14 maja 2011

Simple Songs Vol. 12

Wczorajsza audycja była poświęcona pewnej niezwykłej artystce pochodzącej z Azerbejdżanu. Aziza Mustafa Zadeh jest postacią nieszablonową i trudną do opisania. Jej muzyka jest syntezą jazzu, muzyki klasycznej i folkloru Gruzji i Azerbejdżanu. Z równą łatwością i techniczną biegłością gra kompozycje Fryderyka Chopina i Theloniousa Monka. Na jej płytach grywają Al Di Meola, Stanley Clarke, Bill Evans (saksofonista), Omar Hakim, Toots Thielemans, Philip Catherine i wielu innych. Aziza Mustafa Zadeh jest wirtuozem fortepianu, śpiewa jazzowe standardy i nieznane w Europie pieśni swojego narodu. Występuje w filharmoniach i klubach jazzowych. Zachwyca urodą i estradową charyzmą, a także sprawnością warsztatową i znajomością materii muzycznej niemal całego świata.

Wyobraźcie sobie połączenie muzycznej erudycji i technicznej wirtuozerii Leszka Możdżera ze skalą głosu Urszuli Dudziak oraz urodą Norah Jones z nutą dalekowschodniej egzotyki w każdym z tych trzech wzorców. To właśnie Aziza Mustafa Zadeh. O jednej z jej płyt pisałem tutaj:


Rozpocznijmy zatem podróż po różnych wcieleniach owej niezwykłej artystki od jazzowej interpretacji jednej  ludowych pieśni z Azerbejdżanu. Aziza Mustafa Zadeh gra tu na fortepianie i kongach, a także śpiewa. Towarzyszy jej perkusjonista Ramesh Shotam.

* Aziza Mustafa Zadeh – Ay Dilber – Seventh Truth

Tak mniej więcej wygląda folklor Azerbejdżanu na jazzowo w wykonaniu naszej dzisiejszej bohaterki. Kontynuując przedstawienie jej muzycznych kompetencji posłuchajmy jak interpretuje fortepianową klasykę – w tym wypadku Fryderyka Chopina, wykonując swoją własną kompozycję inspirowaną jego twórczością.

* Aziza Mustafa Zadeh – Portrait Of Chopin – Shamans

Zobaczmy teraz najbardziej jazzową stronę Azizy Mustafy Zadeh sięgającej do standardów. Posłuchajmy My Funny Valentine z płyty Jazziza. Artystkę wspomagają Toots Thielemans na harmonijce, Philip Catherine na gitarze i Eduardo Contrera na instrumentach perkusyjnych. Nawet w takim repertuarze artystka poszukuje własnej drogi nie uciekając od swoich muzycznych korzeni.

* Aziza Mustafa Zadeh feat. Toots Thielemans – My Funny Valentine - Jazziza

Z tej samej płyty, w podobnym składzie posłuchajmy Take Five Paula Desmonda z niezwykłą wokalizą będącą pokazem niecodziennej wrażliwości muzycznej i możliwości głosu Azizy Mustafy Zadeh.

* Aziza Mustafa Zadeh – Take Five - Jazziza

Najbardziej rozbudowany i utytułowany skład instrumentalistów pojawił się na płycie Dance Of Fire z 1995 roku. Ta płyta została w całości skomponowana i zaaranżowana przez Azizę Mustaf Zadeh. Zawiera muzykę, którą można nazwać multikulturową. Znajdziemy tu klimaty wschodnie, afrykańskie, hiszpańskie, trochę funku, tradycyjnie już solowy fortepian i improwizowane partie wokalne. W nagraniu materiału wzięli udział wybitni muzycy jazzowi, w owych czasach rozchwytywani przez największe gwiazdy. Na gitarach akustycznych zagrał Al Di Meola, na saksofonach Bill Evans, na akustycznych i elektrycznych basach Stanley Clarke, na perkusji Omar Hakim. Bill Evans dla wielu pozostanie członkiem studyjnego i koncertowego zespołu Milesa Davisa. Al Di Meola to członek słynnego gitarowego tria wraz z Johnem McLaughlinem i Paco De Lucia. W tym samym roku, co Dance Of Fire, nagrał między innymi Rite OF Strings z Stanleyem Clarke i Jean Luc Pontym. Stanley Clarke to legenda jazzowej gitary basowej, gdyby nie Jaco Pastorius, pewnie byłby największym tego instrumentu. Omar Hakim to legendarny perkusista jazzu i rocka, członek zespołów Milesa Davisa, Marcusa Millera, Lee Ritenoura, nagrywający z Weather Report, ale także ważne płyty ze Stingiem i Davidem Bowie. Tych wszystkich mocno zajętych muzyków przyciągnęła do studia Aziza Mustafa Zadeh.

* Aziza Mustafa Zadeh – Passion – Dance Of Fire

Dla równowagi posłuchajmy kameralnej kompozycji Azizy Mustafy Zadeh – tytułowego nagrania z płyty Shamas, gdzie znajdziemy tylko fortepian i głos artystki uzupełniony o parę efektów wygenerowanych w studio.

* Aziza Mustafa Zadeh – Shamans - Shamans

A teraz z płyty Seventh Truth kolejna porcja dalekowschodnich klimatów w towarzystwie instrumentów perkusyjnych. To kompozycja Azizy Mustafy Zadeh - Fly With Me.

* Aziza Mustafa Zadeh – Fly With Me – Seventh Truth

Suplement, czyli to, czego nie udało się zmieścić w godzinnej audycji:

Wróćmy jeszcze na chwilę do płyty Dance Of Fire. Tym razem w rolach głównych oprócz liderki wystąpią Stanley Clarke i Omar Hakim. To otwierający płytę utwór Boomerang.

* Aziza Mustafa Zadeh – Boomerang – Dance Of Fire

Na koniec kolejny jazzowy standard – kompozycja Jimmy Davisa, Rogera Ram Ramireza i Jamesa Shermana napisana dla Billie Holiday.

* Aziza Mustafa Zadeh – Lover Man - Jazziza

A już za tydzień zajmiemy się rewelacyjną płytą Jeffa Becka – Rock ‘N’ Roll Party: Honouring Les Paul. Będzie dużo dobrej zabawy, stylowy rock and roll i parę niespodzianek dla fanów, tego moim zdaniem obecnie najbardziej kreatywnego gitarzysty z pogranicza jazzu i rocka. To będzie muzyczna zapowiedź pierwszej wizyty w Polsce Jeffa Becka, który przyjeżdża na koncert do Warszawy już 21 czerwca. To będzie jedno z najważniejszych muzycznych wydarzeń 2011 roku. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Ja będę tam na pewno.

13 maja 2011

Jarosław Śmietana - Podziemia Kamedulskie, Warszawa, 12 maja 2011

Kłopoty techniczne platformy bloggera nie ułatwiają w ostatnich dniach pracy. Jednak teksty można sobie zbierać do późniejszego hurtowego opublikowania, kiedy przynajmniej na chwilę będzie to możliwe. Wczoraj udało się, dziś jest nieco trudniej…

Wczoraj w Warszawie odbył się koncert tria Jarosława Śmietany. Miejsce wydarzenia było dość nietypowe. To tak zwane Podziemia Kamedulskie, czyli obszerna piwnica umieszczona pod Kościołem Pokamedulskim w Lesie Bielańskim. Miejsce urokliwe i dobre do organizacji tego rodzaju wydarzeń, choć raczej dotrzeć tam można jedynie samochodem. O ile spacer przez las po południu, kiedy jeszcze jest jasno należeć może do przyjemnych, o tyle powrót po koncercie może już taki przyjemny nie być. Tak więc to miejsce raczej dla posiadaczy samochodów.

Punktualnie o 19.00 na scenie pojawił się Jarosław Śmietana, któremu towarzyszył grający na perkusji z drobnym dodatkiem efektów elektronicznych Adam Czerwiński oraz basista młodego pokolenia Marcin Lanch. W programie koncertu znalazły się przede wszystkim fragmenty kilku ostatnich płyt Jarosława Śmietany. Wysłuchaliśmy więc przedziwnej, choć zgrabnie zaplanowanej mieszanki kompozycji między innymi Jimi Hendrixa, Jerzego Petersburskiego (To ostatnia niedziela), Lucjana Kaszyckiego (Pamiętasz, była jesień) i zagranej na bis ballady Jima Peppera Witchi Tai To inspirowanej folklorem amerykańskich Indian znanej między innymi z koncertów Oregon.


Jarosław Śmietana i Adam Czerwiński grają razem od wielu lat i to było na koncercie słychać. Grającemu na zmianę na gitarze basowej i kontrabasie Marcinowi Lanchowi zabrakło nieco muzycznego zrozumienia z zespołem, choć w roli dyżurnego basisty sekcyjnego sprawdził się dobrze. To jednak Jarosław Śmietana był liderem i gwiazdą wieczoru. Z biegiem lat staje się on coraz bardziej wszechstronnym muzykiem sięgającym do wielu różnych tradycji muzycznych i potrafiącym znaleźć w każdej muzycznej formule swoje miejsce, nie gubiąc jednocześnie charakterystycznego i rozpoznawalnego brzmienia. Do nagrań płytowych gitarzysta często zaprasza wokalistki. Grając w trio potrafi zaśpiewać utwory Hendrixa. Nie jest być może wielkim wokalistą, ale ich twórca też nie był. Za to gitarzystą jest wyśmienitym. Do tego można dorzucić wspaniałe i dowcipne prowadzenie koncertu, co nie jest często spotykaną u muzyków zaletą. Opowieści płynące ze sceny w formie obszernych zapowiedzi poszczególnych utworów mają dla wielu słuchaczy charakter edukacyjny.

Chciałbym na polskiej scenie widzieć więcej tego rodzaju zespołów i takich koncertów. Bez zbędnego filozofowania, skupionych na muzyce, doskonałych warsztatowo i wykonanych z szacunkiem dla słuchacza. Świetnych muzycznie, ale bez intencji (najczęściej nieudanych) wywracania muzycznego świata do góry nogami. Jeśli gdzieś w pobliżu będzie koncert tria Jarosława Śmietany, wybierzcie się na niego koniecznie, niezależnie od tego, czy słuchacie na co dzień Jimi Hendrixa, hard bopowych gitarzystów w rodzaju Kenny Burrella, Pata Martino, czy Granta Greena, przedwojennych przebojów, czy zwyczajnie jakiejkolwiek dobrej muzyki. Dziś takie koncerty należą do rzadkości, a ten wczorajszy był w dodatku darmowy, zapewne dzięki wsparciu lokalnych władz warszawskich Bielan., za które w imieniu wszystkich szczęśliwych widzów wypełniających kościelną piwnicę wypada podziękować.

10 maja 2011

Archie Shepp - Kwanza

To nie jest łatwa płyta. To znaczy to jest łatwa płyta jak na Archie Sheppa. Materiał zarejestrowano podczas kilku sesji w 1968 i 1969 roku. Jeden z ważnhych uczestników jazzowej awangardy w pierwszej połowie lat sześćdziesiątych w końcówce dekady i pierwszej połowie kolejnej tworzył bardziej przystępną dka wielu słuchaczy, choć niekoniecznie mniej ciekawą muzykę. Kwanza to kres przejściowy w jego twórczości pomiędzy skrają awangardą a czymś w rodzaju mieszanki swingu, funku i nieco awangardowo strojonych sekcji dętych.

W nagraniu Kwanzy wzięło udział wielu muzyków, wśród tych bardziej znanych znajdziemy Grahama Moncura III (puzon), Woody Shawa (trąbka), Cecila Payne’a (saksofon barytonowy), Jamesa Spauldinga (saksofon altowy), czy Cedara Waldona (fortepian). Nazwiska pozostałych kilkunastu muzyków znane są jedynie ekspertom i autorom jazzowych dyskografii. W części utorów znajdziemy też fragmenty wokalne, także te wykonywane przez lidera.

Znakiem rozpoznawczym tej płyty są jednak specyficznie zaaranżowane partie grane przez grupę kilku instrumentów dętych (prawie w każdym utworze w nieco innym składzie). Na płycie znajdziemy zarówno kompozycję Cala Masseya – Bakai grywaną często przez Johna Coltrane’a, jak i coś w rodzaju piosenki – Spoo Pee Doo skomponowanej przez lidera. Oczywiście to prosta kompozycja w kontekście poprzednich muzycznych propozycji lidera.

Ta płyta zbliża Archie Sheppa do wystawnego stylu zespołu Jamesa Browna, gdyby ten zechciał zagrać nieco free jazzowych nut. To pomost pomiędzy jazzową awangardą a rasowymi przebojami R&B. Nie warto interesować się pseudoafrykańską filozofią skojarzoną z płytą. W czasie jej powstania wielu muzyków jazzowej awangardy dorabiało do swoich produkcji nieco na siłe afrykańskie, lub muzułmańskie korzenie.

Zaskakujące są zarówno pomysły aranżacyjne i zbiorowe improwizacje sekcji instrumentów dętych, jak i z pozoru zupełnie do muzycznej konwencji nie pasująca mainstreamowa gra na fortepianie Cedara Waldona w kompozycji Slow Drag.

Najbardziej jednak zdumiewające jest to, że mimo gęstej struktury sekcji dętej płyty słucha się lekko i przyjemnie jakby to nie był ambitny projekt, ale przebojowa produkcja smooth jazzowa. No może trochę przesadziłem, ale to bardzo przyjemna płyta, która nie jest prostacka jak wiele dzisiejszych produkcji. Ona jest po mistrzowsku prosta, a to duża różnica. Ona nie obraża słuchacza, tylko sprawia mu przyjemność.

Archie Shepp
Kwanza
Format: CD
Wytwórnia: Impulse!
Numer: 602517050396

09 maja 2011

Robert Johnson - audycja urodzinowa

W ramach zapowiadanej na blogu już wczoraj 4 godzinnej audycji na anetnie RadioJAZZ.FM zmieściło się wiele ciekawej muzyki. Większość czasu antenowego spędziliśmy z utworami Roberta Johnsona, zarówno w jego własnym wykonaniu, jak i wielu różnych wybitnych postaci jazzu, bluesa i rocka, które nagrywały lub grały na koncertach kompozycje, artysty, którego setną rocznicę urodzin obchodziliśmy wczoraj.

W audycji pojawiły się między innymi następujące utwory:
* Robert Johnson – Stop Breakin’ Down Blues
* Jeff Healey Band – Stop Breakin’ Down – Cover To Cover
* John Hammond – Crossroad Blues – John Hammond
* The Jimmy Rogers All-Stars feat. Stephen Stills – Sweet Home Chicago – Blues Blues Blues
* The Blues Brothers Band – Sweet Home Chicago – The Blues Brothers (Music From The Soundtrack)
* Robert Johnson - Come On In My Kitchen
* Johnny Winter & Jeremy Steig (flet) – Come On In My Kitchen – A Rock n’ Roll Collection (1973)
* Robert Johnson – Love In Vain
* The Rolling Stones – Love In Vain – ‘Get Yer Ya-Ya’s Out (The Rolling Stones In Concert 1969 Madison Square Garden NY)
* Wojciech Waglewski & Maciek Sobczak – Crossroads – Tribute To Eric Clapton (Various Artists)
* Derek And The Dominos – Crossroads – Live At The Fillmore (1970 – Eric Clapton, Bobby Whitlock Carl Radle, Jim Gordon)
* Robert Johnson – I Believe I’ll Dust My Broom
* Taj Mahal feat. Ry Cooder– Dust My Broom – Taj Mahal (Debut Recording  1967)
* Robert Johnson – 32-20 Blues
* Cassandra Wilson – 32-20 – New Moon Daughter (Brandon Ross gitara)
* Robert Johnson – They’re Red Hot
* Cassandra Wilson – Hot Tamales (aka They’re Red Hot) – Belly Of The Sun (Marvin Sewell gitara)
* Alexis Korner – Hellbound On My Trail – Hoochie Coochie Men: A History Of UK Blues And R&B (1971)
* Foghat – Sweet Home Chicago – Hoochie Coochie Men: A History Of UK Blues And R&B
* Tony McPhee – If I Had Possession Over Judgement Day – Hoochie Coochie Men: A History Of UK Blues And R&B (1971)
* Lynyrd Skynyrd – Crossroads (live 1976) – One More For The Road
* Cream – Crossroads – Backtrackin’ (Eric Clapton, Jack Bruce, Ginger Baker)
* Robert Johnson – Four Till Late
* Cream – From Four Till Late – Fresh Cream

W audycji pojawiło się też kilka utworów z płyt Erica Claptona: Me & Mr. Johnson i Sessions For Robert J., które są w całości poświęcone kompozycjom Roberta Johnsona.

Wysłuchaliśmy też przygotowanych wcześniej wywiadów z Markiem Napiórkowskim, Jarosławem Śmietaną, Markiem Raduli i Leszkiem Cichońskim.

Pojawiły się cytaty z autobiografii Erica Claptona wspominające jego pierwsze zetknięcie z muzyką jubilata.

Dodatkowo zaprezentowany został po raz kolejny wyśmienity utwór His Majesty Blues zapowiadający jeszcze niewydaną płytę Jarosława Śmietany i Wojciecha Karolaka – I Love The Blues z gościnnym udziałem wokalistki Z Star.

Była też zapowiedź kolejnej środowej audycji – już 11 maja o godzinie 19 w Simple Songs zaprezentuję artystkę z Azerbejdżanu – Azizę Mustafę Zadeh. W jej wykonaniu posłuchaliśmy w formie zapowiedzi środowych atrakcji kompozycji Paula Desmonda Take Five z udziałem Tootsa Thielemansa i Philipa Catherine.

Była też zapowiedź płyty tygodnia, którą w przyszłym tygodniu będzie najnowszy album urodzonego w Paryżu, ale mającego wietnamskie korzenie gitarzysty Nguyena Le – Songs Of Freedom.

08 maja 2011

Robert Johnson - 100 rocznica urodzin

Dziś obchodzimy 100 rocznicę urodzin Roberta Johnsona. Twórczość tego niezwykłego a zarazem tajemniczego gitarzysty dla wielu jest źródłem każdego dźwięku, który od czasu jego jedynych nagrań dokonanych w 1936 i 1937 roku został zagrany na gitarze. Pewnie to zbytnie uproszczenie, ale z pewnością jest jednym z ojców współczesnej gitarowej gry jazzowej i rockowej, a przede wszystkim bluesowej. Nigdy zapewne nie ustaną dyskusje, kto ważniejszy. Takie klasyfikacje są potrzebne jedynie do zrozumienia, że dzisiejsza muzyka ma swoje korzenie i są ważne dla muzykologów i historyków kultury. Z pewnością Roberta Johnsona należy postawić w szeregu z pozostałymi trzema twórcami najważniejszymi dla historii elektrycznej gitary: Charlie Christiana, Django Reinharda i Les Paula.
Nam, słuchaczom dobrej muzyki wystarczą nagrania. A tych Robert Johnson pozostawił niewiele. W sumie to 29 utworów plus kilka wersji alternatywnych. Wszystkie te nagrania, to jego własne kompozycje, czasem bazujące, jak to w jego czasach bywało na nieznanego autorstwa pieśniach ludowych. Wiele z nich to dziś największe bluesowe przeboje wszechczasów, które znać musi każdy gitarzysta, który zechce pokazać się na jakimkolwiek jamie ze swoją gitarą. Trudno wyobrazić sobie obraz dzisiejszego bluesa bez rozlicznych interpretacji Sweet Home Chicago, Ramblin’ On My Mind, Love In Vain, czy Dust My Broom. Jeden z największych przebojów supergrupy Cream – Crossroads został skomponowany przez Erica Claptona na bazie Cross Road Blues Roberta Johnsona.

Historia życia Roberta Johnsona obfituje w niezwykłe legendy. Do inspiracji jego twórczością przyznają się najwięksi gitarzyści wszechczasów, w tym Jeff Beck, Jimi Hendrix, Eric Clapton, czy Peter Green. Jego kompozycje nagrywali właściwie wszyscy znani gitarzyści bluesowi i jazzowi. Utwory te również weszły na stałe do jazzowego repertuaru, przypominane są między innymi przez Cassandrę Wilson.

Eric Clapton wydając w 2004 roku płytę Me And Mr. Johnson zawierającą wyłącznie kompozycje Roberta Johnsona nazwał go najważniejszym muzykiem bluesowym wszechczasów. Peter Green nagrał dwa albumy, na które składają się jego własne interpretacje wszystkich kompozycji Roberta Johnsona – The Robert Johnson Songbook i Hot Foot Powder. Keith Richards przez wiele lat nie mógł uwierzyć słysząc nagrania Roberta Johnsona, że to gra tylko jeden gitarzysta. Zespół The Rolling Stones często do dziś gra utwory jubilata na koncertach.

Magazyn The Rolling Stone umieścił Roberta Johnsona na 5 miejscu listy 100 najważniejszych gitarzystów wszechczasów. W 70 lat po jego śmierci. Dwa lata później portal guitar.com umieścił Roberta Johnsona na 9 miejscu wśród 50 najważniejszych gitarzystów. W 1990 roku magazyn SPIN kompilując listę 35 bogów gitary (Guitar Gods) bez wahania umieścił Roberta Johnsona na pierwszym miejscu.

Już jutro, w poniedziałek, 9 maja w paśmie porannym RadioJAZZ.FM, od godziny 11.00 przypomnę nagrania tego niezwykłego artysty. W audycji znajdziecie też wiele ciekawych nagrań kompozycji jubilata w wykonaniu najważniejszych artystów jazzu i bluesa. Będą też specjalnie na tę okoliczność przygotowane wywiady z muzykami, którzy wspominają swoje pierwsze chwile z muzyką Roberta Johnsona. Przypuszczalnie RadioJAZZ.FM będzie jedynym medium, które uczci w ten sposób setne urodziny Roberta Johnsona. Bądźcie z nami. Następna taka okazja dopiero za 100 lat…