17 października 2015

New Simple Songs Vol. 5

Najczęściej płyta tygodnia, to jeden krążek. Czasem zdarza się album podwójny. Mimo niewielkiego wzrostu kosztów produkcji podwójnych albumów w wersji cyfrowej, muzycy nie decydują się na nie zbyt często. To oczywiste, trzeba mieć dwa razy więcej do powiedzenia. W przypadku albumu „A Life In The Spirit Of Jazz” – jego twórca, co prawda nie udzielający się muzycznie, ale jednak pozostający ważną postacią dla każdego z prezentowanych nagrań, Siggi Loch ma do powiedzenia 5 razy więcej. Jestem więcej niż pewien, że ten zestaw mógłby składać się z 10 krążków, a i tak wiele ciekawych nagrań wyprodukowanych przez kończącego właśnie 75 lat, urodzonego w Słupsku, jednego z największych europejskich i światowych producentów i wydawców współczesnego jazzu, zostałoby pominiętych.

Dlatego więc w „Simple Songs” warto zaprezentować nieco więcej muzyki z tego wydawnictwa, niż możemy zmieścić w krótkich codziennych audycjach prezentujących Płytę Tygodnia RadioJAZZ.FM.

Nie jest łatwo wybrać z 5 krążków wypełnionych po brzegi muzyką, jakieś szczególnie wyróżniające się nagranie, które przegląd zawartości zestawu „A Life In The Spirit Of Jazz” powinno rozpocząć. To niezwykle zróżnicowana muzyka, zmieniająca się od połowy lat sześćdziesiątych do dnia dzisiejszego, obejmująca różne style i gatunki muzyczne, odpowiednio do aktualnego miejsca Siggi Locha w nagraniowym biznesie. Na tych płytach jest wiele dźwięków, które znam dobrze z wydawnictw ACT Music. Jest jednak jeden utwór, który swoim szczególnym pięknem i niezwykłą melancholią wyróżnia się na tle wyśmienitych propozycji całego wydawnictwa. W dodatku wcześniej go nie słyszałem. Natychmiast postanowiłem poszukać całego albumu, o tym jednak przy innej okazji.

* Iiro Rantala & Michael Wollny – Tears For Esbjorn – Jazz At Berlin Philharmonic I

To oczywiście wspomnienie niezwykłego talentu Esbjorna Svenssona w wykonaniu równie niezwykłych pianistów – Michaela Wollnego i Iiro Rantali.

Cały zestaw podzielony jest w dość pomysłowy sposób tematycznie. Krążek numer 2 zatytułowany jest „Blues & Rock” i zawiera w większości nagrania z lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, choć część z nich znalazła wydawcę dopiero po założeniu ACT Music, czekając zapewne w prywatnych archiwach Siggi Locha. Obok Willie Dixona, Muddy Wattersa, czy Memphis Slima, znajdziecie na tym krążku gwiazdy rock and rolla w rodzaju Jerry Lee Lewisa i trochę europejskich naśladowców, o których dziś pamiętają jedynie ci, którzy mieli jakieś osobiste młodzieńcze przeżycia przy ich muzyce. Są też fragmenty bardziej rockowe, jak choćby jeden z niewielu wcześniej niepublikowanych utworów zawartych na tym wydawnictwie – „Stevie’s Groove” Steve Winwooda i grupy Spencera Davisa, czy klasyk Cream „I Feel Free” w wykonaniu niestrudzonego i niezwykle uniwersalnego muzyka, Klausa Doldingera i grupy The Motherhood. Sam Klaus Doldinger z równą sprawnością grał pod czujnym okiem Siggi Locha jazzowy mainstream, eksperymentował z Albertem Mangelsdorfem, grywając przy okazji młodzieżowe rytmy z The Motherhood i tworząc Passport.

* Spencer Davis Group with Steve Winwood - Stevie's Groove
* The Motherhood – I Feel Free - I Feel So Free

Oto coś zupełnie innego, choć tu również liczyć się będzie rytm – perkusyjny duet marzeń – Jack DeJohnette I Bernard Purdie – to fragment doskonałego albumu „Soul To Jazz II”. Kolejne nagranie na krążku numer 4, noszącym podtytuł „Visions Of Jazz” to z kolei niemiecka supergrupa – Albert Mangelsdorf, Wolfgang Dauner, Eberhard Weber i na dokładkę często występujący na sesjach produkowanych dawniej przez Siggi Locha, niestrudzony Klaus Doldinger.

* Jack DeJohnette & Bernard Purdie - New Orleans Strutt - Soul To Jazz II
* Old Friends: Eberhard Weber / Albert Mangelsdorff / Wolfgang Dauner - Und So Weiter, And So On – Old Friends

Pierwszy album zestawu, to muzyczne korzenie Siggi Locha, archiwalne z dzisiejszego punktu widzenia nagrania, najmniej znane fanom, którzy kojarzą postać Siggi Locha jedynie jako właściciela ACT Music. Stąd również tytuł – „The Beginning”. Album otwiera jedyne nagranie zestawu, które nie zostało wyprodukowane przez Siggi Locha, z pewnością by je wyprodukował, jednak to było zwyczajnie niewykonalne, bowiem w czasie jego rejestracji leżał jako nowonarodzone niemowlę gdzieś w czeluściach dość ponurego słupskiego szpitala na górce… To był rok 1940. Album otwiera Sidney Bechet, którego koncert Siggi Loch usłyszał w wieku 15 lat i to sprawiło, że postanowił zająć się muzyką. Najpierw próbował grać, ale talentu nie wystarczyło zajął się więc produkcją i różnego rodzaju pracami w muzycznym biznesie. Niektóre z nagrań z połowy lat sześćdziesiątych trzymają się całkiem nieźle. Oto dwa przykłady tych, które zachowały najwyższą jakość – tu już same nazwiska wystarczą – to najwięksi z największych (przynajmniej w przypadku pierwszego z prezentowanych utworów):

* Dave Brubeck Quartet (feat. Paul Desmond) And Gerry Mulligan – Unfinished Woman - We're All Together Again For The First Time
* Klaus Doldinger Passport feat. Les McCann – Compared To What? - Doldinger's Passport Jubilee, 75

Z pewnością warto przypomnieć również, jeśli trafia się okazja, klasyczne bluesowe nagrania, nikt bowiem nie może mieć wątpliwości, że bez bluesa nie byłoby współczesnej muzyki jazzowej. Dziś nawet na stronie internetowej wytwórni ACT Music nie można znaleźć opisu pierwotnego wydania tych nagrań – albumu „Lost Blues Tapes, American Folk Blues Festival”.

* John Lee Hooker - Della Mae – Lost Blues Tapes
* Memphis Slim & Willie Dixon - John Henry - Lost Blues Tapes
* Muddy Waters – In The City – Lost Blues Tapes

Na zakończenie z konieczności krótkiego, bo jedynie godzinnego podsumowania zawartości „A Life In The Spirit Of Jazz” Siggi Locha, „Dancing” Keitha Jarretta w wyśmienitej interpretacji Ulfa Wakeniusa, Larsa Danielssona i Mortena Lunda – gwiazd ACT Music.

* Ulf Wakenius / Lars Danielsson / Morten Lund – Dancing - Notes From The Heart

16 października 2015

Bogdan Hołownia with Dave Clark and Skip Hadden – On The Sunny Side

Często wracam do tego nagranego w 1995 roku albumu. To doskonały przykład na to, jak można bawić się formą doskonale znanych wszystkim fanom jazzu melodii poszukując wewnątrz nich własnych pomysłów interpretacyjnych.

Bogdan Hołownia to muzyk niezwykle uniwersalny. Jest ulubieńcem wszystkich jazzowych wokalistek, które albo z nim grają, albo o tym marzą. W tej roli sprawdza się wyśmienicie, jednak jeszcze lepiej wypada jako lider własnych, kameralnych składów, choć nie należy do muzyków, którzy się jakoś szczególnie przepracowują w studiach nagraniowych. Jego płyty nie ukazują się często, ale warto na nie czekać.

Moim ulubionym albumem Bogdama Hołowni jest nieco dziś zapomniany album wydany w 1997 roku przez wytwórnię GOWI – „On The Sunny Side”. Ten zarejestrowany prawdopodobnie w Stanach Zjednoczonych projekt to w zasadzie podręcznik jazzowych przebojów. To nie jest łatwe zadanie – uciec od wszelkich znanych i genialnych interpretacji i zaproponować coś autorskiego i oryginalnego. Porzucić melodię „Mercy, Mercy, Mercy” i skupić się na rytmie, uciec od banału tysięcy balladowych wykonań „Summertime”, czy ciągnących się niemiłosiernie i do bólu rzewnych wykonań słynnego tematu Krzysztofa Komedy z filmu „Dziecko Rosemary”. W tym ostatnim przypadku – mam ostatnio wrażenie, że trwają zawody – kto zagra wolniej…. Ale to nieco inny temat.

Bogdan Hołownia zarejestrował ten album w towarzystwie dwojga niezbyt znanych amerykańskich muzyków, którzy udzielają się raczej w roli edukatorów, niż aktywnych na scenie artystów. O muzycznym dorobku basisty – Dave Clarke’a nie wiem zbyt wiele, Skup Hadden wsławił się udziałem w kilku nagraniach Weather Report, co samo w sobie powinno być znakiem muzycznej kompetencji, bowiem znalazł się w gronie wielu wybitnych bębniarzy grających w tym zespole – między innymi Alphonse Mouzona, Narady Michaela Waldena, Alexa Acuny, Petera Erskine’a czy Omara Hakima.

„On The Sunny Side” nie potrzebuje jednak instrumentalnej wirtuozerii. To gra zespołowa, myślenie, dekompozycja i zabawa formą. To jeden z tych zaskakujących albumów, do których będziecie ciągle wracać, w których będziecie odkrywać nowe brzmienia, nowe pomysły. To album wyśmienitego fortepianowego tira, które jeśli istniałoby nieco dłużej, z pewnością podbiłoby świat.

Ten album jest rezultatem studiów lidera w Berklee. Czasem trochę żałuję, że Bogdan Hołownia nie grywa często takiego repertuaru. Wtedy sięgam po płytę i wspominam stare czasy. Od nagrania tego albumu  minęło już 20 lat, więc można ocalić go przed zapomnieniem opowiadając o nim innym i przypominając muzykę na falach radiowych. Na reedycję pewnie nie ma szans, pewnie oryginalne taśmy gdzieś zaginęły… Choć cuda się zdarzają. Moim zdaniem tego rodzaju pozycje warto wydawać. Może 20 rocznica nagrania, która właśnie mija byłaby dobrą okazją? Ja podejmuję się namówić parę osób do zakupu…

Bogdan Hołownia with Dave Clark and Skip Hadden
On The Sunny Side
Format: CD
Wytwórnia: GOWI
Numer: 786497265527

13 października 2015

Milan Svoboda Sextet – Jazz na Hrade

To będzie o polityce, zarówno tej dużej, jak i trochę mniejszej. Bardzo życzyłbym sobie sytuacji, żeby władza była dla ludzi, również dla tych, którzy interesują się kulturą. Dodajmy – kulturą światową, a nie tylko lokalnym folklorem. Życzyłbym sobie tego, żeby władza też znają się na kulturze, a nie tylko stawała do zdjęć ze światowymi celebrytami, korzystając z okazji, że akurat jest przy władzy i możliwość zrobienia zdjęcia niejako z urzędu się należy. Życzyłbym sobie, żeby władza rozumiała przemówienia odczytywane z kartki, albo nawet nie potrzebowała kartki, żeby coś do ludzi o kulturze powiedzieć. To chyba już całkowita utopia… Życzyłbym sobie, żeby władza dawała artystom poczuć, że są dla swojego kraju ważni, nie tylko dzieląc zza biurka dotacje, ale również zwyczajnie i po ludzku lubiąc ich i wspierając całkiem osobiście.

Brzmi jak utopia, choć może jednak niekoniecznie… Wystarczy spojrzeć gdzieś w pobliże, na kraje sąsiednie, które też nie mają łatwo, bo to trzeba nadrabiać zaległości gospodarcze, martwić się o uchodźców, lokalne konflikty, zanieczyszczenia i wiele innych spraw.

Cykl koncertów „Jazz na Hrade” ma długą tradycję, a jazz jest ważną sprawą dla czeskich prezydentów w zasadzie od zawsze, a już na pewno od 1994 roku, kiedy to Vaclav Havel podarował Billowi Clintonowi saksofon tenorowy, a ten , postawiony w sytuacje de facto bez wyjścia zaszczycił znany praski klub Reduta udziałem w jam session, wykazując się całkiem kompetentnym podejściem do instrumentu, co zostało utrwalone na może nie do końca legalnym, ale szeroko dostępnym, szczególnie w Czechach krążku.

W samym cyklu „Jazz na Hrade” wzięli udział kilka lat temu z wyśmienitym skutkiem Piotr Baron i Zbigniew Namysłowski. Od czasu do czasu pojawiają się tam gwiazdy zagraniczne, w tym muzycy amerykańscy, jednak to przede wszystkim miejsce dla całkiem sprawnie działającej lokalnej sceny jazzowej.

Kiedy tylko czas pozwala, tradycja nakazuje, żeby koncerty zapowiadał sam prezydent, a zapowiedź Vaclava Klausa sugeruje, że o jazzie wie wiele więcej niż napisał mu na karteczce człowiek od kontaktów z prasą, a z muzykami sekstetu Milana Svobody pozostaje w przyjacielskich stosunkach. Dodam, że Milan Svoboda na płycie prezentuje w zasadzie amerykańskie klasyki, a nie jakieś pseudojazzowe adaptacje lokalnych odpowiedników Chopina…

Muzyka brzmi soczyście, a doskonale zgrana sekcja instrumentów dętych brzmi jak najlepsze grupy ze złotych czasów hard-bopu dostarczając stosownej energii, którą nie jest łatwo znaleźć po tej stronie Atlantyku.

Dla mnie odkryciem tego albumu jest gitarzysta basowy – Filip Spaleny, którego nagrań nie miałem wcześniej okazji słuchać, a przynajmniej na pewno nie zapamiętałem go z żadnej czeskiej płyty jakoś specjalnie. Tym razem spisał się świetnie i na pewno kolejny raz, kiedy znajdę się w którymś z praskich sklepów płytowych zapytam o inne jego nagrania.

W zasadzie każda z płyt z kilkudziesięciu wydanych już w cyklu „Jazz na Hrade” warta jest polecenia. Nie znam ich wszystkich, ale te, które dotychczas słyszałem są wyśmienite, pozwalam sobie więc na ryzyko i za każdym razem, kiedy mam okazję, kupuję kolejne w zasadzie w ciemno…

Milan Svoboda Sextet
Jazz Na Hrade
Format: CD
Wytwórnia: Multisonic

Numer: 741941083522

11 października 2015

Various Artists – A Life In The Spirit Of Jazz: Siggi Loch

Siggi Loch świętuje 75 urodziny. Świętuje w sposób właściwy jednemu z najwybitniejszych jazzowych producentów wszechczasów. Wydając pięciopłytowy album dokumentujący swoje własne dokonania. „A Life In The Spirit Of Jazz: Siggi Loch” to starrannie wydany zestaw doskonale udokumentowanych nagrań wyprodukowanych przez Siggi Locha obejmujący utwory zarejestrowane w ciągu ponad 50 lat jego muzycznej kariery. W większości to oczywiście stosukowo nowe produkcje pochodzące z obszernego katalogu wytwórni ACT Music. Są również muzyczne rarytasy z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego wieku, z czasów, kiedy Siggi Loch zajmował się produkcją w Warner Music.

Nieco naciągając historię, można uznać, że Siggi Loch to największy polski producent jazzowy, urodził się bowiem w Słupsku, choć było to w czasach, kiedy Słupsk nie leżał jeszcze na ziemiach odzyskanych, tylko na terenie Niemiec. To oczywiście nie ma żadnego znaczenia, bowiem Siggi Loch to niezależnie od biegu historii najnowszej, jedna z najważniejszych postaci europejskiej sceny jazzowej.

„A Life In The Spirit Of Jazz: Siggi Loch” to wydawnictwo doskonale opisane i uporządkowane. Pięć krążków wypełnionych po brzegi muzyką ułożono tematycznie.

Pierwszą płytę otwiera jedno z nagrań Sidneya Becheta, muzyka, który sprawił, że Siggi Loch zainteresował się jako kilkunastoletni młodzieniec muzyką jazzową. To jedyne nagranie tego zestawu, którego nie wyprodukował. Kiedy powstawało, w 1940 roku Siggi Loch dopiero przychodził na świat. Większość pierwszego krążka „The Beginning” to nagrania zrealizowane w początkach realizatorskiej kariery Siggi Locha, w większości dla Warner Music na terenie Niemiec. Ta płyta przypomniała mi kilka nazwisk, o których ostatnio zapomniałem, w tym niemal w Polsce nieznanego Klausa Doldingera, który był w owym czasie gwiazdą niemieckiej sceny jazzowej. Jego dyskografię z pewnością będę musiał nieco uzupełnić. Na tym krążku również znajdziecie przypomnienie świetnego albumu Jeana-Luca Ponty „More Then Meets The Ear” i równie wybornego duetu „Twin House” Larry Coryella i Philipa Catherine oraz historycznego spotkania Dave Brubecka z Gerry Mulliganem.

Drugi krążek to bluesowe i rockowe nagrania z bogatego katalogu realizacji Siggi Locha. Zawartość oparta jest w części na płytach „Lost Blues Tapes” i „American Folk Blues Festival”. Tu również znajdziecie koncertowego Jerry Lee Lewisa i wcześniej niepublikowane nagranie Spencer Davis Group z udziałem Stevie Winwooda. Klasycy gatunku w postaci Johna Lee Hookera, Memphis Slima, Willie Dixona, czy Buddy Guya w zasadzie nigdy nie grają źle, a ich koncertowe rejestracje z dawnych lat wcale nie są łatwo dostępne, a w związku z ograniczneniami budżetowymi – paradoksalnie brzmią lepiej – pozbawienie tego rodzaju muzyków asysty dużej orkiestry, z którą często występowali w późniejszym okresie z pewnością im służyło. To najmniej jazzowy album z całego zestawu, jednak zawiera niezwykle unikalne i w części dziś niedostępne już nagrania, przypominające jednczoeśnie pierwsze, bluesowe płyty wytwórni ACT Music.

Kolejny krążek otrzymał tytuł „Crossing Borders”, w tym przypadku oznaczający dokumentację muzycznych spotkań jazzu z innymi gatunkami. Najwięcej atencji Siggi Loch poświęcił projektom z serii „Jazzpana”, pojawiają się również rytmy flamenco, jazzowa interpretacja rockowego przeboju Stinga „Shadows In The Rain” z wybornego albumu Jensa Thomasa i Christofa Lauera z gościnnym wokalnym udziałem Sidsel Endresen i wiele innych atrakcji.

Kolejna, czwarta płyta nosi tytuł „Visions Of Jazz”. Tu pojawia się polski akcent w postaci nagrania „K8” z albumu „Imaginary Room”.  Ten krążek to kolejna wyśmienita reklama dla wielu albumów wytwórni ACT Music, zdominowany przez pianistów – Bugge Wesseltofta, Esbjorna Svenssona i Iiro Rantalę, Jacoba Karlzona i Michaela Wollny’ego. Jest też świetny duet Jacka DeJohnette i Bernarda Purdie – z albumu, który muszę koniecznie odnaleźć w jakimś sklepie – „Soul To Jazz II”.

Kolekcję zamyka krążek wypełniony nagraniami z cyklu koncertów „Jazz At Berlin Philharmonic” organizowanych przez ACT Music. Albumy z tych koncertów z konieczności zawsze zawierają skrót wydarzenia, co zawsze powoduje u mnie poczucie niedosytu. Długa lista artystów powoduje, że każdy gra jeden, góra dwa utwory i zanim się rozkręci, już ustępuje miejsca kolejnemu składowi muzyków. Wiem z relacji uczestników tych koncertów, że trwają zdecydowanie dłużej niż godzina z małym dodatkiem i od zawsze uważam, że powinny być wydawane w całości. O to też apeluję. Ten krążek zawiera przepiękne, zjawiskowe nagranie duetu fortepianowego Iiro Rantali I Michaela Wolny’ego „Tears For Esbjorn”. To jeden z wyróżniających się muzycznie momentó1) całego zestawu i nagranie, którego wcześniej nie słyszałem...

„A Life In The Spirit Of Jazz: Siggi Loch” to wyśmienita prezentacja dorobku życia Siggi Locha, to również doskonała reklamówka ACT Music, z pewnością każdy ze szczęśliwych posiadaczy tego zestawu zechce sięgnąć po cytowane na tych krążkach albumy. Tą strategię wytwórnia ACT Music stosuje od lat. Na mnie ona działa…

Various Artists
A Life In The Spirit Of Jazz: Siggi Loch
Format: 5CD
Wytwórnia: ACT!

Numer: ACT 7004-2