Włodzimierz
Nahorny urodził się w 1941 roku, więc miał już sporo czasu na przeróżne
muzyczne próby. Zdążył być flecistą i saksofonistą, zanim został pianistą, co
jest drogą dość nietypową. Był też i jest nadal wyśmienitym aranżerem i
kompozytorem, a również fantastycznym pedagogiem potrafiącym nie tylko
doskonale grać i o tym opowiadać, ale w dodatku sprawić, żeby studenci
zrozumieli i w dodatku świetnie naukę zorganizować.
W swoim dorobku
kompozytorskim ma zarówno ambitne jazzowe produkcje, jak i przeboje muzyki
popularnej, a w dyskografii również klasyki polskiej muzyki młodzieżowej.
Należy mieć nadzieję, że kolejne muzyczne przedsięwzięcia Włodzimierza
Nahornego okażą się tymi, o których tutaj nie wspomnę jedynie dlatego, że
powstaną po opublikowaniu tego tekstu. Większość muzyków zawsze zresztą wierzy
w to, że kolejny album, czy kolejny występ na żywo będzie tym najlepszym. Bez
tego chyba nie ma sensu brać się za granie.
Jednym z
najważniejszych muzycznych egzaminów w życiu Włodzimierza Nahornego okazał się
ten, który zdawał w Kwidzynie, gdzie rodzina zamieszkała po wojnie. W wielu
poniemieckich domach stały wtedy wysłużone pianina, których bardzo potrzebowała
nowa władza do nowo organizowanych domów kultury. Instrument mógł zostać w
domu, jeśli rodzina wykazała, że ktoś umie się nim posługiwać, inaczej był
rekwirowany. Tak oto Włodzimierz Nahorny w wieku kilku lat debiutował w roli
pianisty na deskach teatru w Kwidzyniu i egzamin zdał. Fortepian w domu
Nahornych został, ale pod warunkiem, że Włodzimierz pójdzie do szkoły
muzycznej. W ten oto sposób ówczesna władza, przymusowo sterująca życiem ludzi
przynajmniej raz zrobiła dobry uczynek dając polskiej kulturze wybitnego artystę.
Pierwszą osobą
wprowadzającą Włodzimierza Nahornego w świat jazzu był Jan Siatkowski – mąż
jego starszej siostry, który miał sporą kolekcję jazzowych płyt i kilka lat
później był również współzałożycielem pisma „Jazz”. Tak więc Nahorny, z domu pianista, dostał w
średniej szkole muzyczne w Sopocie, gdzie zabrakło dla niego miejsca w klasie
fortepianu z przydziału klarnet (miał zostać instruktorem muzycznym w domu
kultury – dobrze, że się nie udało).
Modelowa
edukacja muzyczna w Trójmieście (połączona z mieszkaniem u Siatkowskiego i z
jego płytami) doprowadziła Włodzimierza Nahornego do założenia pierwszego
zespołu, o którym zachowały się chyba tylko opowieści jeszcze na studiach w
trójmiejskiej Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej. Zespół nazywał się Little
Four. Wnikliwi badacze historii nadmorskiego jazzu odnajdą jeszcze takie nazwy
jak North Coast Combo i zespół jazzu bardzo tradycyjnego Tralabomba Jazz Band.
Nahorny grał wtedy na klarnecie. Zanim po raz pierwszy zabrał się za swoje
własne projekty jazzowe zdążył również współpracować ze słynnymi dziś
kabaretami Bim-Bom i To-Tu. Grając w kabaretach Nahorny częściej bywał pianistą
niż saksofonistą.
Na będącej we
wczesnym okresie muzycznej kariery Włodzimierza Nahornego rodzajem nobilitacji
i świadectwa dojrzałości scenie Jazz Jamboree, debiutował w 1962 roku w
orkiestrze Jana Tomaszewskiego, w roli pianisty. Równolegle grał na saksofonie
altowym (w końcu to dla wielu bardziej jazzowy instrument niż klarnet). Zresztą
saksofon altowy też znalazł się rękach Nahornego z przydziału, bo tylko taki
był, a on chciał grać na barytonie. Z tym mało jazzowym klarnetem to oczywiście
historyczna nieprawda, bowiem w początkach jazzu to saksofon był instrumentem
egzotycznym, a klarnet powszechnie dostępnym i często widywany w jazzowych
składach, podobnie jak tuba i banjo. Jednak historia pokażę, że Nahorny w pełni
zrealizuje się grając na fortepianie.
Dzięki występom
na Jazz Jamboree i Jazzie Nad Odrą Nahornego zauważył Andrzej Trzaskowski,
jednak zanim zaczęli współpracować, powstał jeszcze słynny na Wybrzeżu kwartet
trębacza Alka Musiała z udziałem Nahornego. W zespole występował Ryszard Kryza
– obiecujący wibrafonista. Kiedy na scenie był wibrafon, Nahorny grał na
fortepianie, kiedy go brakowało, za klawiaturą siadał Kryza a Nahorny grał na
alcie.
Mniej więcej
dwa lata po pierwszym występie na Jazz Jamboree i zakończeniu z tytułem
magistra studiów muzycznych w Gdańsku, Włodzimierz Nahorny – ciągle obiecujący
alcista, ale również pianista, rozpoczął stałą współpracę z zespołem Andrzeja
Trzaskowskiego i nawet gdyby bardzo chciał, na fortepianie grać nie mógł, bo
miejsce za klawiaturą zajmował lider, a z liderem konkurować w zespołach nie
wypada. To wiązało się z przeprowadzką do Warszawy.
Zespół
Trzaskowskiego z Nahornym w składzie na przełomie 1965 i 1966 roku nagrywa
jedną z najważniejszych polskich płyt jazzowych wszechczasów – „Seant”. W 1966
roku na konkursie młodych muzyków w Wiedniu Nahorny zdobył jako alcista
nagrodę, za której przyznaniem głosował sam Julian Cannonball Adderley, jeden z
najważniejszych alcistów w historii jazzu. W kolejnym roku, również w Wiedniu
Nahorny zdobył nagrodę na konkursie dla jazzowych amatorów (jakim cudem tam się
znalazł, jako zawodowy muzyk z nagrodami na koncie – wiedział chyba tylko Józef
Balcerak), którą wręczyła mu kolejna jazzowa supergwiazda – Duke Ellington.
W 1968 roku, na
kolejnych warsztatach jazzowych w Wiedniu, którymi dowodził Sahib Shihab
okazało się, że Nahorny jako jedyny gra tylko na alcie, podczas kiedy wszyscy
inni saksofoniści z całego świata grali na kilku instrumentach dętych (pianista
na warsztatach saksofonowych nie był szczególnie potrzebny). Od tej pory
Nahorny został również na jakiś czas flecistą. W tej roli wystąpił po raz pierwszy
chyba w zespole muzycznym Teatru Powszechnego (wtedy w Warszawie raczej mówiło
się Teatr Hanuszkiewicza), dla którego muzykę pisał Andrzej Kurylewicz.
W kolejny roku
rozpoczął pracę z Tadeuszem Nalepą i zespołem Breakout. Nahorny początkowo
traktował to zajęcie jedynie jako kolejną sesję, na której musiał sumiennie
zagrać swoją partię, często nie widząc nawet innych muzyków. Jednak sukces
płyty „Na drugim brzegu tęczy” spowodował, że na chwilę stał się częścią
rockowego świata, wyruszając na koncerty razem z zespołem.
W 1971 roku Polskie
Nagrania poprosiły Nahornego o nagranie popularnych piosenek młodzieżowych (tak
przynajmniej wtedy uważali producenci Polskich Nagrań, bo większość młodzieży i
tak słuchała rocka) w wersji nieco bardziej jazzowej. W założeniu płyta, jak
dziś powiedzielibyśmy z coverami, zawierała też, niezgodnie z pierwotną
intencją producentów jedną kompozycję autorstwa Nahornego – tytułowy „Jej
portret”. To jego do dziś niewątpliwie najbardziej znana kompozycja, która z
tekstem Jonasza Kofty wygrała w 1972 roku festiwal w Opolu zaśpiewana przez
Bogusława Meca.
We wczesnych
latach siedemdziesiątych Nahorny był też stałym członkiem Studia Jazzowego
Polskiego Radia prowadzonego przez Jana Ptaszyna Wróblewskiego. Na Jazz
Jamboree pojawiał się w różnych wcieleniach. W 1972 roku grał na flecie z grupą
wokalną Partita i gościnnie na różnych instrumentach z duetem Henryk Alber –
Janusz Strobel, a w kolejnym roku zagrał ze swoim autorskim kwintetem. W
kolejnych edycjach festiwalu Nahorny również uczestniczył, między innymi
akompaniując Mariannie Wróblewskiej, z którą nagrał album wcześniej jej
najsłynniejszy album album „Sound Of Marianna Wróblewska”. Grał też z Muniakiem
i Krzysztofem Sadowskim
Stan wojenny
zastał Nahornego w zespole Łucji Prus. W trudnych dla muzyków latach Nahorny
kontynuował występy w cyklu, który towarzyszy mu właściwie nieprzerwanie przez
całą karierę – „Jazz i Poezja”. Czasem kolejność jest odwrotna, to zawsze
jednak kameralna formuła łącząca muzykę z dobrymi wierszami. Występowali w
salach kościelnych i domach prywatnych. W tym czasie Nahorny grał też w duecie
z gitarzystą Januszem Stroblem.
Nahorny to
multiinstrumentalista, odnajdujący się właściwie we wszystkich gatunkach
muzycznych. W kolejnych latach swojej kariery, zwykle już tylko na fortepianie
rozwijał swoje autorskie spojrzenia na dorobek polskich kompozytorów muzyki
klasycznej. Powstały słynne „Mity” z muzyką Karola Szymanowskiego (1997), album
„Nahorny gra Karłowicza” (2000) i projekt poświęcony muzyce Fryderyka Chopina -
„Nahorny-Chopin: Fantazja Polska”. Nagrywał kolędy i piosenki lwowskie. Grał z
kapelami ludowymi i orkiestrami symfonicznymi. Z Lorą Szafran nagrał „Śpiewnik
Nahornego”.
Swoją pierwszą
muzykę teatralną Nahorny opracował w 1962 roku dla Teatru Rapsodycznego w
Gdańsku. Później uczestniczył w słynnych przedstawieniach „Poezja i jazz” z
udziałem między innymi Wojciecha Siemiona i Andrzeja Trzaskowskiego. Napisał
również muzykę do wielu filmów, między innymi „Okruch Lustra”, „Wejście w
nurt”, „Pełnia” i „Gdzie szukać szczęścia”, „Znaki na drodze”, a także całkiem
niedawno „Zapach psiej sierści”. W 2003 roku w Gdańsku miał premierę balet
„Fantazja Polska” z muzyką opracowaną przez Włodzimierza Nahornego.
Od wielu lat, dziś już Profesor, Nahorny uczy
kolejne pokolenia jazzowego fortepianu na PWSM w Gdańsku. Jego najnowsze
stricte jazzowe albumy to nagrana w 2014 roku płyta „Hope” z Mariuszem
Bogdanowiczem i Piotrem Biskupskim i „Ballad Book: Okruchy dzieciństwa” tego
samego składu z roku 2018. Warto również pamiętać o sekstecie Nahornego, w
składzie z Henrykiem Gembalskim i Wojciechem Staroniewiczem i wokalistkami –
Dorotą Miśkiewicz, Anną Serafińską lub Anną Gadt, którego „Chopin Genius Loci”
wielokrotnie wzbudzał zachwyty fanów Nahornego na koncertach.