01 czerwca 2013

Stan Getz with Andrzej Trzaskowski Trio - Stan Getz / Andrzej Trzaskowski Trio: Polish Radio Jazz Archives 01

To nagranie jest oczywiście legendarne. W 1960 roku występ Stana Getza w Warszawie w towarzystwie polskich muzyków był sensacją. Dla wszystkich polskich fanów jazzu to również pozycja ważna historycznie. Z wcześniejszej trasy Dave Brubecka po Polsce nie zachowały się żadne nagrania.

W tej samej serii ukazało się również nagranie z 1962 roku z Jazz Jamboree Dona Ellisa z polskimi muzykami, tym razem pod wodzą Wojciecha Karolaka. Te nagrania chwaliłem niedawno, w szczególności za to, co zagrali nasi młodzi wtedy muzycy. Ten tekst przeczytacie tutaj:


Niestety nagrania Stana Getza nie mogę równie entuzjastycznie pochwalić. Stan Getz oczywiście gra wyśmienicie, jednak zespół towarzyszący muzykowi wyraźnie za jego poziomem nie nadąża. Czy warto zatem kupić tę płytę? Z łatwością można przecież znaleźć ciekawsze nagrania Stana Getza z początków lat sześćdziesiątych. Już w niespełna rok po wizycie w Warszawie powstała przecież płyta „Focus”, jedna z najlepszych wczesnych płyt Stana Getza. A kilka miesięcy później „Jazz Samba” – tak więc propozycje dla każdego fana jazzu z najwyższej półki w dyskografii Stana Getza z tego samego okresu znajdziecie bez trudu.

Nagrania z Jazz Jamboree z 1960 roku dla nas, tu w Polsce mają jednak walor historyczny i już na zawsze będą bardzo ważne. Wydawca utrzymuje, że te nagrania nigdy wcześniej nie były opublikowane. To nie jest do końca prawda, bowiem część nagrań ukazała się w niewielkim nakładzie na płycie analogowej dawno temu, a większość była od lat dostępna w różnych może niekoniecznie do końca oficjalnych wydaniach cyfrowych. Istnieje też wydana w 1991 roku przez Polskie Nagrania płyta „Stan Getz In Warsaw”, zawierająca część z prezentowanego przez Polskie Radio materiału. Tak więc z tą premierą to sprawa mocno naciągana, jednak jakość techniczna materiału jest z pewnością odrobinę lepsza niż na wspomnianym wydawnictwie Polskich Nagrań, co sugeruje dostęp realizatorów do oryginalnych taśm z sesji.

Materiał umieszczony na płycie zarejestrowano w części na koncercie w Warszawskiej Filharmonii. Pozostałe utwory nagrano na tej samej scenie, bez udziału publiczności. Repertuar, to z oczywistych względów ograniczonego czasu na próby, jazzowe standardy. Polska sekcja wywiązuje się ze swojego zadania niestety dość przeciętnie. W grze Andrzeja Trzaskowskiego słuchać odrobinę słowiańskich nut, choć z pewnością to nie jest ani najbardziej inspirująca, ani najlepsza sekcja z jaką grał Stan Getz. Na scenie nie powstała też żadna nowa jakość, nie ma mowy o muzycznej synergii, to typowe jednorazowe wydarzenie – gwiazda i lokalna sekcja rytmiczna.

To jednak wydarzenie historyczne i już na zawsze takim pozostanie. Mam nadzieję, że w serii Polish Radio Jazz Archives ukaże się jeszcze wiele ciekawych płyt, bowiem zasoby nagrań z Jazz Jamboree są z pewnością spore, kłopot pewnie z prawami autorskimi niemały, ale początek całkiem niezły. Ja jednak czekam na materiały prawdziwie premierowe i na nagrania nieco nowsze, choć tu pewnie szansa jest mała. Jak na razie najciekawszą pozycją z serii jest nagrani Dona Ellisa z Wojciechem Karolakiem.

Stan Getz with Andrzej Trzaskowski Trio
Stan Getz / Andrzej Trzaskowski Trio: Polish Radio Jazz Archives 01
Wytwórnia: Polskie Radio
Format: CD

Numer: 5907812245672

30 maja 2013

Roby Glod / Roberta Piket / Mark Tokar / Klaus Kugel – Op Der Schmelz Live

„Op Der Schmelz Live” to niezwykle międzynarodowy, free jazzowy projekt. Zespół tworzą Roby Glod – francuski saksofonista, Roberta Piket – amerykańska pianistka, Mark Tokar – pochodzący z Ukrainy kontrabasista i niezwykle aktywny w europejskim światku awangardy jazzowej niemiecki perkusista Klaus Kugel. To właśnie należąca do tego ostatniego muzyka wytwórnia Nemu Records wydała zarejestrowany w 2010 roku w Luxemburgu koncert zespołu.

Nazwa zespołu sugeruje jednorazowy charakter artystycznego przedsięwzięcia, bowiem powstała od nazwy miejsca, w którym zarejestrowano koncert. Po tego rodzaju akcjach artystycznych należy spodziewać się swoistego efektu synergii, stworzonej przez muzyków, którzy doszli do wniosku, że właśnie ten, a nie inny koncert wart jest wydania. Powinno być tak, że dwa plus dwa to więcej niż cztery, czyli, że muzycy nawzajem inspirując się na scenie, bo przecież w projekcie „Op Der Schmelz Live” mamy do czynienia ze spontaniczną improwizacją i raczej umowną i luźną strukturą kompozycji. Nie mam wrażenia, że tak jest w tym przypadku. Nie mogę być jednak pewien, bo nie znam zbyt wielu innych dokonań poszczególnych członków zespołu.

Całość ma charakter jednorazowy, choć współpraca Roberty Piket i Roby Gloda trwa już jakiś czas. W grze każdego współczesnego saksofonisty pojawiają się echa brzmienia każdego z wielkich. W szczególności nie sposób uwolnić się od Johna Coltrane’a. Jednak Roby Glod ma swój własny sound. W grze Roberty Piket najwięcej słychać fascynację dokonaniami Cecila Taylora, co jest czerpaniem i twórczym przetwarzaniem najlepszych wzorców.

To właśnie duet saksofonu i fortepianu rozpoczynający leniwie kompozycję Klausa Kugela – „Lviv” (Lwów) jest najciekawszym fragmentem albumu. Nie mogę też zapomnieć o potrzebie pochwalenia Marka Tokara za kilka wyśmienitych partii solowych kontrabasu.

Faktem jednak jest, że koncert pełen jest nieoczekiwanych zwrotów akcji, zaskakujących zgromadzoną na widowni publiczność. Czy to wystarcza, żeby zagrać dobry free-jazzowy koncert? Moim zdaniem nie wystarcza. Z pewnością muzycznej wyobraźni i warsztatu wykonawczego członkom zespołu nie brak, jednak tym razem wyszło trochę poniżej oczekiwań. Próbowałem dwa razy zmierzyć się z „Op Der Schmelz Live”. Mam wrażenie, że trzeciego razu nie będzie i że za kilka miesięcy nie będę o tej płycie pamiętał.

Roby Glod / Roberta Piket / Mark Tokar / Klaus Kugel
Op Der Schmelz Live
Format: CD
Wytwórnia: Nemu

Numer: 4041806051229

28 maja 2013

Anthony Strong - Stepping Out

Hmmm…. Frank Sinatra był tylko jeden. W tym kłopot. Grę na fortepianie Anthony Stronga pominę, bowiem nie wnosi ona wiele do rzeczy. Niby wszystko w tej płycie jest na swoim miejscu, jednak pozostanie ona zawsze kopią ciekawszych i muzycznie bardziej wartościowych wzorców.

Jazzowa wokalistyka w wykonaniu męskim nie ma łatwo, o wiele częściej pojawiają się ciekawe wokalistki. Być może panowie częściej zajmują się grą na instrumentach? A może to kobieca wrażliwość pozwala łatwiej pochylić się nad tekstem?

Tak, czy inaczej, sam Anthony Strong odpowiednio wyposażony w pakiet usług marketingowych i dobry PR ma szansę zostać gwiazdą na miarę Jamie Culluma, lub jeśli będzie miał jakieś wyjątkowe szczęście do dobrego managera – nawet wielkości Chrisa Botti. Spodoba się widzom wykwintnych koncertów w salach, gdzie krzesła wykładane są czerwonym pluszem i gdzie przychodzi się bywać, a nie posłuchać muzyki.

Muzyki bowiem na tej płycie niewiele. Wytwórni Naive udało się wylansować Adele, to może i uda się z Anthony Strongiem. Choć, gdyby chodziło o muzykę, to udać się nie powinno. Być może jednak to jest zwyczajnie inna kategoria, nie jazzowego wokalisty, ale jazzowej gwiazdy światowych salonów. Z naciskiem na światowe salony, bowiem jazz oznacza jedynie w tym przypadku ugrzecznione w sposób umożliwiający prezentację na każdej estradzie wersje piosenek, które stały się jazzowymi standardami.

Jedyne, co wyróżnia Anthony Stronga od wielu aspirujących do wielkiej sławy piosenkarzy (nie mylić z wokalistami), to fakt, że potrafi napisać całkiem zgrabne przeboje, co sugeruje, że być może będą kolejne płyty, jeśli wytwórnia będzie dalej wierzyć w możliwość zarobienia równie wielkich pieniędzy, co na Adele.

Kiedyś, dawno, dawno temu takich wokalistów nazywano croonerami. Anthony Strong to całkiem sprawny crooner potrafiący napisać zgrabne melodie i zorganizować wokół siebie sporo medialnego szumu i niezły zespół muzyków towarzyszących.

Jego własne kompozycje wypadają zdecydowanie lepiej, również w związku z faktem, że ich interpretacji nie da się porównać z wzorcowymi wykonaniami wielkich tego świata. Dla Naive śpiewają Adele, Carla Bruni, Katie Melua. To idealny ekosystem dla Anthony Stronga, może organizator zaprosi go w pakiecie na jakiś festiwal śpiewających gwiazdek pop-jazzu. Sprawdzi się znakomicie.

Jeśli lubicie taką stylistykę – możecie poruszać się swobodnie w setkach wyśmienitych nagrań – od Franka Sinatry, poprzez Pery’ego Como i Binga Crosby do Hanka Williamsa i Deana Martina… W międzyczasie możecie zainteresować się twórczością Engelberta Humperdincka (w życiu nie myślałem, że komuś to polecę), lub Luisa Prima. Macie jakieś 1.000 lepszych płyt w tym stylu przed sobą, zanim dojdziecie do „Stepping Out”. A może nawet dwa tysiące.

Anthony Strong
Stepping Out
Format: CD
Wytwórnia: Naive
Numer: 3298496228719

27 maja 2013

Jim Hall – Concierto

Jim Hall to poeta jazzowej gitary. Ktoś kiedyś napisał, że nikt inny nie potrafi powiedzieć tak wiele przy pomocy tak małej ilości nut. W pełni się z tym zgadzam, choć pewnie tak ostateczna opinia może być zbyt ekstremalna i spowodować otwarcie dyskusji na temat, czy to aby na pewno właśnie Jim Hall jest mistrzem gitarowego minimalizmu. Pewnie kilku innych depcze mu po piętach, za to niewątpliwie jest jednym z najbardziej eleganckich, wybitnych technicznie i bardzo muzykalnych gitarzystów. Jim Hall jest też od kilku dekad inspiracją i wzorem dla całych pokoleń gitarzystów. Echa jego stylu doskonale słychać w nagraniach Billa Frisella i Pata Metheny.

Jim Hall ma też na swoim koncie wiele wybitnych płyt, a „Concierto” wyróżnia się na tle innych nie tylko jakością samej muzyki, ale też zupełnie nieoczekiwanym składem i ciekawym  wyborem kompozycji. Album powstał w 1975 roku. W nagraniu wzięli udział Chet Baker – trąbka, Paul Desmond – saksofon altowy, Roland Hanna – fortepian, Ron Carter – kontrabas i Steve Gadd – perkusja.

Jim Hall nagrał słynne solo w nagraniu Elli Fitzgerald „Mack The Knife”, grał na „The Bridge” Sonny Rollinsa, nagrał dwie wybitne płyty w duecie z Billem Evansem.

Paul Desmond i Chet Baker to wielkie nazwiska, Ron Carter i Steve Gadd to autorzy wielu doskonałych nagrań, choć razem nie nagrywali zbyt często. Roland Hanna to najmniej znany muzyk w tym składzie, być może dlatego, że w ciągu swojej długiej kariery nagrywał głównie płyty pod swoim nazwiskiem, pozostając nieco w cieniu wszystkich wielkich postaci jazzowej pianistyki. Nie nagrywał też nigdy z największymi gwiazdami. Jego najważniejszej nagrania poza płytami, które firmował swoim nazwiskiem, to udział w orkiestrze Thada Jonesa / Mela Lewisa i jeden album nagrany z Charlesem Mingusem („Mingus Dynasty”).

Album „Concierto” zawiera jedną z najciekawszych jazzowych wersji „Concierto De Aranjuez” Joaquina Rodrigo. To trwające ponad 19 minut nagranie jest najważniejszym fragmentem nagranej w słynnym studiu Rudy Van Geldera płyty. Cały materiał, w tym wspomniana kompozycja Joaquina Rodrigo, został zaaranżowany przez Dona Sebeskiego, którego nazwisko związane jest nieodłącznie z wytwórnią CTI Creeda Taylora.

W jednym z wywiadów Jim Hall powiedział kiedyś, że właściwie nie chciał nagrywać „Concierto De Aranjuez”, uważał bowiem wersję Milesa Davisa w aranżacji Gila Evansa z płyty „Sketches Of Spain” za ostateczną i idealną. To jednak wersja na duży skład orkiestrowy i doskonałość aranżacji na mniejszy skład Dona Sebesky zdecydowała o zarejestrowaniu nagrania umieszczonego później na płycie „Concierto”.

Ten album to jednak nie tylko tytułowa kompozycja. To także „Rock Skippin'” Duke Ellingtona i Billy Strayhorna, „You'd Be So Nice To Come Home To” Cole Portera, dwie kompozycje firmowane przez lidera, lub jak niektóre wydania albumu podają – jego żonę Jane. We współczesnych wersjach często dodawane są wartościowe materiały bonusowe z tej samej sesji.

„Concierto” to wyśmienity, elegancki album w gwiazdorskiej obsadzie. To album na którym równie ważni są muzycy, co wyśmienite aranżacje Dona Sebesky.

Jim Hall
Concierto
Format: CD
Wytwórnia: CTI / Epic / Sony

Numer: 5099750602522

26 maja 2013

Craig Taborn Trio – Chants

W ostatnich miesiącach trudno opędzić się od produkcji, w których na fortepianie gra Craig Taborn. Stał się klasycznym pianistą do wynajęcia, a że ze swoich obowiązków wywiązuje się wyśmienicie, to znajduje zatrudnienie niezwykle często. Od niedawna nie zapomina jednak o swojej własnej karierze solowej. Jego ostatni album – solowe nagranie „Avenging Angels” było naszą płytą tygodnia we wrześniu 2011 roku. Kolejny album – tym razem nagrany w trio jest gorącą nowością w katalogu ECM.

„Chants” to kolejny album Craiga Taborna wypełniony jego wyśmienitymi, opartymi na muzycznych kontrapunktach i czerpiących z wielu różnych tradycji kompozycjach. To nie jest wirtuozerska płyta pianisty, to raczej zrównoważone jazzowe trio, album, który można śmiało postawić obok najlepszych nagrań zespołów Keitha Jarretta, czy nowych nagrań Bobo Stensona, sięgając jedynie do przykładów z macierzystej wytwórni.

Muzyczni partnerzy lidera to muzycy z najwyższej światowej półki. Gerald Cleaver nagrywał w ostatnich latach wyśmienite płyty z Miroslavem Vitousem i Roscoe Mitchellem, z którym współpracował również nieco wcześniej Craig Taborn. Nazwisko Thomasa Morgana kojarzy mi się głównie z niezwykłym muzycznym światem japońskiego pianisty Masabumi Kikuchi. Gerald Cleaver i Thomas Morgan są również członkami nowojorskiego zespołu Tomasz Stańko.

„Chants” to muzyczne rozwinięcie idei z poprzedniej solowej płyty – „Avenging Angels”. Dodanie perkusji i kontrabasu pozwoliło liderowi skupić się na naturze kompozycji. Złapać odrobinę dystansu i spojrzeć na swoją grę nieco z boku, dając sobie jeszcze więcej czasu na refleksję i cyzelowanie każdego dźwięku.

„Chants” to bez wątpienia brzmienie przyszłości, otwarte myślenie o kompozycji, formie, jazowych harmoniach. Nie oznacza to zerwania z muzyczną tradycją, a wręcz przeciwnie – twórcze jej rozwinięcie i użycie w sposób właściwy muzycznej wyobraźni lidera. Weźmy choćby takie kompozycje, jak „Saints” i „All True Night / Future Perfect” – unisono kontrabasu i lewej ręki pianisty jest kwintesencją jazzowego trio. „Beat The Ground” przypomina rozbudowane struktury rytmiczne znane z wczesnych nagrań Sun Ra, czy kompozycji Dona Ellisa.

Zespół ma za sobą już wiele koncertów, muzycy grają razem od kilku lat, stąd wspólna zespołowa improwizacja udaje się świetnie. To jednak kompozycje lidera, poruszającego się sprawnie właściwie we wszystkich możliwych jazzowych konwencjach, stanowią o jakości tego albumu. Trudno też uwierzyć, że to pierwsze nagranie istniejącego tak długo zespołu. Tak jednak jest. Mam nadzieję, że na kolejne nie będziemy musieli długo czekać. Mam też nadzieję, że zespół będzie można zobaczyć na koncertach, choć biorąc pod uwagę rozliczne zobowiązania każdego z muzyków nie będzie to łatwe, chyba, że ktoś z Was mieszka w Nowym Jorku. W tym akurat wypadku przez moment żałuję, że mnie tam nie ma.

Craig Taborn Trio
Chants
Format: CD
Wytwórnia: ECM

Numer: 602537245437