27 listopada 2014

Joshua Redman – Compass

Dzięki takim albumom, jak „Wish”, „Spirit Of The Moment: Live At The Village Vanguard”, czy „Elastic”, a także w tym kontekście stosunkowo nowemu projektowi James Farm, Joshua Redman jest ważnym saksofonistą średniego pokolenia. Dla tych, którzy widzieli go kiedyś na żywo, oczywistym będzie, że żaden z jego albumów nie oddaje całości inwencji i scenicznej energii, jaką pokazuje w czasie koncertów. Właśnie zorientowałem się, że od „Wish” minęło już ponad 20 lat, a jest to jedna z takich płyt, o których pamiętam każdy szczegół – kiedy i gdzie ją kupiłem, w jakich okolicznościach zagrała dla mnie po raz pierwszy. To oznacza, że jest to dla mnie album ważny wśród tysięcy innych, które zagościły w moim odtwarzaczu od jego wydania w 1993 roku.

Dlatego też, jako, że Joshua Redman jest muzykiem ważnym, zastanawia mnie, dlaczego takie płyty, jak „Compass” przechodzą w zasadzie niezauważone. Album ukazał się w 2009 roku i wtedy był zwyczajnie kolejną dobrą, niczym nie wyróżniającą się płytą Joshuy Redmana. Dziś też jest jedynie pozycją w jego dyskografii. To jednak zbiór płyt wybitnych, na tle których wyróżnić się nie jest łatwo.

Ten album miało chyba w założeniu wyróżnić zatrudnienie podwójnego składu sekcji – dwu kontrabasistów i dwu perkusistów, dodać należy – postaci wybitnych na swoich stanowiskach - Larry Grenadiera i Reubena Rogersa na kontrabasach oraz Gregory Hutchinsona i Briana Blade’a na bębnach. Tego potencjału nie udało się wykorzystać w pełni i z perspektywy tych kilku lat i z pewnością kilku wieczorów spędzonych z tym albumem można uznać, że to wielka szkoda…

Nie zgadzam się jednak sam z własną tezą, tym samym tocząc wewnętrzny monolog zastanawiam się, czy aby na pewno Joshua Redman potrzebuje wsparcia sekcji rytmicznej? Od lat czekam na jego solowy album, który byłby z pewnością dziełem wybitnym, choć trudno sprzedawalnym. Dla mnie wzorcem gatunku i wyznacznikiem jakości w zakresie solowych nagrań saksofonistów pozostaje od lat „Sound Songs” Roscoe Mitchella, jestem jednak pewien, że nawet dzisiaj, wchodząc do studia bez przygotowania Joshua Redman potrafiłby nagrać album co najmniej równie doskonały.

„Compass” wypełniają saksofonowe improwizacje znane wszystkim fanom lidera z koncertów. Dla uspokojenia nastrojów w paru miejscach usłyszycie dłuższe solówki kontrabasistów. Dla urozmaicenia i uspokojenia na płycie znajdziecie też nieco bardziej wyciszone „Moonlight”, czy „Uncharted”. Pełne pasji improwizacje lidera dorównują najlepszym nagraniom Sonny Rollinsa z jego kultowych płyt sprzed ponad 50 lat. Trudno uciec również od porównania z klasykami Ornette Colemana, co po raz kolejny dowodzi tezy, że nagrania saksofonistów w trio bez fortepianu wymagają nie tylko wyśmienitego opanowania instrumentu i twórczej inwencji, ale również wyobraźni wybiegającej daleko poza zgrabne odegranie znanych standardów sprzed lat.

„Compass” to jedna z tych płyt, do których wracam często. W zasadzie nie wiem dlaczego, wiem jednak, że z czystym sumieniem mogę ją Wam polecić – być może Dla Was też stanie się równie ważnym i potrzebnym elementem kolekcji.

Joshua Redman
Compass
Format: CD
Wytwórnia: Nonesuch
Numer: 075597992304

Brak komentarzy: