11 października 2016

Isaac Hayes – Live At The Sahara Tahoe

Isaac Hayes jest jedną z legend wytwórni Stax, a Stax to legendarna wytwórnia amerykańskiej muzyki, miejsce powstania, a jeśli nawet nie powstania, to z pewnością najważniejsza wytwórnia dla muzyki soul, ale także dla gospel, bluesa, funku, R&B, jazzu i wszystkiego, co młodzi ludzie słuchali, w szczególności w latach sześćdziesiątych ubiegłego stulecia. Stax istnieje z przerwami do dzisiaj, choć w obecnym stanie, będąc częścią grupy Concord jest jedynie cieniem potęgi sprzed lat, zarówno tej artystycznej, jak i biznesowej.

Isaac Hayes całe życie związany był z tą wytwórnią i kiedy po raz kolejny została reaktywowana w 2006 roku, na krótko przed swoją śmiercią podpisał z nią ponownie kontrakt. Był nie tylko jedną z największych gwiazd wytwórni Stax, ale także wybitnym producentem, kompozytorem i autorem niezliczonej ilości przebojów, a także bywał aktorem. Do spółki z Davidem Porterem napisał niezliczoną ilość przebojów dla Carli Thomas, duetu Sam & Dave, Williama Bella, Dona Cowaya i innych gwiazd wytwórni. Kiedy Stax stracił swoją największą gwiazdę – Otisa Reddinga, który zginął w wypadku lotniczym w 1967 roku, Isaac Hayes właściwie samodzielnie uratował wytwórnię przed bankructwem wydając album „Hot Buttered Soul”. Skomponował też muzykę do wielu filmów, a jego najbardziej znaną melodią pozostaje do dziś często cytowany temat przewodni ze ścieżki dźwiękowej filmu i później serialu „Shaft”.

Isaac Hayes uwielbiał przepych w stylu amerykańskiego Las Vegas, otaczał się wielkimi zespołami, uznając możliwość utrzymania na liście płac dużego zespołu za oznakę sukcesu. Lata świetlne przed raperami obwieszał się złotymi łańcuchami. Był jednym z pierwszych czarnoskórych zdobywców Oskara. Jego głos był jednym z ważnych elementów sukcesu pierwszej serii kultowego dla wielu serialu South Park, gdzie wcielił się w rolę Chefa.

„Live At The Sahara Tahoe” był jednym z jego wielu powrotów. To był powrót w wielkim stylu. Koncert zarejestrowano w olbrzymim kompleksie hotelowo-hazardowym Sahara Tahoe (dziś Hard Rock Hotel And Casino) nad jeziorem Tahoe w Nevadzie. To miejsce nie błyszczy co prawda tak jak Las Vegas, ale klimat był tam wtedy podobny – luksus i hazard wymagał rozrywki na najlepszym poziomie. Na tej samej scenie wielokrotnie występowali Elvis Presley, Frank Sinatra i Tom Jones. Gdyby nie zdecydowanie surowszy klimat, być może kasyna w Stateline w Nevadzie byłyby równie sławne, co te w Las Vegas.

Isaac Hayes potrafił zrobić z dowolnej piosenki soulowe arcydzieło. Chyba nikt inny nie potrafił połączyć w zgrabną całość koncertowego repertuaru tak odmiennych melodii. „Never Can Say Goodbye” z repertuaru Jackson 5, „Light My Fire” – The Doors, „It’s Too Late” ze słynnego albumu „Tapestry” Carole King, „Call It Stormy Monday” T-Bone Walkera, „Ain’t No Sunshine” Billa Whitersa, „Feelin’ Allright” zespołu Traffic, „The Windows Of The World” – przebój Donny Warwick, „Rock Me Baby” B.B. Kinga i wiele innych. Nie mogło oczywiście zabraknąć tematu z filmu „Shaft”.

Ten album, mimo tego, że został zarejestrowany w 1973 roku jest kwintesencją stylu Isaaca Hayesa. Jeśli chcecie mieć jego jedną płytę – być może właśnie ten koncert jest najwłaściwszym wyborem. W rankingach sprzedaży z pewnością znacznie wyżej znajdziecie studyjny „Hot Buttered Soul”, lub ścieżkę dźwiękową z filmu „Shaft”. Jednak to właśnie „Live At The Sahara Tahoe” pozwala nam usłyszeć prawdziwe, sceniczne, żywiołowe oblicze wielkiej gwiazdy.

Isaac Hayes
Live At The Sahara Tahoe
Format: 2CD
Wytwórnia: Stax

Numer: 090204092086

09 października 2016

The Billy Cobham – George Duke Band – Live On Tour In Europe

Jest rok 1976. Wielu muzyków jazzowych nie może się zdecydować. Bee Gees, Linda Ronstadt, Carpenters, Eagles, Donna Summer, John Travolta, Barry Manilow. Wszyscy są na szczytach listy przebojów, zapełniając nie tylko sale koncertowe, ale również zabawiając publiczność tam, gdzie ich nie ma, w dyskotekach i wszelakich miejscach zabaw tanecznych na całym świecie. Wielu muzyków jazzowych uważa, że potrafią napisać równie banalne i przebojowe piosenki. Wielu uważa, że w ten sposób dotrą do szerszej publiczności. Udaje się nielicznym, wśród nich liderem na listach popularności pozostanie już na zawsze George Benson, któremu udało się zaistnieć na popularnych listach przebojów.

Lata siedemdziesiąte to również niezwykle dynamiczny rozwój nowych technologii elektronicznych. Z początku analogowe, a później cyfrowe technologie zmieniają na zawsze zarówno dostępną paletę brzmień, jak i technik studyjnej realizacji. Innymi słowy – rewolucja w muzyce. Niestety, jak w przypadku każdej rewolucji, szybkich zmian, które pojawiają się zupełnie nieoczekiwanie, łatwo jest zabłądzić, ulec chwilowej fascynacji i zatracić się w gąszczu nowości.

Wiele płyt z tego okresu dziś pozostaje jedynie dokumentem swoich czasów, instrukcją obsługi nowego syntezatora, czy świadectwem bezrefleksyjnego dążenia do popularności. Wśród nich znajdują się jednak pozycje ciekawe i dziś godne uwagi.

W tamtym okresie sam skład, który dziś uznajemy za gwiazdorski, nie gwarantował jakości muzycznej. Tym razem jednak się udało. Jeśli nie poruszacie się w obszernym katalogu muzyki lat siedemdziesiątych z biegłością znawcy i kolekcjonera, wielokrotnie będziecie zdziwieni, jak wiele nieudanych projektów do dziś egzystuje na ciągle wznawianych płytach. „Live On Tour In Europe” Billy Cobhama i George’a Duke’a to album typowy dla swoich czasów, jednak z pewnością jeden z ciekawszych. Jest nie tylko dokumentem ciekawej muzycznie epoki, ale nawet dziś broni się ciekawym brzmieniem i świetnym brzmieniem gitary Johna Scofielda, który był jednym z nielicznych niepodążających wtedy komercyjną ścieżką gitarzystą.

„Live On Tour In Europe” jest nagraniową dokumentacją trasy gwiazdorskiego zespołu, wakacyjnej wycieczki po Europie supergrupy w składzie: George Duke, Billy Cobham, John Scofield i Alphonso Johnson. W świecie muzyki rockowej takie składu nazywano właśnie supergrupami, nazwę tę stworzyli krytycy w czasach powstania Cream.

Świadkami serii koncertów byli zarówno fani wirtuozerskich popisów Billy Cobhama, zwolennicy eksperymentów Franka Zappy oczekujący podobnej atmosfery kreowanej przez George’a Duke’a. Sam Frank Zappa zagrał przecież gościnnie na płycie George’a Duke’a „Feel” wydanej w 1974 roku. George Duke kontynuował równolegle grę w zespole Zappy i w swoich solowych projektach chętnie sięgał po kompozycje znane z albumów Zappy, jak i po muzyków z jego zespołu. Wielu fanów jazzu chciało posłuchać wschodzącej gwiazdy jazzowej gitary – Johna Scofielda, artysty, który pierwsze własne płyty miał nagrać dopiero za kilkanaście miesięcy. Jeszcze inni uwielbiali Alphonso Johnsona – to spora grupa fanów, którzy chcieli usłyszeć, co takiego w grupie prowadzonej przez George’a Duke’a i Billy Cobhama zobaczył basista, który dla gry w tym składzie opuścił będące u szczytu sławy Weather Report (w marcu 1976 roku – krótko przed europejskim letnim tourne zespołu Duke/Cobham ukazał się album „Black Market”). Pewnie byli też tacy, którzy spodziewali się dawki solidnego jazzowego grania.

Co dostali uczestnicy koncertów? Z dzisiejszego punktu widzenia wielką mieszankę genialnego już wtedy Johna Scofielda, eksperymentującego z brzmieniami i próbującego śpiewać George’a Duke’a, zaskakująco oszczędnego Billy Cobhama i niemającego szczególnej okazji do pokazania swojego potencjału Alphonso Johnsona. Z pozoru to mało, jednak są na tej płycie momenty genialne, mieszające się niestety z dość nieskładnymi próbami wykreowania komercyjnego popowego przeboju.

Takie albumy są jednak ważnymi dokumentami swoich czasów, a dla tych, którzy je pamiętają z pewnością cenną pamiątką z przeszłości. Warto wsłuchać się w te dźwięki i usłyszeć te, które warto zapamiętać.

The Billy Cobham – George Duke Band
Live On Tour In Europe
Format: CD
Wytwórnia: Atlantic / Rhino / Warner

Numer: WPCR-27485