22 grudnia 2014

Ella Fitzgerald - Ella Wishes You A Swinging Christmas

Nie ma właściwie wielkiej jazzowej wokalistki, która nie próbowałaby z lepszym lub gorszym skutkiem nagrać świątecznego repertuaru. Niektórzy wykonawcy robią to dla pieniędzy, inni doceniając ciekawie przecież napisane piosenki, jeszcze inni z motywów czysto religijnych – gdyby ktoś zapomniał, to przecież Boże Narodzenie, czy się komuś to podoba, czy nie. Dziś to kosmopolityczne, światowe i zupełnie komercyjne wydarzenie dla wielu jest ważne również z przyczyn zgoła bardziej doniosłych, niż postawienie choinki, kupienie prezentów i ugotowane tego, co rok temu o tej samej porze. Machinalne i często bez zrozumienia istoty rzeczy trzymanie się tradycji to na szczęście temat, który nie dotyczy muzyki, a w szczególności Elli Fitzgerald i jej świątecznego albumu.

„Ella Wishes You A Swinging Christmas” to absolutny świąteczny klasyk, swoisty wzorzec gatunku, punkt odniesienia dla wielu współczesnych, orkiestrowych, wystawnych i doskonale dopracowanych w każdym calu orkiestrowych interpretacji znanych melodii, od których od kilku tygodni nie można się uwolnić, chyba, że ktoś mieszka z dala od miejsc publicznych…

Być może dzisiejsze produkcje jazzowych wokalistek są doskonalsze technicznie, z pewnością lepiej nagrane, duże orkiestry uwielbiają przecież sprawnych technicznie realizatorów wspomaganych przez ciągle doskonaloną technologię. Dzisiejsze gwiazdy często zapraszają do takich nagrań gości specjalnych, wedle formuły, że im więcej sławnych nazwisk krzykliwie atakujących nas z okładki, tym większa szansa, że płyta wyląduje w koszyku. Może teraz tak trzeba, choć w wypadku takich płyt zawsze zalecam wielką ostrożność. W 1960 roku wystarczyło być Ellą Fitzgerald, by w towarzystwie Franka DeVola i jego orkiestry nagrać jeden z najdoskonalszych świątecznych albumów wszechczasów.

Płytę nagrywano w lipcu i sierpniu 1960 roku, z pewnością z myślą o jej wydaniu tuż przed świętami. To musiała być niezła zabawa, Hollywood i Nowy Jork, środek lata, „Jingle Bells” i „Have Yourself a Merry Little Christmas”…

Rozmawiałem kiedyś z jedną z autorek podobnej w klimacie, jednak dużo mniej ciekawej płyty, która wyjawiła mi pewien sekret, otóż nagrywając tego rodzaju album latem, należy świątecznie udekorować studio. Tyle, że kiermaszy z choinkami jak na lekarstwo – owe nagranie miało miejsce akurat w Los Angeles, a i pozostałych świątecznych akcesoriów próżno szukać nawet na wyprzedażach. Ciężka jest w tym wypadku rola producenta wykonawczego, który musi świąteczny klimat w środku lata jakoś zasymulować, w dodatku tak, żeby nie wyglądało tandetnie, bo wtedy i muzyka może wyjść podobnie.

Nie wiem, czy kiedy nagrywała Ella Fitzgerald, w studiu była choćby jedna choinka, wiem jednak, że trudno znaleźć bardziej zimową, świąteczną i radosną płytę tego rodzaju. Tu nikt nie kombinuje, nie udziwnia na siłę, nie szuka jakiś innowacyjnych aranżacji. Są dzwoneczki, z głośników pada śnieg, czuć wszystkie świąteczne zapachy (no może te amerykańskie). Ella robi to co umie najlepiej – swinguje nadając aranżacjom Franka DeVola niezwykłej lekkości. Nikt nie potrafi tego robić tak jak Ella Fitzgerald.

Co roku zaczynam domowy sezon świąteczny od mieszanki Bele Flecka i jego „Jingle All The Way” i Elli Fitzgerald właśnie. Muzyka to coś niezwykłego, jak wiele można zrobić różnych rzeczy z tą samą melodią. Nie wyobrażam sobie świąt bez życzeń od Elli Fitzgerald. Ona składa je najlepiej. Wam również  Ella Wishes A Swinging Christmas.

Ella Fitzgerald
Ella Wishes You A Swinging Christmas
Format: CD
Wytwórnia: Verve / UMG
Numer: 044006508627

Brak komentarzy: