08 lutego 2015

Clark Terry with Thelonious Monk – In Orbit

Ten album jest nietypową, zasługującą na uwagę pozycją w dyskografii Clarka Terry i Theloniousa Monka. Dla tego drugiego – jest jednym z nielicznych nagrań, w których uczestniczył jako klasyczny sideman. Tym samym „In Orbit” można wymienić jednym tchem z takimi albumami, jak „Bags Groove” Milesa Davisa, „Art Blakey’s Jazz Messengers with Thelonuious Monk”, czy „Moving Out” Sonny Rollinsa. Thelonious Monk nigdy nie ukrywał, że jest fanem Clarka Terry. Jako sideman nagrywał niezbyt często, a jeśli nie liczyć jednego z koncertowych albumów Arta Blakey’a z 1971 roku, to właśnie sesja „In Orbit” była ostatnim nagraniem Theloniousa Monka w roli gościa.

Najważniejszym wyróżnikiem tej płyty, który sprawia, że jest wyjątkowa jest fakt, że Clark Terry zagrał ten album w całości na fluegelhornie, instrumencie zarówno przed 1958 rokiem, jak i po nagraniu „In Orbit” nieczęsto używanym jako podstawowy dla brzmienia całego albumu. Dziś oczywiście takich eksperymentów jest więcej, jednak w 1958 roku to z pewnością było coś niespotykanego.

Za pomocą tego albumu, a w szczególności takich kompozycji, jak „Pea-Eye”, czy „Buck’s Business” Clark Terry udowodnił, że odpowiednio potraktowany fluegelhorn to nie tylko łagodnie brzmiąca, balladowa wersja trąbki używana przez mistrzów tego instrumentu od czasu do czasu do zagrania jakiejś ballady, ale instrument, który żyje własnym życiem również w szybszych tempach.

„In Orbit” to również spełnienie wielkiego marzenia Philly Joe Jonesa o nagraniu płyty z Theloniousem Monkiem. Obaj muzycy zagrali razem chyba tylko ten jeden jedyny raz. Współpraca Monka z Clarkiem Terry również miała w zasadzie charakter okazjonalny i raczej koncertowy, a rozpoczęła się w niemal dwa lata przed nagraniem „In Orbit” przy okazji albumu „Brilliant Corners” Monka, na którym Clark Terry zagrał solo na trąbce w „Bemsha Swing”.

Oczywiście na „In Orbit” można spojrzeć jak na muzyczną ciekawostkę. Można skrytykować fakt, że udział Theloniousa Monka ogranicza się w zasadzie do jednej, wyśmienitej solówki w „One Foot In The Gutter” i odświeżenia jego jedynej kompozycji na płycie – „Let’s Cool One”. Można uznać, że w zasadzie dla żadnego z muzyków nie była to najbardziej udana sesja. Niektórzy uważają, że Clark Terry swoje najlepsze lata spędził pod opieką Duke’a Ellingtona. Z pewnością Sam Jones i Philly Joe Jones mają w swoich dyskografiach wiele ważniejszych nagrań (jeśli pominąć fakt, że dla Philly Joe nagranie z Monkiem było spełnieniem wielkiego marzenia).

„In Orbit” jest jednak ważnym w dyskografii całej czwórki muzyków, którzy nigdy przedtem, ani później nie spotkali się w takim składzie. Być może dla każdego z nich z innego powodu, ale jednak ważnym. Dla nas dziś to nagranie ważne historycznie, ale przede wszystkim ciągle niezwykle intrygujące.

Clark Terry with Thelonious Monk
In Orbit
Format: CD
Wytwórnia: Riverside / Fantasy / OJC
Numer: 02521863022

Brak komentarzy: