26 czerwca 2013

Vincent Peirani feat. Michael Wollny and Michel Benita – Thrill Box

Ten album jest zwyczajnie magiczny i uzależniający. To w pełni zasługa lidera, który w unikalny sposób łączy wirtuozerskie umiejętności gry na akordeonie z aurą tajemniczości i charyzmą godną największych muzycznych mistrzów wszechczasów. Tak pobudzającej wyobraźnię muzyki dawno nie słyszałem.

Już otwierające album solowe wykonanie „Bailero” – kompozycji Josepha Canteloube zagrane w niezwykle wolnym tempie sprawi, że poczujecie się zaintrygowani i w pełnym skupieniu spędzicie kolejne minuty zastanawiając się, co czeka w kolejnym utworze. W muzyce Vincenta Peirani ważna jest każda nuta, każdy dźwięk zagrany przez niego, lub dołożony przez niezwykle trafnie wybranych partnerów – pianistę Michaela Wollnego i kontrabasistę Michela Benita. Jedyne porównanie, jakie przychodzi mi na myśl, kiedy słucham tej płyty, to najlepsze albumy Milesa Davisa z połowy lat pięćdziesiątych.

Być może nikt inny od tamtych czasów nie potrafił z tak małej ilości dźwięków poskładać tak pięknej muzyki. Repertuar wybrany przez lidera jest zadziwiająco różnorodny, a w jego wykonaniu staje się spójny i składa się na wyśmienity album. Z pewnością jego ozdobą są partie solowe lidera, co nie oznacza, że członkowie zespołu, czy goście specjalni – Emile Parisien i Michel Portal, grają źle, jednak to trudne do opisania i zrozumienia, a jednocześnie zaskakująco piękne frazy grane przez lidera są tu najważniejsze. Na płycie obok klasyka be-bopu w postaci „I Mean You” Theloniousa Monka pojawiają się amerykańskie popularne melodie – „Shenandoah” i „Goodnight Irene” poddane dekonstrukcji pozostawiającej jedynie skrawki harmonii z oryginalnych kompozycji. W zupełnie niewiarygodny sposób cały czas jednak wiadomo, gdzie jest temat przewodni, a jeśli go nie ma, to czemu go nie ma i kiedy się pojawi. To samo dotyczy „Throw It Away” Abbey Lincoln i „Waltz For JB” Brada Mehldaua.

Jak zwykle widząc w programie płyty „Throw It Away” nieco obawiałem się muzycznego banału. To jednak najlepsza wersja instrumentalna, jaką znam. Drugą połowę albumu wypełniają kompozycje lidera, równie dobre, jak te najlepsze amerykańskie melodie wybrane przez niego na „Thrill Box”.

„Thrill Box” to do dziś najlepszy album tego roku i mam wrażenie, że poprzeczka została ustawiona na trudno osiągalnym dla innych poziomie. Kto może nagrać lepszy album w ciągu kolejnych kilku miesięcy? Nie mam pojęcia i kandydatów jakoś nie dostrzegam. Pamiętam za to, kiedy ostatnio jakaś płyta wciągnęła mnie tak bez reszty – to był album „Komeda” Leszka Możdżera niemal równo dwa lata temu.

„Thrill Box” to rodzaj wydarzenia artystycznego niezwykle rzadko dziś spotykany. To unikalny świat stworzony prostymi środkami, kameralny, a jednocześnie kompletny, uzależniający. Jeśli pamiętacie moment, kiedy usłyszeliście po raz pierwszy „So What” Milesa Davisa – początek „Kind Of Blue”, to tym razem będzie podobnie. Wysłuchałem w życiu pewnie około 30 tysięcy albumów, najróżniejszych. Znam jednak zaledwie kilka o podobnej sile i podobnie prawdziwych, emocjonalnych, bezpośrednich, nie mających ani jednego słabszego momentu.

Vincent Peirani feat. Michael Wollny and Michel Benita
Thrill Box
Format: CD
Wytwórnia: ACT!

Numer: ACT 9542-2

Brak komentarzy: