27 maja 2011

Sonny Rollins - Freedom Suite

Muzyka zawarta na dzisiejszej płycie prawie w całości zawarta jest w doskonałym zbiorze nagrań Sonny Rollinsa „The Complete Riverside & Contemporary Recordings”.  Ten starannie wydany, złożony z 5 płyt CD box, pojawił się na rynku w 2000 roku i jest dziś raczej trudno dostępny. Większość nagrań można jednak kupić w formie pojedynczych płyt. Tak jest właśnie z „Freedom Suite” – albumem dostępnym w ramach serii wydawniczej Keepnews Collection wydawanej od kilku lat przez Concord Records. Ta edycja oprócz ponownego remasteringu (który niewiele zmienił w brzmieniu), zawiera jedno dodatkowe nagranie bez udziału lidera.


Płyta została zarejestrowana w 1958 roku. To był okres, kiedy w ciągu kilku miesięcy powstały tak ważne dla dorobku Sonny Rollinsa albumy, jak „Saxophone Colossus”, „Live At The Village Vanguard” i „Way Out West”. O „Saxophone Colossus” pisałem tutaj:


Dzisiejszy album zarówno wtedy, jak i teraz zupełnie niezasłużenie pozostaje w cieniu owych wielkich płyt Rollinsa. Tak już bywa, kiedy nagrywa się dużo i dobrze. Zawartość muzyczna „Freedom Suite” jest najlepszej próby. W nagraniach oprócz lidera wzięli udział: Oscar Pettiford (kontrabas) i Max Roach (perkusja). Taka formuła pozwoliła zarówno skoncentrować się na brzmieniu saksofonu i improwizacjach lidera, jak i dała wystarczająco dużo miejsca dla wyśmienitej gry Oscara Pettiforda. W wielu sesjach z tego okresu kontrabas nieco ginie na tle dźwięków fortepianu i dwu lub trzech instrumentów dętych. Max Roach i Oscar Pettiford to wypróbowani członkowie zespołu lidera, więc współpraca z sekcją rytmiczną jest wzorowa.

Zawartość muzyczna jest odrobine nietypowa (przynajmniej na pierwszej stronie oryginalnego wydania analogowego). To bowiem okupująca całą stronę A płyty prawie 20 minutowa suita nazwana „The Freedom Suite”, będąca kompozycją lidera. Ta kilkuczęściowa kompozycja, będąca zaledwie szkicem, wystarczająco jednak konkretnym, żeby pozwolić liderowi na nieskrępowane czasem nagrania rozwijanie dramaturgii popisów solowych i pozostawić jeszcze miejsce dla pozostałych muzyków. Ideologię związaną z tą kompozycją opisaną w słowie wstępnych przez producenta płyty – Orrina Keepnewsa należy pozostawić do indywidualnej oceny każdego słuchacza. Moim zdaniem to jest trochę na siłę zmontowana ambitna historia do zwyczajnie dobrej kompozycji.

Strona druga płyty analogowej i dodatki umiesczone we współczenym wydaniu CD, to typowa mieszanka hitów znanych z desekm Broadwayu i jazzowych standardów, wyglądająca w kontekście nieco ambitniejszej formy kompozycyjnej tytułowego utworu na typowy wypełniacz. Jednak sposób budowania melodii przez Sonny Rollinsa i jego talent do czynienia niebanalnymi z pozoru banalnych fraz sprawia, ze również ta część płyty warta jest dziś uwagi wszystkich słuchaczy, a nie tylko fanów i zbieraczy ciekawostek i każdej nuty zagranej przez saksofonistę.

Trzeba również pamiętać, że to nie tylko świetna muzyka, to także jeden z pierwszych przykładów ambitnych nagrań w trio bez fortepianu. Od takich prób zaczęłą się popularność tego rodzaju składów, dla solisty niełatwych, pozbawionych harmonicznego wsparcia fortepianu. To dzięki odkrywczym pomysłom Sonny Rollinsa w latach sześćdziesiątych powstały w podobnych składach nagrania Sama Riversa, Alberta Aylera, czy wreszcie Ornette Colemana.

Moim zdaniem żadna kolekcja dobrego jazzu nie może obyć się bez dzisiejszego albumu.

Sonny Rollins
Freedom Suite
Format: CD
Wytwórnia: Riverside
Numer: 888072305076

26 maja 2011

Simple Songs Vol. 14

Płytą tygodnia w RadioJAZZ.FM jest najnowszy album Nguyena Le wydany na początku 2011 roku przez Act! To wyśmienita płyta, urzekła mnie tak bardzo, że postanowiłem przynieść do studia również parę innych jego wcześniejszych nagrań. Być może są wśród słuchaczy również tacy, którzy słuchają naszego radia jedynie wieczorami, więc nie mieli jeszcze okazji posłuchać najnowszej produkcji tego wyśmienitego gitarzysty. Więc paru utworów z „Songs Of Freedom” z pewnością też posłuchamy.

Zacznijmy jednak od jednego z nagrań z płyty „Purple: Celebrating Jimi Hendrix”. To nagrany w 2002 roku album poświęcony autorskiej wizji kompozycji znanych z repertuaru Jimi Hendrixa. To z pozoru niemożliwe. Takie pomysły kończą się albo nieudolnym kopiowaniem mistrza, albo wydziwionymi na siłę eksperymentami, które do niczego odkrywczego nie prowadzą. Album Nguyena Le jest jednym z nielicznych wyjątków od tej reguły. Posłuchajmy zatem Nguyena Le, Me’shell Ndegeocello na gitarze basowej i Terri Lyne Carrington na perkusji. Zaśpiewa Aida Khann.

* Nguyen Le – Voodoo Child (Slight Return) – Purple: Celebrating Jimi Hendrix

Nguyen Le urodził się 14 stycznia 1959 roku w Paryżu. Jego rodzice pochodzą z Wietnamu. Z francuskim środowiskiem jazzowym oraz wietnamską mniejszością, która jest w Paryżu całkiem liczna związane są muzyczne korzenie tego gitarzysty. Pierwszą płytę solową wydał w 1990 roku – „Miracles” z udziałem Marca Johnsona (gitara basowa) i Petera Erskine’a (perkusja). Muzyczne inspiracje wietnamskim folklorem słychać w jego muzyce na każdym kroku. Posłuchajmy jego własnej kompozycji z płyty „Bakida”. Gościnnie na saksofonie tenorowym zagra Chris Potter.

* Nguyen Le Trio feat. Chris Potter – Chinoir – Bakida

Nowym zwyczajem audycji jest od tego wydania kilka słów o płycie, która w dniu audycji podróżuje ze mną w samochodzie. Wczoraj to był album Lee Morgana – „Candy”. Przypomniałem sobie o nim, kiedy zobaczyłem go na półce w sklepie w edycji Rudy Van Geldera w zupełnie niezpodziewanej cenie 24,99 zł. Za taką cenę powinni kupić go wszyscy, którzy lubią dobry jazz z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Czasy niekończących się sesji nagraniowych w studiu Rudy Van Geldera. Powstawało wtedy wiele pozycji wybitnych i jeszcze więcej bardzo dobrych. „Candy” to z pewnością nie jest najlepszy album Lee Morgana, jest jednak z pewnością wart zainteresowania, szczególnie za taką cenę. Oprócz lidera grają: Sonny Clark na fortepianie, Doug Watkins na kontrabasie i Art. Taylor na perkusji.

Nasza płyta tygodnia, to najnowszy album gitarzysty – „Songs Of Freedom”. To wyśmienita płyta. Wyprodukowana z dużym rozmachem, z udziałem wielu gości specjalnych. Wśród nich znajdziemy między innymi Chrisa Speeda, czy nagrywającą dla tej samej wytwórni, co Nguyen Le wokalistkę Youn Sun Nah. To produkt wielokulturowy, wymykający się jakimkolwiek klasyfikacjom gatunkowym. Sam Nguyen Le jest artystą nietuzinkowym, sprawnym technicznie gitarzystą potrafiącym bez zbytniego kombinowania i elektroniki osiągnąć unikalne i rozpoznawalne brzmienie. A to sztuka niełatwa. Lider jest nie tylko gitarzystą, ale również niezwykle innowacyjnym liderem zespołu, wizjonerem potrafiącym zobaczyć i utrwalić muzyczne obrazy, jakich inni nie dostrzegają. Posłuchajmy bluesa Janis Joplin w której rolę wcieli się Himiko Paganotti.

* Nguyen Le – Uncle Ho’s Benz / Mercedes Benz – Songs Of Freedom

Oczywiście można uznać, że to skomplikowana produkcja studyjna, efekty elektroniczne i wcześniej nagrane odgłosy wmontowane w czasie pracy w studio. Oczywiście dużo w tym prawdy. Posłuchajmy zatem jak trio Nguyena Le brzmi na koncercie. To będzie fragment nagrania występu zespołu z festiwalu w Montreux w 2000 roku, dostępny na promocyjnej płycie wytwórni Act!

* Nguyen Le Bakida Trio– Dding Dek – Magic Moments: Live In Montreux

Wróćmy na chwilę do naszej płyty tygodnia – „Songs Of Freedom”. Posłuchajmy otwierającej płytę kompozycji spółki John Lennon i Paul McCartney – „Eleanor Rigby”. Z tej płyty nie jest łatwo wybrać najciekawsze nagrania, bowiem wszystkie brzmią zdumiewająco świeżo i pokazują jednocześnie jak szerokie są zainteresowania i wiedza muzyczna naszego bohatera.

* Nguyen Le feat. Youn Sun Nah – Eleanor Rigby – Songs Of Freedom

Posłuchajmy jak Nguyen Le gra gościnnie w jednym z lepszych ostatnio projektów Uri Caine’a –„The Othello Syndrome”. Na trąbce zagra Ralph Messi, a kompozycja jest dość luźno związana z twórczością Giuseppe Verdiego, tak jak cały dość egzotyczny i niespodziewany, ale brzmiący całkiem świeżo projekt tego awangardowego pianisty. Nagrań dokonano pomiędzy 2005 i 2008 rokiem.

* Uri Caine feat. Nguyen Le – Drinking Song – The Othello Syndrome

Jeszcze jedna arabska wizja kompozycji Jimi Hendrixa – „Are You Experienced” z płyty „Purple: Celebrating Jimi Hendrix”. Partia wokalna to Corin Curschellas, a oprócz lidera zagrają Me’Shell Ndegeocello i Terri Lyne Carrington.

* Nguyen Le – Are You Experienced – Purple: Celebrating Jimi Hendrix

Suplement, czyli to, czego nie udało się zmieścić w godzinnej audycji:

„Black Dog” z repertuaru Led Zeppelin to miejsce, w którym Nguyen Le nie mógł sobie darować gitarowego szaleństwa. Do tego zupełnie abstrakcyjna afrykańska wokaliza Dhafera Youssefa. Choć może to jest tekst w jakimś języku, którego nie rozpoznaję… Na początku jest wstęp, który przypomina tybetańską mantrę. Taki już jest Nguyen Le. W roli Roberta Planta wystąpi Dhafer Youssef, w roli Jimi Page’a oczywiście Ngyuen Le.

* Nguyen Le – Ben Zeppelin / Black Dog – Songs Of Freedom

A już za tydzień zajmiemy się ciekawostkami nagraniowymi Cassandry Wilson. To będzie kolejny element umilający oczekiwanie na najważniejsze wydarzenia tegorocznego Warsaw Summer Jazz Days. W audycji znajdzie się miejsce na ciekawostki z jej bogatej dyskografii. Będziemy jednak starali się omijać jej katalogowe płyty, poszukując innych, mniej oczywistych składów i muzycznych śladów współpracy Cassandry z tymi największymi i tymi nieco mniej znanymi muzykami. Będzie przebojowo i nieco niespodziewanie, a bilety na jej koncert 22 czerwca, na którym wystąpi też Avishai Cohen możecie kupić już teraz. Ja będę tam na pewno.

24 maja 2011

Freddie Hubbard - Here To Stay

Przykładów wspólnych nagrań Freddie Hubbarda i Wayne Shortera znajdziemy w dyskografii obu muzyków wiele. Godne uwagi płyty to choćby The All Seeing Eye, The Soothsayer czy Speak No Evil – Wayne Shortera, The Body & The Soul lidera dzisiejszego albumu, czy wspólne nagraniu z Art Blakey’s Jazz Messengers, czy nieco późniejsze z V.S.O.P. Herbie Hancocka. Czy dzisiejsza płyta jest od nich lepsza? A może gorsza? Nie sposób dokonywać takich klasyfikacji. Muzyka jest emocją chwili, każda płyta ma swój właściwy moment.

Na Here To Stay mój moment był wczoraj. Nie słuchałem tej płyty wiele lat i żałuję, że nieco o niej zapomniałem. Wayne Shorter wydaje się być bowiem dużo lepszym partnerem dla Freddie Hubbarda, niż nieco wcześniej z nim nagrywający James Spaulding, Hank Mobley, czy John Gilmour. Mimo tego, że przez większość czasu pozostaje w cieniu i jego solówki są krótsze niż lidera, to jednak oba głosy doskonale do siebie pasują. Wayne Shorter ma na tej płycie zaskakująco jak na siebie miekki ton, a jego frazy są wyciszone, stonowane, tak jakby chciał pozostawić całą scenę dla lidera (choćby w kompozycji lidera Nostrand And Fulton). Freddie Hubbard skrupulatnie z tej szansy korzysta. Nie gra też być może jakoś szczególnie żywiołowo, skupiając się na brzmieniu każdej nuty.

Trzeba pamiętać, że mimo tego, ze w czasie nagrania dzisiejszej płyty miał jedynie 24 lata, był już doświadczonym muzykiem ze sporym dorobkiem nagraniowym. W tym wieku być liderem, autorem części repertuaru płyty i jej najważniejszym solistą nie było zapewne łatwo. Talent Freddie Hubbarda rozwijał się wtedy bardzo szybko. Wystarczy porównać Body And Soul z 1962 roku (Here To Stay) z nagraną zaledwie kilka miesięcy później, również w towarzystwie Wayne Shortera wersją z płyty The Body & The Soul.

Trzeba pamiętać, że muzycy znali się doskonale z wielu wspólnych koncertów w zespole Jazz Messengers Arta Blakey’a.

Otwierająca płytę kompozycja lidera – Philly Mignon to pokaz jego możliwości technicznych, to szybkie tempo i wiele nut zagranych w sposób być może nieosiągalny dla wielu trębaczy z większym doświadczeniem.

We wszystkich kompozycjach swoją inwencją zdumiewają nie tylko Freddie Hubbard i Wayne Shorter, ale także, co nieco w tej konfiguracji niespodziewanie Cedar Waldon (fortepian). Sekcja – Reggie Workman (kontrabas) i Philly Joe Jones (perkusja), to skład, który nie mógł zawieść.

Dzisiejsza płyta, to kolejny przykład tego, jak dużo wyśmienitej muzyki powstawało na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych w studiu Rudy Van Geldera. Album musiał czekać na swoją premierę grubo ponad 10 lat. Wcześniej ukazywały się inne wyśmienite sesje Freddie Hubbarda zarejestrowane przez Rudy Van Geldera dla Blue Note.

Freddie Hubbard
Here To Stay
Format: CD
Wytwórnia: Blue Note
Numer: 094636266121

23 maja 2011

Nguyen Le - Songs Of Freedom

To wyśmienita płyta. Wyprodukowana z dużym rozmachem, z udziałem wielu gości specjalnych. Wśród nich znajdziemy między innymi Chrisa Speeda, czy nagrywającą dla tej samej wytwórni, co Nguyen Le wokalistkę Youn Sun Nah. To produkt wielokulturowy, wymykający się jakimkolwiek klasyfikacjom gatunkowym. Sam Nguyen Le jest artystą nietuzinkowym, sprawnym technicznie gitarzystą potrafiącym bez zbytniego kombinowania i elektroniki osiągnąć unikalne i rozpoznawalne brzmienie. A to sztuka niełatwa. Lider jest nie tylko gitarzystą, ale również niezwykle innowacyjnym liderem zespołu, wizjonerem potrafiącym zobaczyć i utrwalić muzyczne obrazy, jakich inni nie dostrzegają.

W 2002 roku Nguyen Le nagrał płytę z utworami Jimi Hendrixa – „Purple – Celebrating Jimi Hendrix”. To była odważna decyzja. Taki rodzaj muzycznego porywania się z motyką na słońce. Są w muzyce dzieła kompletne i doskonałe, których lepiej nie ulepszać. Muzyczna inwencja Nguyena Le sprawiła jednak, że z tego pozornie niewykonalnego zadania zagrania w innowacyjny, a nie tylko efekciarski gitarowo sposób, bluesów Jimi Hendrixa powstała wyśmienita płyta.

„Songs Of Freedom” wpisuje się w podobną konwencję, bowiem wśród zarejestrowanych na płycie utworów znajdziemy między innymi kompozycje Johna Lennona i Paula McCartneya, Janis Joplin, czy Jimi Page’a i Roberta Planta. Są też przeboje znane z repertuaru Boba Marleya, Stevie Wondera, czy zespołu Cream Erica Claptona.

Nguyen Le to jednak nie tylko muzyk nagrywający covery. To także artysta produkujący płyty z własnymi kompozycjami. Muzykę zawartą na „Songs Of Freedom” trudno zresztą nazwać coverami. Tu kompozycje źródłowe posłużyły jedynie za pretekst do  stworzenia niezwykle oryginalnej muzyki. Posłużyły też niewątpliwie za swoisty lep przyciągający do sklepów fanów Led Zeppelin, Janis Joplin, czy The Beatles. W tym jednak wypadku  muzyka broni się sama, jest smakowicie oryginalna i odświeżająco nowoczesna.

Część utworów na „Songs Of Freedom” poprzedzona jest krótkimi introdukcjami autorstwa lidera. Każdy z wybranych na płytę przebojów został w twórczy i zupełnie nieoczekiwany sposób przetworzony.

Album otwiera „Eleanor Rigby” zaśpiewana przez Youn Sun Nah. To arabska aranżacja i instrumentacja. „I Wish” Stevie Wondera to zmasowany atak instrumentów perkusyjnych stanowiący platformę do snujących się z początku nieco niedbale, jednak z czasem gęstniejących i zupełnie zakręconych improwizacji gitarowych.

„Black Dog” z repertuaru Led Zeppelin to miejsce, w którym Nguyen Le nie mógł sobie darować gitarowego szaleństwa. Do tego zupełnie abstrakcyjna afrykańska wokaliza Dhafera Youssefa. Choć może to jest tekst w jakimś języku, którego nie rozpoznaję…

„Pastime Paradise” to dobra choć niekoniecznie wybitna piosenka Stevie Wondera. W rękach Nguyena Le przeżyła podobną metamorfozę, jak kiedyś Bolero Maurice Ravela w rękach Stanleya Jordana. Jest tu wszystkiego po trochu. Nie ma tu jednak chaosu, to raczej wyśmienita mieszanka stylów. Taka zupełnie kosmiczna piorunująca dawka energii.

„Mercedes Benz” śpiewany a capella przez Janis Joplin zdaniem Nguyena Le najlepiej brzmi z solówką przesterowanej gitary i azjatyckim brzmieniem wibrafonu. Z pozoru bez sensu, jednak każdy kto posłucha, nieuchronnie zastanowi się, czemu nikt wcześniej na to nie wpadł.  Może tak to grają w klubach Hanoi. Nie wiem, ale w Paryżu raczej niekoniecznie. Kolejny blues Janis Joplin – „Move Over” to fusion z przewagą saksofonu w stylu Boba Berga w wykonaniu Davida Binneya.

„Whole Lotta Love” śpiewa kobieta… Czy to może się udać? Głos Youn Sun Nah jest, obok gitary lidera, dominującym instrumentem. Są też tabla i przedziwnie przetworzony vocoderem egzotyczny głos Prabhu Edouarda.

„Redemption Song” Boba Marleya – pozbawione charakterystycznego rytmu reggae z jedynie poprawną partią wokalną Julii Starr wypada na tle pozostałych utworów blado, podobnie jak „Sunshine Of Your Love” nieodłącznie związane z brzmieniem gitary Erica Claptona, od którego nie udało się Nguyenowi Le uciec. Na te dwa utwory trochę zabrakło pomysłu. Partia wokalna Himiko Paganotti jest lepsza od Erica Claptona, ale to nie jest przecież szczególnie trudne…

„A Gadda da Vida” – kompozycja znana z repertuaru Iron Butterfly – nieco dziś zapomniana, jednak 1968 roku, kiedy ukazała się płyta zespołu o In-A-Gadda-Da-Vida to był wielki przebój. W wykonaniu Nguyena Le to platforma do najdłuższej gitarowej improwizacji na całej płycie. Generalnie na płycie jest zdumiewająco mało gitary. To nie popis techniki, a muzycznej kreatywności. Technika gry na gitarze jest tu tylko jednym ze środków artystycznego wyrazu.

Płytę zamyka „Come Together” Johna Lennona i Paula McCartneya zagrana po arabsku. Jestem pewien, że Johnowi na pewno by się podobało…

Czy na tej płycie jest jakiś przebój? Nie potrafię wybrać. Ta płyta w całości jest przebojem. Jest nowoczesna, nowatorska, to twórcza wizja geniusza muzycznej transformacji i wybitnego gitarzysty. Nguyen Le nie nagrywa dużo i często, ale na jego płyty warto czekać.

Nguyen Le
Songs Of Freedom
Format: CD
Wytwórnia: Act!
Numer: 614427950628