08 października 2019

Jarosław Śmietana – Mistrzowie Polskiego Jazzu

Pytanie o najbardziej znanego polskiego gitarzystę jazzowego podzieli fanów na pokolenia – to, które pamięta Marka Blizińskiego i młodszych, dla których polska jazzowa gitara zaczęła się od Jarosława Śmietany. Wszyscy inni aspirują dopiero do tytułu. Taki stan rzeczy potrwa jeszcze jakiś czas, być może tak długo, jak długo przeżyją słuchacze koncertów Jarosława Śmietany, który uwielbiał grać dla publiczności i w dodatku bardzo mu się chciało. Każdy koncert był równie ważny i trzeba było zagrać najlepiej jak się da. To nie jest wcale oczywiste wśród muzyków, którym zdarza się narzekać na salę, nagłośnienie, za dużo wolnych miejsc i wiele innych spraw organizacyjnych. Jarek Śmietana nie narzekał, grał, a potem często ze sceny schodził ostatni, jak podpisał już płyty i uścisnął rękę wszystkim chętnym.

Jak wielu muzyków, część talentu odnalazł Jarosław Śmietana w genach, jego ojciec grał na skrzypcach. Jak każdy gitarzysta, zaczynał od słuchania Jimi Hendrixa, choć stosunkowo wcześnie pojawił się B.B. King i nieco później Stevie Wonder i Ray Charles. Jarosław Śmietana urodził się w Krakowie i tam spędził całe swoje życie, oczywiście pokonując miliony kilometrów w drodze na niezliczoną ilość koncertów we wszystkich miejscach w Polsce, gdzie istnieje choćby najmniejsza scena i gdzie ludzie chcieli słuchać dobrej muzyki.

Podobno pierwszą płytą jazzową, jaką usłyszał u kolegi był album „Astigmatic” Krzysztofa Komedy. Trudno wyobrazić sobie lepszy początek (przynajmniej z krajowej oferty fonograficznej końcówki lat sześćdziesiątych). Gitara elektryczna w większości domów nie była mile widziana przez rodziców, więc Śmietana zaczynał od akustycznej, na której nauczył się sam grać na tyle, że zdał egzamin do średniej szkoły muzycznej jako samouk. Kolejnym ważnym elementem jazzowej edukacji młodego gitarzysty miał być, jak sam kiedyś powiedział koncert zespołu Zbigniewa Seiferta w Piwnicy pod Baranami. Kilka lat później miał zagrać na koncercie w Krakowie podczas ostatniej przed śmiercią wizyty w Polsce Seiferta, co udało się zarejestrować na znakomitej płycie „Kilimanjaro”. Później u Antoniego Krupy, muzyka i dziennikarza krakowskiego radia, który miał pomóc w realizacji ostatnich nagrań Seiferta, usłyszał „Bitches Brew” i zdecydował, że zajmie się tylko jazzem. Dekadę później miał znaleźć się na chwilę w domu Milesa Davisa w Nowym Jorku.

Ze Zbigniewem Seifertem Jarosław Śmietana spędził sporo czasu na rozmowach o jazzie, później, jak sam kiedyś wspominał, wiele nauczył się od innych muzyków z krakowskiego środowiska – Janusza Muniaka, Jana Jarczyka i kilku innych. W Krakowie wtedy było od kogo się uczyć.

Pod wpływem spotkań z Seifertem pierwszy zespół Jarosława Śmietany – Hall, założony jako grupa bluesowa stał się zespołem jazzowym, a sam lider wierząc w to, że najlepszą nauką jest własna tytaniczna praca ćwiczył bez końca i odkrywał jazz, za radą Seiferta zaczynając od bebopu. W pierwszej połowie lat siedemdziesiątych Hall grał dużo w Krakowie, ale też wyjeżdżał na całe serie koncertów do Europy Zachodniej. To dawało szansę na muzyczne doświadczenia i pozwalało zarobić na lepszy sprzęt.

Pokusa gry z uznaną orkiestrą Klausa Lenza, będącą jednym z hitów eksportowych wschodnioniemieckiego jazzu okazała się silniejsza od chęci (głównie ojca, który miał wykształcenie techniczne) skończenia Politechniki w Krakowie i pracy w roli inżyniera budownictwa wodnego. To właśnie z tą orkiestrą Śmietana w 1974 roku będzie miał swój płytowy debiut za sprawą albumu „Klaus Lenz Big Band: Live at Jazz Jamboree (1974)”.

Zanim to nastąpiło, w 1972 roku powstaje pierwszy jazzowy zespół prowadzony przez Jarosława Śmietanę – Extra Ball, który w różnych składach przetrwa ponad dekadę. W pierwszym składzie grali Marian Pawlik na basie, Benek Radecki na perkusji i Stefan Sendecki na fortepianie. Sekcja rytmiczna pierwszego składu Extra Ball działa do dziś w tym samym zestawieniu, choć Pawlik i Radecki widywani są raczej w Stanach Zjednoczonych, niż w Polsce. Skład Extra Ball miał się później wielokrotnie zmieniać, a amerykańskie standardy zaczęła w części zastępować muzyka pisana przez Śmietanę. Stefana Sendeckiego zastąpił dość szybko jego bardziej dziś znany brat Adzik Sendecki, a Mariana Pawlika, Jan Cichy.

Zespół zaczął pojawiać się na festiwalach, będąc w zasadzie jedynym polskim profesjonalnym zespołem jazzowym dowodzonym przez gitarzystę. W drugim podejściu, w 1975 roku Extra Ball w składzie z Adzikiem Sendeckim i Janem Cichym zdominował Jazz Nad Odrą, co doprowadziło do nagrania pierwszej płyty zespołu w serii Polish Jazz („Birthday”). Na tym albumie na saksofonie zagrał Andrzej Olejniczak.

W kwartecie Muniaka Jarosław Śmietana zastępował czasem samego Marka Blizińskiego. Przypuszczalnie wtedy urodził się pomysł występu w cyklu telewizyjnym Ballady Jazzowe, w którym wystąpiło wielu wybitnych polskich muzyków. Jarosław Śmietana postanowił też, pomimo, że nie skończył liceum muzycznego uczyć się w Katowicach na Wydziale Rozrywkowym Akademii Muzycznej. Wydziału jazzu jeszcze wtedy nie było, ale obaj z Adzikiem Sendeckim dostali się na uczelnię i dla obu było to ciekawe doświadczenie. Edukację łączyli z grą w szkolnym big-bandzie, w którym nauczyli się więcej jazzu niż w szkole. Obaj będą mieli później okazję wykorzystać to doświadczenie dowodząc dużymi orkiestrami – Sendecki w Niemczech, a Śmietana nagrywając albumu z dużymi składami w Polsce („Songs And Other Ballads”).

W 1978 roku Śmietana organizuje zespół dla Zbigniewa Seiferta, który na krótkiej trasie koncertowej trenuje utwory, których część zdąży jeszcze nagrać na swoim amerykańskim albumie „Passion” w gwiazdorskiej obsadzie. Dzięki czujności Antoniego Krupy występ w Krakowie zostaje zarejestrowany (album „Kilimanjaro”).

W 1980 roku Extra Ball na zaproszenie jednej z amerykańskich fundacji wyjeżdża na kilka miesięcy do Stanów Zjednoczonych. W tym czasie w zespole nie było już Adzika Sendeckiego i Andrzeja Olejniczaka, którzy założyli Sun Ship. W składzie pojawił się pianista Wojciech Groborz i debiutujący trębacz Adam Kawończyk, a także Jan Budziaszek i Antoni Dębski. Na koniec prawdopodobnie jednej z najdłuższych do dziś polskich tras koncertowych w USA, zespół zagrał w Village Vanguard w Nowym Jorku. To właśnie wtedy za sprawą poznanego w klubie przypadkiem Davida Liebmana muzycy Extra Ball postanowili bez zapowiedzi odwiedzić Milesa Davisa. Według słów samego Śmietany, do grona odważnych należał tylko on i Adam Kawończyk, trębacz, który możliwości zobaczenia choćby progu domu Milesa Davisa, który wtedy nigdzie się nie pokazywał publicznie, nie mógł przegapić. Po kilku próbach udało się wejść i podarować Davisowi płytę Extra Ball, której wspólnie słuchali przy kolacji. Rzecz nieprawdopodobna, choć zdecydowanie prawdziwa, mimo tego, że Miles wielokrotnie wspominał, że nie słucha w zasadzie żadnej muzyki, której sam nie nagrał. Według samego Śmietany – zapytałem go kiedyś o to, kluczem do sukcesu był prezent. Jak można się spodziewać, większość potencjalnych odwiedzających raczej chciała coś od Milesa dostać niż mu podarować. Warto w życiu próbować…

W latach dziewięćdziesiątych Śmietana współpracował z wieloma znanymi polskimi muzykami. Wtedy zaczęła się jego długoletnia przyjaźń z Adamem Czerwińskim, na stałe w składach gitarzysty znalazł się Wojciech Karolak, pojawiał się Piotr Baron. Grał też w trio z Tomaszem Szukalskim i Vitoldem Rekiem (wtedy jeszcze Szczurkiem) – szkoda, że prawdopodobnie żadne nagrania tego składu się nie zachowały.

Rozpoczął się też okres komponowania składów z zagranicznymi muzykami. Jednym z pierwszych był znakomity perkusista Felix Simtaine (album „Cooperation” z Cudzichem). Kolejny, jeden z najlepszych albumów Śmietany w całej karierze – „Ballads And Other Songs” znakomicie zaaranżowany przez Karolaka przedstawił polskiej publiczności Ronnie Burrage’a. Pojawił się też klarnecista Brad Terry. Na albumie „Flowers In Mind” zagrał Idris Muhammad znany ze współpracy z Pharoah Sandersem. W zespołach Śmietany grali też i nagrywali światowej klasy trębacze – Art Farmer i Eddie Henderson. Powstał album z Johnem Abercrombie.

Jarosław Śmietana był bardzo pracowity, pierwsze płyty wydawał w jedyny możliwy sposób, czyli w serii Polish Jazz i za granicą w małych wytwórniach, później w nieistniejących dziś firmach polonijnych takich jak Starling, Koch, SelleS. Kiedy okazało się, że wydawcy nie spełniają jego oczekiwań, postanowił sam produkować swoje płyty, których całe kartony sprzedawał na koncertach, które zresztą niezwykle skutecznie sam z pomocą najbliższej rodziny sobie organizował.

W 1996 roku w Warszawie Śmietana realizuje po raz pierwszy festiwal Guitar City imienia Marka Blizińskiego. Przez lata wystąpiło na tej imprezie wiele światowych gwiazd. Kiedy Nigel Kennedy postanowił grać Hendrixa, jedynym sensownym kandydatem do roli gitarzysty okazał się Jarek Śmietana.

W XXI wieku wrócił do bluesowych korzeni znajdując doskonałych współpracowników w Polsce – Wojciech Karolak i Adam Czerwiński, a także wśród muzyków zagranicznych – Karen Edwards, czy na ostatnich płytach Bill Neal. W 2004 roku zwołuje światowy szczyp polskich sław jazzowych. W jego wyniku powstaje wyjątkowe nagranie – „A Story Of Polish Jazz” z udziałem właściwie wszystkich możliwych osobowości jazzowego świata, które w tamtym momencie są jeszcze wśród żywych. Wszyscy grają solówki, a o tych, którzy odeszli opowiadają raperzy. Jakimś cudem, a raczej dzięki zdolnościom organizacyjnym Śmietany udaje się kilka razy zagrać ten program na żywo.

Przez 30 lat Jarosław Śmietana wygrywał systematycznie wszystkie nasze jazzowe ankiety w kategorii gitary. Był nie tylko wybitnym gitarzystą, ale również wyśmienitym kompozytorem i kiedy trzeba było aranżerem. Miał doskonały kontakt z publicznością, kiedy trzeba było, niemal natychmiast zmieniał repertuar koncertu, dostosowując się do potrzeb publiczności. Przez wiele lat, kiedy koncert był szczególnie udany, na bis grał przepiękną kompozycję Jima Peppera „Witchi Tai To”, którą uwiecznił również na płytach „Out Of The Question” i „Ci Si Strut”. Miał rozpoznawalne brzmienie, nie był innowatorem, ale prawdziwym gitarowym stylistą. Grał w zasadzie wszystkie formy z bluesowymi korzeniami – rocka (poświęcił płytę muzyce Jimi Hendrixa), jazzowy mainstream, hard-bop, aranżacje na duże orkiestry. Jeden z albumów poświęcił muzyce Ornette Colemana, którego niezwykle cenił. Niezwykłym projektem był też album „Polish Standards” i ten poświęcony pamięci Zbigniewa Seiferta z udziałem światowej klasy skrzypków, Jerry Goodmana, Didiera Lockwooda, Marka Feldmana, Pierre Blancharda, Christiana Howesa i czwórki polskich skrzypków światowej klasy - Mateusza Smoczyńskiego, Krzesimira Dębskiego Macieja Strzelczyka Adama Bałdycha. Cokolwiek nie grał Jarosław Śmietana, grał bluesa, podobnie jak Wes Montgomery, Kenny Burrell, czy John McLaughlin.

Brak komentarzy: