17 maja 2017

Robert Glasper – Everything's Beautiful

Miałem z tym albumem trochę pod górkę… Najpierw czekał kilka miesięcy na swój czas, później uznałem, że Robert Glasper, którego cenię za poprzednie produkcje, dołączył do grona tych, którzy chcą się pogrzać w blasku wielkiego Milesa Davisa. W ten sposób album wylądował po raz kolejny na spodzie sporego stosu nowości. Postanowiłem jednak spróbować, za sprawą wspomnienia o wybornym albumie „Black Radio”. Przecież Robert Glasper żyje w alternatywnej rzeczywistości. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebował, było wsparcie Milesa Davisa. Sam jest geniuszem i nie musi korzystać ze sławy innych.

Czytając książeczkę dołączoną do albumu trudno pozbyć się wrażenia, że to kolejny zestaw remixów muzyki Milesa, którego nazwisko na okładce jest powtórzone kilkukrotnie, zajmując nawet chyba nieco więcej miejsca niż Roberta Glaspera. W części sklepów internetowych album bywa nawet opisywany jako wspólne dzieło obu muzyków.

Większość nagrań zawiera sample z nagrań Milesa Davisa, on sam otwiera płytę swoim monologiem o dość wymownym tytule „Talking Shit”. Większość sampli pochodzi z lat siedemdziesiątych. Kilka kompozycji nosi tytuł znanych utworów Milesa. Jeśli jednak oczekujecie czegoś na kształt „Panthalassy” Billa Laswella, to przygotujcie się na zupełne zaskoczenie, bowiem podstawą do stworzenia albumu „Everything's Beautiful” nie jest magiczne brzmienie trąbki mistrza, a pomysł na autorską, zwariowaną dekonstrukcję kompozycji, w dodatku raczej tych mniej znanych.

Robert Glasper sam gra niewiele, wykorzystując potencjał gościnnie występujących na płycei artystów. Wśród nich znajdziecie zarówno wielkie nazwiska, jak Stevie Wonder i John Scofield, jak i zupełnie, przynajmniej w jazzowym świecie nieznane. John Scofield pozostaje jedynym łącznikiem z realnym otoczeniem Milesa, który na płycie gra. W realizacji płyty wzięła udział rodzina Milesa, a album wydało Sony, więc z pewnością aprobata tych, którzy zajmują się, całkiem zresztą racjonalnie pośmiertną spuścizną Milesa Davisa została zapewniona.

Ten album potwierdził moje przekonanie, że Robert Glasper jest jednym z najważniejszych współczesnych muzyków. Nagrody dostaje najczęściej w kategoriach R&B, wielu uważa go za muzyka jazzowego, a on, podobnie zresztą jak Miles, gra swoje. Tworzy muzykę Roberta Glaspera, czasem nawet nie musi dotknąć żadnego instrumentu, pozostając wielkim inspiratorem, producentem, reżyserem i duchem muzycznych poczynań w studiu. Jest wizjonerem, zapewne części jego pomysłów dziś nie rozumiemy. Miles też był kilka razy w podobnej sytuacji.

Kojarzenie tego albumu z Milesem Davisem jest wielkim błędem. To absolutnie autorski projekt Roberta Glaspera, który nie potrzebuje wsparcia wielkich nazwisk na okładce. Mógłby równie dobrze wybrać któregoś z włoskich piosenkarzy z tej samej epoki, albo folklor dowolnego europejskiego kraju, czy coś zupełnie innego. Wyszłoby równie fenomenalnie.

Nigdy nie dowiemy się, jak brzmiałaby muzyka Milesa Davisa, gdyby w jakiś cudowny sposób dożył dzisiejszych czasów, mam jednak wrażenie, że podobnie do „Everything's Beautiful”, za wyjątkiem tego, że byłyby to raczej nowe kompozycje. Miles nie lubił patrzeć za siebie, zawsze był o krok przed wszystkimi. Dziś takim wyznaczaniem kierunku rozwoju twórczej muzyki zajmuje się Robert Glasper.
Ten album przeleżał na mojej półce z płytami, których jeszcze nie słuchałem niemal rok. Zastanawiam się, ile jeszcze podobnie rewelacyjnych produkcji kryje się pod setkami płyt, których zwykle słucham tylko raz. Do „Everything's Beautiful” z pewnością będę wracał.

Robert Glasper
Everything's Beautiful
Format: CD
Wytwórnia: Columbia / Sony
Numer: 888751578128

Brak komentarzy: