25 listopada 2012

Fusionator – Kung Fu


Od mniej więcej roku mam wrażenie, że w Polsce powraca moda na niemodne ostatnio fusion w postaci pierwotnej, takiej jaką znamy z najlepszych czasów tej muzyki, czyli mnie więcej przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Zespół Fusionator ma szansę być liderem tego ruchu. Czy zechce z tej szansy skorzystać? Po wysłuchaniu debiutanckiego albumu „Kung Fu” wiem, że muzycy, którzy ten krążek wymyślili mają wszelkie ku temu możliwości.

W zasadzie nie mam żadnych uwag do warsztatu wszystkich członków zespołu. Liderem składu złożonego, jak w wielu klasycznych zespołach gatunku z gitary, basu, perkusji i klawiszy wydaje mi się być grający na gitarze basowej Łukasz Jan Jóźwiak. Kompozytorem większości materiału jest gitarzysta zespołu – Krzysztof Lenczowski. Jego pomysły brzmią całkiem interesująco, w muzyce zespołu jest lekkość, której w porywie szału demonstracji wirtuozerii instrumentalnej brakuje wielu zespołom tego rodzaju. Gitarzyście brawa należą się za powściągliwość, w muzyce trzeba poszukiwać przestrzeni, nawet jeśli gra się taką jej formę, która wymaga większej ilości dźwięków. Wtedy to nawet większa sztuka. Jakże wielu muzyków elektrycznego jazzu zaginęło gdzieś bezpowrotnie nagrywając płyty, które podobają się tylko niezrealizowanym życiowo basistom i gitarzystom, temu rodzajowi muzyków – amatorów, którzy wizytę na koncertach rozpoczynają i właściwie praktycznie kończą zrobieniem przy pomocy telefonu komórkowego zdjęcia pedal boardu swojego idola… Takiego rodzaju wirtuozerii na płycie „Kung Fu” nie usłyszycie. I dobrze, że jej tam nie ma.

Wytrawni znawcy gatunku oczywiście szybko dostrzegą, że Krzysztof Lenczowski – kompozytor to nie Wayne Shorter, czy Joe Zawinul, a przecież siłą fusion są chwytliwe, przebojowe melodie… No cóż, Weather Report był tylko jeden, a miejsce na muzycznej scenie dla dobrych kompozycji zagranych przez sprawny zespół zawsze się znajdzie. Dla Fusionatora warto je znaleźć…

Zatem „Kung Fu” omija rafy niepotrzebnej i nudnej już po kilku chwilach instrumentalnej wirtuozerii. Oferuje sporo przestrzeni i pogodne brzmienie. Gitara basowa Łukasza Jana Jóźwiaka daje muzyce wiele energii, a niektóre solówki gitary Krzysztofa Lenczowskiego są naprawdę na wysokim poziomie. Obsługujący instrumenty klawiszowe Wawrzyniec Prasek unika skutecznie nadmiaru elektronicznego kombinowania i wybiera brzmienia z umiarem i z sensem, współtworząc wspomnianą już przeze mnie pogodną aurę albumu.

W dwu utworach, w tym tytułowym pojawia się jako gość specjalny Adam Bałdych. Brrzmieniem swoich skrzypiec. Doskonale uzupełnia brzmiącą odrobinę dalekowschodnio kompozycję tytułową. Skrzypce do fusion pasują, są integralną i dla mnie nieodzowną częścią tej muzyki, choć w Weather Report ich nie było… Moi stali czytelnicy i słuchacze znają mój sentyment do tego instrumentu i wielkie uznanie dla talentu Adama Bałdycha. To świetne uzupełnienie dobrego materiału.

Trochę żalu mam do realizatorów nagrania, którzy postanowili wykreować (a może tak wyszło przypadkiem?) zupełnie nierzeczywistą dźwiękową przestrzeń oddzielając od siebie instrumenty i tworząc dla nich całkowicie oddzielone od siebie plany, nie pozostawiając niczego poza ich syntetycznym brzmieniem. Nie przepadam za takimi nagraniami, dla mnie brzmią sztucznie. Nie słyszę w jakim pomieszczeniu powstało nagranie. Jest oderwane od dźwiękowej rzeczywistości. Znam jednak osoby, które takie brzmienie cenią i lubią słyszeć, że każdy instrument ma swoje miejsce.

Zespół Fusionator stoi nieco na rozdrożu. Oferuje świetną rytmicznie i całkiem ciekawie napisaną muzykę. Dysponuje wyśmienitym gitarzystą basowym i powściągliwymi, co jest godne najwyższej pochwały, gitarzystą i klawiszowcem. O perkusiście mogę napisać tylko tyle i aż tyle, że spełnia swoje zadanie jak należy, taka bowiem rola bębnów w przyjętej przez zespół muzycznej formule. Mam nadzieję, że ta powściągliwość nie sprawi, że zespół przekroczy granicę, która dzieli fusion od smooth jazzu i następna płyta będzie miała nieco więcej drapieżności. Ja się na smooth jazz nie piszę, bo dla mnie to muzyka bez emocji… Z przyjemnością też wybiorę się na koncert zespołu, żeby posłuchać, mam nadzieję, że tak to będzie wyglądało – dobrych kompozycji z „Kung Fu” w nieco bardziej rozbudowanych o energetyczne solówki wersjach i może paru klasyków fusion, bo nie wierzę, że Łukasz Jan Jóźwiak nie grywa na koncertach „Teen Town”, Wawrzyniec Prasek „Birdland”, Krzysztof Lenczowski „A Love Supreme”, a Szymon Linette choćby „Noonward Race”…

Fusionator
Kung Fu
Format: CD
Wytwórnia: Fonografika
Numer: 5903292102993

Brak komentarzy: