17 maja 2012

Simple Songs Vol. 54


Wczoraj pogoda była zdecydowanie marcowa, a nie majowa, przynajmniej w Warszawie. Deszcz postanowił chyba nadrobić zaległości z całego miesiąca… Tematem audycji była kompozycja Billy Strayhorna – „Lush Life”. Trzeba się jednak zająć deszczem. Na taką pogodę jest jedno lekarstwo – wczoraj sprawdziło się po raz kolejny. To magiczne zaklęcie. Jadąc do studia przypomniałem sobie historię pewnego koncertu Bruce’a Springsteena z Dublina, z roku 2008 albo 2009. Cały dzień padało. Fani wiedzą jaka jest recepta Bossa na taką pogodę. To kompozycja Johna Fogerthy – „Who’ll Stop The Rain”. Zespół już jest w Europie, zaczął od słonecznej majowej Hiszpanii, więc na razie nie było okazji sprawdzić na żywo, czy zaklęcie nadal działa. Tego wieczora w Dublinie zadziałało perfekcyjnie. Już w połowie utworu na ciemnym niebie w zupełnie niespodziewany sposób powstała w chmurach dziura akurat wielkości stadionu, przez którą przedostały się pierwsze tego dnia promienie słońca, tworząc tęczę dokładnie nad sceną… Wczoraj też zadziałało… Wybrałem najlepszą chyba (przynajmniej technicznie) wersję, nagranie nigdy nie ukazało się na oficjalnej płycie Bruce’a Springsteena. Nie sięgam często do bootlegów, ale tym razem w związku z pogodą czułem się usprawiedliwiony.

* Bruce Springsteen – Who’ll Stop The Rain – Rockin’ Live From Italy 1993

Zanim przejdziemy do Billy Strayhorna i „Lush Life” posłuchamy jeszcze jednego krótkiego nagrania. To w audycji była mała zagadka… Kilka elektronicznych listów od słuchaczy pojawiło się natychmiast. Niezwykła osobowość, niezwykle osobiste, intymne wręcz teksty w połączeniu z zupełnie zdumiewającą i w części do dziś nie rozszyfrowaną techniką gry na gitarze. „Things Behind The Sun” – Nick Drake z ostatniego z 3 albumów, które zdążył nagrać w ciągu zaledwie kilku lat swojej muzycznej aktywności – „Pink Moon”. To muzyka, która pasuje do deszczowego popołudnia… A popularność Nicka Drake’a w Polsce niedługo wzrośnie… Wierzcie…. Będzie się działo… Choć i tak każdy muzyk, którego o Nicka pytam zna jego nagrania…

* Nick Drake – Things Behind The Sun – Pink Moon

Historia „Lush Life” jest zupełnie niewiarygodna. To utwór napisany w latach trzydziestych ubiegłego wieku przez Billy Strayhorna. „Lush Life” to nie tylko melodia, ale tekst, który w wypadku tej kompozycji jest co najmniej równie ważny. Trudno więc uwierzyć, że głęboko refleksyjny tekst o stosunkach damsko-męskich napisał niespełna 16 letni Billy Strayhorn… Tak jednak było. W związku z tym wypada zacząć od wersji z tekstem… Sam kompozytor nigdy nie nagrał swojej najbardziej znanej, obok „Take The A Train” kompozycji, a zagrał ją tylko raz z orkiestrą Duke Ellingtona w 1948 roku na koncercie w Carnegie Hall. Tego nagranie nie udało mi się odnaleźć w moich zbiorach. Istnieje jednak wersja, którą wielu uważa za wzorzec wykonania „Lush Life”. To nagranie z zarejestrowanej na kilku sesjach w 1957 i 1958 roku płyty „John Coltrane And Johnny Hartman”.

* John Coltrane And Johnny Hartman – Lush Life - John Coltrane And Johnny Hartman

Nawet w tak wolnym tempie i balladowym nastroju John Coltrane w partii solowej nie potrafił powstrzymać się od próby poszukiwania alternatywnych akordów. Ten album jest często uznawany przez wielu fanów saksofonisty za zupełnie niepotrzebny w jego dyskografii. Jestem innego zdania. To jeden z najpiękniejszych męskich albumów wokalnych w całej historii jazzu. Być może w tym miejscu powinno pojawić się nagranie Nat King Cole’a, jednak jego również nie udało mi się w moich zbiorach odnaleźć. Przygotowanie audycji o „Lush Life” stało pod znakiem odkrywania potrzeby uzupełnienia zbiorów… Lista płyt, które znam i które powinny się tu dziś znaleźć, a których nie posiadam została uzupełniona o albumy Nat King Cole’a, Cheta Bakera i Blossom Dearie… O nagraniu Elli Fitzgerald z Oscarem Petersonem zwyczajnie zapomniałem… To z pewnością trzeba będzie w najbliższym czasie nadrobić, bowiem co najmniej jedno z nich (znam 3 z różnych okresów współpracy tych artystów) powinno się w audycji poświęconej „Lush Life” znaleźć.

„Lush Life” poleciła mi jako temat audycji Aga Zaryan – to była po raz kolejny odpowiedź na pytanie – jaki jest pierwszy standard, który masz na myśli….

„Lush Life” to nie tylko tekst… To również wyśmienita kompozycja i jak każdy standard może zostać zagrana w bardzo różny sposób na każdym właściwie instrumencie. Wśród wielu wersji instrumentalnych, moją ulubioną jest solowe nagranie fortepianowe umieszczone na płycie Michela Petrucciani – „Promenade With Duke” poświęconej Duke Ellingtonowi. Tu „Lush Life” jest nieco przy okazji, bowiem jedynym związkiem tej kompozycji z Duke Ellingtonem jest fakt, że kompozytor był przez wiele lat związany z jego orkiestrą…

* Michel Petrucciani – Lush Life – Promenade With Duke

Do tego albumu Michela Petruccianiego wracam bardzo często…

Dla wielu artystów, których dziś usłyszymy „Lush Life” ma szczególne znaczenie. Ich albumy często od „Lush Life” się rozpoczynają, albo kończą tą kompozycją. Czasem też „Lush Life” pojawia się w tytule płyty, albo jest wyróżnione innym, niż w pozostałych nagraniach składem instrumentalnym… Czyli jest potraktowane odmiennie… Tak będzie już do końca naszego spotkania… Posłuchajmy zatem fragmentu płyty „Lush Life” Jacinhy. Ta egzotyczna wokalistka współpracuje w wielu nagraniowych sytuacjach z Darkiem Oleszkiewiczem, mamy zatem polski akcent, jednak to jeszcze nie polski kącik w encyklopedii standardów… Polskie wykonanie jeszcze przed nami…

* Jacintha – Lush Life – Lush Life

W latach siedemdziesiątych Joe Pass nagrał z pomocą producenta Normana Granza niezliczone ilości płyt, w większości wyjątkowo dobrych, a z pewnością stanowiących niedościgniony do dziś skarbiec gitarowych improwizacji. Do płyt z serii „Virtuoso” w związku z prezentacją różnych wykonań tych najpopularniejszych jazzowych kompozycji również często sięgam w audycji. „Lush Life” otwiera dwupłytowy w wersji cyfrowej album „Virtuoso #4”. Na gitarze akustycznej opowie nam o swojej wizji „Lush Life” Joe Pass.

* Joe Pass – Lush Life – Virtuoso #4

Teraz kącik polski. Ewa Bem nagrywając płytę z największymi przebojami Elli Fitzgerald, zaliczyła do nich „Lush Life”. W nagraniach uczestniczyła cała plejada najwybitniejszych polskich muzyków, między innymi Jan Ptaszyn Wróblewski, Henryk Majewski i Henryk Miśkiewicz i Andrzej Jagodziński. Aranżacje przygotowywał specjalnie na ten album Jan Ptaszyn Wróblewski. Jednak po raz kolejny „Lush Life” potraktowano odmiennie… To duet z fortepianem Andrzeja Jagodzińskiego.

* Ewa Bem – Lush Life – Bright Ella’s Memorial

Podobna sytuacja miała miejsce w 1991 roku, kiedy na do studia nagraniowego wracał w roli lidera po wielu latach przerwy Joe Henderson. Dysponował absolutnie fenomenalnym gwiazdorskim składem. Na jego płycie poświęconej muzyce Billy Strayhorna – albumie nazwanym „Lush Life: The Music Of Billy Strayhorn” – po raz kolejny „Lush Life” w nazwie płyty, zagrali Wynton Marsalis, Stephen Scott, Christian McBride i Gregory Hutchinson. Nawet w drugim szeregu ludzi odpowiedzialnych za płytę była absolutna ekstraklasa – za dźwięk odpowiadał Rudy Van Gelder, płytę wyprodukował Richard Seidel, wstępniaka napisał sam Stanley Crouch, a zdjęcia zrobił William Claxton… Ale „Lush Life” Joe Henderson postanowił zagrać zupełnie sam na swoim saksofonie i umieścić na końcu albumu…

* Joe Henderson – Lush Life – Lush Life: The Music Of Billy Strayhorn

Na zakończenie kolejne nagraniu kończące album - „My Romance” Kevina Mahogany. „Lush Life” należy do kompozycji często wybieranych przez jazzowych wokalistów… Na koniec jeszcze odrobina usprawiedliwienia… Na „Lush Life” z płyty Johna Coltrane’a pod tym samym tytułem zwyczajnie zabrakło czasu…

* Kevin Mahogany – Lush Life – My Romance

Brak komentarzy: