04 lipca 2020

Charlie Haden & Pat Metheny – Beyond The Missouri Sky


Kiedy w 1996 roku Charlie Haden i Pat Metheny spotkali się, żeby nagrać kameralny album „Beyond The Missouri Sky”, znali się już od niemal 20 lat. Prawdopodobnie po raz pierwszy spotkali się w studio nagraniowym, kiedy powstawała płyta „80/81” Pata Metheny. Współpracowali razem wiele razy, kiedy Pat Metheny na chwilę rozstawał się ze swoim przebojowym zespołem, którego kluczową postacią był Lyle Mays. Wspólny dorobek Pata Metheny i Charlie Hadena to między innymi „Rejoicing”, „Song X” z Ornette Colemanem, „Michael Brecker” z 1987 roku i „Wish” Joshua Redmana. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że jeśli Pat Metheny nagrywał ciekawą płytę, to było to albo nagranie solowe, albo gdzieś obok stał Charlie Haden (ewentualnie Dave Holland, ale to inna historia).


Do dziś nie mogę też zrozumieć, dlaczego „Missouri Sky” to album Hadena i Metheny’ego, a nie Metheny’ego i Hadena, co ułatwiłoby promocję. Album powstał jako wspomnienie z dzieciństwa, obaj muzycy urodzili się w pobliżu Kansas City – największego miasta w stanie Missouri, co prawda Haden w stanie Iowa, ale ich rodzinne strony dzieli jedynie niecałe 200 km, czyli jak na amerykańskie warunki właściwie byli sąsiadami.

Missouri to oczywiście muzyka country, ale warto pamiętać, że pobliskie Kansas City to jedno z ważniejszych jazzowych miast na mapie USA, miejsce urodzenia między innymi Charlie Parkera. „Beyond The Missouri Sky” to kameralny duet dwu wyśmienitych melodyków, fantastycznych improwizatorów i muzycznych perfekcjonistów dbających o każdy dźwięk. Album został zbudowany wokół tematów skomponowanych w większości przez obu Hadena i Metheny’ego, uzupełnionych o kilka kompozycji filmowych i jazzowych standardów. Wybór repertuaru w zasadzie nie ma większego znaczenia. Obaj mogliby zagrać najbardziej znane jazzowe melodie albo premierowe kompozycje napisane specjalnie na ten album. Istotą tej płyty jest uchwycenie niezwykłego momentu spotkania dwóch wybitnych instrumentalistów w studiu, muzyków, którzy niczego nikomu nie muszą udowadniać, muzyków, którzy potrafią na swoich instrumentach zagrać wszystko, ale wolą zagrać mniej i pozostawić wyobraźni słuchaczy wypełnienie przestrzeń między nutami dźwiękami niezagranymi.

Twórcy monumentalnych przewodników „The Penguin Guide To Jazz” – Brian Morton i Richard Cook umieścili ten album na liście płyt najważniejszych i wyjątkowo pięknych, którą nazwali The Core Collection, czyli listą tych płyt, których nie wypada nie znać, a w zasadzie nie wypada nie mieć w swoich zbiorach. Mieli rację, to bowiem jedno z tych nagrań, które zdecydowanie wykracza poza granice jazzu, oferując uniwersalnie piękną muzykę, która podoba się nie tylko fanom skomplikowanych jazzowych harmonii i trudnych improwizacji, ale również tym, którym sprawiają przyjemność proste do zapamiętania melodie i piękne brzmienie akustycznych instrumentów. Nie spotkałem jeszcze nikogo, kto powiedziałby, że ten album mu się nie podoba, niezależnie od tego, jakiej muzyki słucha najczęściej.

Czasem zastanawiam się, czy album nie byłby jeszcze lepszy, gdyby pozostawić pierwotne nagranie, bez późniejszych dogranych przez Metheny’ego dodatkowych partii przeróżnych gitar, to jednak szukanie dziury w całym i próba porównania tego albumu innych kameralnych produkcji solowych Pata Metheny i płyty „Jim Hall And Pat Metheny” nagranej rok po „Beyond The Missouri Sky”. Jednak nawet w tej postaci to album genialny.

Charlie Haden & Pat Metheny
Beyond The Missouri Sky
Format: CD
Wytwórnia: Verve / Polydor / Polygram
Data pierwszego wydania: 1997
Numer: 731453713024

30 czerwca 2020

Przemysław Strączek – Fig Tree


Ten album właściwie powinien być podpisany nazwiskami Przemysława Strączka i Marcina Kaletki, choć oczywiście uznaję stuprocentowy wkład w kompozycje Przemysława Strączka i prawdopodobnie również wysoki w organizację nagrania, lider jest na okładce jeden. Jednak to splatające się dźwięki saksofonu i gitary, szczególnie w pierwszej części albumu, podobają mi się najbardziej.


Ten album to nie gitarowe fajerwerki i popisowe solówki. To płyta Przemysława Strączka – kompozytora i lidera. To nie oznacza, że w muzyce brakuje gitary, raczej jest ona oszczędna i zwykle łączy dźwięki innych instrumentów. W drugiej połowie albumu parę razy brzmi bardziej zdecydowanie, pewnie trochę, żeby pokazać, że lider potrafi.

„Fig Tree” to notes służący zanotowaniu doskonałych kompozycji, które z pewnością zyskałyby w warunkach koncertowych, choć pewnie prędko się o tym nie przekonamy. Lider nie jest jazzowym gitarzystą, tylko fantastycznym muzykiem, który akurat tak się złożyło, że gra na gitarze, rozwijając swoją sztukę kompozycji już od kilku albumów, które konsekwentnie tworzy i wydaje bez zbędnego rozgłosu.

W lutym tego roku autor albumu udzielił obszernego wywiadu Ayi Al Azab, który znajdziecie na stronach JazzPRESSu, w którym dowiecie się skąd tak melancholijny i raczej smutny charakter muzyki, a także czteroletnia przerwa od wydania poprzedniej płyty. Zostawiając sprawy osobiste na boku, warto wsłuchać się w dźwięki „Fig Tree”, starannie poukładane, z pozoru spodziewane i przewidywalne, jednak sama przewidywalność nie jest przecież wadą, może brzmieć pięknie, albo banalnie. W przypadku najnowszej płyty Przemysława Strączka wszystkie są piękne i znajdują się na właściwych miejscach.

W takim zestawie instrumentów, gdzie w najważniejszym miejscu muzycznej sceny stoją gitara i saksofon, momentami brakuje mi organów Hammonda, ale gdyby je dodać, powstałaby bluesowa płyta jakich wiele, a bez tego instrumentu mamy bardzo europejską, choć odwołująca się do jazzowej tradycji muzykę.

Przewaga kompozycji i gry zespołowej nad instrumentalną wirtuozerią jest czymś, co zwykle oznacza nagranie ważne i ciekawe, rodzaj wspólnego muzykowania, w czasie którego powstaje coś więcej niż zbiór solówek, nawet jeśli te są bardzo błyskotliwe. Podobno materiał nagrany na płycie „Fig Tree” był wcześniej w różnych składach grywany przez Przemysława Strączka na koncertach. Taka praktyka pozwoliła zapewne dopracować pomysły na kompozycje i w efekcie zespół w składzie dla tego materiału właściwym znalazł się w studiu i nagrał album, który polecam Wam jako płytę z muzyką, która nie musi niczego nikomu udowadniać, broniąc się jakością i emocjami, które ani na chwilę nie sprawiają wrażenia sztucznie wymyślonych na potrzeby nagrania.

Lubię muzykę, w której słychać, że zespół to coś więcej niż suma umiejętności muzyków. Taka grupa potrzebuje doskonałego lidera o wielkiej wyobraźni i talencie do komponowania. W tej roli lider – Przemysław Strączek sprawdził się doskonale.

Przemysław Strączek
Fig Tree
Format: CD
Wytwórnia: ES Art
Data pierwszego wydania: 2020
Numer: 5908266317908