27 stycznia 2014

Nils Landgren – Eternal Beauty

Nils Landgren to jeden z najlepszych obecnie w Europie, a może i na świecie puzonistów. To również muzyk niezwykle aktywny i wszechstronny, w Szwecji wręcz instytucja. Pewnie mniej więcej połowa płyt wydawanych w Szwecji zawiera jego nazwisko na okładce. Taki chciałoby się powiedzieć szwedzki Krzysztof Herdzin.

Nils Landgren prowadzi od lat obdarzony niesłychaną sceniczną energią Funk Unit, nagrywa płyty solo i w zespołach firmowanych własnym nazwiskiem, pojawia się na niezliczonej ilości albumów wytwórni ACT innych muzyków, dla której nagrywa od lat. Mniej więcej od połowy lat osiemdziesiątych trudno znaleźć rok, w którym nie wydał co najmniej jednej płyty. Ma również za sobą współpracę z polskimi muzykami – choćby album nagrany wspólnie z Tomaszem Stańko – „Untitled Sketches”, czy udział w nagraniu „Imaginary Room” Adama Bałdycha. Angażuje się też od lat w muzyczne projekty charytatywne – jak „Funk For Life”. Prowadzi wytwórnię Redhorn Music promującą młodych muzyków.

Nils Landgren nie tylko gra na puzonie, wyśmienicie również śpiewa, a jego głos szczególnie pasuje do nastrojowych piosenek. Płyty wokalne Nilsa Landgrena powstają zwykle z udziałem muzyków wytwórni ACT!. Repertuar to często mieszanka kompozycji własnych zaproszonych muzyków i znanych przebojów sprzed lat.

Tak jest i tym razem. Nils Landgren sięga po „Broken Wings” zapomnianego już zupełnie zespołu popowego z lat osiemdziesiątych Mr. Mister, sporo starszą kompozycję „Don’t Let Me Be Lonely Tonight” Jamesa Taylora z repertuaru The Isley Brothers, jeszcze starszy przebój folkowy „Green Fields”. Jest też „Isn’t It A Pity” George’a Harrisona z jego solowego albumu „All Things Must Pass”. Do kompletu dodajmy „One More Angel” Johna Patitucci i „We Don’t Need Another Hero” – utwór najlepiej znany z koncertów Tiny Turner. Do tego równie dobre ballady napisane przez Johana Norberga, Michaela Wollnego i Esbjorna Svenssona.

Niektórzy narzekają, że śpiewa ciągle tak samo, pamiętając jego ostatnią produkcję w podobnym stylu – „The Moon, The Stars And You”, która też była naszą radiową płytą tygodnia. Wtedy był środek lata, dziś mamy szczyt zimowego zimna. Nils Landgren jest jak współczesny Frank Sinatra – z każdej piosenki potrafi zrobić wyśmienicie nastrojową balladę, nie posiadając jakiegoś szczególnie charakterystycznego głosu. To zasługa niezwykłej muzykalności i towarzystwa wyśmienitych muzyków.

Słuchacze dzielą się na tych, co taką muzykę uwielbiają i tych, którzy się do tego nie przyznają. Fakt to jednak niepodważalny, że każdy z nas potrzebuje czasem pięknie zagranej i zaśpiewanej ballady. To relaksujące, inspirujące i zawsze poprawia nastrój i uspokaja. A w wykonaniu Nilsa Landgrena jest w dodatku wyśmienicie zagrane. Na świecie są tysiące piosenek, z których podobne albumu może komponować Nils Landgren, podobnie jak kiedyś wspomniany już Frank Sinatra. Choć można uznać, że wszystkie są jednakowe, ja i tak za każdym razem kupię ten nowy. Trochę z ciekawości – żeby posłuchać, co znowu wymyślił i jakie piosenki chce nam przypomnieć, ale też dlatego, że to zawsze produkt elegancki, staranny i pełen dobrej energii.

Nils Landgren
Eternal Beauty
Format: CD
Wytwórnia: ACT!
Numer: ACT 9562-2

Brak komentarzy: