04 grudnia 2011

John Coltrane – A Love Supreme


Wpadła mi ostatnio w ręce książka. Może nawet ją przeczytam, kiedy przyjdzie na nią kolej, bowiem z czytaniem ostatnio nie nadążam.  Mam jednak zwyczaj przeglądania książek zanim odstawię je na półkę, ciągle rosnącą niestety z powodu nieustającego braku czasu z pozycjami przeznaczonymi do przeczytania. Z płytami tak nie robię, bo lubię pierwszy raz posłuchać w skupieniu od początku do końca. Niektóre płyty w ten sposób czekają już rok, albo i dłużej na swoją kolej. Jaka jest cała książka nie wiem, poprzednie dwie o matematyce i fizyce pióra tego samego autora – Christopha Drossera były całkiem sensowne. Kolejna traktuje o muzyce (tak przynajmniej myślę, bo książki jeszcze nie czytałem). Przynajmniej tytuł – „Muzyka: Daj się uwieść” na to by wskazywał. Książkę otworzyłem na losowej stronie i natrafiłem na taką oto definicję jazzu:

„Utwór jazzowy – wszystko jedno jakiego stylu, ma raczej stałą formę. Zespół najpierw gra temat, najczęściej zapożyczony z tak zwanego standardu, potem poszczególni muzycy grają solówki oparte na formie podstawowej tematu, najczęściej zaczynają instrumenty dęte, potem kolej na gitarę, albo fortepian, ewentualnie jeszcze gitara basowa, albo perkusja, aby na koniec znowu wspólnie zagrać temat”

Cytat z: Christoph Drosser – „Muzyka: Daj się uwieść”

Zatem według autora płyta uznawana za jedną z najważniejszych w historii muzyki improwizowanej nie spełnia definicji jazzu, więc w jego Kanonie nie powinna się znaleźć. Gdybym był więc autorem owej książki, powinienem już niniejszy tekst zakończyć i dać sobie spokój z muzyką Johna Coltrane’a, bowiem ona jazzem nie jest, więc w tym miejscu nie powinna się znaleźć.

A jednak dla wszystkich fanów jazzu oczywistym jest, że powyższa definicja jest zbytnio uproszczona. „A Love Supreme” jazzem jest i to najwyższej próby. W dodatku mimo tego, że nie należy do pozycji łatwych, jeśli poświęci jej chwilę nawet mało doświadczony słuchacz, z pewnością znajdzie w niej wiele prawdziwych emocji i zapamięta ją na zawsze.

Czasem jest mi przykro, że nie pamiętam chwili, kiedy po raz pierwszy usłyszałem takie płyty, jak „A Love Supreme”, „Kind Of Blue”, „Jaco”, „Time Out!” i jakieś 100 innych. Kiedy otwieraliśmy nasz radiowy dział Kanonu, w którym co tydzień przedstawiamy Wam ważna dla jazzu i wybitną płytę, zrobiłem na szybko listę (z konieczności ograniczoną) około 200 kandydatów, albumów, których z tej listy usunąć nie potrafię. Potem spędziłem nieco więcej czasu ograniczając tą listę do jakiś 100 tytułów, co i tak zajmie nam 2 lata. Potem próbowałem przypomnieć sobie, lub odszukać w notatkach, kiedy każdej z nich słuchałem po raz pierwszy. W większości przypadków nie mam niestety tak długiej pamięci. Większość z nich została też wydana po raz pierwszy zdecydowani więcej niż 30 lat temu, więc brak pamięci można jakoś wytłumaczyć… Z „A Love Supreme” jest tak samo.

Jeśli jeszcze tej płyty nie macie, będziecie mieli dylemat. Dostępnych jest pewnie z tuzin różnych edycji oraz boxów, w których znajduje się pełen materiał z sesji do tego albumu. Edycje rozszerzone obejmują alternatywne wersje, nagrania koncertowe, skrawki komentarzy z sesji… Proponuję, jednak, jak zwykle, zacząć od przyzwoitego tłoczenia analogowego, które da najlepszy dźwięk i najładniejszą okładkę. A potem można przestudiować różne wydania, z których na pewno warto poszukać wersji „Deluxe Edition” – dwupłytowej CD. Potem możecie jeszcze kupić sobie pięknie wydany box „The Classic Quartet - Complete Impulse! Studio Recordings” zawierający wszystkie studyjne sesje Johna Coltrane’a dla Impulse! – w sumie 8 płyt CD. Potem pozostanie polowanie na pierwsze wydanie analogowe, które zawsze daje namiastkę obcowania z tą samą okładką, którą oglądał przed wydaniem John Coltrane…

Kiedy we wrześniu wprowadziliśmy antenową prezentację cotygodniowej płyty z Kanonu Jazzu, John Coltrane był jednym z pierwszych wyborów. We wrześniu graliśmy „Giant Step”. Ta płyta nie jest ani lepsza, ani ważniejsza od „A Love Supreme”. Jest inna, zdecydowanie lepiej też pasuje do kilkunastominutowych prezentacji w paśmie przedpołudniowym. „A Love Supreme” zawiera 4 długie utwory, niekonieczne do słuchania przed południem… Raczej późnym wieczorem w spokoju i skupieniu.

Album nagrano w kwartecie – oprócz Johna Coltrane’a gra McCoy Tyner na fortepianie, Jimmy Garrison na kontrabasie i Elvin Jones na perkusji. W później opublikowanych dodatkowych nagraniach z sesji (dwupłytowe wydanie Deluxe z okazji 75 rocznicy urodzin lidera) grają też Art Davis na kontrabasie i Archie Shepp na saksofonach. Są różne wersje historii na temat tego, czy cała płyta miała być nagrana w sekstecie, ale nie wyszło, czy to były jedynie towarzyskie wizyty w studio. To dziś nieważne, pewnie płyta z drugim saksofonem byłaby nieco inna, czy równie genialna – nigdy się nie dowiemy.

Album ma charakter 4 częściowej suity, w pierwszej – „Acknowledgement” John Coltrane śpiewa jak mantrę „A Love Supreme”. Melodię buduje Jimmy Garrison. Improwizacje lidera –tego nie podejmuję się opisać. Są zwyczajnie niepowtarzalne, natchnione i jedyne w swoim rodzaju. Dźwiękowo ciężkie, jednak jeśli się z nimi oswoimy stają się lżejsze… „Resolution” to przede wszystkim genialny na tej płycie McCoy Tyner. W „Pursuence” ważny jest z kolei Elvin Jones.  Całość kończy „Psalm”. Całość suity jest mistyczną modlitwą, jedyną w swoim rodzaju, w zasadzie wolną od konkretnego systemu religijnego. W dyskografii Johna Coltrane’a, to jest pierwsza modlitwa. Później było ich jeszcze kilka, patrząc chronologicznie, w ten nurt wpisują się „Kulu Su Mama”, „Om”, „Meditations” i w pewnym sensie również „Interstellar Space” i „Expression”. Tym zestawem John Coltrane zasłużył sobie na swoją własną religię, nie tylko wśród fanów jazzu, ale i tych, którzy uwierzyli że jest rzeczywistym Mesjaszem. Do dziś istnieje i działa prężnie w San Francisco kościół należący do jednego z odłamów Koptyjskiego Kościoła Ortodoksyjnego, zwany Saint John Coltrane African Orthodox Church, w którym wierni modlą się do muzyki z „A Love Supreme”.

Płyta powstała w 1964 roku. Prawie w całości 9 grudnia. Tak się wtedy nagrywało. Posłuchajcie jej tego dnia. W tym roku to będzie piątek… Naprawdę warto. To jedna z najlepszych płyt na świecie, nie tylko jazzowych, najlepszych w ogóle.

John Coltane
A Love Supreme
Format: 2CD
Wytwórnia: Impulse / Verve
Numer: 731458994527

Brak komentarzy: