25 sierpnia 2011

Simple Songs Vol. 26

Kolejna audycja – to był przegląd płyt tygodnia z ostatnich tygodni. Przegląd dość umownie wakacyjny. Zaczniemy bowiem od 23 maja, czyli okresu nieco przedwakacyjnego. Większość płyt tygodnia wartych jest przypominania, staram się wybrać dla Was albumy, które warte są nie tylko tych kilku dni zainteresowania, ale również dłuższego obcowania z ciekawą i często nietuzinkową muzyką. Takich płyt nie posłuchacie w rozgłośniach komercyjnych. Może to źle, ale dla naszego radia nawet nie najgorzej, bowiem możemy być dla Was w ten sposób często jedynym, czyli nie mającym konkurencji źródłem wiadomości o wartościowych nowościach z kręgu szeroko pojętej muzyki improwizowanej.

Takim właśnie nieszablonowym artystą jest Nguyen Le. Wietnamski gitarzysta, którego płyta „Songs Of Freedom” byłą naszą płytą tygodnia od 23 maja. Trudno z tej płyty wybrać jeden utwór. Jest tu znakomity wokal Youn Sun Nah w „Eleanor Rigby”, jest świetna wersja „Mercedes Benz” i potraktowany po arabsku „Black Dog”. Po dłuższym zastanowieniu wybrałem na dzisiaj „Whole Lotta Love” – zaśpiewa kobiecy głos…. Youn Sun Nah. Jest tu sporo gitary lidera – a liderowi wypada prezentując jeden utwór z płyty dać trochę miejsca na solówkę.

* Nguyen Le – Whole Lotta Love – Songs Of Freedom
Recenzja płyty: Nguyen Le - Songs Of Freedom 

Imelda May to postać niezwykła. Z lokalnej wokalistki znalezionej w jakiś cudowny dla nas wszystkich sposób przez Jeffa Becka gdzieś w jakimś klubie w Irlandii stałą się światową gwiazdą pierwszego formatu. A przynajmniej powinna nią zostać biorąc pod uwagę to, jak zaśpiewała na płycie Jeffa Becka „Rock ‘N’ Roll Party: Honouring Les Paul”. Jej własne płyty są z pewnością warte równie dużego zainteresowania. Od 30 maja naszą płytą tygodnia był album „Mayhem”. Posłużmy się fragmentem recenzji płyty:

„Dawno, dawno temu jazz to była muzyka do tańca. Nie zapominajmy o tym słuchając intelektualnego be-bopu, czy momentami nieco na siłę oryginalnej awangardy. W każdym standardzie jazzowym jest nuta bluesa, albo swingu, albo odrobina broadwayowskiego teatru. Stylistyka Imeldy May to nowoczesne brzmieniowo i aranżacyjnie wcielenie tanecznej witalności jazzu. To swoista fuzja jazzu i rockabilly, który przecież od jazzu pochodzi w prostej linii. To muzyka, którą młodzież może zaakceptować jako pop, a która nie rani uszu przyzwyczajonych do dobrych kompozycji i nieco bardziej skomplikowanych harmonii. Nie zapominajmy, że wszyscy wielcy w latach czterdziestych i wcześniej grali do tańca.
Płyta „Mayhem” zawiera prawie w całości autorski repertuar napisany przez Imeldę May wraz z mężem i jednocześnie gitarzystą jej zespołu Darrelem Highamem. Wyjątkiem od tej reguły jest cover „Tainted Love” – piosenki napisanej przez Eda Cobba dla soulowej amerykańskiej piosenkarki Glorii Jones w latach sześćdziesiątych. Prawdziwą popularność t kompozycja zdobyła jednak w latach osiemdziesiątych za sprawą wersji popularnej wtedy grupy Soft Cell.”

Przypomnijmy sobie balladę „Kentish Town Waltz”

* Imelda May – Kentish Town Waltz – Mayhem
Recenzja płyty: Imelda May - Mayhem

Kolejny tydzień to był jazzowy klasyk, płyta wybitna, stojąca w czołówce długiej w tym roku i z pewnością jeszcze niezamkniętej kolejki do tytułu płyty roku. „A Moment’s Peace” Johna Scofielda to taka zwyczajna mainstreamowa płyta środka jazzu. Jakże często pisałem w ostatnich tygodniach o tym, że wyśmienicie grają ci, którzy już nie ścigają się o uznanie słuchaczy, ale mając je niejako na kredyt nagrywają to co chcą i jak chcą. Tak jest też w tym wypadku. Spodziewałem się takiej płyty Johna Scofielda po obejrzeniu wydanego w zeszłym roku na płycie Blue Ray koncertu z Paryża. Pisałem o obawach, kiedy na liście kompozycji w prasowej zapowiedzi płyty zobaczyłem „Throw It Away” Abbey Lincoln z płyty „A Turtle’s Dream”. Przecież w oryginale w niezwykle charakterystyczny dla siebie sposób na akustycznej gitarze grał Pat Metheny. I to właśnie ten utwór jest moim ulubionym na płycie „A Moment’s Peace”.

* John Scofield – Throw It Away – A Moment’s Peace

Od 13 czerwca graliśmy “I Love The Blues” Jarosława Śmietany i Wojciecha Karolaka. Wcześneij przez kilka tygodni prezentowaliśmy przedpremierowo utwór otwierający tą płytę – „His Majesty Blues”. Podobała mi się ta płyta. Kiedy w połowie sierpniu usłyszałem na żywo zupełnie mi nieznanych Z-Star i Billa Neala na 60 urodzinach Jarosława Śmietany, pomyślałem przez chwilę, że na płycie nie jest tak dobrze jak na żywo. Może to i prawda, ale to nie jest dowód na to, że płyta „I Love The Blues” jest słaba. To dowód na to, że należy się nam płyta koncertowa w z udziałem tych wokalistów. Pozostańmy więc w oczekiwaniu na taki album i posłuchajmy „St. Louis Blues” w niezwykle nowoczesnej aranżacji.

* Jarosław Śmietana & Wojciech Karolak Band – St. Louis Blues – I Love The Blues

Kolejny tydzień to byłą płytowa zapowiedź wydarzenia, które z pewnością było, jest i będzie jednym z najważniejszych wydarzeń koncertowych w Warszawie w 2011 roku. To była koncertowa płyta z 2010 roku zapowiadająca koncert Jeffa Becka – „Live And Exclusive From The Grammy Museum”. To krótki, promocyjny album dostępny tylko w USA. To album nagrany w składzie identycznym jak ten, który kilka dni później olśnił komplet publiczności w Sali Kongresowej – Narada Michael Walden – perkusja, Rhonda Smith – gitara basowa, Jason Rebello – instrumenty klawiszowe. No i oczywiście Jeff Beck. Nikt tak jak on nie opowiada historii przy pomocy gitary. Posłuchajmy „A Day In The Life” Johna Lennona i Paula McCartneya. I przypomnijmy sobie ten wyśmienity koncert.

* Jeff Beck – A Day In The Life – Live And Exclusive From The Grammy Museum

Kolejna płyta to znowu było wspomnienie koncertu. Tym razem ze stycznia tego roku. Siedziałem wtedy w klubie Palladium dwa rzędy przez naszym redaktorem naczelnym jeszcze go nie znając…. Teraz wiem, że obaj bawiliśmy się równie znakomicie. To był koncert legendarnego zespołu The Blind Boys Of Alabama. A płytą tygodnia od 27 czerwca był ich najnowszy album „Take The High Road”. Posłuchajmy z tej płyty wspólnego nagrania z Vincem Gillem  -„Can You Give Me A Drink?”

* The Blind Boys Of Alabama feat. Vince Gill – Can You Give Me A Drink? – Take The High Road

Kolejną płytę potraktuję dość nietypowo. To „Caribbean Rhapsody” Jamesa Cartera. To było dla mnie duże zaskoczenie. Czego można było bowiem oczekiwać od nagrania z orkiestrą Sinfonia Varsovia kompozycji niekoniecznie znanego, a już na pewno zupełnie nieznanego fanom jazzu kompozytora Roberto Serra.

Cytując recenzję:
„Jaki z tego wszystkiego morał… - nie czytajcie okładek, słuchajcie muzyki. „Caribbean Rhapsody” to wyśmienita płyta.”

Całęgo koncertu nie uda się zagrać. Posłuchajmy zatem solowej improwizacji lidera.

* James Carter – Tenor Interlude – Caribbean Rhapsody

Wakacje rozkręciły się na dobre, Warszawa opustoszała. Samochodów na ulicach jak na lekarstwo, podobnie jak miejsc, gdzie można było kupić krótko po premierze wyśmienitą płytę „Ale Szopka” – nagraniowy debiut (chyba) Agnieszki Szczepaniak. Teraz z dystrybucją płyty jest już lepiej. Jeśli jej jeszcze nie macie, biegnijcie do sklepów najlepiej już jutro. To wyśmienita, trudna do przypisania do jakiegokolwiek gatunku, nowatorska, świeża i odkrywcza produkcja. No i wyśmienity i zupełnie niespodziewany wokal Justyny Steczkowskiej. Posłuchajcie sami…

* Agnieszka Szczepaniak feat. Justyna Steczkowska – Gdybym Ja – Ale Szopka

Suplement, czyli to, czego nie udało się zmieścić w godzinnej audycji:

Kolejna płyta byłą nieco spokojniejsza. Pat Metheny to mistrz zmiany nastrojów. Nikt inny nie potrafi nagrać dzieł tak wybitnych jak „Zero Tolerance For Silence” i „One Quiet Night”. Jego najnowsza płyta przypomina bardziej tą drugą. Została nagrana solo na akustycznych gitarach, w większości na gitarze barytonowej. Zawiera garść klasyków z dzieciństwa Pata Metheny. Posłuchajmy otwierającej płytę kompozycji Paula Simona – „The Sound Of Silence”.

* Pat Metheny – The Sound Of Silence – What’s It All About

Kolejny tydzień to płyta wybitna. To będzie za 100 lat jedna z najważniejszych płyt drugiego dziesięciolecia dwudziestego pierwszego wieku. Nikt z nas tego nie sprawdzi, ale ja nie wątpię ani przez chwilę, że tak będzie i każdy kolejny wieczór z tą płytą przekonuje mnie, że mam rację. Posłuchajmy Leszka Możdżera:

* Leszek Możdżer – The Law And The Fist – Komeda
Recenzja płyty: Leszek Możdżer - Komeda

Brak komentarzy: