08 listopada 2011

Keith Jarrett - The Koln Concert


„The Koln Concert” to Keith Jarrett w pigułce. Gdybym musiał wybrać tę jedną, jedyną płytę Keitha Jarretta, to całkiem prawdopodobne, że byłby to właśnie ten album. Choć może przez chwilę pomyślałbym o „At Blue Note: A Complete Recordings”, choć to nagranie w trio, a to już zupełnie inna kategoria. To koncert w całości improwizowany, choć zapewne w części wcześniej nieco przemyślany przez wykonawcę. Keith Jarrett zagrał wiele podobnych koncertów i gra nadal, a trzeba pamiętać, że od nagrania tego albumu minęło już 36 lat. Czemu więc właśnie ta płyta? Tego dnia udało się wszystko. Być może to najlepzy koncert jaki Keith Jarrett zagrał w życiu.

To płyta magiczna, choć ja miałem z nią różne przygody. W latach osiemdziesiątych była jedną z moich ulubionych płyt, słuchałem jej co najmniej raz na tydzień, czasem przy niej zasypiałem. Nieco później, kiedy miałem też wersję cyfrową, bo częste słuchanie analogu sfatygowało go nieco, nie tylko zasypiałem, ale też się przy dźwiękach fortepianu Keitha Jarretta budziłem. Później nastąpił nieunikniony przesyt… Nawet najpiękniejsza muzyka może się znudzić. Dziś sięgam po nią czasem, większe muzyczne doświadczenie pozwala mi znaleźć w niej więcej cytatów. Odpocząłem od „The Koln Concert” jakieś 10 lat i dziś znowu słucham jej z największą przyjemnością. Oczywiście dziś Keith Jarrett jest lepszym technicznie pianistą. Oczywiście i dziś nagrywa wspaniałe płyty. Niedługo będzie kolejna – „Rio”. A może już jest. Obok „The Koln Concert” można śmiało postawić takie nagrania jak „The Paris Concert”, „La Scala”, czy „Concerts”. To jednak koncert z Kolonii ciągle wśród starszych i tych najnowszych płyt jest najciekawszy.

W tej muzyce jest jakiś niewytłumaczalny magnetyzm. To nie jest najłatwiejszy fortepian solo. To jednak taki rodzaj improwizacji, który wciąga słuchacza błyskawicznie i sprawi, że płyty słucha się w skupieniu od pierwszego do ostatniego dźwięku, nawet jeśli zna się ją na pamięć i nie ma mowy o efekcie nieprzewidywalności.

Tego wieczoru nastąpił zapewne zbieg wielu okoliczności, które złożyły się na tak wybitne nagranie. Sala, komplet publiczności, nastrój dnia, to oczywiste. Przypuszczalnie również przypadkowo i omyłkowo postawiony na scenie mały i niezbyt dobrze brzmiący i działający fortepian, który zmusił Keith Jarretta do operowania w środkowych rejestrach. Powtarzanie czasem przez wiele minut improwizacji na bazie jednego akordu stworzyło efekt wciągającej mantry, który spotęgowało nietypowe brzmienie fortepianu.

„The Koln Concert”  to też absolutny bestseller wielce zasłużonej dla jazzu wytwórni ECM. To jeden z nielicznych przykładów nagrania, które odniosło jednocześnie niezwykły w świecie muzyki improwizowanej sukces komercyjny właściwie od pierwszego dnia po wydaniu, bez komercyjnych kompromisów i ukłonów w stronę mniej wymagającego słuchacza.

Choć wcześniej podobne solowe płyty nagrywał Bill Evans, to żadnej z nich nie udało się osiągnąć sukcesu choćby zbliżonego do tego, który odniósł Keith Jarrett.

Keith Jarrett
The Koln Concert
Format: LP
Wytwórnia: ECM
Numer: ECM 1064

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Doprawdy genialny koncert.. Niezwykle wciągający i porywający momentami...trzeba duzej otwartosci i cierpliwosci zeby poczuć ta magię ale warto..