19 lutego 2017

Red Garland Quintet feat. John Coltrane And Donald Byrd – Soul Junction

W świadomości fanów jazzu, w szczególności tych, którzy chętnie sięgają po nagrania z najlepszych dla tej muzyki lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku, Red Garland często jest jedynie jednym z ważnych pianistów Milesa Davisa. Jego rola w zespole Davisa nigdy nie była tak istotna jak dekadę później Herbie Hancocka, jednak z pewnością nie był tylko bezimiennym członkiem sekcji rytmicznej wielkiego trębacza.

Z Milesem Davisem nagrał ważne albumy dla Prestige, którymi dziś zwany pierwszym wielkim kwintetem zespół postanowił wywiązać się ze zobowiązań kontraktowych wygasającej umowy Milesa Davisa z tą wytwórnią. To nie był żaden gwiazdorski kontrakt, a lider musiał sam płacić za czas spędzony w studiu. Mając już w perspektywie znacznie korzystniejszą umowę z Columbią, Miles Davis postanowił nie marnować pieniędzy i w ten sposób, zaledwie dwa dni w studiu – 11 maja i 26 października 1956 roku zajęło zespołowi nagranie materiału na 4 albumy, dziś uznawane za niezwykle istotne w dorobku wszystkich uczestników tych sesji – „Cookin’”, „Relaxin’”, „Steamin’” i „Workin’”. Krótko po tych nagraniach Red Garland wyleciał ze składu zespołu, ustępując miejsca młodemu Billowi Evansowi, ale to już zupełnie inna historia.

Red Garland ma na swoim koncie około 50 albumów, które nagrał będąc liderem własnych zespołów, często w niezwykle gwiazdorskich składach. Dobrym przykładem jest album „Soul Junction”, który powstał w 1957 roku, a razem z liderem zagrali John Coltrane, Donald Byrd, Arthur Taylor (Art Taylor) i najmniej znany w tym towarzystwie basista George Joyner, występujący również jako Jamil Nasser i Jamil Sulieman.

Ten mało dziś znany i niezbyt często wspominany muzyk nagrywał z Ahmadem Jamalem, Phineasem Newbornem Juniorem i Sonny Rollinsem. Był częścią paryskiego składu Lestera Younga, a swoją karierę rozpoczynał w koncertowym składzie zespołu B.B. Kinga. Pozostaje mało znany również dlatego, że nigdy nie nagrał żadnego albumu jako lider. Nie wiedzieć czemu, część cyfrowych reedycji przyznaje grę na perkusji właśnie temu muzykowi, a na kontrabasie Artowi Taylorowi. To oczywisty błąd edytorski.

Doskonale rozumiejący się z Johnem Coltrane’em lider, co było efektem wielu koncertów i nagrań studyjnych we wspomnianym już zespole Milesa Davisa, przyzwyczajony do presji czasu i kosztów w studiu, w jeden długi dzień w studiu Rudy Van Geldera nagrał materiał, który dziś wypełnia ponad dwa albumy – „Soul Junction”, „All Mornin’ Long” oraz część „High Pressure”. To były naprawdę ciekawe czasy.

Bez wątpienia najciekawszym momentem tego albumu jest trwający ponad 15 minut utwór tytułowy, jedyna kompozycja lidera na tej płycie, a w szczególności niezwykle zrelaksowane i wypełnione bluesowymi akordami fortepianowe solo Reda Garlanda. Pozostałe 4 utwory wybrane z sesji na ten album to jazzowe standardy. Fani Johna Coltrane’a nie powinni zapominać o tej płycie, jak o wielu innych, gdzie był jedynie gościem, bowiem z tych płyt (w zespole Reda Garlanda zagrał na 4 albumach – oprócz wymienionych już zarejestrowanych niemal w całości w czasie sesji 15 listopada 1957 roku jest jeszcze nagrana przy innej okazji na przełomie 1957 i 1958 roku płyta „Dig It!”) można zebrać całkiem pokaźną i reprezentatywną dla niemal całej kariery tego saksofonisty dyskografię.

„Soul Junction” to album reprezentatywny dla dorobku Reda Garlanda w roli lidera zespołu, choć wypełniony jest w większości jazzowymi standardami. Red Garland należy do grona muzyków, którzy często poświęcali wiele ze swoich solowych karier, chcąc uczestniczyć w wielkich muzycznych wydarzeniach. Do takich bez wątpienia należy pierwszy wielki kwintet Milesa Davisa, jednak takie nagrania jak „Soul Junction” pozwalają zrozumieć w jaki sposób powstawały jazzowe arcydzieła.

Red Garland Quintet feat. John Coltrane And Donald Byrd
Soul Junction
Format: CD
Wytwórnia: Prestige / OJC

Numer: 025218648127

1 komentarz:

Riff pisze...

Ciekawy artykuł. Fajnie wiedzieć coś więcej o członkach zespołów wielkich gwiazd, którzy często są niemal anonimowi, a przecież wkładają swój udział w tworzenie całokształtu danego utworu.