Dzisiejszej nocy rozdano nagrody Grammy. Generalnie nie jestem jakimś wielkim obserwatorem tego rodzaju wydarzeń. To raczej wydarzenie towarzyskie i branżowe, jednak artystom obdarowanym statuetkami pewnie w karierze to nie przeszkadza, szczególnie tym początkującym. Tego rodzaju uroczystości mogą być jednak okazją do ciekawych socjologicznych obserwacji i wyciągania wniosków na temat tego, dokąd zmierza muzyczny rynek, a wraz z nim gusto mocno sterowanej marketingiem masowej publiczności. W tym roku dla wielbicieli dobrej muzyki, ciekawej i niebanalnej muzyki było wyjątkowo dobrze.
Nominowany w bodajże 5 kategoriach niejaki Justin Bieber nie dostał żadnej statuetki, co należy uznać za prawdziwy triumf rozsądku i muzyki nad kolorowymi pisemkami dla nastolatków i marketingową machiną. W dodatku w jednej z ważniejszych kategorii – Best New Artist wygrała z nim Esperanza Spalding. To dość zadziwiające wydarzenie, kiedy w takiej kategorii z popowym idolem nastolatek wygrywa dość awangardowa jazzowa kontrabasistka, która w dodatku ma już za sobą kilka wybornych płyt i parę lat kariery… No cóż, Grammy rządzi się czasem dziwnymi prawami, jednak taki triumf jazzu nad Justinem Bieberem powinien być dziś powodem do świętowania dla wszystkich, którzy słuchają muzyki, a nie czytają plotki o celebrytach.
W kategorii Best Pop Collaborations With Vocals tytułowy utwór z w sumie niezbyt udanej płyty Herbie Hancocka – The Imagine Project z udziałem Jeffa Becka na gitarze i śpiewającej całkiem serio Pink pokonał dość tandetnego Eltona Johna, a przede wszystkim wygrał z Lady Gagą, Beyonce, Kate Perry i Eminemem. Czyżby świat wracał do normalności? O tej płycie i wyróżniającej się na niej w nagrodzonym utworze zaskakująco odmienionej Pink pisałem tutaj:
Jeff Beck oprócz udziału we wspomnianym powyżej nagraniu Herbie Hancocka dostał również dla siebie dwie statutki w kategoriach Best Pop Instrumental Performance za Nessum Dorma i Best Rock Instrumental Performance za Hammerhead – oba utwory z wyśmienitej płyty Emotion & Commotion o której pisałem tutaj:
Jeff Beck był jeszcze nominowany za wyśmienity duet z Joss Stone z tej samej płyty, jednak w kategoriach Best Rock Performance By A Duo Or Group With Vocal i Best Rock Album przegrał z muzykami, których nie znam. Artysta przyjeżdża w czerwcu do Warszawy na koncert. Jeśli ktoś jeszcze nie ma biletu, to trzeba się spieszyć, bo zapowiada się wydarzenie najwyższego światowego formatu. Oba nagrodzone utwory znalazły się również w wersji koncertowej na opisywanej niedawno płycie z festiwalu Crossroads 2010:
Neil Young wygrał z młodym pokoleniem kategorię Best Rock Song.
W kategoriach jazzowych – Stanley Clarke pokonał Trombone Shorty’ego (według mnie powinno być odwrotnie), a Herbie Hancock wygrał z Keithem Jarrettem – tu też wolę Body & Soul Jarretta z Jasmine od kolejnej nagrody dla Imagine Project (Best Improvised Jazz Solo). Czy Moody 4B to lepszy album od Historicity tria Vijaya Iyera ? Mam wątpliwości. Być może to rodzaj pośmiertnej nagrody dla Jamesa Moody za całokształt… O Historicity pisałem tutaj:
Trochę żal Rosanne Cash, która ze swoim wybornym albumem The List przegrała w kategorii Best American Album z jeszcze lepszym You Are Not Alone w wykonaniu Mavis Staples.
Kategoria Best Traditional Blues Album to kolejna kategoria, gdzie wygrał rozsądek i tradycja nad kuriozalną nominacją – zwycięzcą został duet Pinetopa Perkinsa i Willie Big Eyes Smitha pokonując nominowaną w tej kategorii Cyndi Lauper.
W kategorii Best Traditional World Music Album wygrał opisywany przeze mnie całkiem niedawno album Ali And Toumani:
Grammy dostali też za nowe płyty Bela Fleck, Pete Seeger.
Akurat pięknie sie złożyło bo ostatnią płytę Joe Lovano "Bird Songs" gdzie na kontrabasie gra Esperanza Spalding. Dobrze, że się zmieniają tzw. "tryndy" i gwiazdki jednego utworu nie dostaja nagród.
OdpowiedzUsuń