02 lutego 2012

JazzPRESS - luty 2012

Dziś ukazał się lutowy numer naszego radiowego miesięcznika JazzPRESS. W numerze trzy rozmowy z trzema różnymi muzykami, grającymi na różnych instrumentach, o różnym podejściu do życia i muzyki. Na okładce uduchowiony klarnecista Wacław Zimpel, z którym rozmawia Maciej Nowotny.




W środku znajdziecie moją rozmowę z Arturem Dutkiewiczem, który dzieli się swoimi doświadczeniami z bogatego życiorysu scenicznego.  W numerze znajdziecie także rozmowę Naczelnego Redaktora JazzPRESS Ryszarda Skrzypca z gitarzystą Przemysławem Strączkiem, zafascynowanym  nietypowymi kompozycjami Billa Evansa.
Są też recenzje nowych płyt, relacje z koncertów małych składów: Wojciech Karolak Trio, Maciej Fortuna Trio, Atom String Quartet, koncertu pod szyldem Jazz w Akademii (Muzycznej w Poznaniu) oraz fotorelację z otwarcia nowego studia RadioJAZZ.FM, o którym pisałem tutaj:




Prezentujemy również sylwetki: Billa Laswella debiutującej na łamach JazzPRESSu Aleksandry Nowosad, Vinniego Colaiuta autorstwa Jerzego Szczerbakowa oraz Andrzeja Przybielskiego naszkicowana przez kolejnego debiutanta - Piotra Wojdata. Piotr Wickowski - również debiutujący - prezentuje subiektywny kanon płyt nagranych przez małe składy w roku ubiegłym. W Kanonie Jazzu przedstawiamy płyty Cheta Bakera, Sarah Vaughan, Wayne’a Shortera, Herbiego Hancocka oraz subiektywny przegląd płyt Lee Morgana mojego autorstwa.
Całość możecie ściągnąć w formacie pdf korzystając z linka: JazzPRESS luty 2012


Dostępna jest też po raz kolejny wersja przygotowana specjalnie dla czytnika Amazon Kindle, która w grudniu cieszyła się nadspodziewanie dużą popularnością.Tą wersję znajdziecie tutaj:  JazzPRESS luty 2012 - czytnik Kindle

Simple Songs Vol. 44


No i wreszcie nastąpiła reaktywacja. Święta, awarie, przeprowadzka, problemy z internetem, a raczej z tym, że go nie było… I wreszcie się udało. Po długiej przerwie wczoraj na żywo w postaci odcinka numer  … 44. Dla niektórych to jakiś szczególnie ważny numer. Dla innych oznaczający duże pieniądze, od czasu ustalenia standardu komputerowej klawiatury (wystarczy użyć klawisza shift…). Dla mnie to oczekiwany powrót…

Tak więc po krótkim wstępie uznałem, że pierwszym nagraniem, które powinno się pojawić jest piosenka w wykonaniu japońskiej pianistki Keiko Lee – „Human Nature”. Ona jest dla historii mojej audycji ważna, bowiem było to pierwsze nagranie, jakie zagrałem w swojej pierwszej audycji na antenie RadioJAZZ.FM. To było 23 lutego 2011 roku. O tej audycji przeczytacie tutaj:


Wczoraj jednak nie wspomnienia były najważniejsze, a gość, który znalazł w swoim niezwykle napiętym, wypełnionym zgodnie z jego rozlicznymi obszarami aktywności zawodowej kalendarzu czas na rozmowę w naszym nowym studiu. Gościem tym był Ryszard Wojciul. Człowiek renesansu, animator warszawskiej podziemnej sceny free jazzowej w czasach, kiedy większości młodych gniewnych wolnych form muzycznych nie było jeszcze na świecie. Saksofonista i klawiszowiec Sztywnego Pala Azji, Tiltu i Róży Europy. Radiowiec, manager kultury, aktywny muzyk i producent.

Rozmawialiśmy o muzycznej prehistorii właśnie wskrzeszanej za sprawą pasjonatów, którzy wydają płytę „Legendarne Ząbki” zespołu The Intuition Orchestra. Słuchaliśmy kilku utworów z tego niezwykłego wydawnictwa, które przypomina nagrania z połowy lat osiemdziesiątych, które już niebawem będziecie mogli nabyć za pośrednictwem sklepu Serpent znanego z opieki nad mocno niekomercyjnymi, a często bardzo ciekawymi wydawnictwami. Spieszcie się, bowiem pięknie wydana płyta ukazuje się w nakładzie 300 egzemplarzy, a ponieważ jeden z nich otrzymałem w prezencie, to dla Was zostało już tylko 299 sztuk. Mój egzemplarz ma zupełnie przez przypadek numer 44. To numer wczorajszej audycji… Taki zbieg okoliczności.

W połowie lat osiemdziesiątych w zespole The Intuition Orchestra grali: Jacek Alka na perkusji, Bolesław Błaszczyk na fortepianie i wielu innych instrumentach, nasz gość – Ryszard Wojciul na saksofonach i klarnetach oraz Robert Wyszyński na różnych instrumentach. Na płycie występuje też sporo gości specjalnych. Biorąc pod uwagę fakt, że zespół istnieje w swoim podstawowym składzie (oprócz Roberta Wyszyńskiego) do dziś, to mamy do czynienia z jednym z najbardziej stabilnych i konsekwentnie działających już prawie 30 lat zespołów free jazzowych w Polsce…

I właśnie nowy projekt – płyta „Fromm” była właściwym pretekstem do naszego spotkania. RadioJAZZ.FM objęło swoim patronatem wydanie tej niezwykłej płyty. Znam już ten materiał, to będzie z pewnością nasza płyta tygodnia już niedługo. Wszystko, co mógłbym dziś o niej napisać napisałem w recenzji, która czeka na publikację do daty wydania płyty, która ukaże się w pierwszych dniach marca. Już dziś mogę też zaprosić na koncert, pewnie jedyny na świecie w tym składzie, przynajmniej na razie. Koncert odbędzie się 14 marca w Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie. Szczegóły znajdziecie w naszym koncertowym kalendarium. Płytę „Fromm” z pewnością będzie można na koncercie kupić. W jej nagraniu wzięli udział członkowie formacji The Intuition Orchestra – Jacek Alka, Bolesław Błaszczyk i Ryszard Wojciul, a także gościnnie Grażyna Auguścik i Zdzisław Piernik. Co powstało w czasie nocnej sesji nagraniowej w Studio S4 Polskiego Radia? Słuchaliśmy wybranych fragmentów z płyty:

* The Intuition Orchestra - All In Sounds – Fromm
* The Intuition Orchestra – The Sexual Desire – Fromm
* The Intuition Orchestra – Wise Creatures Work – Fromm

Jeśli nie słuchaliście światowej prapremiery, żałujcie. Będziecie musieli poczekać do początków marca, żeby dowiedzieć się, co mogło powstać dziś na spotkaniu wiolonczelisty Grupy MoCarta, saksofonisty doświadczonego w graniu muzyki współczesnej o rockowych korzeniach, światowej sławy jazzowej wokalistki i wirtuoza preparowanej tuby? Przyjdźcie koniecznie na koncert, żeby to usłyszeć na żywo. I rozglądajcie się za płytą „Fromm”.

Z nowym rokiem przyszedł też czas na małe zmiany w formule audycji. W zeszłym roku kilka razy spróbowałem i udało się całkiem nieźle. W związku z tym planuję w najbliższym czasie przygotowywać audycje monograficzne, każdy z kolejnych odcinków będzie poświęcony jednemu jazzowemu standardowi. Będą więc zarówno kompozycje z desek Broadwayu, których wiele znalazło swoje drugie życie w setkach jazzowych nagrań, ale też utwory nowsze, które grywane są w wielu różnych czasem mocno zaskakujących składach. Czekam też na Wasze propozycje takich utworów. Oczywiście nie wykluczam odstępstwa od reguły w związku z obecnością gości i innymi wydarzeniami specjalnymi.

31 stycznia 2012

Bill Evans feat. Toots Thielemans - Affinity


Historię powstania tego nagrania opowiadał mi kiedyś Toots Thielemans. Przyszedł któregoś dnia do studia właściwie w odwiedziny. Nagrywał gdzieś obok coś zupełnie innego. Przyszedł odwiedzić Billa Evansa. Potem miał zagrać tylko jakieś jedno solo w którymś z utworów. Wreszcie został na całą sesję, która trwała 4 dni. Z pewnością ta wizyta zmieniła pierwotny pomysł na album.

Tak więc z nieco przypadkowej, towarzyskiej wizyty powstał świetny album, a te nieliczne fragmenty, w których zamiast Tootsa Thielemansa gra na saksofonie Larry Schneider, można zwyczajnie pominąć.

Ta płyta nie jest z pewnością najważniejsząą pozycją w obszernym dorobku nagraniowym Billa Evansa. Te najczęściej dziś przypominane nagrał dużo wcześniej. Do nich należy zaliczyć niewątpliwie „Waltz For Debby”, „The Complete Live At The Village Vanguard 1961”, czy słynny „Conversations With Myself”.

Toots Thielemans też nagrał wiele dobrej muzyki. Jednak razem potrafili stworzyć coś wyjątkowego. To idealny przykład muzycznej synergii. Gry zespołowej z dwoma wielkimi muzycznymi osobowościami w rolach głównych. To także album, o którym sam Toots Thielemans powiedział w ponad dwugodzinnej rozmowie ze mną, która ciągle czeka na publiakcję, że to jedna z jego najważniejszych płyt.

To według mnie najciekawsze nagranie pochodzące z ostatniego okresu życia Billa Evansa.

To muzyka niesłychanie pogodna, pełna przestrzeni, kolorowa, a jednocześnie oszczędna. Dźwięki pojawiają się dokładnie tam, gdzie powinny być. Nie jest ich ani za dużo, ani za mało. Tworzą obrazy, momentami bardzo pogodne, wiosenne, rozwijające znane wszystkim tematy podobnie do budzącej się do życia przyrody. Kiedy indziej nieco ciemniejsze, jakby jesienne, ale nigdy posępne i budzące jakiekolwiek negatywne emocje.

„Affinity” to jeden z ukrytych skarbów, nieco dziś zapomnianych, właściwie nigdy niedocenionych. Stworzonych nieco przypadkiem. Dla Billa Evansa to była jedna z pierwszych sesji, w kórej wziął udział 24 letni wówczas basista – Marc Johnson. To świetny album na długi, wyciszony zimowy wieczór. Pozycja obowiązkowa dla każdego fana jazzu i każdej dobrej muzyki…

Bill Evans feat. Toots Thielemans
Affinity
Format: CD
Wytwórnia: Warner
Numer: 7599273872

29 stycznia 2012

Wierba And Schmidt Quintet feat. Piotr Baron - The Mole People


Ta płyta to jak dotąd najbardziej dojrzały album kwintetu Michała Wierby i Piotra Schmidta. Z pewnością będę obserwował dalszy rozwój tego zespołu, co i Wam polecam. Z przyjemnością wybiorę się też na koncert, jeśli będą grali gdzieś w okolicy. To już powinna być wystarczająca rekomendacja, jednak trochę o muzyce opowiedzieć wypada. Zawsze jednak mam nadzieję, że sami sprawdzicie, czy mam rację i kupicie płytę, do czego Was gorąco namawiam.

Ta płyta, jak wiele innych, nie zmieni historii jazzu, nie zapisze się w niej na trwale, ale to z pewnością spora dawka dobrze napisanej i jeszcze lepiej zagranej muzyki. W takiej właśnie kolejności i hierarchii.

Materiał umieszczony na płycie został w większości napisany przez pianistę zespołu – Michała Wierbę. To kompozycje warsztatowo dojrzałe i sprawnie zaaranżowane. To dużo, jednak żadna z nich nie pozostanie Wam na dłużej w pamięci. Czy powinna? Niekoniecznie. Przecież podstawową funkcją muzyki jest sprawianie przyjemności w momencie jej słuchania, a nie zmienianie historii… Choć jeśli coś pamięta się dłużej, to często w związku z poruszeniem pokładów ukrytych w każdym słuchaczu emocji…

Ta płyta jest lepiej zagrana niż napisana. To w sumie zaleta, bo kompozycje zawsze można sobe pożyczyć, a kompetencji w obsłudze instrumentów raczej się nie da…

W muzyce zespołu ciągle słychać twórcze poszukiwania. Michał Wierba przekonuje mnie bardziej grając na fortepianie -  szczególnie w „I Can Make The World Dance”, niż  na elektronicznych klawiatorach – jak w „Beneath The Moon”. Michał Kapczuk gra świetne solo na kontrabasie w drugim ze wspomnianych utworów. Jednak już po chwili, kiedy w kolejnej kompozycji Michała Wierby – „Orinia” zamienia kontrabas na gitarę basową, jego rytm staje się dla mnie zbyt nieokreślony. Ten utwór został zresztą oddany we władanie Piotrowi Baronowi i trębaczowi, który jest współliderem zespołu – Piotrowi Schmidtowi. Ten ostatni dzielnie dotrzymuje kroku grającemu gościnnie z zespołem doświadczonemu saksofoniście.

W kolejnym utworze, jedynej na płycie kompozycji Piotra Schmidta – „Morning” znajdziemy nieco bardziej otwartą formę i odrobinę brzmień instrumentów perkusyjnych. I tak dalej…

Taki to właśnie album. Brzmi nieco jak składanka, próżno szukać w nim jednorodności. Każdy z członków zespołu ma wyśmienite i nieco słabsze momenty. Muzycy nigdy nie są na tym samym poziomie. Trochę na tym cierpi muzyczna jedność zespołu. Na młody zespół trzeba patrzeć z pewnym kredytem zaufania. Nie ma nic złego w poszukiwaniu. Jestem pewien, że zespół Piotra Schmidta i Michała Wierby kiedyś swoje brzmienie odnajdzie i wtedy stanie się ważnym elementem naszej jazzowej sceny.  Kiedy już tak się stanie, a może to już będzie na następnej płycie, zespół stanie się zespołem, muzyczną wspólnotą, którą dziś jest tylko w niektórych, tych najlepszych momentach płyty „The Mole People”. Tak, czy inaczej, obserwacja rozwoju tej formacji jest niesłychanie intrygująca. Poza tym, kiedy już zespół stanie się sławny, a nie mam wątpliwości, że ma na to wiele szans biorąc pod uwagę chęć rozwoju i energię oraz umiejętności instrumentalne wszystkich jego członków, wczesne płyty będą trudne do zrobycia. Zabezpieczcie sobie więc album „The Mole People” już teraz.

Z „The Mole People” wybieram przede wszystkim „Sarcastic Fringehead”, to najlepsza kompozycja autorska na płycie i świetna trąbka Piotra Schmidta oraz „I Can Make The World Dance” za fortepian Michała Wierby. No i oczywiście ważna jest tu każda nuta, jaką zagrał Piotr Baron, który, co ważne potrafił odnaleźć się doskonale w roli gościa specjalnego nie dominując swoim dojrzałym tonem brzmienia zespołu. 

Wierba And Schmidt Quintet feat. Piotr Baron
The Mole People
Format: CD
Wytwórnia: SJ Records
Numer: 5902596066017