04 maja 2012

Simple Songs Vol. 53


Jestem, po urlopowej przerwie audycja wróciła na antenę. Każdy musi kiedyś mieć trochę wolnego… W kolejnym odcinku audycji przegląd tych płyt, które już od jakiegoś czasu czekają na mojej coraz dłuższej półce z nowościami, niekoniecznie tymi wydanymi w zeszłym tygodniu, czasem nowość oznacza pierwsze od lat wydanie jakiegoś niedostępnego długo albumu, albo płytę, której wcześniej nie miałem w swoich zbiorach.

Zaczynamy więc od gorącej nowości, bowiem album jest jeszcze właściwie niedostępny, oficjalna premiera płyty dopiero za kilka dni. Płytę można już jednak kupić na koncertach artysty, a w już w najbliższy poniedziałek, 7 maja odbędzie się oficjalna koncertowa premiera… Artur Dutkiewicz i jego solowy projekt „Mazurki”… Bywalcom koncertów artysty część programu tego albumu znana jest już od jakiegoś czasu, zarówno w wykonaniach solowych, jak i w towarzystwie sekcji rytmicznej. Teraz jednak można mieć tą wyśmienitą muzykę na zawsze w domu i słuchać do woli. Jak już wspomniałem, 7 maja w jednej z sal koncertowych Polskiego Radia odbędzie się oficjalna premiera tego albumu. My już dziś możemy posłuchać otwierającego album mazurka „Oberek”…

* Artur Dutkiewicz – Mazurek Oberek - Mazurki

To jest z pewnością jedna z najlepszych polskich płyt tego roku…

Teraz posłuchamy fragmentu materiału, który fanom Donalda Byrda i Peppera Adamsa znany jest już od dawna. Jednak nakład jedynych oficjalnych wydań analogowych już dawno się wyczerpał, a jakość tych nieoficjalnych dostępnych na CD wskazywała (przynajmniej tych, które widziałem i słyszałem) na ich sporządzenie z mocno zużytych płyt analogowych. Na początku 2012 roku ukazało się pierwsze „oficjalne”, a przynajmniej jakością wskazujące na dostęp producenta do oryginalnych taśm z rejestracją koncertu wydanie legendarnego materiału nagranego przez kwintet z udziałem Herbie Hancocka w 1961 roku w klubie Jorgie’s. Ten album to dla wielu fanów Herbie Hancocka, Donalda Byrda, czy Peppera Adamsa swoisty Święty Graal. Teraz dostępny dla wszystkich w wersji cyfrowej z całkiem znośnym dźwiękiem…

* Donald Byrd & Pepper Adams Quintet featuring Herbie Hancock – Amen – Live At Jorgie’s 1961

A teraz gość specjalny, debiutujący na antenie naszego radia – mój 7 letni syn – Oskar, który przyszedł dziś ze mną do studia i przyniósł dwie swoje ulubione płyty. Pierwsza z nich, to wielokrotnie już prezentowany przeze mnie materiał koncertowy Jeffa Becka…

* Jeff Beck Feat. Imelda May – How High The Moon - Rock ‘N’ Roll Party Honouring Les Paul

* Jeff Beck Feat. Imelda May – Sitting On The Top Of The World - Rock ‘N’ Roll Party Honouring Les Paul

Dziś mamy wielką różnorodność stylistyczną. Teraz coś zupełnie innego. Dawno nie było Zbigniewa Seiferta. Tym razem jednak pozycja nieco niespodziewana w jego dyskografii. Znowu, to pozycja długo niedostępna, przynajmniej w oficjalnym katalogu.

* Charlie Mariano – Helen 12 Trees – Helen 12 Trees

Kolejne nagranie będzie pochodziło z płyty, która ukazała się w tym roku. Jej autorem jest nieznany mi wcześniej gitarzysta basowy – Carles Benavent. Ten pochodzący z Hiszpanii muzyk ma za sobą całkiem sporą ilość nagrań z dużymi nazwiskami jazzu, jak i lokalnymi sławami flamenco. Dla mnie to zupełnie nieznany muzyk, którego usłyszałem pierwszy raz za sprawą jego najnowszego albumu „Un, Dos, Tres…”. Zagram z niego początkowy fragment – solo na gitarze basowej. W dalszej części albumu pojawiają się również inne instrumenty i inni muzycy..

* Carles Benavent – Don – Un, Dos, Tres…

A teraz kolejna z ulubionych płyt Oskara… Bruce Springsteen i ludowe piosenki pochodzące w większości z Irlandii, choć dziś już uważane w USA za lokalny folklor miejski… Bruce już zbliża się do Europy. Ja też wybieram się na jeden z koncertów… Dla tych, co kiedyś widzieli, to oczywiste, nie ma lepszego koncertu rockowego na świecie…

* Bruce Springsteen – Old Dan Tucker – We Shall Overcome, American Land Edition

* Bruce Springsteen – Jesse James – We Shall Overcome, American Land Edition

Kolejna dzisiejsza propozycja to album, który ciągle czeka na szerszą prezentację, której z pewnością jest wart. Jednak jest za stary na muzyczną nowość i jeszcze z pewnością nie jest jeszcze jazzowym Kanonem. W tym wypadku trzymamy się reguły co najmniej 20-25 lat od czasu nagrania, tak, żeby dobrze sprawdzić, jak muzyka wytrzymuje próbę czasu. Album skrzypka Billy Banga „Bang On!” powstał w 1997 roku, więc musi jeszcze parę lat poczekać… Muszę więc znaleźć jakąś inną formułę jego szerszej prezentacji…

* Billy Bang – Sweet Georgia Brown – Bang On!

Na zakończenie fragment jednego z tych artystów, którzy są w Polsce niemal zupełnie nieznani, a z pewnością zasługują, tak jak Matt Ulery na uznanie jazzowej publiczności. Tym razem będzie to fragment płyty „Themes And Scenes”.

* Matt Ulery – The Duel – Themes And Scenes

02 maja 2012

Artur Dutkiewicz Trio - Światowy Dzień Jazzu, Warszawskie Towarzystwo Muzyczne, Pałacyk Szustra, Warszawa, 30.04.3012


Kiedy w listopadzie 2011 roku UNESCO wymyśliło sobie Światowy Dzień Jazzu, pomyślałem, że będzie kolejna okazja do celebracji i koncertów w rodzaju „All Stars”, na które przychodzą bywalcy imprez wszelakich, a nie fani jazzu… Dodatkowo moje obawy zwiększała ustalona przez pomysłodawców data – 30 kwietnia. W sporej ilości krajów to data mocno nieszczęśliwa, bowiem 1 maja jest świętem nie tylko we wschodniej Europie, a imprezy przed długim weekendem nie udają się najlepiej. Ludzie tłumnie opuszczają miasta… W Polsce mamy superdługi weekend w związku ze świętowaniem daty 3 maja.

Świątynia Jazzu

Postanowiliśmy więc w redakcji wziąć sprawy w swoje ręce i udowodnić na przekór wszystkim przeciwnościom, że jednak można świętować 30 kwietnia w Warszawie. Pomysł karkołomny, co dodatkowo potwierdził widok upuszczonego już kilka dni wcześniej miasta… Myślę, że wszyscy, którzy postanowili 30 kwietnia wieczorem świętować z nami Światowy Dzień Jazzu potwierdzą, że dawno żadne święto nie udało się tak dobrze…

Świętowaliśmy pierwszy raz, początki zwykle bywają skromne, choć mam przekonanie, że w przyszłym roku uda się, z pomocą tegorocznych i być może nowych sponsorów zorganizować nieco bardziej wystawne i obfitujące w atrakcje artystyczne święto. Owa tegoroczna skromność nie oznaczała w żadnym wypadku artystycznych kompromisów. Potwierdzą to zapewne wszyscy, którzy przyszli wczoraj na koncert tria Artura Dutkiewicza do malutkiej sali Pałacyku Szustra, siedziby Warszawskiego Towarzystwa Muzycznego, które znane jest na co dzień raczej z kameralnych koncertów muzyki klasycznej.

Miejsce okazało się wręcz idealne, bowiem pałacyk wyposażony jest w wyśmienite fortepiany, a okoliczny park, w związku z niesamowitym upałem mimo absolutnego nadkompletu publiczności zapewniał odświeżający powiew nadchodzącego szybkimi krokami lata. Wejście oświetlone słabym światłem pojedynczej latarni tworzyło wrażenie wejścia do prawdziwej świątynii Muzyki. Tak też było tego wieczora. Być może gdzieś za wielką wodą świętowano hucznie i z udziałem wyśmienitych nazwisk. Jednak atmosfery naszej polskiej edycji Światowego Dnia Jazzu nikt nie będzie w stanie podrobić. Było wyjątkowo…

Występ zespołu Artura Dutkiewicza był tym rodzajem artystycznego wydarzenia, kiedy udaje się wszystko i nawet pozamuzyczne okoliczności sprawiają, że taki wieczór pamięta się długie lata. Owych pozamuzycznych okoliczności pozbawieni byli niestety słuchacze naszego radia, choć i oni również mogli cieszyć się na żywo transmisją koncertu, w którym przecież nasz ukochany jazz był najważniejszy.

Artur Dutkiewicz

Artur Dutkiewicz

Artur Dutkiewicz zagrał w towarzystwie Pawła Puszczało (kontrabas) i Sebastiana Frankiewicza (perkusja). Na repertuar koncertu złożyły się znane z wielu nagrań płytowych i koncertów lidera tematy. Niezmienną cechą koncertów Artura Dutkiewicza pozostają zupełnie nieprzewidywalne, choć zawsze eleganckie i pełne muzycznej erudycji improwizacje. Oczywistym liderem był tego wieczoru pianista, jednak pozostali muzycy dzielnie wspomagali go, otrzymując również do dyspozycji sporo czasu na popisy solowe, co spotykało się z dużym uznaniem publiczności.

Paweł Puszczało

Paweł Puszczało

Jak już wspomniałem, 30 kwietnia zdarzył się cud, polegający na nadzwyczajnym zbiegu okoliczności. Nadkomplet wsłuchanych w każdą nutę słuchaczy, z których część dzielnie musiała znosić niewystarczającą ilość krzeseł, okupując przejścia, korytarz, a także balkon Pałacyku Szustra wyzwalał w muzykach wszystkie możliwe pokłady inwencji improwizacyjnych. Z kolei muzycy ciesząc się ową publicznością postanowili dać z siebie wszystko… Tak to po raz kolejny potwierdziła się zasada, że lepsza jest mniejsza sala pełna skoncentrowanej na muzyce publiczności, niż kryształowe lampy wiszące nad pustą widownią.

Sebastian Frankiewicz

Sebastian Frankiewicz

Doskonałym dopełnieniem repertuaru złożonego z improwizacji na bazie tematów znanych z poprzednich płyt Artura Dutkiewicza, w tym bazujących na tematach Czesława Niemena, czy Jimi Hendrixa, było wykonanie w trio mazurków, które w maju ukażą się na solowej płycie lidera.

Wszyscy szczęśliwcy, którzy tego wieczora znaleźli się wśród publiczności z pewnością zapamiętają oprócz wyśmienitej muzyki parne letnie powietrze wpadające przez otwarte okna, krople potu cieknące z czoła Pawła Puszczało wprost na gryf kontrabasu, grającego w otartych drzwiach Sebastiana Frankiewicza i przede wszystkim znajdującą się na wyciągnięcie ręki Wielką Muzykę. Dla ściśniętych w pierwszym rzędzie gości honorowych owe wyciągnięcie ręki nie było jedynie literacką przenośnią, a dosłownym określeniem odległości muzyków od słuchaczy.