10 października 2020

Fools Rush In – CoverToCover Vol. 79

Kompozycja Rube Blooma z tekstem Johnny Mercera kończy w tym roku 80 lat i ciągle pojawiają się jej nowe wersje. Jednym z pierwszych, którzy zamienili kompozycję w przebój był niemal natychmiast po jej napisaniu Frank Sinatra, choć piosenka nie powstała z myślą o nim ani na jego zamówienie. Jak to wtedy często się zdarzało, Bloom i Mercer postanowili napisać piosenkę i próbować ją sprzedać przeróżnym wykonawcom. Jak możecie się domyślać, takich propozycji niezwykle wtedy popularny, choć dopiero zaczynający swoją muzyczną karierę Sinatra dostawał sporo, tak więc musiał dostrzec potencjał piosenki, którą zamienił na przebój. W tym samym czasie pierwszą jazzową wersję nagrał Harry James.

Moja muzyczna historia „Fools Rush In”, piosenki czasem występującej pod dłuższym tytułem „Fools Rush In (Where Angels Fear To Tread)” rozpoczyna się jednak nieco później od instrumentalnej wersji Stana Getza z 1951 roku zarejestrowanej z zespołem muzyków raczej drugiego planu - Jimmy Raney’em, Duke Jordan’em, Billy Crowem i Frankiem Isolą. Zespół może nie składał się z jakiś wielkich gwiazd, ale Stan Getz miał na temat melodii Rube Blooma sporo do powiedzenia.

Utwór w ciągu ostatnich 80 lat nagrali między innymi Buddy Rich, Zoot Sims, Stan Kenton, Grady Tate, Count Basie, Ron Carter i wielu innych. Wśród wokalnych rejestracji warto pamiętać o tych w wykonaniu Julie London, Tony Bennetta, Etty James, Ricky Martina, Deana Martina, Rosemary Clooney i Norah Jones, a ostatnio Youn Sun Nah.

Wybrałem jednak tą melodię z zupełnie innego powodu. Jest od wielu lat jednym z moich dyżurnych przykładów udowadniających tezę, że nie wystarczy być genialnym muzykiem, trzeba też posiadać zdolność wyboru korzystnego dla siebie repertuaru. Dlatego też oprócz Stana Getza w audycji przedstawiam wyborny wzorzec wykonania „Fools Rush In” z tekstem nagrany przez Johnny Hartmana, w którego dorobku znajdziecie między innymi słynny album z Johnem Coltrane’m. Z geniuszem Hartmana zestawiam innego genialnego wokalistę, którego geniusz uznają wszyscy bez względu na muzyczne preferencje – Elvisa Presleya. Jego wykonanie jest przykładem tego, jak można wszystko zepsuć przez niewłaściwy wybór piosenki. Elvis miał wszystko – własny głos, dowolną ilość czasu w studiu i doskonałych muzyków oraz aranżerów do dyspozycji. W 1971 roku nagrał coś, o czym nie warto pamiętać – wybaczcie, że w audycji zmarnuję Wam niecałe 3 minuty na „Fools Rush In” w wykonaniu Presleya, ale uważam, że to dobry przykład, że nazwisko i talent nie wystarczą, żeby zaśpiewać wszystko. Nawet Sinatra czasem się mylił. Elvisowi też możecie to wybaczyć.

Utwór: Fools Rush In
Album: The Complete Roost Recordings - The Quartet Sessions, The Johnny Smith Sessions, The Basie Live Performances
Wykonawca: Stan Getz
Wytwórnia: Roost / Capitol / Blue Note
Rok: 1951
Numer: 724385962226
Skład: Stan Getz – ts, Jimmy Raney – g, Duke Jordan – p, Bill Crow – b, Frank Isola – dr.

Utwór: Fools Rush In
Album: Unforgettable Songs By Johnny Hartman
Wykonawca: Johnny Hartman
Wytwórnia: Impulse! / RCA / GRP
Rok: 1966
Numer: 011105015226
Skład: Johnny Hartman – voc, Dennis Budimer – g, Mike Melvoin – p, Jimmy Bond – b, Stan Levey – dr, Vinny Gill, Wilbert Nuttycomb, Jerome Reisler, John Vidusich, Betty Marks, Leonard Malarsky, George Poole, Daryl Terwilliger – viol, Samuel Boghossian, Alvin Rinkin – viola, Joseph Ditullio, Emmet Sargeant – cello.

Utwór: Fools Rush In
Album: Today, Tomorrow & Forever
Wykonawca: Elvis Presley
Wytwórnia: RCA / BMG
Rok: 1971
Numer: 07863511528
Skład: Elvis Presley – voc, James Burton – g, Chip Young – g, Joe Moscheo – p, David Briggs – p, Charlie McCoy – org, harm, perc, Norbert Putnam – b, Jerry Carrigan – dr, Kenny Buttrey – dr, Millie Kirkham – b voc, Temple Riser – b voc, Ginger Holladay – b voc.

Włodzimierz Nahorny – Mistrzowie Polskiego Jazzu

Włodzimierz Nahorny urodził się w 1941 roku, więc miał już sporo czasu na przeróżne muzyczne próby. Zdążył być flecistą i saksofonistą, zanim został pianistą, co jest drogą dość nietypową. Był też i jest nadal wyśmienitym aranżerem i kompozytorem, a również fantastycznym pedagogiem potrafiącym nie tylko doskonale grać i o tym opowiadać, ale w dodatku sprawić, żeby studenci zrozumieli i w dodatku świetnie naukę zorganizować.

W swoim dorobku kompozytorskim ma zarówno ambitne jazzowe produkcje, jak i przeboje muzyki popularnej, a w dyskografii również klasyki polskiej muzyki młodzieżowej. Należy mieć nadzieję, że kolejne muzyczne przedsięwzięcia Włodzimierza Nahornego okażą się tymi, o których tutaj nie wspomnę jedynie dlatego, że powstaną po opublikowaniu tego tekstu. Większość muzyków zawsze zresztą wierzy w to, że kolejny album, czy kolejny występ na żywo będzie tym najlepszym. Bez tego chyba nie ma sensu brać się za granie.

Jednym z najważniejszych muzycznych egzaminów w życiu Włodzimierza Nahornego okazał się ten, który zdawał w Kwidzynie, gdzie rodzina zamieszkała po wojnie. W wielu poniemieckich domach stały wtedy wysłużone pianina, których bardzo potrzebowała nowa władza do nowo organizowanych domów kultury. Instrument mógł zostać w domu, jeśli rodzina wykazała, że ktoś umie się nim posługiwać, inaczej był rekwirowany. Tak oto Włodzimierz Nahorny w wieku kilku lat debiutował w roli pianisty na deskach teatru w Kwidzyniu i egzamin zdał. Fortepian w domu Nahornych został, ale pod warunkiem, że Włodzimierz pójdzie do szkoły muzycznej. W ten oto sposób ówczesna władza, przymusowo sterująca życiem ludzi przynajmniej raz zrobiła dobry uczynek dając polskiej kulturze wybitnego artystę.

Pierwszą osobą wprowadzającą Włodzimierza Nahornego w świat jazzu był Jan Siatkowski – mąż jego starszej siostry, który miał sporą kolekcję jazzowych płyt i kilka lat później był również współzałożycielem pisma „Jazz”.  Tak więc Nahorny, z domu pianista, dostał w średniej szkole muzyczne w Sopocie, gdzie zabrakło dla niego miejsca w klasie fortepianu z przydziału klarnet (miał zostać instruktorem muzycznym w domu kultury – dobrze, że się nie udało).

Modelowa edukacja muzyczna w Trójmieście (połączona z mieszkaniem u Siatkowskiego i z jego płytami) doprowadziła Włodzimierza Nahornego do założenia pierwszego zespołu, o którym zachowały się chyba tylko opowieści jeszcze na studiach w trójmiejskiej Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej. Zespół nazywał się Little Four. Wnikliwi badacze historii nadmorskiego jazzu odnajdą jeszcze takie nazwy jak North Coast Combo i zespół jazzu bardzo tradycyjnego Tralabomba Jazz Band. Nahorny grał wtedy na klarnecie. Zanim po raz pierwszy zabrał się za swoje własne projekty jazzowe zdążył również współpracować ze słynnymi dziś kabaretami Bim-Bom i To-Tu. Grając w kabaretach Nahorny częściej bywał pianistą niż saksofonistą.

Na będącej we wczesnym okresie muzycznej kariery Włodzimierza Nahornego rodzajem nobilitacji i świadectwa dojrzałości scenie Jazz Jamboree, debiutował w 1962 roku w orkiestrze Jana Tomaszewskiego, w roli pianisty. Równolegle grał na saksofonie altowym (w końcu to dla wielu bardziej jazzowy instrument niż klarnet). Zresztą saksofon altowy też znalazł się rękach Nahornego z przydziału, bo tylko taki był, a on chciał grać na barytonie. Z tym mało jazzowym klarnetem to oczywiście historyczna nieprawda, bowiem w początkach jazzu to saksofon był instrumentem egzotycznym, a klarnet powszechnie dostępnym i często widywany w jazzowych składach, podobnie jak tuba i banjo. Jednak historia pokażę, że Nahorny w pełni zrealizuje się grając na fortepianie.

Dzięki występom na Jazz Jamboree i Jazzie Nad Odrą Nahornego zauważył Andrzej Trzaskowski, jednak zanim zaczęli współpracować, powstał jeszcze słynny na Wybrzeżu kwartet trębacza Alka Musiała z udziałem Nahornego. W zespole występował Ryszard Kryza – obiecujący wibrafonista. Kiedy na scenie był wibrafon, Nahorny grał na fortepianie, kiedy go brakowało, za klawiaturą siadał Kryza a Nahorny grał na alcie.

Mniej więcej dwa lata po pierwszym występie na Jazz Jamboree i zakończeniu z tytułem magistra studiów muzycznych w Gdańsku, Włodzimierz Nahorny – ciągle obiecujący alcista, ale również pianista, rozpoczął stałą współpracę z zespołem Andrzeja Trzaskowskiego i nawet gdyby bardzo chciał, na fortepianie grać nie mógł, bo miejsce za klawiaturą zajmował lider, a z liderem konkurować w zespołach nie wypada. To wiązało się z przeprowadzką do Warszawy.

Zespół Trzaskowskiego z Nahornym w składzie na przełomie 1965 i 1966 roku nagrywa jedną z najważniejszych polskich płyt jazzowych wszechczasów – „Seant”. W 1966 roku na konkursie młodych muzyków w Wiedniu Nahorny zdobył jako alcista nagrodę, za której przyznaniem głosował sam Julian Cannonball Adderley, jeden z najważniejszych alcistów w historii jazzu. W kolejnym roku, również w Wiedniu Nahorny zdobył nagrodę na konkursie dla jazzowych amatorów (jakim cudem tam się znalazł, jako zawodowy muzyk z nagrodami na koncie – wiedział chyba tylko Józef Balcerak), którą wręczyła mu kolejna jazzowa supergwiazda – Duke Ellington.

W 1968 roku, na kolejnych warsztatach jazzowych w Wiedniu, którymi dowodził Sahib Shihab okazało się, że Nahorny jako jedyny gra tylko na alcie, podczas kiedy wszyscy inni saksofoniści z całego świata grali na kilku instrumentach dętych (pianista na warsztatach saksofonowych nie był szczególnie potrzebny). Od tej pory Nahorny został również na jakiś czas flecistą. W tej roli wystąpił po raz pierwszy chyba w zespole muzycznym Teatru Powszechnego (wtedy w Warszawie raczej mówiło się Teatr Hanuszkiewicza), dla którego muzykę pisał Andrzej Kurylewicz.

W kolejny roku rozpoczął pracę z Tadeuszem Nalepą i zespołem Breakout. Nahorny początkowo traktował to zajęcie jedynie jako kolejną sesję, na której musiał sumiennie zagrać swoją partię, często nie widząc nawet innych muzyków. Jednak sukces płyty „Na drugim brzegu tęczy” spowodował, że na chwilę stał się częścią rockowego świata, wyruszając na koncerty razem z zespołem.

W 1971 roku Polskie Nagrania poprosiły Nahornego o nagranie popularnych piosenek młodzieżowych (tak przynajmniej wtedy uważali producenci Polskich Nagrań, bo większość młodzieży i tak słuchała rocka) w wersji nieco bardziej jazzowej. W założeniu płyta, jak dziś powiedzielibyśmy z coverami, zawierała też, niezgodnie z pierwotną intencją producentów jedną kompozycję autorstwa Nahornego – tytułowy „Jej portret”. To jego do dziś niewątpliwie najbardziej znana kompozycja, która z tekstem Jonasza Kofty wygrała w 1972 roku festiwal w Opolu zaśpiewana przez Bogusława Meca.

We wczesnych latach siedemdziesiątych Nahorny był też stałym członkiem Studia Jazzowego Polskiego Radia prowadzonego przez Jana Ptaszyna Wróblewskiego. Na Jazz Jamboree pojawiał się w różnych wcieleniach. W 1972 roku grał na flecie z grupą wokalną Partita i gościnnie na różnych instrumentach z duetem Henryk Alber – Janusz Strobel, a w kolejnym roku zagrał ze swoim autorskim kwintetem. W kolejnych edycjach festiwalu Nahorny również uczestniczył, między innymi akompaniując Mariannie Wróblewskiej, z którą nagrał album wcześniej jej najsłynniejszy album album „Sound Of Marianna Wróblewska”. Grał też z Muniakiem i Krzysztofem Sadowskim

Stan wojenny zastał Nahornego w zespole Łucji Prus. W trudnych dla muzyków latach Nahorny kontynuował występy w cyklu, który towarzyszy mu właściwie nieprzerwanie przez całą karierę – „Jazz i Poezja”. Czasem kolejność jest odwrotna, to zawsze jednak kameralna formuła łącząca muzykę z dobrymi wierszami. Występowali w salach kościelnych i domach prywatnych. W tym czasie Nahorny grał też w duecie z gitarzystą Januszem Stroblem.

Nahorny to multiinstrumentalista, odnajdujący się właściwie we wszystkich gatunkach muzycznych. W kolejnych latach swojej kariery, zwykle już tylko na fortepianie rozwijał swoje autorskie spojrzenia na dorobek polskich kompozytorów muzyki klasycznej. Powstały słynne „Mity” z muzyką Karola Szymanowskiego (1997), album „Nahorny gra Karłowicza” (2000) i projekt poświęcony muzyce Fryderyka Chopina - „Nahorny-Chopin: Fantazja Polska”. Nagrywał kolędy i piosenki lwowskie. Grał z kapelami ludowymi i orkiestrami symfonicznymi. Z Lorą Szafran nagrał „Śpiewnik Nahornego”.

Swoją pierwszą muzykę teatralną Nahorny opracował w 1962 roku dla Teatru Rapsodycznego w Gdańsku. Później uczestniczył w słynnych przedstawieniach „Poezja i jazz” z udziałem między innymi Wojciecha Siemiona i Andrzeja Trzaskowskiego. Napisał również muzykę do wielu filmów, między innymi „Okruch Lustra”, „Wejście w nurt”, „Pełnia” i „Gdzie szukać szczęścia”, „Znaki na drodze”, a także całkiem niedawno „Zapach psiej sierści”. W 2003 roku w Gdańsku miał premierę balet „Fantazja Polska” z muzyką opracowaną przez Włodzimierza Nahornego.

Od wielu lat, dziś już Profesor, Nahorny uczy kolejne pokolenia jazzowego fortepianu na PWSM w Gdańsku. Jego najnowsze stricte jazzowe albumy to nagrana w 2014 roku płyta „Hope” z Mariuszem Bogdanowiczem i Piotrem Biskupskim i „Ballad Book: Okruchy dzieciństwa” tego samego składu z roku 2018. Warto również pamiętać o sekstecie Nahornego, w składzie z Henrykiem Gembalskim i Wojciechem Staroniewiczem i wokalistkami – Dorotą Miśkiewicz, Anną Serafińską lub Anną Gadt, którego „Chopin Genius Loci” wielokrotnie wzbudzał zachwyty fanów Nahornego na koncertach.