02 grudnia 2019

Iiro Rantala - My Finnish Calendar

Nie poszukujcie analogii do Vivaldiego, bo jej zwyczajnie nie ma. Najnowszy solowy album Iiro Rantali jest dziełem niezwykle angażującym. Solowy projekt zawiera 12 kompozycji własnych pianisty poświęconych kolejnym miesiącom fińskiego roku. Miesiące fińskiego roku są takie same jak te występujące w każdym innym kraju posługującym się światowym kalendarzem. Sam autor albumu w dowcipny sposób popisał każdy z fińskich miesięcy, nie unikając skandynawskich animozji i uszczypliwości. Próbowałem znaleźć analogię między opisami miesięcy we wkładce do albumu i kompozycjami. Prawdę powiedziawszy po wyłączeniu autosugestii podpowiadającej czasem co należy usłyszeć takiego związku nie widzę. Gdyby ktoś pomieszał opisy i utwory i ustawił je w innym porządku pasowałyby do siebie równie dobrze.


Literackiej doskonałości opisu roku typowego Fina uzupełnionej zdjęciem pianisty w oblodzonym przeręblu nie podejmuję się oceniać, choć jest całkiem zabawna. Dobrze, że nie zanurzył w wodzie dłoni, bo pewnie byłoby to dla pianisty ryzykowne. Dla mnie liczy się muzyka.

Dwanaście miniatur łączy się z sobą w jedną muzyczną całość. Producent płyty być może celowo pozostawił kilka dźwięków rozpoczynających kolejną kompozycję w poprzednim nagraniu. W ten sposób po zgraniu płyty do komputera (przynajmniej w moim przypadku, a próbowałem przygotowując audycję zgrać album na kilka sposobów) każdy z miesięcy Iiro Rantali kończy się niespodziewanymi dźwiękami zapowiadającymi nowy miesiąc. Ja słucham płyty, więc nie jest to dla mnie jakiś szczególny problem.

Mam za to wrażenie, że stroiciel fortepianu miał po nagraniu sporo pracy. Nie wszystkie dźwięki na płycie pochodzą ze zwykłych uderzeń w klawisze. To musiało zaboleć fortepian i stroiciela, bo mi takie preparacje nie przeszkadzają. W przypadku Iiro Rantali dodają jedynie niezwykłe brzmienia w paru momentach (choćby w Kwietniu). Nie lubię preparacji fortepianu jako sztuki samej w sobie. Prawdę powiedziawszy od dawna nie słyszałem próby modyfikacji brzmienia tego instrumentu, która miałaby artystyczny sens. W przypadku Iiro Rantali ma.

Iiro Rantala należy do tych niezwykłych artystów, których sztuka polega na równowadze wszystkich potrzebnych muzykowi elementów. Nie jest przesadnie sprawnym technicznie wirtuozem popisującym się szybkimi pasażami. Nie epatuje skokami dynamiki, czy nietypowymi harmoniami. Nie szokuje nietypowymi interpretacjami jazzowych standardów i znanych melodii. Nie szokuje. Pisze piękne melodie, niektóre z jego miesięcy mogłyby stać się przebojami, choć oparte są na prostych rozwiązaniach (na przykład taki Maj). Gdybym miał nie czytając tekstu Rantali, który maj uznaje za fiński miesiąc planowania wakacji uznałbym, że w maju każdy Fin pracuje na taśmie i przykręca śrubki. Prosty rytm i powtarzana melodia tego miesiąca kojarzy mi się ze znanym filmem Charlie Chaplina „Modern Times”. Tam taśma przesuwa się szybciej, ale to przecież Ameryka, a nie Finlandia. Każdy będzie miał inne skojarzenia, ale pobudzanie wyobraźni i zmuszenie mnie do kilkukrotnego wysłuchania nowości od początku do końca, co oznacza zarwaną noc, to to czego oczekuję od każdego nowego albumu jako dowodu jego jakości. Taki właśnie jest „My Finnish Calendar”.

Czekam na fiński tydzień, a może na fiński rok przedstawiony dzień po dniu. „My Finnish Calendar” to doskonałe uzupełnienie fantastycznej dyskografii Iiro Rantali.

Iiro Rantala
My Finnish Calendar
Format: CD
Wytwórnia: ACT Music
Numer: ACT 9882-2

Brak komentarzy: