24 lutego 2018

Bugge Wesseltoft – Everybody Loves Angels

Mam ostatnio okres na solowy fortepian. Najnowszy solowy album Bugge Wesseltofta przegapiłem, kiedy kilka miesięcy temu miał swoją premierę. Gdyby dotarł do mnie jako gorąca nowość, Krzysztof Herdzin miałby sporą konkurencję w walce o tytuł mojej ulubionej płyty 2017 roku. Kiedy kilka dni temu zupełnie przypadkiem trafiłem na tą płytę, już nieco zakurzoną na półce jednego z warszawskich sklepów, wiedziałem, że będzie dobrze.

Natychmiast przypomniałem sobie wyśmienity album „Songs” z 2012 roku, który był wtedy naszą płytą tygodnia. Zestaw utworów wyglądał obiecująco i z pewnością urozmaici mój autorski cykl jazzowych coverów, który przygotowuję od jakiegoś czasu. „Angie” jest jednym z moich absolutnie ulubionych utworów The Rolling Stones. Wyśmienicie skomponowany i napisany miał swoją premierę w 1973 roku na płycie „Goats Head Soup”, choć w naszym rejonie Europy wielu może go kojarzyć z kompilacyjnym albumem „Made In The Shade”, pierwszą kompilacją zespołu wydaną przez Atlantic w 1975 roku, a później szerokim gestem kopiowaną przez bułgarski Balkanton. Mam egzemplarz tego albumu do dziś i choć wydany został w 1983 roku, nadal jest moją jedyną analogową wersją „Angie”.

„Angie” to jednak nie koniec atrakcji utrwalonych na „Everybody Loves Angels”. Znajdziecie na tym albumie również doskonale zagrane i nieczęsto w jazzowym światku przypominane „Bridge Over Troubled Water” Paula Simona i również zapomnią religijną melodię „Morning Has Broken”, do której tekst powstał po raz pierwszy w latach trzydziestych ubiegłego wieku, a której autorstwo na płycie Bugge Wesseltofta przypisane jest Catowi Stevensowi. W istocie, jego wersja z albumu „Teaser And The Firecat” była sporym przebojem i stała się wizytówką artysty, ale „Morning Has Broken”, szczególnie w wersji bez tekstu z pewnością nie jest kompozycją Cata Stevensa. To jednak jedynie niezręczność edytorska, nie mająca żadnego wpływu na doskonałość interpretacji Bugge Wesseltofta.

Dekonstrukcja „Angel” Jimi Hendrixa moim zdaniem posunęła się nieco za daleko, za to „Bridge Over Troubled Water” i niespodziewanie rzadko grywana w jazzowym świecie „Let It Be” Johna Lennona i Paula McCartneya, będą już zawsze wysoko na liście moich ulubionych wersji tych kompozycji.

Bugge Wesseltoft nie ułatwia życia swoim fanom, jeśli czegoś nie przegapiłem, to „Everybody Loves Angels” jest jego pierwszym solowym nagraniem od czasu „Songs”, czyli od ponad 6 lat. A właśnie jego solowe nagrania w większości są wybitne, podobnie jak album „Everybody Loves Angels”. Płyta została nagrana w jednym z zabytkowych kościołów na Lofotach. To bardzo spokojne i piękne miejsce. Tak jak muzyka Bugge Wesseltofta, skupiona na poszukiwaniu przestrzeni i piękna melodii, choć niekoniecznie przebojowa. Jego interpretacje znanych przebojów uzupełnione własnymi kompozycjami są niezwykle oszczędne, pozwalają słuchaczowi skupić się na kolejnych dźwiękach. W jego wykonaniu proste melodie stają się jeszcze prostsze. Pozbawienie tekstów takich utworów jak „Blowin’ In The Wind” wydaje się pomysłem trochę bez sensu, przecież w takich kompozycjach zdecydowanie ważniejszy wydaje się tekst. Bugge Wesseltoft potrafi zrobić z nimi cuda. Lepiej późno niż wcale, to album, który zostanie ze mną na długo. Jest uzależniający, ma w sobie wybitną magię sprawiającą, że czeka się na każdy kolejny dźwięk.

Bugge Wesseltoft
Everybody Loves Angels
Format: CD
Wytwórnia: ACT Music
Numer: 614427984722

20 lutego 2018

Marek Bliziński – Wave

Marek Bliziński był i jest jedną z legendarnych postaci polskiego jazzu. Dziś mimo niezwykle ilościowo skromnego dorobku nagraniowego ciągle uważany jest za jednego z najważniejszych polskich gitarzystów. Album „Wave” stanowi w zasadzie jego jedyny autorski projekt.

Dyskografię Marka Blizińskiego uzupełnia kilka stricte jazzowych albumów nagranych z Januszem Muniakiem i Janem Ptaszynem Wróblewskim i całkiem dziś zapomniana płyta „Constellation” Ryszarda Szeremety. Fani mogą do tego dołożyć archiwalia zespołu Czterech i ciekawe nagrania zespołu Bemibek oraz solówki zagrane na płytach Ewy Bem i Maryli Rodowicz.

„Wave” jest jedynym solowym albumem Marka Blizińskiego, który w latach osiemdziesiątych rywalizował o tytuł najciekawszego polskiego gitarzysty z Jarosławem Śmietaną. Rozwój jego talentu przerwała choroba, która doprowadziła do przedwczesnej śmierci w 1989 roku.

Według zgodnie brzmiących wspomnień tych, którzy z nim współpracowali, był perfekcjonistą. Z brzmienia genialnego albumu „Wave” nie był zadowolony. Rozpoczął budowę własnego studia nagraniowego, chcąc mieć pełną kontrolę nad brzmieniem swoich kolejnych produkcji. Po nagraniu debiutanckiego albumu współpracował z grupą Air Condition Zbigniewa Namysłowskiego i chcąc zebrać fundusze niezbędne do budowy wymarzonego studia, pływał na statkach wycieczkowych. To właśnie podróże spowodowały najprawdopodobniej pogorszenie jego stanu zdrowia, bowiem po podobno udanej operacji raka skóry lekarze zalecili mu spokojny tryb życia i unikanie słońca. To nie było możliwe na statkach pływających po karaibskich wyspach. Jego podręcznik „Gitara jazzowa” do dziś jest poszukiwaną przez początkujących gitarzystów i uznaną publikacją.

„Wave” zawiera melodie grywane często przez tych gitarzystów, których muzyka inspirowała Marka Blizińskiego. Uwielbiał klasyków jazzowej gitary – Jima Halla, Wesa Montgomery i Joe Passa. Sam dużo komponował, jednak na swojej pierwszej i jak się miało później okazać ostatniej płycie postanowił sięgnąć do jazzowych klasyków. Z dwu sekcji rytmicznych towarzyszących gitarzyście zdecydowanie lepiej wypadają nagranai dokonane w towarzystwie Zbigniewa Wegehaupta i Czesława Bartkowskiego. Jednak nawet niekoniecznie genialna w klasycznym swingującym repertuarze sekcja złożona z Pawła Jarzębskiego i Janusza Stefańskiego nie przeszkadza w prezentacji niezwykłego talentu Marka Blizińskiego.

Niezwykłe wyczucie jazzowej frazy, swoboda improwizacyjna i doskonała artykulacja osiagnięta dzięki niekończącym się ćwiczeniom wyróżniają wszystkie nagrania Marka Blizińskiego. Wrażliwość, wiedza i niekończąca się inwencja i pomysłowość – to wszystko zawarł na swojej jedynej autorskiej płycie – Wave”, albumie, który jest jedną z najważniejszych polskich jazzowych płyt wszechczasów, nawet jeśli miał być tylko początkiem.

Marek Bliziński
Wave
Format: CD
Wytwórnia: Poljazz
Numer: 5907513047827