27 lutego 2015

Chuck Israels with Steve Brown & Thomas Clausen – It’s Nice To Be With You

Chuck Israels to postać legendarna. Dla wielu to zwyczajnie muzyk namaszczony kiedyś przez Billa Evansa, jeden z dwu jego legendarnych kontrabasistów. Wśród fanów Billa Evansa dyskusje na temat tego, czy Scott LaFaro / Paul Motian to sekcja lepsza niż Chuck Israels / Larry Bunker przypominają te, które toczą fani Milesa Davisa ustalając, który z wielkich kwintetów był najdoskonalszy. Takie dyskusje zabierają jedynie czas, który można spożytkować zdecydowanie lepiej słuchając nagranej przez nich wszystkich muzyki.

Być może połowa lat sześćdziesiątych, kiedy istniał skład Bill Evans – Chuck Israels – Larry Bunker był najdoskonalszym w całej karierze Chucka Israelsa, nie oznacza to jednak, że jego płyty nagrane później, w tym zarejestrowana w 2011 roku „It’s Nice To Be With You” nie są warte uwagi.

Ten album jest w zasadzie ponadczasowy i od razu można mianować go klasykiem. Thomas Clausen to oczywiście nie Bill Evans. Duński pianista nie jest postacią nieznaną. Całkiem niedawno pisałem o jego doskonałym albumie nagranym wspólnie ze Steve Swallowem:


Grywał z Dexterem Gordonem i Benem Websterem, wziął udział w nagraniu albumu „Aura” Milesa Davisa. Steve Brown pozostaje z tej trójki muzykiem najmniej znanym. Chuck Israels i Thomas Clausen mają również na swoim koncie album poświęcony muzyce Billa Evansa.

Tym razem repertuar albumu został ułożony ze znanych standardów i jazzowych adaptacji duńskich kompozycji. Brak perkusji, pozwala na wyeksponowanie kontrabasu, jako podstawowego, a czasem jedynego instrumentu rytmicznego. „It’s Nice To Be With You” to jednak dużo więcej, niż płyta kontrabasisty. To płyta doskonale rozumiejącej się trójki muzyków, którzy tworzą coś zdecydowanie piękniejszego, niż składne odegranie paru ładnych melodii.

Tworzą zespół, kameralny, taki, którego chciałoby się posłuchać w małym klubie, gdzieś nieopodal. Niestety są zbyt znani, żeby w takich grali… Chyba, że ktoś mieszka w okolicach San Francisco lub Portland, bo tam stacjonuje wiekowy już przecież Chuck Israels. Wtedy można mieć szczęście. Wszystkim, którzy tam nie mieszkają pozostają płyty – takie jak „It’s Nice To Be With You”. To jazz w najlepszym możliwym wydaniu, nie żaden wielki manifest artystyczny, czy światowy przebój, to przepiękna muzyka dla każdego i na co dzień. To coś w czym można się zatracić i mimochodem zacząć nucić wielokrotnie odtwarzane melodie. To płyta szczęśliwych ludzi, te dobre fluidy z pewnością ulepszą każdy Wasz wieczór spędzony z tym albumem. A ja po raz nie wiem już który apeluję do organizatorów festiwali – sięgajcie w swoich poszukiwaniach repertuarowych po płyty nieco mniej znanych wytwórni – takich jak choćby Stunt Records, która ma w swoim katalogu więcej takich niezwykłych wydawnictw…

Chuck Israels with Steve Brown & Thomas Clausen
It’s Nice To Be With You
Format: CD
Wytwórnia: Stunt
Numer: 663993120621

23 lutego 2015

Clifford Brown And Max Roach - At Basin Street

Właściwie wszystko co nagrali razem Clifford Brown I Max Roach to muzyka genialna, w związku z tym również taki jest album „At Basin Street”. To jednak album wyjątkowy. To ostatnie nagranie kwintetu Clifforda Browna i Maxa Roacha. To również właściwie ostatni ważny album, jaki nagrał Clifford Brown przed śmiercią. A właściwie przedostatni, bowiem ten naprawdę ostatni to „Sonny Rollins Plus 4”.

W przypadku Clifforda Browna nie jestem być może do końca obiektywny, bowiem to mój absolutnie ulubiony trębacz, jednak przecież muzyka to emocje, więc w zasadzie czegoś takiego jak obiektywna ocena nie warto poszukiwać. Faktem jednak jest, że nie tylko ja uważam ten album za absolutnie genialny. Większość amerykańskich krytyków uważa „At Basin Street” za jedną z najważniejszych hard-bopowych płyt wszechczasów. Ja idę jedynie nieco dalej uważając Clifforda Browna za absolutnego władcę tego gatunku.

Oczywiście historia muzyki pełna jest tragicznie zmarłych geniuszy, jednak śmierć Clifforda Browna i Richie Powella – pianisty kwintetu w przypadkowym wypadku samochodowym to jedna z największych strat tego rodzaju. Clifford Brown był przecież u szczytu formy, a w zasadzie dopiero się rozkręcał. Kiedy zginął miał 25 lat i około 20 albumów na swoim koncie. Mógł zagrać jeszcze wiele.

Tytuł albumu może być nieco mylący, bowiem „At Basin Street” nie jest nagraniem koncertowym i nie został zarejestrowany w nowojorskim klubie, a w zaciszu studia wytwórni Capitol, jednak w owym czasie kwintet często występował w Basin Street.

W kwintecie Maxa Roacha i Clifforda Browna, który istniał niemal 3 lata grało kilku saksofonistów – liderzy próbowali Harolda Landa, Teddy Edwardsa i Nicky Hilla. Producenci próbowali również zrównoważyć energię kwintetu orkiestrą, nagrania z dużym składem dowodzonym przez Neala Hefti nie należą jednak do specjalnie udanych. To właśnie wszystko co zespół nagrał w 1956 roku, kiedy do składu na stałe dołączył Sonny Rollins jest dziś uważane za najważniejsze, oprócz nagrań z Artem Blakey ucieleśnienie ducha hard-bopu.

Po latach cyfrowe reedycje tego albumu obrosły w dodatkowe, alternatywne wersje i skrawki niedokończonych utworów. W wypadku tej płyty nie warto jednak koniecznie polować na jakąś specjalną wersję. Dodatki nie wnoszą wiele. Nie stanowią również z pewnością uzasadnienia wystarczającego dla tych, którzy posiadają wcześniejsze wydania.

„At Basin Street” to płyta genialna. I tyle…

Clifford Brown And Max Roach
At Basin Street
Format: CD
Wytwórnia: Emarcy / Verve
Numer: 731458982623

22 lutego 2015

David Kikoski – Consequences

Ta płyta w zasadzie nie mogła się nie udać. Już sam skład – David Kikoski na fortepianie, Christian McBride na kontrabasie i Jeff Tain Watts na perkusji gwarantuje niezwykłe przeżycia artystyczne. Żaden z tych muzyków nie należy do grupy tych, co odcinają kupony od własnej sławy i uświetniają okładki albumów zwiększając sprzedaż.

David Kikoski to urodzony lider, nie nagrywający często jako gość, choć „Praise” Roya Hayesa (to ten album z nieco kiczowatą okładką z DeLoreanem) jest niezłym wyjątkiem od reguły, a rola nadwornego pianisty na wyśmienitej płycie „Remember: A Tribute To Wes Montgomery” Pata Martino można uznać za jedną z ważniejszych pozycji w dyskografii Davida Kikoskiego. To jednak jego własne albumy, od ponad dekady ukazujące się dzięki wytwórni Criss Cross pozostają najważniejszą częścią jego dyskografii. Dla poszukiwaczy ciekawostek – David Kikoski ma również na swoim koncie nagrania z Michałem Urbaniakiem.

Christian McBride to muzyk, który z pewnością sam nie wie, w ilu wybitnych nagraniach wziął udział. Taki już los wybitnych kontrabasistów. Jednak w przypadku Christiana McBride’a jego udział właściwie nigdy nie ogranicza się do bezbłędnego wyznaczania rytmu w sekcji i zagraniu jakiejś jednej krótkiej solówki dla zaznaczenia swojej obecności w studiu. Lista jego najważniejszych nagrań jest właściwie trudna do sporządzenia. W związku z tym, przypomnę raczej Wam i sobie te albumy z jego udziałem, do których wracam najczęściej…

Trudno zapomnieć niesłychanie widowiskowe, choć dla niektórych zbyt efekciarskie albumy „SuperBass” Raya Browna, Johna Claytona Jr.’a i Christiana McBride’a, wspólne nagrania z Dave Brubeckiem, Chickiem Corea i Herbie Hancockiem. Często wracam również do nieco zapomnianego, czego nie rozumiem, albumu Freddie Hubbarda „Live At Fat Tuesday’s”, mojej ulubionej płyty Abbey Lincoln – „A Turtle’s Dream”, jednej z płyt wspomnianego już Pata Martino – „Think Tank”, nagrań z Johnem Scofieldem, czy Sonny Rollinsem. Własne albumy Christiana McBride’a są równie intrygujące, szczególnie te kosmiczne i eksperymentalne w rodzaju „Sci-Fi”, czy „Vertical Vision”. To lista subiektywna, którą można uzupełnić o polski akcent w postacie nagrań z Anną Marią Jopek.

Jeff Tain Watts to z kolei wychowanek Wyntona i Branforda Marsalisów, którego poznałem niemal 15 lat temu dzięki jego niezwykle udanej solowej płycie „Citizen Tain”, która była jego debiutem nagraniowym w roli lidera. Od tego czasu Jeff Tain Watts zagrał na bardzo wielu płytach, a ja szczególnie pamiętam jego nagrania ze Stanleyem Jordanem i Kenny Garrettem oraz wiele dynamicznych płyt z Branfordem Marsalisem. W jego dyskografii znowu pojawia się Pat Martino, tym razem za sprawą albumu „Undeniable: Live At Blues Alley”.

Trójkę bohaterów albumu „Consequences” łączy jednak z pewnością nie tylko osoba Pata Martino, to pewnie przypadek. Panowie wielokrotnie grali ze sobą na scenie i uczestniczyli we wspólnych sesjach nagraniowych. Sam album powstał również w przerwie gościnnych występów Davida Kikoskiego w zespole Jeffa Taina Wattsa w Village Vanguard.

Ta płyta to skoncentrowany nowoczesny swing, który powinien być sprzedawany na receptę jako lekarstwo, albo przymusowo puszczany wszystkim, którzy potrzebują odpoczynku od współczesnego wielkomiejskiego zgiełku. Tu każdy dźwięk jest na właściwym miejscu, co nie oznacza, że jest przewidywalny, w żadnym razie. Nie spodziewajcie się jakiś banalnie brzmiących chwytliwych tematów. Za to improwizowane solówki fortepianu i kontrabasu pojawiają się jedna po drugiej.

Album otwiera „Bluetain” – utwór autorstwa Jeffa Taina Wattsa grany w różnych wersjach przez niego od zawsze, a już na pewno od wspomnianego wcześniej jego debiutu płytowego – albumu „Citizen Tain” z 1999 roku. Dla mnie najważniejsze momenty tego wyśmienitego albumu to przepiękna, przebojowa ballada „Placidity” i dynamiczna kompozycja perkusisty zespołu – „Mr. JJ”.

„Placidity” to gotowy popowy przebój, wystarczy napisać jakieś słowa o miłości i poprosić o zaśpiewanie modnego wokalistę… Nie spodziewałem się takiej kompozycji i takiego wykonania. „Mr. JJ” to utwór, który fani Jeffa Taina Wattsa znają z jego albumu „Bar Talk” sprzed wielu lat – bitwy dwu saksofonistów – Michaela Breckera i Branforda Marsalisa nie sposób zapomnieć. Już te dwa utwory wystarczają, żeby rekomendować ten album każdemu słuchaczowi poszukującemu starannie zagranej może nie do końca odkrywczej, ale nieco zaskakującej i pozostającej na długo w pamięci muzyki.

David Kikoski
Consequences
Format: CD
Wytwórnia: Criss Cross
Numer: 8712474134625