14 października 2014

Jacob Karlzon - Shine

Jacob Karlzon niezmiennie mnie intryguje. O jego poprzedniej płycie – „More” pisałem tak:

„Jacob Karlzon ma szansę być dla wytwórni ACT Music muzykiem, na miarę Keitha Jarretta w ECM. Jeszcze nim nie jest, ale niewątpliwie kierunek ma dobry. Jarrett też zaczynał od poszukiwania własnej muzycznej tożsamości – posłuchajcie sobie kiedyś jego nagrań wydanych zanim trafił do ECM, choćby „Somewhere Before”, czy „Life Between The Exit Signs”.”

Kolejny autorski album Jacoba Karlzona potwierdza moją obserwację. Lider ciągle poszukuje. W zasadzie mógłby już znaleźć, ale nie wiem, która jego muzyczna tożsamość jest ciekawsza, a odnalezienie oznaczałoby, że prawdopodobnie porzuciłby co najmniej kilka ze swoich pomysłów.

„Shine” ułożony jest podobnie jak poprzednia płyta Jacoba Karlzona. Tym razem jest jednak dużo łatwiej, bowiem tytuły kompozycji doskonale oddają ich charakter. Po raz kolejny lider prezentuje słuchaczom zarówno swoje akustyczne oblicze, jak i to bardziej eksperymentalne, obejmujące nie tylko brzmienia elektryczne, ale też odrobinę studyjnej sztuki programowania i poszukiwania nowych brzmień.

Po raz kolejny pojawia się też rockowy klasyk – tym razem liryczne, akustycznie zagrane  solo „I Still Haven’t Found What I’m Looking For” z repertuaru U2. Poprzedni album zawierał „The Riddle” Nika Kershawa i „Here To Stay” zespołu Korn. Dość zaskakujące wybory, jednak spojrzenie na klasyka U2 w wykonaniu Karlzona przekonuje mnie swoim skupieniem na istocie pięknie napisanej melodii. Wolniejsze niż zwykle tempo sprzyja skupieniu. Ten temat bywa grywany przez jazzowych artystów, jednak zwykle jako energetyczna ciekawostka na bis. Wersja Jacoba Karlzona jest jedną z najlepszych jakie ostatnio słyszałem.

Oprócz wspomnianej już kompozycji U2, reszta muzyki to autorskie kompozycje lidera. Uwagę zwracają niezwykle trafnie wybrane tytuły. Muzycy często wybierają dla swoich kompozycji dość przypadkowe tytuły wiedząc, że prawdopodobnie ich twórczość pojawi się jedynie na ich własnych autorskich albumach. Poza tym, talent do pisania muzyki nie oznacza koniecznie literackiej pomysłowości. Tytuły utworów Jacoba Karlzona trafnie opisują ich charakter. Album otwiera błyskotliwy i wirtuozerski utwór tytułowy, pełen migających niczym diamenty oświetlone przez estradowe reflektory dynamicznych wycieczek po wysokich rejestrach klawiatury. „Bubbles” zwalnia nieco, przygotowując słuchacza do nastrojowego „I Still Haven’t Found What I’m Looking For”.

Za chwilę pojawia się technokratyczne, wypełnione syntetycznymi brzmieniami „Metropolis” i wyciszone „Inner Hills”. Zwykle tak skonstruowane albumy mnie irytują, są niespójne, posklejane z różnych, pozbieranych w pośpiechu pomysłów. To można wybaczyć debiutantowi, który chce na pierwszej płycie zgrać wszystko, co potrafi, nie mając pewności, czy to nie jest jego ostatnie nagranie w życiu. Jacob Karlzon nie jest jednak debiutantem. Przez chwilę nawet zastanawiałem się, czy to nie jest właśnie taki irytujący przypadek, spróbowałem jednak wybrać twarz lidera, która mi nie pasuje, wyrzucić coś niepotrzebnego z „Shine”. Nie potrafię pozbyć się żadnego z utworów, zatem ową różnorodność należy potraktować jako zaletę. Następny album poproszę w podobnym stylu. Różnorodny, dobrze napisany i jeszcze lepiej zagrany.

Jacob Karlzon
Shine
Format: CD
Wytwórnia: ACT!
Numer: Act 9573-2

Brak komentarzy: