07 sierpnia 2012

Glenn Miller – Army Air Force Band


Glennowi Millerowi z pewnością Kanon Jazzu się należy. Miał jednak pecha, tak jak wiele gwiazd z okresu jazzowej prehistorii, że w jego czasach nie wynaleziono jeszcze płyty długogrającej. Tak więc nie ma on właściwie na swoim koncie klasycznego albumu, który mógłby w jazzowym kanonie reprezentować jego dorobek.

Stąd też trzeba wybrać jedną z licznych kompilacji, zestawionych wiele lat później. Wśród nich na wyróżnienie zasługuje zestaw „Army Air Force Band”. Karierę Glenna Millera można w dużym uproszczeniu podzielić na okres cywilny i militarny. Ten pierwszy, to nagrania z końca lat trzydziestych ubiegłego stulecia, kiedy stworzył dwie własne orkiestry. Z drugim z tych składów odniósł wielki sukces, biorąc udział w filmie „Serenada w dolinie słońca” („Sun Valley Serenade”), który zdobył wielką popularność na całym świecie. Od roku 1939 był wielką gwiazdą. W 1942 roku wstąpił do wojska i prowadził reprezentacyjny big band amerykańskiego lotnictwa – tytułowy „Army Air Force Band”.

Oprócz zespołu jazzowego, przebywając wtedy w Anglii prowadził również orkiestrę o bardziej klasycznym repertuarze, a także mniejsze składy. Jego orkiestry zapewniały w czasie występów na żywo i za pomocą nagrań rozrywkę amerykańskim żołnierzom stacjonującym w Europie i Stanach Zjednoczonych. Do armii wstąpił na własną prośbę, był bowiem za stary na regularny pobór.  W 1944 jego zespół dał na terenie Wielkiej Brytanii kilkaset koncertów i nagrał sporo materiału w londyńskich studiach EMI. Czteropłytowa kolekcja „Army Air Force Band” zawiera jednak nagrania dokonane przez orkiestrę kierowaną przez Glenna Millera na terenie Stanów Zjednoczonych, zarówno w studiach nagraniowych, jak i podczas koncertów.

W swoich orkiestrach grywał czasem na puzonie lub (rzadziej) na fortepianie. Często też w czasie koncertów zapowiadał prezentowane utwory.

Być może dziś muzyka orkiestry Glenna Millera brzmi dla wielu nieco archaicznie, jednak to solidny kawał historii gatunku i jedno z ważnych zjawisk kultury masowej okresu drugiej wojny światowej. W swoich czasach Glenn Miller miał status supergwiazdy. Zaginął w czasie przelotu z Anglii do Paryża w grudniu 1944 roku. Kulisy jego śmierci nie zostały do dziś wyjaśnione. Magia nagrań, które dokonał jest żywa do dziś, czego dowodem jest kilka działających współcześnie orkiestr jego imienia…

Glenn Miller
Army Air Force Band
Format: 4CD
Wytwórnia: Bluebird / BMG
Numer: 090266385225

05 sierpnia 2012

Bela Fleck And The Marcus Roberts Trio featuring Rodney Jordan And Jason Marsalis – Across The Imaginary Divide


W zasadzie nie przepadam za Marcusem Robertsem. Za to za Bela Fleckiem i owszem, ale raczej w wydaniu elektrycznym – w szczególności w projekcie The Flecktones. Kiedy więc usłyszałem, że mają coś nagrać razem i to jeszcze z udziałem kogoś z rodziny Marsalisów, to muszę przyznać, że mój entuzjazm nie był zbyt wielki.

Patrząc jednak na taki projekt chłodnym okiem, to powinno się przecież udać. Obaj panowie nie ukrywają swoich wycieczek w stronę muzyki nazywanej ogólnie, choć dość niesłusznie klasyczną. Grywają Bacha, czy Chopina dość regularnie. Obaj mają szerokie muzyczne horyzonty, choć nie kryją, że tradycje amerykańskiego bluesa są im szczególnie bliskie. Obaj dysponują niezwykła techniką, choć dla mnie wirtuozem i innowatorem na swoim instrumencie pozostaje przede wszystkim Bela Fleck. Kiedy gra, wiadomo od razu że to jego banjo, choć zadanie z pewnością ma ułatwione, bowiem jazzowych bandżystów jest jakby mniej niż pianistów, choć pewnie sto lat temu było dokładnie odwrotnie…

Nie ma co dłużej jednak ukrywać prawdy. Obu muzykom wspólny projekt udał się nadzwyczajnie. „Across The Imaginary Divide” to z pewnością będzie murowany kandydat do jakiejś nagrody Grammy za 2012 rok. Album wypełniają własne kompozycje Bela Flecka i Marcusa Robertsa. Dodajmy – bardzo dobre kompozycje. Co nie zdarza się często, nie faworyzujące kompozytora. Jeśli zamkniemy oczy i nie przeczytamy opisu z okładki, trudno będzie zgadnąć, która z kompozycji wyszła spod pióra każdego z nich… Celem obu było napisanie muzyki sprzyjającej splataniu się głosów ich instrumentów.

To właśnie jest siła tego albumu. Często pojedyncze dźwięki banjo uzupełniają akordy fortepianu, lub jakiś luźno rzucony akord Marcusa Robertsa sprawia, że solo Bela Flecka nabiera nowego wymiaru. Wzajemna współpraca obu liderów jest wręcz wzorowa i całość brzmi tak, jakby grali ze sobą wiele lat, a to było przecież ich pierwsze spotkanie w studio, poprzedzone jedynie kilkoma okazjonalnymi występami na żywo.

Ktoś mógłby powiedzieć, że to zawodowcy i zagrają wszystko z każdym. I miałby rację, ale na „Across The Imaginary Divide” zagrali dużo więcej i dużo lepiej, niż producent wymaga od muzyków sesyjnych. Ich instrumenty stały się jednością za sprawą nieprzeciętnych kompozycji i magicznego wręcz porozumienia wykonawców. Już nie pamiętam kiedy ostatnio słyszałem tak udany, stworzony dla potrzeb jednego nagrania (choć chciałbym, żeby były następne..) duet.

Panowie ruszyli w trasę i muszę przyznać, że będę śledził ich marszrutę tak, żeby gdzieś w pobliżu zobaczyć ich na żywo. A może zjawią się w Polsce? Choć na razie o takich planach nic mi nie wiadomo. Może popularność płyty temu pomoże?

Ja już swój egzemplarz mam, więc teraz Wy możecie zagłosować biegnąc do sklepu to ten niezwykły album. Jak na razie to dla mnie największa niespodzianka tego roku. Płyta pełna inteligentnej, wyśmienitej i przygotowanej dla szerokiego grona słuchaczy dobrej i zdecydowanie jazzowej muzyki. Może przyczepiłbym się nieco do zbyt do tej konwencji twardej gry Jasona Marsalisa, ale to tylko tak na okoliczność tego, żeby znaleźć cokolwiek, a nie tylko sporządzić laurkę…

Bela Fleck And The Marcus Roberts Trio featuring Rodney Jordan And Jason Marsalis
Across The Imaginary Divide
Format: CD
Wytwórnia: Rounder
Numer: 011661914223