20 maja 2013

Ketil Bjornstad – La Notte


Znalezienie w masie premierowych nagrań ECM pozycji najciekawszych nie jest łatwe. Nawet jeśli wszystkie nowe płyty trzymają wysoki poziom, z którego wytwórnia znana jest od 30 już lat, to zawsze są te najlepsze i te dobre, ale gorsze od tych najlepszych. Biorąc jednak pod uwagę ceny płyt z pewnością nawet najwięksi fani muzyki ECM nie dadzą rady zebrać wszystkich nowych wydawnictw. Muzyka ECM to bowiem gatunek sam w sobie już od lat, choć ostatnio muszę przyznać, że zasięg gatunku ulega poszerzeniu.

Z pewnością najnowszy album Ketila Bjornstada należy do najciekawszych propozycji ECM, które dotarły do mnie w ciągu ostatnich kilku tygodni. To już dużo, bo wyróżnić się na tle wielkich nazwisk w tej wytwórni nie jest łatwo.

Kiedy przygotowywałem ten tekst do publikacji w rubryce Płyta Tygodnia w RadioJAZZ.FM, przez chwilę nie mogłem znaleźć w internecie okładki tego albumu. Myśląc o konieczności włączenia skanera, co wymaga uruchomienia specjalnego komputera, pomyślałem – wstawię dowolną inną okładkę ECM i nikt się nie zorientuje… Jeśli ktoś ma pamięć wzrokową, to większość albumów ECM jest całkowicie identyczna. Rozumiem konsekwencję i pewien artystyczny i organizacyjny pomysł z tym związany, a także filozofię, którą w największym skrócie można streścić maksymą, że dobra muzyka obroni się sama, ale ostatnio okładki ECM zaczynają mnie odrobinę irytować. To nie jest zastrzeżenie jedynie do albumu Ketil Bjornstad, ale do większości wydanych w ciągu ostatnich miesięcy płyt ECM. I to w zasadzie jest moje jedyne zastrzeżenie, które w sumie nie dotyczy tej płyty, bowiem wyrwana z kontekstu sporego stosu płyt ECM, które czekają w kolejce do mojego odtwarzacza, okładka byłaby całkiem ładna…

A teraz o muzyce. Spodziewałem się nieco więcej elektronicznych efektów w wykonaniu Eivind Aarseta. Jednak i bez tego, nagrany na festiwalu w Molde w 2010 roku materiał brzmi znakomicie. Największa w tym chyba zasługa świetnego pomysłu, bowiem muzyka powstała na zamówienie wspomnianego festiwalu i jest hołdem dla Michelangelo Antognioniego. W rezultacie powstał rodzaj suity, ośmiu spójnych fragmentów muzycznych, wykonanych na festiwalu w Molde.

Zespół, który kompozytor i lider zebrał do pierwszego wykonania swojej muzyki składał się ze znanych z wielu nagrań dla ECM artystów. Dla mnie największą niespodzianką jest udział Anji Lechner, która do dziś kojarzyłem z nagrań z Dino Saluzzim, a której wpływ na brzmienie albumu jest trudny do przecenienia.

Muzyka na tym albumie brzmi tak, jakby była napisana z myślą o konkretnej grupie muzyków, z których każdy wnosi wiele do brzmienia albumu, otrzymując jednocześnie od kompozytora i lidera miejsce dla popisów solowych.

To nie jest muzyka, która wciągnie Was od pierwszych dźwięków. Napięcie rośnie mniej więcej do czwartego utworu. Nie odrzucajcie tego albumu po wysłuchaniu pierwszego utworu, Tu nie ma singlowego przeboju, zresztą zupełnie nie o to tu chodzi. „La Notte” to nie jest spektakularny film akcji, to raczej obraz Antonioniego, tak przecież miało być i doskonale się udało, a jego filmy nie zaczynają się jak najnowszy odcinek Jamesa Bonda…

Ketil Bjornstad
La Notte
Format: CD
Wytwórnia: ECM
Numer: 602537245536

Brak komentarzy: