15 lipca 2015

Weather Report – Mr. Gone

Weather Report to zespół, który do dziś ma grupę oddanych fanów, ludzi, którzy uważają, że właściwie wszystkie dźwięki zagrane przez zespół są zwyczajnie genialne i w zasadzie nie ma o czym dyskutować. Są też tacy, którzy uważają, że muzyka zespołu, podobnie jak większość elektrycznych projektów z lat siedemdziesiątych nie zniosła najlepiej próby czasu. Reputacja zespołu ucierpiała w ostatnich latach za sprawą nieco nieroztropnie publikowanych „rarytasów” w rodzaju „Live And Unreleased”, czy wielu fragmentów obszernego wydawnictwa „Forecast: Tomorrow”.

Album „Mr. Gone” od samego początku nie był zbyt dobrze przyjęty przez krytyków. Co prawda znalazł się na jazzowych listach przebojów, ale przez większość jazzowych krytyków został w 1978 roku wręcz zmasakrowany. Muzycy zespołu, których poprzednia produkcja – dziś absolutny klasyk – „Heavy Weather”, album zawierający takie klasyki jak „Birdland”, „Havona” czy „Teen Town”, sprzedał się w okresie kilku miesięcy po premierze w ilości ponad 500 tysięcy kopii poczuli się na tyle dotknięci chłodnym przyjęciem ich kolejnego nagrania, że postanowili wdać się w twórczą polemikę z krytykami na łamach Down Beatu, na którego liście przebojów „Heavy Weather” wylądował na pierwszym miejscu z 5-gwiazdkową oceną i tytułem albumu roku, a „Mr. Gone” zatrzymał się na 52 miejscu listy…

Przypadek to szczególny, kiedy artyści o takim statusie supergwiazd postanowili polemizować z wielokrotnie doceniającymi inne ich dzieła krytykami w tak otwarty sposób. Wywiad, którego udzielili Larry’emu Birnbaumowi w lutowym wydaniu Down Beatu z 1979 roku Joe Zawinul, Wayne Shorter i Jaco Pastorius, jest cytowany do dziś.

Wielu zarzuca płycie „Mr. Gone” zbyt wielką fascynację elektroniką, nadmierną orkiestrację, zmarnowany potencjał kompozycji, czy brak energii właściwej koncertom zespołu w jego najlepszym składzie z Jaco Pastoriusem na pokładzie. Wiele w tym wszystkim racji, zresztą na zarzut o brak energii zespół odpowiedział w najlepszy możliwy sposób – następnym po „Mr. Gone” Albumem był podwójny koncertowy „8:30”, obsypany znowu gradem nagród, w tym prestiżową o wiele bardziej wtedy niż dziś Grammy.

Problem dla muzyków Weather Report zaczął się od tego, że „Mr. Gone” dostał jedną gwiazdkę (z 5 wtedy możliwych) za ten album, czyli został, biorąc pod uwagę status zespołu i jego muzyków wielokrotnie przez ten periodyk nagradzanych zwyczajnie zmasakrowany.  Redakcję należy pochwalić za odwagę, że dopuścili w tak obszerny sposób muzyków i pozwolili im na polemikę ze zdaniem własnych recenzentów. Warto również dodać, że część krytyków, w tym takie tuzy jak Ken Anderson i Bob Blumenthal uznali „Mr. Gone” za album przeciętny, co i tak z perspektywy „Heavy Weather” oznaczało znaczny spadek formy zespołu będącego wówczas u szczytu.

Według Joe Zawinula, już za same kompozycje „Mr. Gone” powinien dostać 5 gwiazdek. Biorąc pod uwagę fakt, że cztery z ośmiu kompozycji są jego autorstwa, to niebywała pewność siebie. Takie stwierdzenie w ustach niemal każdego muzyka zabrzmiałoby jak nieskromne samochwalstwo, akurat Joe Zawinulowi, który był jednym z najgenialniejszych jazzowych kompozytorów wszechczasów, moim zdaniem może ujść na sucho. On wie co mówi, w końcu w 1979 roku, kiedy bronił swoich kompozycji miał już na koncie „Birdland”, „In A Silent Way”, „Directions”, „Mercy, Mercy, Mercy”, czy „Pharoa’s Dance”.

Rozmowa z Wayne Shorterem, Joe Zawinulem i Jaco Pastoriusem to nie tylko próba obrony wartości „Mr. Gone”. To również dyskusja na temat kardynalnej różnicy pomiędzy rockiem i R&B – ten pierwszy dla muzyków jest bez sensu, ten drugi – to sceniczna energia, którą pokazują codziennie na scenie. Właściwie cały wywiad to doskonałe cytaty, ale niektóre są wręcz perełkami – wyobraźcie sobie czesko-węgierskiego-austriackiego Joe Zawinula, który oświadcza – „That’s the difference, we don’t play the white music, because rock ‘n’ roll is a white music” („to właśnie różnica, my nie gramy białej muzyki, rock ‘n’ roll to białą muzyka”). Chwilę później Jaco Pastorius dodaje – „We have the drive of a soul group”.

Joe Zawinulowi można wybaczyć wszystko, nawet stwierdzenie, że „Bitches Brew” w zasadzie nagrał sam z niewielką pomocą Wayne Shortera i Bennie Maupina, a Miles Davis przesiadywał w reżyserce z Teo Macero…

Czy można Joe Zawinulowi wybaczyć to, że zdominował brzmieniem swoich syntezatorów „Mr. Gone”. Wielu uważa, że „Mr. Gone” miał być próbą komercjalizacji muzyki Weather Report i że to była próba nieudana. To raczej mało prawdopodobne, bowiem po sukcesie „Heavy Weather” z pewnością muzycy cieszyli się twórczą swobodą i żaden z oficjeli Columbii nie próbował im wytłumaczyć, co muszą zagrać, żeby następna płyta była równie dobra.

Geniuszom wolno poszukiwać, co oznacza również czasem nieco zabłądzić. W istocie, „Mr. Gone” nie jest najlepszym albumem Weather Report. Ja osobiście wybaczam Joe Zawinulowi eksperymenty. Trochę szkoda, że mało miejsca pozostało na basowe popisy Jaco Pastoriusa, ale to właściwie dotyczy wszystkich nagrań z jego udziałem. Oczywiście i poprzedni album – „Heavy Weather”, jak i kolejny – „8:30” to mocniejsze pozycje w dyskografii zespołu, ale żeby dawać jedną gwiazdkę, to przesada, nawet jeśli nieco przekombinowanym nagraniom brakuje spontanicznej energii. Finansiści mówią uczenie o efekcie wysokiej bazy, czyli po sportowemu – wysoko zawieszonej poprzeczce. Być może krytycy oczekiwali kolejnego genialnego nagrania trzymającego poziom „Heavy Weather”. Ja wtedy dałbym pewnie 3 gwiazdki, a teraz, mimo upływu lat i faktu, że spora część elektronicznej muzyki nie najlepiej znosi próbę czasu dołożyłbym jeszcze jedną za to, że powstało dzieło ponadczasowe i dziś równie ciekawe jak w 1979 roku.

Weather Report
Mr. Gone
Format: CD
Wytwórnia: Columbia

Numer: 5099746820824

Brak komentarzy: