25 czerwca 2012

Robert Johnson – King Of The Delta Blues Singers

Sięgnijmy do prehistorii jazzu. Owa prehistoria pełna jest muzyki, która dziś wydaje się być może ważna historycznie, ale często muzyczny niekoniecznie wyrafinowana. Umiejętności techniczne muzyków grających w pierwszych jazzowych zespołach, które znamy z nagrań z lat dwudziestych ubiegłego wieku są delikatnie rzecz ujmując dalekie od doskonałości. Można przyjąć drogą rozumowania zbliżonego do matematycznej indukcji, że wcześniej było podobnie. Oczywiście od tej reguły były wyjątki, jak choćby Louis Armstrong, którego nagrania ze składami Hot Five i Hot Seven do dziś są ważne nie tylko historycznie, ale również muzycznie. Równie ważną dla historii jazzowej i bluesowej gitary, a nawet gitary w ogóle był Robert Johnson.

Jego nagrania powstały w latach trzydziestych, w czasach, kiedy nie wynaleziono jeszcze płyt długogrających, wobec czego naszą Płytą Tygodnia w kategorii Kanonu Jazzu może zostać jedynie późniejsza kompilacja. „King Of The Delta Blues Singers” to właściwie debiut wydawniczy Roberta Johnsona, a na pewno płyta, która jego legendę, znaną wcześniej jedynie garstce ortodoksyjnych fanów wczesnego bluesa przybliżyła całemu światu. Album ukazał się po raz pierwszy w 1961 roku i wśród jazzowych, bluesowych i rockowych gitarzystów wywołał poruszenie, jakiego nigdy nie wywołał i chyba już nie wywoła żadne inne historyczne wydawnictwo.

Kiedy w zeszłym roku przygotowywałem specjalną autdycję z okazji 100 rocznicy urodzin Roberta Johnsona, w 4 godzinnym bloku udało mi zmieścić się jedynie absolutnie najważniejsze covery kompozycji Roberta Johnsona. Setki nagrań pozostały na półce.

Twórczość tego niezwykłego a zarazem tajemniczego gitarzysty dla wielu jest źródłem każdego dźwięku, który od czasu jego jedynych nagrań dokonanych w 1936 i 1937 roku został zagrany na gitarze. Pewnie to zbytnie uproszczenie, ale z pewnością jest jednym z ojców współczesnej gitarowej gry jazzowej i rockowej, a przede wszystkim bluesowej.  Z pewnością również płyty pozostałych ojcówwspółczesnej gitary – Charlie Christiana, Les Paula i Django Reinharda znajdą się w Kanonie Jazzu już wkrótce.

Robert Johnson pozostawił niewiele nagrań. W sumie to 29 utworów plus kilka wersji alternatywnych. Na płycie „King Of The Delta Blues Singers” znajdziecie 17 z nich, resztę z łatwością odszukacie na różnego rodzaju lepiej lub gorzej wydanych albumach, najczęściej ze słowem „Complete”, lub „Definite” w nazwie… W Kanonie jednak miejsce powinien zaląć właśnie „King Of The Delta Blues Singers”, ten album ma znaczenie historyczne.

Wszystkie nagrania Roberta Johnsona, to jego własne kompozycje, czasem bazujące, jak to w jego czasach bywało na nieznanego autorstwa pieśniach ludowych. Wiele z nich to dziś największe bluesowe przeboje wszechczasów, które znać musi każdy gitarzysta, który zechce pokazać się na jakimkolwiek jamie ze swoją gitarą. Trudno wyobrazić sobie obraz dzisiejszego bluesa bez rozlicznych interpretacji „Sweet Home Chicago”, „Ramblin’ On My Mind”, „Love In Vain”, czy „Dust My Broom”. Jeden z największych przebojów supergrupy Cream – „Crossroads” został skomponowany przez Erica Claptona na bazie „Cross Road Blues” Roberta Johnsona. Nie wszystkie te utwory znajdziecie na „King Of The Delta Blues Singers”. Z pewnością jednak słyszeliście je setki razy w przeróżnych wykonaniach.

Historia życia Roberta Johnsona obfituje w niezwykłe legendy. Do inspiracji jego twórczością przyznają się najwięksi gitarzyści wszechczasów, w tym Jeff Beck, Jimi Hendrix, Eric Clapton, czy Peter Green. Jego kompozycje nagrywali właściwie wszyscy znani gitarzyści bluesowi i jazzowi. Utwory te również weszły na stałe do jazzowego repertuaru, przypominane są między innymi przez Cassandrę Wilson.

Eric Clapton wydając w 2004 roku płytę „Me And Mr. Johnson” zawierającą wyłącznie kompozycje Roberta Johnsona nazwał go najważniejszym muzykiem bluesowym wszechczasów. Peter Green nagrał dwa albumy, na które składają się jego własne interpretacje wszystkich kompozycji Roberta Johnsona – „The Robert Johnson Songbook” i „Hot Foot Powder”. Keith Richards przez wiele lat nie mógł uwierzyć słysząc nagrania Roberta Johnsona, że to gra tylko jeden gitarzysta. Zespół The Rolling Stones często do dziś gra utwory jubilata na koncertach.

Magazyn The Rolling Stone umieścił Roberta Johnsona na 5 miejscu listy 100 najważniejszych gitarzystów wszechczasów. W 70 lat po jego śmierci. Dwa lata później portal guitar.com umieścił Roberta Johnsona na 9 miejscu wśród 50 najważniejszych gitarzystów. W 1990 roku magazyn SPIN kompilując listę 35 bogów gitary (Guitar Gods) bez wahania umieścił Roberta Johnsona na pierwszym miejscu.

„King Of The Delta Blues Singers” to blues prawdziwy, granny I śpiewany przez człowieka, który przeżył z pewnością wiele z opisywanych w tekstach historii, a te, których nie doświadczył osobiście, widział gdzieś obok. Dziś takiej muzyki już nie ma. Artyści nie mają łatwo, ale z pewnością żyją nieco dostatniej, niż ci, na których się dziś w mniej lub bardziej świadomy sposób wzorują. W związku z tym często śpiewają o rzeczach, które znają jedynie z lekcji historii, albo opowiadań starszych kolegów. Może ich nagrania są doskonalsze technicznie, ale z pewnością nie ma w nich tylu emocji.

Osobny komentarz należy się stylowi gry na gitarze Roberta Johnsona. Ja osobiście w zaprzedawanie duszy diabłu raczej nie wierzę, ale faktem jest, że w szczególności jeśli wziąć pod uwagę jakość instrumentów i techniki nagraniowej z lat trzydziestych, to może w tego diabła jednak czas zacząć wierzyć…

Robert Johnson
King Of The Delta Blues Singers
Format: CD
Wytwórnia: Sony
Numer: B00000AG6X

Brak komentarzy: