24 stycznia 2016

New Simple Songs Vol. 13

Audycja wyemitowana 15 grudnia 2015 roku. Czas uzasadnia taki początek audycji. To fragment naszej świątecznej płyty tygodnia. Jak wskazuje tradycja RadioJAZZ.FM – szukamy propozycji niebanalnych muzycznie, nieprzewidywalnych i innych niż wszystkie. O kolędach w wykonaniu Bootsy Collisa przeczytacie więcej tutaj:


* Boot-Off (Aka Rudolph The Red Nosed Reindeer) - Bootsy Collins

Tematem audycji jest monumentalne wydawnictwo o równie długim tytule: The Duke Ellington Centennial Edition: The Complete RCA Victor Recordings (1927-1973)”. Jak ów tytuł wskazuje – to zebrane w jednym świetnie wydanym i genialnie udokumentowanym wydawnictwie, na 24 wypełnionych po brzegi płytach kompaktowych, wszystkie dostępne nagrania Duke Ellingtona, które powstały dla wytwórni RCA. W jednym pudełku zebrano nagrania, które dzieli niemal 50 lat. Dla jazzu to wieczność, jednak całość łączy nazwisko jednego z największych muzyków jazzowych. Przynosząc do studia tą wielką paczkę płyt mógłbym realizować ciekawe muzycznie audycje co tydzień przez jakieś pół roku bez przerwy. Może jednak ktoś nie lubi Ellingtona aż tak? Nawet jeśli nie lubicie muzyki Duke Ellingtona, lub uznajecie, że ten styl trochę już dziś jest nieaktualny, warto docenić jego kompozycje, grane do dziś aranżacje i sztukę prowadzenie zespołu, a także porównywalny chyba jedynie z Milesem Davisem i Artem Blackey’em talent do znajdowania mało znanych muzyków i robienia z nich wielkich gwiazd…

Cofnijmy się zatem do prehistorii Duke Ellintona, do czasów, kiedy jazz był rozrywkową muzyką taneczną. Nagrania pochodzą z roku 1930, a w składzie orkiestry wybitne osobowości i wierni towarzysze Duke Ellingtona -między innymi Cootie Williams na trąbce, Joe Nanton i Juan Tizol na puzonach, Barney Bigard na klarnecie i tenorze, Johnny Hodges na alcie, Harry Carney na alcie i barytonie i Sonny Greer na bębnach. Jedyne, czego można żałować, to fakt, że w zasadzie wszystkie nagrania z tamtych czasów mają około 3 minut, bo takie wtedy były dostępne płyty. To nie dawało zbyt dużo miejsca na jakieś szczególnie rozbudowane popisy solowe…

* Hittin' The Bottle - Duke Ellington & His Cotton Club Orchestra
* That Lindy Hop - Duke Ellington & His Cotton Club Orchestra

Przenieśmy się do roku 1945. W tym czasie utrzymać wielką orkiestrę nie było już tak łatwo, jazz powoli przenosił się do małych klubów i swing był wypierany przez be-bop i mniejsze składy. Duke Ellington również nagrywał w mniejszych, bardziej kameralnych składach, a nawet solo, jednak jego znakiem rozpoznawczym zawsze była duża orkiestra, którą jako jeden z nielicznych potrafił utrzymać przy życiu, znajdując jej tyle zajęcia, żeby można było wszystkim wypłacić godziwe wynagrodzenia. Ta ilość pracy miała też swoje minusy – wielu długoletnich członków zespołu zwyczajnie nie miało czasu i siły pracować poza orkiestrą, więc nie mieli okazji wykazać się swoim talentem w roli liderów. Do nielicznych należeli Lawrence Brown i Johnny Hodges. W początkowym okresie swojej kariery, Duke Ellington często z orkiestrą grał znane rozrywkowe przeboje i popularne melodie z desek Broadwayu. W latach czterdziestych i później przeważały już jego własne kompozycje, często napisane wspólnie z którymś z członków orkiestry. Zresztą wkład Duke Ellingtona w napisanie tych dziś już znanych na całym świecie jazzowych standardów często był kwestionowany. To jednak temat dla prawników, dziś ważny jedynie dla spadkobierców autorów tych melodii. To nie zmienia niczego w muzyce. Oto przykład twórczości kompozytorskiej Duke Ellingtona z lat czterdziestych.

* It Don't Mean A Thing (If It Ain't Got That Swing) - Duke Ellington & His Orchestra
* Sophisticated Lady - Duke Ellington & His Orchestra

Duke Ellington w zasadzie od zawsze był liderem swojego własnego zespołu. Pojawiał się gościnnie jako pianista wielkich gwiazd, jak choćby Elli Fitzgerald, bywał też zapraszany do gwiazdorskich składów z Louisem Armstrongiem, Countem Basie, czy Johnem Coltrane’em. W latach czterdziestych występował również w takich zestawieniach, jak choćby w 1946 roku na rozdaniu nagród magazynu Esquire, po raz pierwszy według mojej najlepszej wiedzy spotkał wtedy na scenie Louisa Armstronga.

* Long, Long Journey - Esquire All-American 1946 Award Winners feat. Louis Armstrong
* The One That Got Away - Esquire All-American 1946 Award Winners feat. Red Norvo

Z konieczności wiele nagrań z tego wybitnie przygotowanego pod względem edytorskim zestawu trzeba w godzinnej audycji pominąć. Wiele z albumów, których zawartość jest elementem „The Duke Ellington Centennial Edition: The Complete RCA Victor Recordings (1927-1973)” zasługuje na miejsce w naszym radiowym Kanonie Jazzu. Z pewnością jedną z takich płyt jest „Duke Ellington's Concert Of Sacred Music”, pierwsza z trzech płyt zwanych dziś „Sacred Concerts”, nagrana przez orkiestrę Duke Ellingtona w 1965 roku. Sam kompozytor uważał to nagranie za jedno z najważniejszych w swojej niezwykle bogatej dyskografii.

* Come Sunday - Duke Ellington & His Orchestra
* The Lord's Prayer - Duke Ellington & His Orchestra

Na koniec jeszcze dwa utwory pochodzące z albumu „The Popular Duke Ellington” z roku 1967. Wtedy to był rodzaj muzycznego podsumowania, jednego z wielu, przypomnienie starych przebojów i próba ich odnowienia.

W godzinę nie sposób opowiedzieć historii jednego z największych amerykańskich muzyków XX wieku. Do tematu z pewnością jeszcze wrócę.

* Take The A Train - Duke Ellington & His Orchestra

* I Got It Bad (And That Ain't Good) - Duke Ellington & His Orchestra

Brak komentarzy: