15 października 2020

Joachim Mencel – Brooklyn Eye

Pomysł na nagranie płyty w USA z udziałem uznanych na tamtejszym rynku muzyków nie jest czymś szczególnie oryginalnym w jazzowym świecie. Niewielu jednak ma dość odwagi i determinacji, żeby marzenia realizować, a jeszcze mniejszej liczbie muzyków udaje się przy okazji stworzyć ciekawy muzycznie album. To wszystko i nawet trochę więcej udało się Joachimowi Menclowi, który nie tylko zaprosił do współpracy doskonałych muzyków, co w niektórych przypadkach jest jedynie uzależnione od posiadania odpowiednio bogatego sponsora, ale stworzyć z amerykańskich muzyków zespół, który brzmi, jakby grał ze sobą od dawna.

Album „Brooklyn Eye” zapamiętam jako doskonały album Joachima Mencla, ale wiem, że jeśli ktoś zapyta mnie za kilka lat, o co chodzi z tej płycie, to powiem, że o duet gitary z fortepianem, których nie ma znowu tak wiele, szczególnie w tak doskonałej formie. Idąc nieco na skróty – jeśli podobają się Wam wspólne nagrania Oscara Petersona z Joe Passem, albo – to będzie chyba moje ulubione zestawienie – Tete Montoliu i Mundell Lowe, a z nieco nowocześniejszych Bill Frisell i Fred Hersch to album „Brooklyn Eye” jest dla Was. Może spokojnie stanąć obok dzieł tych wielkich duetów. Mam nadzieję, że pozostali członkowie zespołu nie uznają, że pomijam ich w związku z tym, że sobie nie poradzili. Muzyka Mencla potrzebuje solidnej podstawy rytmicznej, a Scott Colley i Rudy Royston to gracze poważni w swoich dziedzinach.

Colley nagrywał z Jimem Hallem, Andrew Hillem i Patem Martino, grał też z Patem Metheny i Herbie Hancockiem. Royston może ma na swoim koncie nieco mniej spektakularne, ale równie ciekawe nagrania. Ja pamiętam go ze współpracy z Rudreshem Mahanthappą. W polskim wcieleniu tego projektu miejsce muzyków amerykańskich mają zająć Rafał Sarnecki, Michał Barański i Łukasz Żyta. Spodziewam się, że będzie tak samo ciekawie, a może nawet jeszcze lepiej, ale marzenia to marzenia i nagranie płyty na amerykańskiej ziemi jest rodzajem pielgrzymki do Mekki, którą każdy z jazzowych muzyków chce odbyć choćby raz w życiu.

Album „Brooklyn Eye” pełen jest wątków amerykańskich, co zresztą deklaruje sam lider i autor wszystkich kompozycji umieszczonych na płycie. Jego wstępniak przeznaczony jest dla amerykańskich nabywców płyty. Odwołania do amerykańskiej kultury muzycznej są jednak czymś oczywistym, przecież to album jazzowy, nagrany przez jazzowych muzyków, w jazzowym składzie i w jazzowym Nowym Jorku. Może lira korbowa w kilku utworach była dla członków zespołu zaskakująca nowością, nie jest nią jednak dla fanów lidera. Szybko okazuje się, już w pierwszym zagranym na lirze utworze – „Two Pieces with Beatrice”, że również lira Mencla dogaduje się z gitarą Cardenasa. W jednej chwili „Brooklyn Eye” staje się nie tylko duetem fortepianu i gitary, ale Joachima Mencla i Steve’a Cardenasa. Intrygująco brzmi duet lira-gitara w utworze „Photosynthesis” – pozostali muzycy poszli być może coś zjeść. Po raz kolejny jednak pomyślałem, że być może wcale nie byli potrzebni? Znowu, to raczej spekulacja, niż krytyka występu Colley’a i Roystona na tej płycie i kwestia osobistych preferencji. „Photosynthesis” – niestety najkrótsze nagranie na płycie, to mój ulubiony jej fragment.

Oficjalna premiera albumu miała miejsce zaledwie kilka dni temu. Dwa składy – amerykański i polski pozwalają myśleć o koncertach po obu stronach Atlantyku. W Polsce Joachim Mencel może zawsze liczyć na pełne sale, pewnie w Stanach Zjednoczonych będzie nieco trudniej, jednak muzyka zasługuje na najwyższe noty w światowych kategoriach absolutnych.

Joachim Mencel
Brooklyn Eye
Format: CD
Wytwórnia: Origin Records
Data pierwszego wydania: 2020
Numer: 805558280627

14 października 2020

String Connection – Mistrzowie Polskiego Jazzu

Dla pokolenia ludzi studiujących w latach osiemdziesiątych, mojego pokolenia, String Connection to zespół legendarny. Nikt wtedy nie grał tak, jak oni. Nikt nie wyzwalał takich emocji w małych klubowych salach, jak grający swoje solówki członkowie legendarnej grupy. Może jakieś koncerty na dużych stadionach, które odbywały się już wtedy od czasu do czasu były porównywalnymi do przyjazdu do lokalnego domu kultury grupy Krzesimira Dębskiego wydarzeniami. Ale tam muzycy byli daleko i muzyka była zupełnie inna.

Nie było w zasadzie w Polsce zespołu, który potrafił tak udanie połączyć rockową energię z jazzowymi harmoniami w sposób porywający tłumy. Tak to pamiętam z lat osiemdziesiątych i kilku późniejszych okazjonalnych prób reaktywacji grupy.

Historia zespołu zaczęła się w 1981 roku w Poznaniu. Założyciel zespołu, skrzypek, a dziś również uznany kompozytor muzyki przeróżnej, Krzesimir Dębski miał już wtedy za sobą kilkuletnie jazzowe doświadczenia z grupy Warsztat i gry z Kazimierzem Jonkiszem. W Warsztacie spotkał przyszłych członków String Connection – basistę Zbigniewa Wrombla i perkusistę Krzysztofa Przybyłowicza. Zespół String Connection nie powstał jednak jako bezpośrednia kontynuacja poprzedniej formacji, bowiem pomiędzy odejściem Dębskiego z Warsztatu a założeniem String Connection upłynęło ponad dwa lata.

Historycznie pierwszy skład zespołu to oprócz Dębskiego, Wrombla i Przybyłowicza również grający na instrumentach klawiszowych Janusz Skowron. Po kilku miesiącach do składu dołączył saksofonista Andrzej Olejniczak. Zanim zespół zdążył nagrać w 1982 roku swój pierwszy album „Workoholic”, nastąpiły zmiany w składzie. Wrombla zastąpił Krzysztof Ścierański na gitarze basowej, a Przybyłowicza zastąpił na jakiś czas za bębnami Zbigniew Lewandowski. Elastyczny, często zmieniający się, choć w obrębie ograniczonej grupy muzyków skład był cechą charakterystyczną zespołu. Mocno improwizowana na scenie muzyka, oraz z czasem wprowadzenie coraz większej ilości elektronicznych instrumentów i przystawek do sprzętowych zasobów Dębskiego i Ścierańskiego umożliwiały zespołowi koncertowanie w wielu wariantach personalnych.

Pierwsze album – „Workoholic” nagrany w 1982 roku zawiera jedną z najbardziej rozpoznawalnych melodii napisanych dla zespołu przez Dębskiego – „Cantabile in H-Moll”. Utwór stał się szybko znakiem rozpoznawczym zespołu, pojawiającym się na niemal wszystkich koncertach. Na „Workoholic” gościnnie w dwóch utworach zagrał na gitarze Mirosław Michalak. Gitara miała pojawiać się od czasu do czasu zarówno w studiu, jak i na scenie razem ze stałym składem String Connection, jednak nie była niezbędna do uzyskania energii i dynamiki brzmienia, która wprawiała słuchaczy w rockową ekstazę.

W kolejnych latach zespół zebrał wiele nagród na festiwalach jazzowych w Europie, a kalendarz koncertowy zapełniony był zarówno wydarzeniami krajowymi, jak i wyjazdami na zachód i wschód, a także za Ocean do ojczyzny jazzu. W przerwach między wyjazdami zespół nagrywał kolejne albumy – „New Romantic Expectation” w 1983 roku w Szczecinie, album koncertowy nagrany w teatrze Buffo w Warszawie – „Live” w 1984 roku i „Trio” również w roku 1984. Tytuł tego ostatniego albumu jest znaczący, bowiem zespół, który powstał jako kwintet ze Skowronem i Olejniczakiem przez większość swoich najlepszych lat (dekada lat osiemdziesiątych) był w zasadzie zespołem trzyosobowym goszczącym okazjonalnie innych muzyków. To ułatwiało podróże, a szybki rozwój elektroniki umożliwiał utrzymanie potęgi brzmienia.

W 1984 roku Andrzej Olejniczak opuścił na kilka lat Polskę, a w zespole nigdy nie pojawił się na stałe żaden inny saksofonista. Mimo perturbacji personalnych, zespół w zasadzie przez całe lata osiemdziesiąte nie opuszczał estrady i studiów nagraniowych. W trudnej dla polskiego rynku muzycznego dekadzie przemian gospodarczych muzykom String Connection udało się nagrać i wydać 8 albumów w Polsce i jeden w Niemczech („Der Walzer Vom Weltende”). Wszystkie w sporych nakładach, o czym świadczy dobra współcześnie dostępność ich albumów analogowych z drugiej ręki. Zresztą niemal całą polską dyskografię zespołu udało się po latach na trzech płytach CD wydanych przez Universal pod tytułem „Dębski’s String Connection”. Jeśli jednak chcecie mieć dokładnie wszystkie dźwięki zarejestrowane przez zespół, musicie poszukać wznowień poszczególnych albumów, bowiem Universal z zupełnie niezrozumiałych przyczyn, mając zapewne licencje na wszystkie płyty, postanowił upchnąć je na trzech krążkach, wyrzucając fragmenty niektórych płyt.

Jednak to właśnie rok 1984 wydaje się być kulminacją String Connection. Jazz Jamboree, festiwal, który jak całe życie kulturalne wracał do życia po zniesieniu stanu wojennego okazał się być jedną z najlepiej obsadzonych edycji w historii imprezy. Główną atrakcją teoretycznie był Ray Charles, a dylemat, czy posłuchać Cecila Taylora w Kongresowej, czy Anthony Braxtona w Remoncie był dla garstki szczęśliwych posiadaczy biletów na oba koncerty nierozwiązywalny. Terje Rypdal, Arturo Sandoval, Ornette Coleman, Woody Shaw, a na dokładkę może rutynowy, ale jednak jak zawsze perfekcyjny występ Raya Charlesa. W tym wszystkim doskonale swoje miejsce znaleźli muzycy String Connection, prezentując projekt specjalny z udziałem wybitnego skrzypka Johna Blake’a. W opinii wielu słuchaczy to był jeden z najlepszych występów podczas tego festiwalu.

Historia String Connection to droga od klimatów w stylu elektrycznego, przebojowego Herbie Hancocka, Joe Zawinula i Weather Report w stronę czegoś, co jeszcze wtedy nie istniało – melodyjnego smooth-jazzu dla wszystkich, czyli trochę niekoniecznie dla tych, którzy na koncerty zespołu przychodzili w pierwszych latach jego działalności.

Gośćmi specjalnymi na scenie i w studiach nagraniowych byli wspomniany już John Blake, ale także gitarzysta Paweł Ścierański i Andrzej Jagodziński, który zagrał na waltorni i fortepianie na płycie „Live In Warsaw”.

Rozwój kompozytorskiej działalności lidera wiązał się z postępującym brakiem czasu na działalność zespołu, który właściwie nigdy formalnie nie zakończył działalności spotykając się od czasu do czasu na okolicznościowych koncertach. W 2011 roku ukazał się po wieloletniej przerwie album „2012”, który może stanąć na półce każdego fana zespołu obok najważniejszych jego płyt z lat osiemdziesiątych.

Dziś po wielu latach nagrania zespołu brzmią równie energetycznie, co ponad 30 lat temu, choć sięgając po płyty String Connection mam zawsze poczucie pewnego niedosytu. Mimo tego, ze zespół nagrywał dużo i starannie, jednak na żadnej z płyt moim zdaniem nie udało się uchwycić magii koncertów String Connection oglądanych na żywo, nawet na tych koncertowych.

Dziś Krzesimir Dębski jest uznanym kompozytorem muzyki współczesnej i ma na swoim koncie muzyczne ilustracje wielu filmów. Krzysztof Przybyłowicz jest profesorem perkusji w Akademii Muzycznej w Poznaniu, gdzie spotyka pewnie często Zbigniewa Wrombla, a Zbigniew Lewandowski zajmuje się działalnością edukacyjną we Wrocławiu. Andrzej Olejniczak prowadzi własny zespół i pojawia się gościnnie w kilku innych formacjach. Krzysztof Ścierański dalej gra swoje wybitne dźwięki na gitarze basowej. Janusz Skowron zmarł w 2019 roku. Fani ciągle mają nadzieję, że Krzesimir wróci do skrzypiec na dłużej i zwoła ekipę kolejny raz.

13 października 2020

Ulf Johansson Werre Trio - „Two Hearts”

Zaskakujący album, którego nie spodziewałbym się po Domu Wydawniczym ForTune. Lider zespołu – Ulf Johansson Werre to postać w szwedzkim świecie jazzowym bardzo popularna. Na okoliczność potwierdzenia tego faktu odnowiłem znajomość z jednym ze szwedzkich kolekcjonerów jazzowych nagrań. Ma w swojej dyskografii kilkadziesiąt albumów (debiutował w 1977 roku). Człowiek całe życie uczy się i poznaje nową muzykę. Do momentu, kiedy trafił do mnie jeden z najnowszych albumów w ofercie ForTune – jego nagranie z polską sekcją rytmiczną nie spotkałem się z jego muzyką, a jeśli nawet, to takiego spotkania nie pamiętam.

Za każdym razem, kiedy spotyka mnie coś takiego, a nie jest to przypadek odosobniony, zastanawiam się, ile świetnej muzyki powstaje w przeróżnych zakątkach świata, o której nie mam pojęcia, mimo, że spędzam na jej słuchaniu sporo czasu w zasadzie każdego dnia. To jest nie do ogarnięcia. Dlatego właśnie lubię być zaskakiwany takimi odkryciami.

Album „Two Hearts” jest zapisem koncertu, który odbył się w 2019 roku w Tomaszowie Mazowieckim (dlaczego mnie tam nie było? To akurat logiczne – nie da się być wszędzie) z okazji festiwalu Love Polish Jazz Festival. To nie był przypadkowy koncert. Lider połączył siły z dwójką polskich muzyków – Zbigniewem Wromblem i Wojciechem Lubczyńskim, tworząc trio, które zaprezentowało publiczności okolicznościowy program będący mieszanką polskich i szwedzkich motywów ludowych zaadaptowanych dla potrzeb jazzowego grania. Część z nich znamy oczywiście z innych improwizowanych nagrań. Po polskiej stronie to choćby „Dwa Serduszka, Cztery Oczy”, a po szwedzkiej, a w zasadzie to bardziej amerykańskiej – „Dear Old Stockholm” grywany przez Milesa Davisa z Johnem Coltrane’em i Stana Getza, mający korzenie w szwedzkiej muzyce ludowej.

Ulf Johansson Werre jest doskonałym pianistą, sięgającym czasami po puzon. Ma spore doświadczenie związane z grą w dużych składach, jednak okazuje się, że potrafi być również niezwykle charyzmatycznym liderem składu kameralnego. Zdaje się, że właśnie doświadczenie sceniczne i łatwość nawiązywania kontaktu z publicznością zadecydowały o sukcesie koncertu i mam nadzieję, że również wydanej całkiem niedawno płyty.

Radosne i otwarte potraktowanie ludowych melodii przez muzyków zespołu i udanie zarejestrowana na płycie spontaniczność całego wydarzenia sprawiają, że albumu słucha się doskonale i mam nadzieję, że nie utonie w bardziej awangardowej ofercie wytwórni ForTune, do której pewnie nie zaglądają fani trochę prostszego jazzowego grania.

Nowoczesny swing, pogoda ducha, fantazja i wyborne połączenie melodii sprzed lat z nowoczesnymi aranżacjami umożliwiło połączenie dwu muzycznych kultur, które nie mają zbyt wielu wspólnych źródeł. Zespół z pewnością zdobyłby uznanie słuchaczy w dowolnym zakątku świata, choć oczywiście w Polsce i Szwecji będzie łatwiej ze względu na rozpoznawalne przez publiczność melodie. Mam nadzieję, że na jednym koncercie w Tomaszowie i jednym nagraniu ten projekt się nie skończy, a nawet jeśli, to za sprawą wyśmienitej płyty Ulf Johansson Werre dołączył do długiej listy muzyków, których dalsze poczynania mam ochotę obserwować.

Ulf Johansson Werre Trio
Two Hearts
Format: CD
Wytwórnia: ForTune Productions
Data pierwszego wydania: 2020
Numer: ForTune 0146091

12 października 2020

Strange Fruit – CoverToCover Vol. 81

Napisana przez Abela Meeropola w 1937 roku, Amerykanina urodzonego w Nowym Jorku, którego rodzina miała korzenie w żydowskiej emigracji z carskiej Rosji pod pseudonimem Lewis Allan piosenka była w wielu miejscach w USA zakazana przez lokalne prawo. Pierwszą sławną wokalistką śpiewającą „Strange Fruit” była Bille Holiday. Bez jednej z jej rejestracji i nagrania Niny Simone nie powinna odbywać się żadna prezentacja tego utworu. Pierwsze artystką, która śpiewała publicznie, również dla białej publiczności kompozycję Meeropola była jego żona – mało znana wokalistka Laura Duncan.



Tekst opowiadający o w zasadzie legalnych jeszcze wtedy linczach, okrutnych egzekucjach obywatelskich, których ofiarami bez procesów padali czarnoskórzy obywatele USA, a których wykonawcami byli biali jest jednym z najbardziej przejmujących tekstów piosenek w dziejach tego kraju. Ostatnie udokumentowane akty linczu miały miejsce w połowie lat sześćdziesiątych dwudziestego wieku, więc temat był na czasie nie tylko kiedy pisał swój tekst, a później muzykę Abel Meeropol i kiedy śpiewała Billie Holiday, ale też, kiedy utwór przejęła od Billie Nina Simone.

Tytułowe dziwne owoce to ofiary wiszące na drzewach, często przez wiele dni i powieszone po okrutnych torturach przeprowadzanych na oczach wielu sąsiadów i rodziny. Mordercy najczęściej nie ponosili żadnej kary lub była ona symboliczna i nieadekwatna do zbrodni.

Większość publikacji opowiada historię przekazania tekstu piosenki Billie Holiday przez właścicieli słynnego w Greenwich Village kabaretu Cafe Society. Ta wersja wydaje się prawdopodobna, bowiem Cafe Society było jednym z pierwszych muzycznych miejsc w Nowym Jorku, w którym w zasadzie nie było żadnych rasowych ograniczeń. Możliwe jest też, że Holiday usłyszała piosenkę wykonywaną na żywo przez Laurę Duncan w czasie jednego z jej występów. Kiedy włączyła ją do swojego repertuaru, długo szukała wytwórni, która podjęłaby polityczne ryzyko nagrania i wydania tak mocnego tekstu. Kiedy znalazła dla piosenki miejsce w Commodore Records, pierwszą wersję zarejestrowała z pomocą dziś trudnej do zidentyfikowania grupy muzyków współpracujących z Cafe Society. Utwór szybko stał się przebojem, co zrozumiałe, raczej w północnych stanach USA niż na południu i stał się znakiem rozpoznawczym Billie Holiday do końca jej dni.

Kiedy w trudnych dla Ameryki czasach drugiej wojny światowej Billie Holiday występowała w Cafe Society, zawsze kończyła swój występ tym utworem, a Barney Josephson, właściciel klubu zakazywał w tym czasie podawania czegokolwiek gościom do stolików i gasił wszystkie światła pozostawiając jedynie jeden reflektor oświetlający wokalistkę.

Historia „Strange Fruit” pewnie skończyłaby się na kilku nieudanych wykonaniach imitujących, gdyby po śmierci Bille Holiday nie zabrała się za ten utwór Nina Simone. Opowieść o tym utworze jest więc oczywistą podróżą od Bille do Niny i kończyła się do niedawna w 1965 roku. Od tego czasu wszelkie próby zmierzenia się z tym utworem, niektóre w wykonaniu bardzo znanych wokalistek w rodzaju Carmen McRae, Dee Dee Bridgewater, czy Cassandry Wilson uważam za mało udane. Do istoty piosenki zbliżył się Jimmy Scott na płycie „Over The Rainbow” w 2001 roku. Jednak moim zdaniem przeszkodziła mu trochę zbyt teatralna i patetyczna aranżacja. Za to nagranie Agi Zaryan z 2013 roku moim zdaniem zasługuje na miejsce na światowym podium w temacie tego utworu. Mam nadzieję, że Aga nie obrazi się za 3 miejsce, za Billie i Niną.

Utwór: Strange Fruit
Album: The Complete Billie Holiday on Verve 1945-1959 (Disc 1)
Wykonawca: Billie Holiday
Wytwórnia: Verve / Polygram
Rok: 1945
Numer: 731451765827
Skład: Billie Holiday – voc, Howard McGhee – tp, tromb, Willie Smith – as, Illinois Jacquet – ts, Charlie Ventura – ts, Wardell Gray – ts, Dave Barbour – g, Milton Raskin – p, Charles Mingus – b, Dave Coleman – dr.

Utwór: Strange Fruit
Album: Pastel Blues (Four Women: The Nina Simone Philips Recordings)
Wykonawca: Nina Simone
Wytwórnia: Philips / Verve / Universal
Rok: 1965
Numer: 044006502120
Skład: Nina Simone – voc, p.

Utwór: Strange Fruit
Album: Remembering Nina And Abbey: A Tribute To Nina Simone And Abbey Lincoln
Wykonawca: Aga Zaryan
Wytwórnia: CentralA / Parlophone / Warner
Rok: 2013
Numer: 5099940988122
Skład: Aga Zaryan – voc, Geri Allen – p, Larry Koonse – g, Carol Robbins – harp, Dariusz Oleszkiewicz – b, Brian Blade – dr.

11 października 2020

Stairway To Heaven – CoverToCover Vol. 80

O „Stairway To Heaven” napisano wiele we wszystkich możliwych biografiach Led Zeppelin i muzyków tego zespołu. Z tych książek można zebrać całkiem niezłą muzyczną bibliotekę. Jak zwykle w przypadku legendarnego zespołu, każdy, kto zbliżył się do nich choćby na chwilę, uznaje, że ma coś do powiedzenia i napisze kolejną książkę. Chcecie wiedzieć wszystko z jednej książki – zacznijcie od Micka Walla i jego „When Giants Walked The Earth”, albo od „Light & Shade – Conversations with Jimmy Page” Brada Tolinskiego. Ta pierwsza doczekała się nawet polskiego tłumaczenia, ale ja wolę zostać przy oryginale. Później możecie zbierać kolejne i liczyć na kolejne ciekawostki, ale będziecie już wiedzieć, czego szukacie w kolejnych książkach. Jeśli zainteresują Was wszystkie tajemnice związane z okultyzmem i obsesją Jimmy Page’a na punkcie niezwykłej postaci Aleistera Crowleya, który pojawia się również w życiorysach innych wielkich gwiazd rocka z Wielkiej Brytanii z lat sześćdziesiątych – przeczytajcie jego absolutnie fenomenalną biografię – „Aleister Crowley – The Biography: Spiritual Revolutionary, Romantic Explorer, Occult Master – And Spy” Tobiasa Churtona. Nie znajdziecie we współczesnym świecie kogoś o ciekawszym życiorysie, nawet jeśli nie wszystko co przeczytacie w tej książce zdarzyło się naprawdę.

Miało być jednak o „Stairway To Heaven”. Przewodnik po książkach znajdziecie pod hasłem #CzytamJAZZ na Youtube. Legendarna kompozycja Jimmy Page’a i Roberta Planta znalazła się w 1971 roku na płycie bez tytułu – czwartym albumie Led Zeppelin. Utwór był za długi na singiel i nie miał z tego powodu szans w radiu. W związku ze swoją strukturą i podziałem na akustyczny, folkowy wstęp, rockowy wybuch gitary Page’a i perkusji Bonhama i powtarzającą wstęp codę nie dało się go skrócić. Stał się za to jednym z najważniejszych rockowych hymnów wszechczasów i tak wszystkim kojarzył się z Led Zeppelin, że mało kto, oprócz początkujących gitarzystów w swoich sypialniach i czasem sklepach muzycznych próbował go grać. Do odważnych zaliczała się Dolly Parton, ale dociekania jak się jej udało zostawię Waszym możliwościom przeszukiwania internetu. Jest jednak jeden wyjątek od reguły, że „Stairway To Heaven” to tylko Led Zeppelin, albo wirtuozi gitary w wersji instrumentalnej (większość takich prób wypadała zupełnie bez sensu), ale to temat na osobną monografię i wątki australijskie związane ze „Stairway To Heaven” zostawię sobie na specjalne odcinki cyklu CoverToCover.

Warto przypomnieć również, że melodia „Stairway To Heaven” stała się przedmiotem sporu prawnego, bowiem przez wiele lat Randy California utrzymywał, że jest plagiatem napisanego przez niego przeboju grupy Spirit – „Taurus”. Kilka lat temu spór zakończył się ostatecznym odrzuceniem przez sąd wszelkich roszczeń Californi jako bezzasadnych. Jak na ironię, proces odbywał się w Californi.

Z tematem „Stairway To Heaven” doskonale poradził sobie Frank Zappa, choć ciągle nie mam pewności, czy to było na poważnie, czy muzyczny dowcip przez przypadek wypadł zbyt dobrze. Niezwykłą wersję na fortepian solo przygotował członek innego wielkiego rockowego zespołu Rick Wakeman. Od 1971 do 2017 roku minęło sporo czasu. Moim zdaniem jednak nikt inny wcześniej nie potrafił usłyszeć w tej kompozycji doskonałej melodii, zrobił to dopiero mistrz klawiatur z Yes – Rick Wakeman. A odcinek australijski o „Stairway To Heaven”, a może nawet kilka już wkrótce… 

Utwór: Stairway To Heaven
Album: Led Zeppelin IV (Led Zeppelin: The Complete Studio Recordings)
Wykonawca: Led Zeppelin
Wytwórnia: Atlantic
Rok: 1971
Numer: 075678252624
Skład: Robert Plant – voc, Jimmy Page – g, John Paul Jones – b, synth, John Bonham – dr.

 Utwór: Stairway To Heaven
Album: Piano Portraits
Wykonawca: Rick Wakeman
Wytwórnia: Write Notes / UMC / Universal
Rok: 2017
Numer: 602557236279
Skład: Rick Wakeman – p.

 Utwór: Stairway To Heaven
Album: The Best Band You Never Heard In Your Life
Wykonawca: Frank Zappa
Wytwórnia: Rykodisk
Rok: 1991
Numer: 014431065323
Skład: Frank Zappa – g, synth, voc, Ike Willis – g, synth, voc, Mike Keneally – g, synth, voc, Walt Fowler – tp, flug, synth, Paul Carman – as, ts, bs, Albert Wing – ts, Kurt McGettrick – bs, Kurt McGettrick – bass s, bcl, Bruce Fowler – tromb, Scott Thunes – moog, Bobby Martin – kbd, voc, Ed Mann – marimba, vib, dr prog, Scott Thunes – b, Chad Wackerman – dr, dr prog.