Encyklopedia
wybitnych kompozycji, podręcznik historii jazzu, wycieczka w przeszłość,
najwięksi z największych w subiektywnym wyborze niezwykłego zespołu. Szacunek
dla tradycji połączony z dumną prezentacją własnych pomysłów artystycznych.
Twórcza, subiektywna, momentami odkrywcza, starannie zaplanowana, przemyślana i
niezwykle udana próba odczytania idei wielkich mistrzów kompozycji. Jeden z
najlepszych dowodów na to, że warto uczyć się od najlepszych i korzystać z ich
dorobku. Równie dobry przykład na to, że nie warto bać się kompozycji, które
większość z nas zna w wykonaniu największych. Warto, a nawet trzeba mieć własne
zdanie. Nie zawsze trzeba zrobić wszystko od nowa – bycie kompozytorem, twórcą,
aranżerem, producentem, liderem i wykonawcą, a także wizjonerem i niestety
często managerem, to często zbyt wiele.
Taką właśnie
produkcję przygotował i dostarczył do naszych rąk za pośrednictwem wytwórni
ForTune Productions zespół uznanych już muzyków, debiutujący w składzie, w
którym powstał album „Toys” – Krzysztof Dys, Andrzej Święs i Krzysztof Szmańda.
Muzycy na
warsztat wzięli kompozycje Herbie Hancocka, Wayne’a Shortera, Theloniousa
Monka, Milesa Davisa i Horace Silvera. Miejsce znalazło się też dla Billa
Evansa i Johna Coltrane’a. Na deser, skromnie umieszczona na końcu krążka,
wcale nie gorsza kompozycja lidera – „Green In Blue”. Nieco zaskakująca wydaje
się w tym towarzystwie obecność melodii Antonio Carlosa Jobima – „The Girl From
Ipanema” – z pozoru błahej i chwytliwej melodii, która od lat jest grywana
przez jazzowych mistrzów.
Umieszczenie w
jednym szeregu z „Giant Steps”, „Criss Cross” i „The Sorcerer” chwytliwego
przeboju Jobima wydaje się być niezrozumiałe. Dla mnie jednak to właśnie „The
Girl From Ipanema” jest kluczem do zrozumienia pomysłu na cały album.
Dekompozycja, wnikliwa analiza, próba poszukiwania istoty pomysłu autora w
połączeniu z doskonałym użyciem formuły trzech akustycznych instrumentów to
recepta na sukces. Wiedzą to od zawsze wszyscy pianiści, choć niewielu udaje
się tak doskonale, jak Krzysztofowi Dysowi znaleźć właściwą równowagę.
Czasem
dekompozycja staje się sportem podobnym do gry w bierki, które do granic
absurdu sprowadzają japońscy pianiści wystawiają słuchaczy na próbę – ile nut
można z kompozycji usunąć, żeby słuchacze jeszcze wiedzieli co jest grane? Część
młodych muzyków chcących na siłę wyróżnić się na tle swoich mistrzów próbuje za
bardzo i za szybko. To zwykle nie kończy się najlepiej, powstają projekty
radykalne, o których zapominamy za szybko.
Niezwykle
trudno odnaleźć muzyczną równowagę. To właśnie równowaga, na wszystkich
możliwych polach, zarówno pomiędzy własną kreacją artystyczną a oryginalną
myślą kompozytora, jak i ta opisująca relacje w zespole i ta pozwalająca
zarówno na odrobinę wirtuozerskiego szaleństwa w granicach akceptowalnych przez
słuchacza chcącego usłyszeć muzykę zespołu, a nie popisy solowe, które warto
pozostawić na instruktażowy filmik przeznaczony dla młodszych kolegów po fachu.
To właśnie
równowaga powoduje, że powstają płyty magiczne, do których chce się wracać.
Niby wszyscy mają dziś te same instrumenty, możliwości realizacyjne i dostęp do
wszelkich możliwych zapisów nutowych. Większość skończyła jakieś szkoły
muzyczne i spędziła wiele długich wieczorów analizując najlepsze nagrania
swoich idoli. Jednak tylko nieliczni potrafią z tego wszystkiego zrobić
należyty użytek i nagrać tak doskonały album jak „Toys”.
Krzysztof Dys
Trio
Toys
Format: CD
Wytwórnia: ForTune
Numer: 0115 073
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz