23 lutego 2017

Lee Morgan – Lee-Way

Już sam skład wraz z czasem powstania albumu i miejscem nagrania powinien gwarantować muzykę najwyższej próby. Tak jest w istocie. Lee Morgan i Jackie McLean oraz sekcja złożona z Bobby Timmonsa, Paula Chambersa i Arta Blakey’a, nagrali w studiu Rudy Van Geldera 28 kwietnia 1960 roku wyśmienity album. Album, jakich na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych w Englewood Cliffs powstało wiele. Spora część to dziś klasyki jazzu tamtego okresu, a pozostałe są jedynie nieco mniej znane.

„Leeway” rozpoczyna drugą dziesiątkę autorskich albumów Lee Morgana i jednocześnie najlepszy okres w jego życiu, który miał doprowadzić już wkrótce do nagrania jego najważniejszych albumów i dać mu popularność porównywalną z gwiazdami muzyki popularnej za sprawą „The Sidewinder”. To właśnie Lee Morgan już na zawsze pozostanie w pamięci fanów jazzu za sprawą unikalnego połączenia jazzu i popularnego wówczas soulu, które to na krótką chwilę pozwoliło po raz kolejny gwiazdom małych jazzowych klubów zaistnieć w świadomości szerszego grona słuchaczy.

Nagrany niemal 3 lata przed „The Sidewinder” album „Lee-Way” z perspektywy lat jest bez wątpienia pierwszą poważną próbą połączenia obu gatunków, tym razem jeszcze ciągle ze znaczną przewagą ortodoksyjnego hard-bopu.

Album powstał w krótkim okresie współpracy zarówno Lee Morgana, jak i Arta Blakey’a z wytwórnią Vee-Jay, przypuszczalnie dlatego, że muzycy potrzebowali trochę sobie dorobić, a Alfred Lion i Francis Wolff płacili wtedy za sesje nagraniowe najwięcej, czasem nawet fundując muzykom możliwość odbycia dodatkowo opłaconych prób przed nagraniem. Stąd właśnie owe powtarzane często powiedzenie o różnicy między Blue Note a innymi wytwórniami (w tym Riverside, Pacific i Vee-Jay właśnie), która w wolnym tłumaczeniu sprowadzała się do możliwości odbycia choćby jednej płaconej wedle związkowych stawek minimalnych próby przed nagraniem. To właśnie dlatego na albumach Blue Note pojawia się więcej autorskich, trudniejszych kompozycji niż na wszystkich innych z tego okresu. To właśnie dlatego tacy ludzie jak odpowiedzialny za połowę materiału na „Lee-Way” kompozytor i trębacz Cal Massey mieli sporo pracy. Był czas, żeby kompozycje przed nagraniem przećwiczyć. Rodzajem hołdu dla dobrze płacących managerów Blue Note jest kompozycja Lee Morgana „The Lion And The Wolff”, jedna z kilku poświęconych przez wybitnych muzyków mecenasom Blue Note. Cal Massey nie był jednak tylko kompozytorem i trębaczem gdzieś w drugim rzędzie większych składów. To również człowiek odpowiedzialny za aranżacje na „Africa Brass” Johna Coltrane’a, albumie który powstał w kilka miesięcy po nagraniu „Lee-Way”, ale to temat na inną opowieść.

„Lee-Way” jest jednym z najlepszych albumów Lee Morgana, przynajmniej sprzed nagrania „The Sidewinder”. To na równi klasyk hard-bopu, co zapowiedź poszukiwania przez jazzmanów drogi dotarcia do większej ilości słuchaczy. Jedni sięgali do soulu, inni chcieli trafić do dużych sal koncertowych zapraszając do współpracy sekcje smyczkowe. Niektórzy eksperymentowali już wtedy z elektroniką, inni szukali inspiracji w zbliżającej się wielkimi krokami rewolucji rockowej i chcieli uznania młodych słuchaczy. Niemal wszyscy nie gardzili rolą muzyków sesyjnych udzielając się, często anonimowo w wielu produkcjach popularnych. Część dorabiała sobie w ten sposób w pogoni za sławą lub poszukując inspiracji, inni niestety potrzebowali coraz więcej pieniędzy na kolejne porcje narkotyków.

Lee Morgan z pewnością po części za sprawą Bobby Timmonsa i Cala Masseya wyznaczył jedną z tych ścieżek, właśnie za pomocą „Lee-Way”. Część źródeł podaje, że na pomysł takiego składu wpadł Alfred Lion, inne, że to sam Lee Morgan. To dziś nieważne, ważne jest to co z tego połączenia powstało.

Lee Morgan
Lee-Way
Format: CD
Wytwórnia: Blue Note
Numer: 724354003127

Brak komentarzy: