08 września 2015

Miles Davis – Water Babies

„Water Babies” to taki jazzowy kotlet mielony, album sporządzony ze skrawków różnych nagrań. Oczywiście w zależności od jakości owych mniejszych lub większych kawałeczków pomieszanych i podanych w formie jednego krążka zależy jakość całości.

Album ukazał się w 1976 roku, w czasie, kiedy z wielu różnych powodów sam mistrz Miles niekoniecznie interesował się muzyką, choć na temat jego przejściowej twórczej niemocy teorii występuje co najmniej tyle, ile jest nieautoryzowanych biografii. Pewnie trochę racji jest we wszystkich, poczynając od zdrowia, poprzez narkotyki, kobiety, niemoc twórczą, problemy ze skompletowaniem sensownego zespołu, aż po brak możliwości realnego nadążenia za popularnością muzyki rockowej, bez porzucania muzycznych ideałów. Tak więc Miles nie grał, a kontrakt z Columbia Records obowiązywał.

„Water Babies” zawiera w połowie (kiedyś to była pierwsza strona analogowej płyty) nagrania z czerwca 1967 roku z sesji w czasie której powstał album „Nefertiti”, nagrane w składzie kwintetu słusznie nazywanego Wielkim – czyli Miles Davis / Wayne Shorter / Herbie Hancock / Ron Carter / Tony Williams. Z jakiejś przyczyny owe nagrania nie znalazły się na „Nefretiti”. Zgadnijcie czemu? Tak, jedyna logiczna odpowiedź, to że w 1968 roku Teo Macero (producent płyty), albo sam Miles uznał, że są słabsze od tych, które znalazły się na wydawanym wtedy albumie.

Pozostała muzyka powstała w 1968 roku, niby niewiele później, ale to już u Milesa były zupełnie inne czasy – Rona Cartera zastąpił Dave Holland, a u boku grającego na elektrycznym fortepianie Herbie Hancocka pojawił się Chick Corea – nagrania ze strony drugiej analogowej wersji „Water Babies” pochodzą bezpośrednio z sesji do „In A Silent Way”, lub z tego samego czasu.

Czemu ta płyta ukazała się w 1976 roku – z pewnością z braku aktualnych nagrań oraz chęci wydania kolejnego albumu Milesa Davisa, którego z pewnością domagali się fani. Czyli klasyczny skok na kasę z wykorzystaniem wcześniej odrzuconych jako gorsze nagrań. I tu dochodzimy do istoty rzeczy – czy gorsze od wyśmienitych ścieżek z „In A Silent Way” i „Nefertiti” oznaczają słabe, albo niewarte uwagi? Niekoniecznie. Osobiście jestem wielkim fanem Milesa Davisa, choć faktem jest, że miewał okresy słabsze, choć nawet te najsłabsze są momentami genialne. Tak jak właśnie „Water Babies”.

Ten album nie jest oczywiście pierwszym wyborem dla fanów Milesa Davisa. Nie jest też najbardziej poszukiwaną pozycją dla tych, którzy uwielbiają Wielki Kwintet, albo jak kto woli z szacunku dla Johna Coltrane’a – Drugi Wielki Kwintet – tym polecam, mam wrażenie, że ciągle niedoceniane nagrania z Plugged Nickel z 1965 roku i to koniecznie w postaci kompletnej. Dla tych, którzy lubią elektrycznego Milesa, z pewnością najlepszym wyborem będzie „Bitches Brew”. Jednak wszyscy kiedyś sięgną po ten album, kiedy zbiorą te bardziej podstawowe i ważniejsze w dyskografii Milesa albumy. Może właśnie dlatego Columbia zdecydowała się wydać tą muzykę, podobnie jak dziś wydaje wybitną serię The Bootle Series.

Wszystkie trzy utwory z pierwszej strony oryginalnego wydania – tytułowy „Water Babies”, „Capricorn” i „Sweet Pea” zostały napisane przez Wayne Shortera z myślą o „Nefertiti”, porzucone wtedy znalazły miejsce na wydanej w 1969 roku płycie kompozytora – „Super Nova”, gdzie zyskały zupełnie inny, bardziej elektryczny wymiar w towarzystwie takich muzyków, jak gitarzyści Sonny Sharrock i John McLaughlin i grający na elektrycznych instrumentach Chick Corea. Sam lider zagrał wtedy na sopranie.

Czy zatem „Water Babies” to niechciane odrzuty? Krótko po wydaniu album zbierał dość mieszane recenzje, sam Miles Davis niewiele o nim opowiada w swojej autobiografii, a członkowie zespołu też raczej nie uważają tej płyty za swoje największe osiągnięcie we współpracy z Milesem. Ja uważam ten album za niesłusznie niedocenianą pozycję w dyskografii Milesa Davisa. Już sam „Dual Mr. Anthony Tillmon Williams Process” sprawia, że ta płyta warta jest każdych pieniędzy. Spróbujcie posłuchać tej fascynującej, trwającej ponad 13 minut skomplikowanej figury rytmicznej i wielkiego Milesa ponad geniuszem Tony Williamsa bez uprzedzenia i wiedzy, że to odrzucony wcześniej materiał…

Spróbujcie porównać kompozycje Wayne Shortera z wersjami nagranymi na jego autorskiej płycie, a docenicie geniusz Milesa w prowadzeniu zespołu i godzeniu solistycznych ambicji członków zespołu. Pewnie zupełnie przypadkowo powstał album – dokument elektrycznej przemiany Milesa Davisa – przez niektórych porównywany do „Bring It All Back Home” Boba Dylana, albumu również złożonego w połowie z nagrań elektrycznych i w połowie z akustycznych – to jednak był celowy wybór artysty. W przypadku płyty Milesa – przypuszczam, że wyszło przez przypadek. Dodatkowo dostajemy kolejny dokument okresu, w którym za radą Milesa, Herbie Hancock grał prawie wyłącznie prawą ręką, a to historia świetnie opisana przez samego pianistę w świeżo i całkiem nieźle przetłumaczonej na język polski autobiografii.

Miles Davis
Water Babies
Format: CD
Wytwórnia: Columbia / Sony

Numer: SRCS 9307

Brak komentarzy: