszym studiu setki razy edytowane ścieżki tracą na dynamice i przestrzeni. Dwustronicowa wkładka do płyty to również coś, co nie przystoi kasowemu i klasowemu artyście światowego formatu.

Umieszczone w zestawie premierowe utwory to prawdopodobnie kompozycje odrzucone w czasie sesji do Supernatural i Shaman, wspomnianych wcześniej. Niestety nie są to utwory tak przebojowe, jak genialne melodie znane z tych płyt. Wśród tych utworów z pewnością na wyróżnienie zasługuje Manana, gdzie gitara wędruje w obszary dawno przez Santanę nie odwiedzane - na planetę wolnej, nieskrępowanej chwytliwymi riffami improwizacji, jakich pełno na wczesnych płytach mistrza z lat siedemdziesiątych.

Podobna pochwała należy się za utwór Victory Is Won. Ponownie nieskażona komercją gitara przypomina najlepsze czasy Santany, czasy jazz rockowej gry z Buddy Milesem. To dziwne jak często takie klimaty można usłyszeć na koncertach Santany, a na płytach należą do rzadkości. Może to presja wytwórni, albo pogoń za popularnoscią?

Dobrze, że ta płyta ma swój koniec. W ramach rekompensaty, pozostając w czasach współczesnych można posłuchać sobie wspaniałego dialogu z Supernatural z Erickiem Claptonem - The Calling. To bardzo niedoceniany, a jednocześnie jeden z najpiękniejszych momentów płyty Supernatural. Niestety na dzisiejszym wydawnictwie takich momentów nie ma.

Carlos Santana
Ceremony, Remixes & Rarities
Format: CD
Wytwórnia: Arista
Numer: 82876588182

Brak komentarzy: