13 kwietnia 2017

Stanley Clarke - School Days

Album „School Days” powstał w 1976 roku i był chronologicznie czwartą solową produkcją Stanleya Clarke’a. W Kanonie Jazzu niemal 4 lata temu umieściłem jego solowy debiut – płytę „Children Of Forever”. Obie pozycje, podobnie jak większość nagrań muzyka z lat siedemdziesiątych nadspodziewanie dobrze wytrzymały próbę czasu. Z pewnością wiele z nich powstawało w biegu, bowiem ten okres był dla Stanleya Clarke’a bardzo pracowity. Był stałym członkiem dającego wiele koncertów i nagrywającego albumy niemal co roku zespołu Chicka Corea Return To Forever. Znajdował czas na solowe koncerty, co dokumentuje znakomity album „Live 1976-1977”. Nagrywał z McCoy Tynerem, Chaką Khan, Florą Purim, Stanem Getzem, Frankiem Fosterem, Dexterem Gordonem, Pharoah Sandersem i wieloma innymi. Wtedy nie pisał jeszcze muzyki do filmów, pełnił jednak często rolę producenta, często albumów niekoniecznie jazzowych.

Był gwiazdą, muzycy grający elektryczny jazz byli wtedy gwiazdami o popularności porównywalnej do muzyków rockowych, występowali na stadionach (przynajmniej w USA) i byli po gwiazdorsku przyjmowani, kiedy pojawiali się w Europie. Później bywało różnie, choć do dziś pozostaje jednym z najlepszych basistów, jednym z tych muzyków, którzy z pewnością dysponując genialną techniką gry, nie zawsze potrafią zamienić te umiejętności na genialną muzykę. Jednak większość jego nagrań z lat siedemdziesiątych należy do kanonu muzyki jazzowej tego okresu.

Dla basistów riff z utworu tytułowego jest obowiązkową pozycją, którą znać wypada. Być może Stanley Clarke nie jest godnym wyróżnienia wokalistą, ale w tamtych czasach wypadało coś zaśpiewać. Jest za to jednym z najlepszych basistów wszechczasów, a album „School Days” dowodzi, że jest również wybornym kompozytorem. Właściwie każdy utwór z tego albumu zasługuje na wyróżnienie. „School Days” to wyśmienity basowy riff, „Quiet Afretnoon” to wyborna ballada w wykonaniu lidera w towarzystwie Steve Gadda na bębnach i jednego z pierwszych członków The E Street Band – Davida Sanciousa na moogu. Roztańczony „The Dancer” zadziwia aranżacją i pokręconymi rytmami. „Desert Song” z gościnnym udziałem Johna McLaughlina pokazuje, że Stanley Clarke nie jest jedynie wirtuozem gitary basowej, ale muzykiem potrafiącym wejść w muzyczny dialog z samym Johnem McLauglinem. Tylko za sprawą „Desert Song” Stanley Clarke przestaje być jedynie sprawnym basistą, filarem sekcji rytmicznej Return To Forever, staje się muzykiem przez duże M.

Końcówka krótkiego albumu – „Hot Fun” i „Life Is Just A Game” poszerza brzmienie o szereg smyczków i instrumentów dętych, duży aparat wykonawczy perfekcyjne zaaranżowany przez lidera. Gościnnie na instrumentach klawiszowych w „Life Is Just A Game” zagrał George Duke.

„School Days” jest jednym z wielu ciekawych albumów Stanleya Clarke’a z lat siedemdziesiątych. Zasługuje na wyróżnienie wśród nich głównie z powodu kompozycji, które na stałe weszły do repertuaru koncertowego artysty i pojawiały się później na jego innych albumach. Dziś płyta jest udaną wycieczką w muzyczną przeszłość analogowych syntezatorów, jazzowych przebojów i poszukiwania komercyjnego sukcesu bez artystycznych kompromisów. Album ukazał się w 1976 roku, tym samym, w którym swój debiutancki album wydał Jaco Pastorius. Wspanialszego roku w historii jazzowej gitary basowej już chyba nigdy nie będzie.

Stanley Clarke
School Days
Format: CD
Wytwórnia: Nemperor / Epic / Sony
Numer: 5099746821920

09 kwietnia 2017

Christoph Irniger Pilgrim - Big Wheel Live

Formacja Pilgrim, ciągle zaliczanego do młodego pokolenia, szwajcarskiego saksofonisty Christopha Irnigera istnieje nieprzerwanie mniej więcej od 2010 roku. Kilka miesięcy po oficjalnym założeniu zespołu istniejącego do dziś w niezmienionym składzie na rynku ukazał się jego pierwszy album – „Mt. Tongariro”. „Big Wheel Live” jest pierwszym koncertowym nagraniem kwintetu, a trzecim w dyskografii zespołu. Wydaje się, że to niewiele dla zespołu działającego już niemal 7 lat, jednak jego członkowie uczestniczą równolegle w wielu innych formacjach i nagrywają swoje autorskie albumy. 3 albumy w 7 lat nie oznaczają więc twórczej niemocy, a raczej napięty harmonogram nagraniowy uzupełniony całkiem pokaźnym kalendarzem koncertowym. Zespół dojrzewa i nagranie albumu koncertowego jest doskonałą okazją, żeby to pokazać fanom, którzy nie mogą zobaczyć zespołu na scenie i dać doskonałą pamiątkę tym, którzy koncerty widzieli.

Zespół uznawany jest powszechnie za jedną z najbardziej obiecujących młodych europejskich formacji, choć ja osobiście uważam, że jest ich więcej niż kilka, co uzasadniałoby stwierdzenie „jeden z najbardziej obiecujących”… Nie oznacza to, że „Big Wheel Live” nie jest płytą ciekawą. To bez wątpienia doskonały dokument obrazujący twórczą współpracę Christopha Irnigera z Dave’em Gislerem – gitarzystą zespołu. To bowiem tych dwu muzyków uważam za najważniejszych dla brzmienia i artystycznej tożsamości zespołu.

Muzyka zespołu wyznacza w mojej głowie granicę pomiędzy kompletnie niezwiązanymi ze sobą dźwiękami w których nie odnajduję żadnego ładu, a które czasem bywają nazywane zbiorową improwizacją, choć ja zastanawiam się, czy nie są zbiorową manipulacją, a jazzową wolnością wprawnych instrumentalistów. „Big Wheel Live” jest po tej dobrej stronie, dającej się zrozumieć, pozwalającej dostrzec logikę kompozycji, ale także spójny, zespołowy pomysł na brzmienie muzyki.

Wyróżniając Christopha Irnigera i Dave’a Gislera nie chciałbym skrzywdzić, czy zepchnąć na drugi plan pozostałych muzyków doskonale skomponowanego kwintetu. Christoph Irniger i grający na fortepianie, znany z wielu innych produkcji wytwórni Intakt Stefan Aeby są muzykami powściągliwymi, choć liderowi trudno odmówić stylistycznych korzeni w muzyce Johna Contrane’a. Jednak takie korzenie ma współcześnie właściwie każdy grający na tenorze saksofonista. Styl Stefana Aeby momentami zbliża się do skandynawskiego chłodu – zwróćcie uwagę na początek „Lost In Space”.

Dave Gisler i perkusista – Michi Stulz równoważą swoją muzyczną energią grę fortepianu i saksofonu. Dave Gisler eksperymentuje z brzmieniem gitary, a perkusista Michi Stulz potrafi jednocześnie zapewnić muzyce właściwy puls i w tym samym czasie ozdobić ją w sposób właściwy największym mistrzom. Basista Raffaele Bossard spełnia w zespole najbardziej konwencjonalną role – jest doskonałym basistą dającym pozostałym solidną rytmiczną podstawę do eksperymentów.

Niełatwo porównać niezwykle oryginalną muzykę zespołu do jakiejkolwiek innej jazzowej formacji. To oznacza oryginalność w świecie, w którym prawdopodobnie wszystko już zostało zagrane, a jeśli komuś uda się znaleźć lukę, niezajętą jeszcze dźwiękową przestrzeń dla własnego brzmienia, zwykle oznacza to wielką klasę i coś więcej niż kolejną poprawnie zagraną i dobrze zarejestrowaną jazzową płytę. Zespół Pilgrim, jeśli będzie kontynuował swoją artystyczną drogę, stanie się jednym z najciekawszych zespołów początku XXI wieku.

Christoph Irniger Pilgrim
Big Wheel Live
Format: CD
Wytwórnia: Intakt
Numer: CD 271/2016