13 czerwca 2017

Artur Dutkiewicz Trio – Traveller

Z najnowszym albumem Artura Dutkiewicza w mojej głowie połączyło się jedno niezwykle istotne słowo – prawdziwy. To jednak może oznaczać wiele różnych rzeczy, postaram się zatem moje skojarzenie rozwinąć. Prawdopodobnie jedynie część z Was pamięta czasy, kiedy na ulicach oglądaliśmy kunszt architektów, a nie radośnie pstrokatą twórczość agencji reklamowych. Warszawa bez ulicznych reklam była naprawdę piękna, a na pewno spokojniejsza nie tylko wizualnie. Tak zresztą wyglądała również reszta świata. Producenci dóbr wszelakich, w tym również muzyki konkurowali ze sobą jakością swoich produktów. Dziś konkurują starając się zwrócić naszą uwagę głównie agresywnym przekazem reklamowym. Jakość produktu stała się jakby mnie ważna. Jeśli kampania reklamowa jest udana, to wcale nie jest ważne, czy produkt dobry i czy w ogóle potrzebny. Nie jest też ważne, jaki jest naprawdę, ważne jest jak wygląda w reklamie.

Związek z muzyką jest oczywisty, bowiem o jakości muzyki na płycie decydują artyści, a o sposobie opakowania i sprzedaży często całkiem ktoś inny. Ja wolę kupować muzykę, a nie historie z nią związane. Chcę na chwilę znaleźć się w świecie artysty, który dźwięki wymyślił i zagrał. Jego prawdziwym świecie, a nie zmyślonym, żeby album lepiej sprzedać.

Oczywiście najbardziej podoba mi się muzyka artystów, których świat jest pełen piękna, wewnętrznego spokoju, kolorów i uczuć, które podzielam. Do świata Artura Dutkiewicza przeprowadziłbym się choćby dzisiaj. Nie wiem, jak w otoczeniu tylu dystraktorów, krzykliwych reklam, szalonego tempa życia można osiągnąć taki spokój wewnętrzny. Ja tego nie potrafię, a bardzo bym chciał. Wiem jednak, że każdy album Artura daje mi szansę na chwilę zbliżyć się do tego marzenia.

Gdyby tak choćby część ludzkości spędziła z płytami Artura choć część czasu, który poświęcają na zaglądanie do kolejnych smartfonowych powiadomień, mało potrzebnych emaili i smsów, świat byłby lepszy. Niestety raczej nie będzie, ale każdy z Was może sobie zafundować terapię za pomocą „Travellera”. W dodatku to lekarstwo, które wystarczy Wam do końca życia, choć oczywiście nie manawiam do tego, żebyście nie rozglądali się za kolejnymi płytami Artura. Zróbcie to koniecznie.

„Traveller” to album inspirowany licznymi artystycznymi podróżami autora, choć egzotyczne obrazy są tu mocno ukryte, stanowiąc łamigłówkę, która skłania do spędzania kolejnych wieczorów w towarzystwie muzyków, które mogą doprowadzić do zadziwiających skojarzeń. Ja wierzę we własną intuicję, nawet jeśli wydaje się być zupełnie zaskakująca. Weźmy choćby „Sattvic Mazurka” – nowoczesny mazurek brzmiący tak, jakby właśnie wczoraj wyszedł spod pióra samego Joe Zawinula. Muzykolodzy być może odkryją, dlaczego w mojej głowie powstało skojarzenie tej kompozycji z „Mercy, Mercy, Mercy”, ja nazywam je wspólnotą muzycznie pozytywnej energii. Pewne podobieństwo formalne pojawia się również w rozłożeniu akcentów, ale fachowe opowiedzenie o tym pozostawiam znawcom teorii kompozycji.

Każdy wieczór spędzony z najnowszym albumem Artura Dutkiewicza, Michała Barańskiego i Łukasza Żyłę sprawia, że jestem lepszym człowiekiem. „Traveller” zaskoczył mnie nieco swoją zwyczajnością. To znowu rzecz nieczęsto spotykana w dzisiejszych czasach, kiedy trzeba wyróżnić się w tłumie, czymkolwiek, odmiennością dla odmienności. Zrobić zwyczajnie piękny, prosto jazzowy, wypełniony muzyką album to rzecz dziś niespotykana. Zagrać własną muzykę pochodzącą z piękniejszego świata, na który nie stać większości z nas, goniących codziennie za nieważnymi sprawami to rzecz nadzwyczajna. Zatrzymać się na chwilę w pogoni za światem, którego nie złapiemy i poświęcić moment na piękną przygodę z muzyką Artura to przyjemność niezwykła.

Artur Dutkiewicz Trio
Traveller
Format: CD
Wytwórnia: Pianoart
Numer: 5907760035042

Brak komentarzy: