09 listopada 2016

Gerardo Nunez & Ulf Wakenius feat. Cepillo – Logos

Album „Logos” jest oczywistą kontynuacją wydanego w 2015 roku nagrania koncertowego „Jazzpana Live”, nagranego z udziałem większej ilości artystów, będącego z kolei kontynuacją projektu Jazzpana, którego korzenie sięgają początków wytwórni ACT Music, czyli roku 1992.

Wtedy udało się zgromadzić całą plejadę wielkich nazwisk, w tym między innymi Michaela Breckera, Ala Di Meolę i Petera Erskine’a. Z czasem ów projekt stawał się nieco mniej wystawny produkcyjnie, pozostawał jednak niezwykle intrygujący muzycznie. Najnowsza odsłona tej muzycznej koncepcji połączenia flamenco, rytmów pochodzących z Argentyny i Brazylii i jazzowych inspiracji to w zasadzie duet dwu ciekawych gitarzystów z niewielkim, choć zdecydowanie istotnym udziałem muzyków dbających o dopełnienie przeróżnymi dźwiękami dominującego na płycie hiszpańskiego brzmienia.

Gerardo Nunez i Ulf Wakenius to bez wątpienia wirtuozi gitary. To może potencjalnego nabywcę niepokoić. Wątpliwości jednak nie ma, obu udało się uniknąć technicznych fajerwerków i zbędnego popisywania się swoją techniką gry. Ulf Wakenius wyrasta na gwiazdę pierwszej wielkości, wielu widzi w nim dziś najważniejszego gitarzystę jazzowego wśród żyjących, przynajmniej w Europie. Ja do takich klasyfikacji uciekam, choć z pewnością współpraca Ulfa Wakeniusa z Oscarem Petersonem wprowadziła go na trwałe na światowe jazzowe salony. Gitarzyści odnajdą w grze szwedzkiego wirtuoza unikalne, wymyślone przez niego samego zagrywki pozwalające mu dawać solowe koncerty bez potrzeby poszukiwania dodatkowych instrumentów rytmicznych. Warto dodać, że osiąga takie łatwo rozpoznawalne i unikalne brzmienie jedynie z pomocą własnych palców, niezwykłej muzycznej wyobraźni i prostej akustycznej gitary.

Gerardo Nunez nawet w Hiszpanii nazywany jest godnym następcą króla flamenco, zmarłego w 2014 roku Paco De Lucii. Z tym twierdzeniem nie potrafię się do końca zgodzić, chyba trochę za wcześnie, a ową koronę Gerardo Nunez dostał głównie dlatego, że po odejściu legendarnego muzyka tron był wolny… Jak dla mnie Nunez musi się jeszcze trochę wykazać. Co prawda nie jestem w zasadzie w stanie wysłuchać dziś z przyjemnością „Friday Night In San Francisco”, głównie w związku z nieuleczalnym niestety przedawkowaniem tymi dźwiękami z pierwszej połowy lat osiemdziesiątych. Kasetę magnetofonową z niezupełnie oryginalnym nagraniem tej płyty wydaną w Polsce zostawiłem sobie na pamiątkę i ku przestrodze, żeby już na zawsze wiedzieć, że nawet z najlepszą muzyką nie można przesadzać.

Kiedy porównuję Gerardo Nuneza do Paco De Lucii, mimowolnie porównuję również „Logos” do niezapomnianego nagrania z 1981 roku. To oczywiście porównanie zupełnie bez sensu, bowiem każde muzyczne porównanie jest bez sensu, to nie sport, gdzie ktoś musi wygrać. Tu chodzi o przyjemność, a tą mam z wysłuchania „Logos” niewątpliwą, czego najlepszym dowodem jest fakt, że z tym albumem przejechałem ładnych parę tysięcy kilometrów samochodem w krótkie wakacyjne noce. Mimo wszystko z tego zupełnie pozbawionego sensu porównania wychodzi mi, że Gerargo Nunezowi brakuje nieco ognia, energii, która mnie, człowiekowi słuchającego flamenco raczej okazjonalnie, kojarzy mi się z tym stylem.

Szukając zgrabnych epitetów, można „Logos” nazwać muzyką świata, albo fuzją różnych stylów. Dla mnie przeważa tu jednak flamenco, nie tylko w związku z faktem, że wszystkie oprócz jednej kompozycji są autorstwa Gerardo Nuneza. Również dlatego, że oprócz dwójki wspaniałych gitarzystów, pozostali muzycy pojawiający się na płycie w nienachalny sposób uzupełniają muzyczny dialog gitar o dźwięki znane z typowych nagrań z Andaluzji. Odpowiedzialny za dźwięki perkusyjne Cepillo, ubarwiający kilka utworów klimatycznymi zaśpiewami Cancun, czy wreszcie Carmen Cortes i Isabel Nunez, których udział opisany jest na okładce jako muzyków odpowiedzialnych za palmas i jaleos, czyli charakterystyczne dla kultury flamenco i występów na żywo przytupywanie, okrzyki i klaskanie.

Czy „Logos” dorównuje innym nagraniom z cyklu Jazzpana, musicie sprawdzić sami. Czy Gerardo Nunez jest godnym następcą króla Paco, również pozostawiam Waszej ocenie. Mnie ten album sprawił wiele przyjemności będąc jednym z tych, na których jest raczej mnie dźwięków niż więcej, a to czasem zdecydowanie lepszy wybór, szczególnie wieczorową porą.

Gerardo Nunez & Ulf Wakenius feat. Cepillo
Logos
Format: CD
Wytwórnia: ACT
Numer: ACT 9822-2

06 listopada 2016

Jackie McLean - New And Old Gospel

Ten album to kolejny muzyczny skarb z niemal nieograniczonych zasobów nieco dziś zapomnianych nagrań wytwórni Blue Note z lat sześćdziesiątych. Nazwisko lidera – Jackie McLeana wyróżnione jest na okładce jedynie innym kolorem w grupie 5 nazwisk muzyków odpowiedzialnych za powstanie tego nagrania.

Gdyby zastosować kryteria formalne – prawdopodobnie album „New And Old Gospel” jest duetem Jackie McLeana i Ornette Colemana. Muzycy solidarnie podzielili pomiędzy siebie zarówno zadania kompozytorskie, jak i wykonawcze. Jackie McLean napisał czteroczęściową suitę „Lifeline” wypełniającą pierwszą stronę analogowego albumu, a Ornette Coleman wypełnił drugą stronę dwoma kompozycjami – „Old Gospel” i „Strange As It Seems”.

Dla Jackie McLeana nagranie tego albumu było spełnieniem marzenia o wspólnym nagraniu z muzykiem, którego wielokrotnie publicznie nazywał swoją muzyczną inspiracją. Jego nagrania w latach sześćdziesiątych nabierały coraz odważniejszej, otwartej formy. Dodatkowo do udziału w sesji udało się przekonać Billy Higginsa – perkusistę słyszanego na wielu znaczących płytach Ornette Colemana.

Dla Ornette Colemana to musiało być ciekawe muzyczne doświadczenie. W swojej bogatej karierze grał na wielu instrumentach. Zdania o jego umiejętnościach gry na skrzypcach dzielą do dziś jego najwierniejszych fanów, za to na trąbce potrafił grać całkiem składnie. „New And Old Gospel” to jeden z nielicznych albumów w dyskografii Ornette Colemana, na którym usłyszymy go grającego tylko na trąbce. W dodatku w zespole pojawia się fortepian, na którym gra Lamont Johnson, a którego obecność w studiu w którym nagrywa Ornette Coleman jest również czymś wyjątkowym. Sam Ornette Coleman twierdził, że do nagrania z fortepianem zmuszono go po raz pierwszy i ostatni kiedy w studiu debiurował w końcu lat pięćdziesiątych. W końcówce swojej kariery fortepian już mu tak nie przeszkadzał, jednak „New And Old Gospel” pozostanie już na zawsze bardzo nietypową pozycją w jego dyskografii.

Niepotwierdzona nigdzie legenda głosi, że Jackie McLean liczył na to, że Ornette Coleman zagra na alcie. Lider zapraszając swojego idola na sesję chciał nagrać album, któremu nadał nawet roboczy tytuł „Alto Madness II” w nawiązaniu do swojego liczącego już wtedy 10 lat albumu „Alto Madness” nagranego wspólnie z alcistą Johnem Jenkinsem, który został wtedy bardzo ciepło przyjęty przez krytyków.

Niestety, a może właśnie na szczęście, Ornette Coleman przyniósł do studia tylko trąbkę. Dzięki temu powstała niezwykła muzyka, która dodatkowo stała się kolekcjonerską ciekawostką. Dla Ornette Colemana gra na trąbce była sposobem na uwolnienie umysłu od ciągle powtarzanych saksofonowych zagrywek, które mimowolnie podpowiadały palce. Dla zawodowych trębaczy była okazją do drwin i wypominania technicznych niedoskonałości. Guru awangardy zawsze chodził własnymi drogami i jak zwykle nic sobie z krytyki nie robił.

Spotkanie Jackie McLeana z Ornette Colemanem – saksofonistą z łatwością zamieniłoby się w pojedynek mistrzów – kolejne „Alto Madness”. Decyzja o zaproponowaniu czegoś zupełnie innego, to dowód na geniusz Colemana. Przy okazji skradł nieco show liderowi, ale ich nazwiska na okładce różni przecież tylko kolor czcionki. Oficjalnie jednak „New And Old Gospel” figuruje w dyskografii Jackie McLeana i to na półce z jego nagraniami szukajcie tego albumu w Waszych ulubionych sklepach muzycznych.

Jackie McLean
New And Old Gospel
Format: CD
Wytwórnia: Blue Note

Numer: 724385335624