07 czerwca 2011

Toots Thielemans - Wasa Swing Festival - Sala Kongresowa PKiN, Warszawa, 5.06.2011

Niedzielny koncert to były w zasadzie dwa wydarzenia w jednym. Dziś o tym pierwszym, o którym wielu prawdopodobnie myślało, że będzie ostatnim, kończącym koncert wydarzeniem. Mowa oczywiście o koncercie zagranym przez kwartet Tootsa Thielemansa. Sam znam parę osób, które spóźniając się nieco na koncert, który rozpoczął się o 19.30, na set zagrany przez Tootsa Thielemansa i towarzyszących mu muzyków zwyczajnie nie zdążyły.

 
Toots Thielemans

Dla tych spóźnialskich to wielka strata. Ciężko napisać cokolwiek o występie takiego mistrza. Toots Thielemans nie gra muzyki, on jest muzyką. Nie musi grać dużo, nie musi poszukiwać jakiś specjalnych kompozycji. Nie musi grać nic nowego, poszukiwać czegokolwiek inspirując się muzyką już nagraną. Wystarczy, że wyjdzie na scenę i zagra kilka standardów w sposób, w jaki grali je tylko nieliczni. Tejn unikalny sposób zrozumienia melodii, zagrania dokładnie tylu dźwięków ile trzeba i wtedy kiedy trzeba to cecha największych. Takimi byli Oscar Peterson, Les Paul, Stephane Grappelli. Takimi czasem bywali Miles Davis, Dizzy Gillespie, Django Reinhard, Charlie Parker, czy Louis Armstrong. Pewnie każdy dołożyłby jeszcze kogoś do tej listy. Z pewnością jednak historia muzyki improwizowanej nie zna ich zbyt wielu. Niestety z tej krótkiej listy wielu muzyków już dla nas nie zagra….

Toots Thielemans

Toots Thielemans był z nami w niedzielę 5 czerwca i chciałbym, żeby był z nami jak najdłużej, bowiem to wielki mistrz. Nie jest wirtuozem instrumentu. Nie musi być. On nie gra na harmonijce, w swoim kompletnym zespoleniu z instrumentem cały jest muzyką. Grając „Bluesette”, „What A Wonderfull World”, czy temat z filmu „Midnight Cowboy” odkrywa przed nami istotę tych kompozycji, tak jak każdej melodii, którą zagrał w ciągu ponad 60 lat profesjonalnej kariery jazzowego muzyka i każdej z tych, które jeszcze zagra. Być może nikt inny tak nie potrafi. I nie mam tu na myśli instrumentalnej wirtuozerii, bo w tym są być może lepsi. Ale przełożyć emocje na dźwięki i opowiedzieć w kilku taktach historię to dużo trudniejsze. A w tym Toots Thielemans jest mistrzem nad mistrzami…

\Toots Thielemans

Liderowi towarzyszyli, grający na fortepianie i instrumentach klawiszowych Kaarel Boehle, grający na gitarze basowej Gulli Gudmundsson i grający na perkusji Hans Van Oosterhout. To była typowa sekcja rytmiczna, której liderem bez wątpienia był perkusista, któremu należy się szczególne wyróżnienie. Zadaniem muzyków towarzyszących Tootsowi było … towarzyszyć mu na scenie. Z tej roli wywiązali się perfekcyjnie. Z pewnością wielu bardziej zasłużonych kolegów zazdrości im codziennego obcowania z muzyką mistrza i nauki jaka z tego wynika.

Hans Van Oosterhout

Dzień przed koncertem miałem zaszczyt i niewątpliwą przyjemność przeprowadzić prawie dwugodzinną rozmowę z Tootsem Thielemansem. Z pewnością będę do niej często wracał, a jej fragmenty przeczytacie na łamach najbliższego numeru JazzPRESSu.
Toots Thielemans

Na stronie domowej Tootsa Thielemansa znajdziecie jedno z moich zdjęć z koncertu:


Kaarel Boehle, Toots Thielemans, Gulli Gudmundsson, Hans Van Oosterhout

Relacja z pozostałej części wieczoru już wkrótce…

Brak komentarzy: