14 stycznia 2013

Oscar Peterson – Romance: The Vocal Styling Of Oscar Peterson


Oscar Peterson to mój absolutnie ulubiony pianista. Do jego płyt wracam szczególnie często. Mało kto jednak wie, że ma na swoim koncie całkiem sporo nagrań wokalnych, a nawet całą płytę, na której nie tylko gra, ale również śpiewa. To, że jeden z najlepiej swingujących pianistów (dla mnie to zwyczajnie najlepiej…) był świetnym akompaniatorem, jest chyba oczywiste.  Nagrywał z największymi. Śpiewali z nim między innymi Ella Fitzgerald (choćby „Ella And Oscar” z połowy lat siedemdziesiątych), Louis Armstrong („Ella And Louis”, „Ella And Louis Again”, „Louis Armstrong Meets Oscar Peterson” i inne), Dorothy Dandridge („Smooth Operator”), The Singers Unlimited („In Tune”), Sarah Vaughan („How Long Has This Been Going On?”), czy Fred Astair („The Astaire Story”), Billie Holiday („A Recital By Bille Holiday”) czy Anita O’Day („Anita Sings The Most”). Pewnie o kimś zapomniałem…

Wiele z tych wokalistek i wokalistów wypowiadało się po nagraniach, że nigdy żaden pianista nie rozumiał ich tak dobrze. Cóż może być zatem lepszego, jak najbliższe z możliwych zespolenie głosu i genialnego akompaniamentu? W dodatku nagrane na kompletnym luzie i bez żadnych konkretnych komercyjnych celów? Płyta powstała w 1952 roku, Oscar Peterson był już wtedy sławny i całkiem bogaty.

Miał też wyśmienitych muzyków, którzy doskonale go rozumieli – Raya Browna i Herba Ellisa. I miliony jazzowych standardów w głowie. Wystarczyło tylko zaśpiewać.

Oscar Peterson oczywiście nie ma jakiejś wybitnej techniki wokalnej, ani oszałamiającej skali głosu. Nie ma też szczególnie charakterystycznej barwy. Właściwie nie ma niczego, co czyniłoby go jakimś wyjątkowym wokalistą. A jednak album „Romance: The Vocal Styling Of Oscar Peterson” zasługuje na swoje miejsce w Kanonie Jazzu nie tylko jako muzyczna ciekawostka. To rodzaj absolutnie zrelaksowanego zespolenia fortepianu i śpiewu możliwy tylko wtedy, kiedy robi to jedna osoba. Być może w historii jazzu znajdziemy wokalistki, które całkiem niezłe grają na fortepianie. Ale to nie to samo. Tu mamy do czynienia ze swongiem w najczystszej postaci. Z niemal kanonicznymi wykonaniami znanych piosenek.

Oczywiście do wokalnych umiejętności Oscara Petersona można się przyczepić. Tak samo, jak do rozstrojonych gitar i nie do końca trafiających we właściwe dźwięki wokaliz bluesmanów z Delty, albo artystów folkowych. To wykonania dalekie od perfekcji w warstwie wokalnej. Fortepianu Oscara Petersona krytykować nie próbujcie, w moim towarzystwie nie macie szans znaleźć żadnego racjonalnego, ani nawet w inny sposób sensownego argumentu. On jest zwyczajnie wspaniały i niepowtarzalny.

„Romance: The Vocal Styling Of Oscar Peterson” to nie jest jedyny album zawierajacy wokalne nagrania Oscara Petersona. Istnieje cały szereg pojedynczych piosenek nagranych gdzieś przy okazji innych sesji. Jest też album „With Respect To Nat” z repertuarem znanym z wykonań Nat King Cole’a, nagrany krótko po jego śmierci w 1965 roku. Ten album też powinien znaleźć się w Kanonie Jazzu. Z pewnością znajdzie się w nim, tak jak spora część instrumentalnych nagrań największego jazzowego pianisty…

Oscar Peterson
Romance: The Vocal Styling Of Oscar Peterson
Format: CD
Wytwórnia: Polygram
Numer: B0000565Z8

1 komentarz:

Zespół disco polo pisze...

Fajny obszerny artykuł. polecam każdemu!