04 grudnia 2014

Matt Brewer – Mythology

Matt Brewer to dla mnie trochę człowiek znikąd – muzyk, którego nagrania dotąd, jeśli nie liczyć dość bezbarwnej roli w równie bezbarwnych nagraniach nieznanej szerzej wokalistki – Jacinty, której nie należy mylić ze zjawiskową Jacinthą, jakoś mnie omijały. Również jego współpraca z Gonzalo Rubalcabą nie jest czymś, co pamiętam w jakiś szczególny sposób.

„Mythology” według wszelakich znaków na niebie i ziemi oraz na jego własnej stronie internetowej jest jego solowym debiutem. Zanim płyta trafiła do mojego odtwarzacza nie miałem już wątpliwości, że Matt Brewer musi być ważnym nazwiskiem za Wielką Wodą. Zebranie zespołu, którego skład dumnie wypisany jest na okładce z pewnością oznacza, że Matt Brewer ma coś ciekawego w swoim autorskim projekcie do powiedzenia.

„Mythology” to wyśmienity album, który powstał dzięki współpracy szóstki wspaniałych muzyków. Właściwie jedyną jego wadą jest fakt, że pojawia się na nim aż tylu fantastycznych instrumentalistów. Czasami mam wątpliwości, że bez dwu saksofonów płyta nie byłaby ciekawsza.

Nie oznacza to, że duety saksofonowe w wykonaniu Marka Turnera i Steve’a Lehmana nie są ciekawe – są jak najbardziej, to jednak materiał na osobną płytę. David Virelles i Marcus Gilmore to muzycy, których niezwykle cenię i obserwuję od jakiegoś czasu. W szczególności ten ostatni – niezwykle oszczędny w środkach wyrazu bębniarz swingujący jak najwięksi mistrzowie sprzed ponad pół wieku potrafi dać każdej muzycznej materii ogrom przestrzeni pozwalający wyszaleć się solistom.

„Mythology” to nie jest jednak projekt epatujący jakąś szczególną instrumentalną wirtuozerią. Jego bohaterem jest Matt Brewer – kompozytor, a dopiero później poszczególne instrumenty. Dołączona do płyty książeczka opisuje inspiracje i proces powstania poszczególnych kompozycji. Umieszczenie pośród autorskich melodii utworu Ornette Colemana – „Free” nie tylko pokazuje szacunek do muzycznej tradycji, ale też przy okazji daje obu saksofonistom możliwość zagrania – może nawet lepiej i ciekawiej dźwięków, które w oryginale kompozytor gra wspólnie z Donem Cherry.

Matt Brewer to muzyk kompletny, kreatywny i otwarty na nowe inspiracje, poszukujący własnego spojrzenia na muzyczny świat, nie uciekający jednak od tradycji, z której czerpie nie ukrywając swoich muzycznych fascynacji gigantami kontrabasu w rodzaju Charlie Hadena, czy Raya Browna. Jego muzyczne korzenie z pewnością sięgają jeszcze głębiej – do lirycznej strony jazzowego grania na kontrabasie Jimmy Blantona. Wyposażony we wszystkie potrzebne do wielkiej światowej kariery atuty - talent kompozytorski, wyśmienitą technikę gry i zdolność do skupiania wokół siebie najwybitniejszych muzyków swojego pokolenia, ma wielką szansę dołączyć za kolejne 50 lat do grona największych sław swojego instrumentu, a w ciągu tych lat dać nam dziesiątki wyśmienitych nagrań.

„Mythology” to niezwykle błyskotliwy debiut człowieka, o którym z pewnością usłyszymy jeszcze niejeden raz.

Matt Brewer
Mythology
Format: CD
Wytwórnia: Criss Cross Jazz
Numer: 8712474137329

30 listopada 2014

Lars Danielsson – Liberetto II

Najnowszy album Larsa Danielssona to druga część, kontynuacja albumu nagranego niemal dwa lata temu, który mnie jakoś ominął, więc „Liberetto II” nie jest dla mnie sequelem, co zwykle udaje się nieco gorzej niż oryginał.

„Liberetto II” to idealna propozycja na długi jesienny wieczór. To idealny album do zasypiania, co w żadnym wypadku nie oznacza nudy i monotonii. Ta płyta zwalnia, wycisza się wraz z kolejnymi nagraniami w cudowny sposób zwalniając bieg wydarzeń. Nie oznacza to, że zaczyna się jakoś szczególnie dynamicznie, startuje raczej z poziomu adekwatnego do momentu, kiedy w domu wszyscy już pójdą spać, a odgłosy cywilizacji dobiegające zza okien zastępowane są przez dźwięki przyrody.

Płytę nagrał ten sam zespół, który odpowiada za jej pierwszą część – grający na fortepianie Tigran Hamasyan, którego własny album „Shadow Theater” sprzed zaledwie paru miesięcy jakoś specjalnie mnie nie uwiódł, gitarzysta John Paricelli, stały współpracownik lidera, który grał z nim choćby na znakomitej „Tarantelli” z 2009 roku oraz Magnus Ostrom – członek legendarnego E.S.T. Są też goście specjalni – trębacz Mathias Eick oraz w pojedynczych utworach Dominic Miller, Caecilie Norby i Zohar Fresco.

Lars Danielsson komponuje piękne ballady. Pierwsza część albumu, w dużej mierze za sprawą trąbki Mathiasa Eicka brzmi trochę jak nagrania Pat Metheny Group sprzed wielu lat. Jedynie inspiracje pozostają dużo bardziej europejskie, sięgające osiemnastowiecznej wiedeńskiej muzyki rozrywkowej – taka była wtedy rola utworów pisanych przez Wolfganga Amadeusza Mozarta.

Jak już wspomniałem, pianista zespołu – Tigran Hamasyan nie przekonał mnie swoim własnym albumem, jednak w zespole Larsa Danielssona sprawdza się wyśmienicie, osiągając szczyt swoich możliwości w wybornie napisanej kompozycji „Passacaglia”.

Cały album to pięknie napisane melodie, a lider skutecznie omija rafę wirtuozerskich popisów solowych, jest raczej szefem zespołu, kompozytorem i kreatorem muzyki, nie stara się być najszybszym kontrabasistą wszechczasów. Maluje dźwiękowe obrazy, koi zmysły, uspokaja i inspiruje. Czaruje aranżacjami, skutecznie usypia nie nudząc. Przetwarza muzyczną tradycję tworząc nową jakość. Czasem wydaje mi się, że kogoś naśladuje, ale nigdy nie jestem pewien do końca kogo. Nawet jeśli to robi, nie kopiuje, a ulepsza.

Gra nie tylko na kontrabasie, całkiem nieźle używa wiolonczeli – w „Miniature”. Wraca do kompozycji napisanych dla innych – „Africa” po raz pierwszy pojawiła się na płycie Leszka Możdżera – „Polska”.

Z pewnością muszę nadrobić zaległości i zamówić przy najbliższej okazji pierwszą część tego wyśmienitego albumu.

Lars Danielsson
Liberetto II
Format: CD
Wytwórnia: ACT!
Numer: ACT 9571-2