11 lutego 2013

Renaud Garcia-Fons – Solo: The Marcevol Concert


Renaud Garcia-Fons, geniusz smyczka. Nikt nie gra na kontrabasie smyczkiem tak jak on. 5-strunowy instrument w połączeniu z odrobiną maszynerii umożliwiającej nagrywanie i odtwarzanie w pętli kolejnych partii daje możliwości wręcz niezwykłe. Mając takie umiejętności techniczne, jak Renaud Garcia-Fons łatwo znaleźć się w ślepej, pełnej miałkiego banału uliczce efekciarskiej wirtuozerii.

Renaud Garcia-Fons jest bez wątpienia wirtuozem. Nie oczekujcie jednak basowych zagrywek pod publiczkę. On jest Muzykiem, a ten koncert to Muzyka przez duże, a nawet bardzo duże M, a niezwykła technika jest jedynie środkiem wyrażania emocji.

Solowe występy są dla każdego muzyka wyzwaniem. Nie można schować się za nikim nawet na chwilę. Przejmuje się całą odpowiedzialność nie tylko za własną grę, ale także za utrzymanie napięcia, różnicowanie tempa i nastroju. Krótko mówiąc – trzeba uciekać od monotonii.

Receptą Renaud Garcia-Fonsa jest różnicowanie kompozycji, ale również techniki gry. Ja najbardziej lubię, kiedy gra smyczkiem. Nie przepadam za momentami, kiedy pojawia się zbyt dużo wcześniej zagranych i odtwarzanych w pętli z elektronicznego loopera partii kontrabasu i uzupełniających, przygotowanych wcześniej efektów perkusyjnych wygenerowanych w całości przy pomocy kontrabasu. Modyfikowanie brzmienia kontrabasu arkuszami papieru włożonymi pod struny jest muzyczną ciekawostką. Te wszystkie efekty są jednak użyte z umiarem i służą uzupełnieniu środków wyrazu. W żadnym wypadku nie zastąpiłyby ani dobrych kompozycji, ani mistrzowskiej gry na żywo. Największe wrażenie robią jednak utwory zagrane bez loopów i ampli, jak choćby kompozycja tytułowa – „Marcevol”, czy „Bajo De Guia (Buleria)”.

Parę lat temu w Barcelonie zapytałem sprzedawcę w olbrzymim sklepie z płytami o hiszpański jazz. Odwracając się na pięcie i idąc w swoją stronę odburknął niezbyt grzecznie, że nic takiego nie mają. Szybko zrozumiałem swój błąd. Jego kolegę dwie półki dalej zapytałem o jazz kataloński. W ten sposób po godzinnym wykładzie wyszedłem ze sklepu z torbą płyt i listą miejsc, które powinienem koniecznie odwiedzić w ciągu kolejnych dni mojego pobytu w Barcelonie, za którą zresztą szczególnie nie przepadam. Tam właśnie dowiedziałem się o istnieniu niezwykłego kontrabasisty – Renaud Garcia-Fonsa. On sam urodził się pod Paryżem, jednak ma zdecydowanie katalońskie korzenie, co słychać w jego muzyce.

A teraz wypada jeszcze pochwalić wydawcę za kilka spraw. Po pierwsze – wydanie CD razem z DVD, albo DVD razem z CD, bo w tym wypadku trudno wybrać, który materiał jest ważniejszy, to świetny pomysł. Zarejestrowanie kameralnego koncertu za pomocą kilku kamer, uzupełnienie o krótki wywiad z muzykiem i teledysk nie kosztuje wiele, podobnie jak wytłoczenie dodatkowego krążka. Materiał video pomaga znaleźć się w środku wybitnego koncertu, a płytę CD można zabrać do samochodu. Oferuje ona również, przynajmniej w moim systemie odrobinę bardziej kontrolowany dźwięk. Tak to powinno być. W wielu systemach odsłuchowych źródło CD jest lepsze niż DVD, które pełni rolę dodatku. U mnie jest podobnie, choć moje źródło DVD za czasów świetności tej technologii uchodziło za wzorzec jakości dźwięku. Żeby upewnić się, że mam rację posłuchałem również fragmentu CD na odtwarzaczu DVD. Nie próbujcie tego, jeśli macie dobry odtwarzacz CD. Zawsze dźwięk będzie nieco słabszy. Kolejne słowa uznania dla wydawcy i producentów należą się za to, że nie próbowali dźwięku udoskonalić jakimś systemem wielokanałowym. To, w szczególności w przypadku kameralnego koncertu pojedynczego kontrabasu nie miałoby sensu. Nawet jeśli dodanie kolejnych kanałów poprawiłoby odbieraną przez słuchacza akustykę sali, to zapewne usłyszeliby to jedynie ci, którzy dysponują dźwiękiem przestrzennym, w którym jeden głośnik kosztuje 5 razy tyle, co wszystkie urządzenia elektroniczne, łącznie z lodówką w większości domów rodzimych fanów jazzu. Reasumując – tak wydane powinny być wszystkie płyty koncertowe – CD i DVD z tym samym materiałem, bez sztucznych ulepszaczy dźwięku i wydawania fortuny na produkcję obrazu.

Renaud Garcia-Fons to Jeff Beck kontrabasu. Nikt nie śpiewa przy pomocy smyczka tak jak on. Nie trzeba głosu. Nie trzeba słów. To może być równie dobrze rockowy przebój – „Rock Wandering”, orientalna ballada – „Voyage A Jeyhounabad (Inspired By Ostad Elahi Sheikh Amiri’s Style), czy mylony hiszpańskim flamenco folklor kataloński – jak w „Bajo De Guia (Buleria)”, albo zagrana prawdopodobnie na bis zwyczajna ballada – „Far Ballad”.

Przepiękna muzyka i tyle. I jeszcze można to wszystko obejrzeć. Kupcie ten album absolutnie koniecznie!

Renaud Garcia-Fons
Solo: The Marcevol Concert
Format: CD+DVD
Wytwórnia: Enja
Numer: 063757958123

Brak komentarzy: