28 września 2014

Adam Tvrdy Trio – Agharta Jazz Centrum, Praga, 23.09.2014

Trochę brakuje mi takich miejsc w Warszawie. Niestety powoli prawdziwe staje się stwierdzenie, że w dowolnej europejskiej stolicy codziennie odbywa się kilka ciekawych, lokalnych wydarzeń muzycznych, a jedynym niechlubnym wyjątkiem jest Warszawa. Fajnie jest mieć miejsce, gdzie codziennie można pójść w ciemno i będzie jakaś żywa i ciekawa muzyka. Nawet w poniedziałek. Tym razem jednak o wydarzeniu wtorkowym.

Agharta Jazz Centrum to jeden z najważniejszych klubów na jazzowej mapie Pragi. Nie jest może tak szeroko znany jak Reduta, czy Lucerna Music Bar, ale ma swoją długą historię i na koncie wiele świetnych płyt zawierających zarejestrowane tam koncerty.

Jedną ze wschodzących i zdecydowanie zasługujących na popularyzację gwiazd wytwórni ARTA jest Adam Tvrdy, czeski gitarzysta, muzyk niezwykle uniwersalny, niemal zupełnie w Polsce nieznany, potrafiący odnaleźć się w z pozoru skrajnie różnych muzycznych stylach, co zawdzięcza z pewnością niezwykłej muzykalności i szerokiej wiedzy o muzyce.

Wczorajszy wieczór w klubie Agharta był potwierdzeniem niezwykłego talentu Adama Tvrdego, który potrafi adaptować na własne potrzeby repertuar tak różnych postaci, jak choćby Bob Berg, Victor Popular Young, Sting, Joe Henderson, Jimmy Heath, The Beatles i wielu innych. To nazwiska kompozytorów, których utwory pojawiły się na koncercie, na którym znalazłem się dość przypadkowo, choć widząc na plakacie nazwisko muzyka, którego zapamiętałem dobrze z albumu „Doublewell”, o którym przeczytacie tutaj:


Nie wahałem się ani chwili i udałem się spacerem do piwnicy znanej miejscowym bywalcom jako Agharta Jazz Centrum. Salę wypełnili w większości turyści, których o tej porze roku w Pradze jest jeszcze całkiem sporo.

Adam Tvrdy to gitarzysta, który ma z pewnością swónj własny styl, który umieściłbym gdzieś pomiędzy nowoczesną wizją dziedzictwa Wesa Montgomery, uosabianą najlepiej przez Pata Martino z lat siedemdziesiątych, a kosmiczno-rockową wersją Johna Scofielda. Jest bliżej Pata Martino, kiedy gra na półakustycznej gitarze, sięgając po klasycznego Stratocastera jest zdecydowanei bliżej Johna Scofielda. W każdym przypadku brzmi nowocześnie i po swojemu, ni ekopiuje, ani nie naśladuje. Przetwarza dobrze znane kompozycje z szacunkiem dla ich istoty. Dysponuje nienaganną techniką, jednak zdecydowanie jest muzykiem, a nie wirtuozem gitary.


Przy okazji płyty „DoubleWell” obiecałem sobie, że będę obserwował karierę Adama Tvrdego. Kilka tygodni temu w kolejce do mojego odtwarzacza pojawiła się nowa płyta z udziałem gwiazdy wieczoru – album nagrany w miejscu koncertu – „AghaRTA Band Live At Home” , a wieczór w Pradze spędzony na koncercie jego zespołu uważam za bardzo udany. Może ktoś wpadnie wreszcie na pomysł zaproszenia Adama Tvrdego do Polski? Jeden bilet już jest sprzedany – ja wybiorę się na kolejny koncert tego oryginalnego muzyka z dużą przyjemnością.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Ja też. To już dwa bilety są sprzedane. Franciszek Garszczyński.