20 października 2011

Simple Songs Vol. 34


Dzieje się w tematach koncertowych ostatnio dużo. W niedzielę w Bydgoszczy byłem na wyśmienity koncercie Pata Martino. Stali słuchaczy moich audycji wiedzą, jak ważnym dla mnie muzykiem jest ten niezwykły gitarzysta. O koncercie przeczytacie na blogu. Spełniłem też w niedzielę jedno ze swoich największych dziennikarskich marzeń. Liczyłem na kilka minut wywiadu, a rozmawiało mi się z Patem tak wyśmienicie (jemu pewnie też), że z zadeklarowanych 10 minut i kilku pytań zrobiła się godzina. Wywiad zostanie opublikowany w listopadowym numerze JazzPRESSu. Z Patem Martino w zasadzie nie rozmawiałem o muzyce, On woli rozmawiać o życiu i wyrażaniu siebie. Najlepiej robi to przy pomocy gitary… Jednak parę wcześniej przygotowanych muzycznych pytań padło i nie pozostało bez odpowiedzi. Za kilka tygodni ukazuje się autobiografia Pata napisana przez niego wspólnie z jednym z najlepszych jazzowych krytyków na świecie – Bilem Minkowskim. Być może część odpowiedzi jest w książce, ja jednak jej jeszcze nie mam.

Na płycie „Nightwings” nagranej w 1994 roku Pat Martino umieścił wyłącznie własne kompozycje, z których najpiękniejszą melodią jest „Portrait”. Moim zdaniem to kompozycja równie piękna i przebojowa, co największe jazzowe hity w rodzaju „The Sidewinder”, czy „Moanin’”. Od lat intrygowało mnie pytanie, czyim portretem jest taka piękna melodia. Teraz już wiem z pierwszej ręki… To kompozycja napisana dla pierwszej żony Pata Martino. Posłuchajmy zatem…

* Pat Martino – Portrait – Nightwings

Poprzedni tydzień to również był wywiad z Moniką Borzym, której debiut jest dla mnie absolutną sensacją. To także w tym tygodniu nasza płyta tygodnia, moim zdaniem nie mogło być inaczej. Wiem, że przed południem macie okazję posłuchać muzyki z tej płyty. Wiem też, że ciągle nie jest łatwo ją kupić. Zatem posłuchajmy z „Girl Talk” kompozycji znanej z repertuaru Abbey Lincoln – „Down Here Below”.

* Monika Borzym –  Down Here Below – Girl Talk

Ta płyta przypomniała mi o pewnym nagraniu sprzed wielu lat, a konkretnie z roku 1995. To będzie kompozycja Horace Silvera do której tekst napisał  Jon Hendricks – „Doodlin’”. Posłuchajmy, zespół przedstawię później.

* Kasia Kowalska – Doodlin’ – Koncert Inaczej

To była duża orkiestra, w jej składzie grali między innymi Andrzej Jagodziński (fortepian), Adam Cegielski (kontrabas), Piotr Biskupski (perkusja), Henryk Miśkiewicz (saksofon altowy)i Robert Majewski (trąbka). Zaśpiewała … Kasia Kowalska. Ta płyta z pewnością warta jest przypomnienia nie tylko jako muzyczna ciekawostka w jej karierze. Kasia Kowalska gra oczywiście w zupełnie innej lidze, ale w jazzowej konwencji poradziła sobie wtedy całkiem nieźle. Całością dyrygował Wiesław Pieregorólka.

Tak już dzisiaj będzie – to taki mały przegląd mało znanych, a zasługujących z pewnością na większe uznanie wokalistek…

Posłuchajmy teraz artystki, która jeszcze chyba w mojej audycji nie gościła i szybko trzeba to naprawić. Ndidi Onukwulu – to kanadyjska wokalistka o afrykańskich korzeniach. Jej piosenki trudno zaklasyfikować, czasem są bliżej rocka, czasem bluesa, piosenki aktorskiej, czy afrykańskiego folkloru. Jest tam wszystko. Posłuchajmy takiego bardziej jazzowego wcielenia. To będzie kompozycja Ndidi Onukwulu – „Her House Is Empty KH”.

* Ndidi Onukwulu – Her House Is Empty KH – The Contradictor

Teraz będzie coś ze Norwegii. A właściwie jeśli ojcu kolejnej wokalistki przypisujemy polskie korzenie, to córce również. Zaśpiewa Anja Garbarek.  Nie regulujcie odbiorników… To taka muzyczna ciekawostka.

* Anja Garbarek – Her Room – Smiling & Waving

Przenieśmy się teraz szybko z Norwegii do Singapuru. Zaśpiewa znana już z pewnością moim wiernym słuchaczom Jacintha Abisheganaden zwana z litości dla europejskich fanów i radiowych prezenterów po prostu Jacinthą.  Na fortepianie zagra Kei Akagi, na saksofonie tenorowym Teddy Edwards, na kontrabasie Darek Oleszkiewicz, a na perkusji Larance Marable.

* Jacintha – Georgia On My Mind - Here’s To Ben: A Vocal Tribute To Ben Webster

Skoro już jesteśmy w Azji, przenieśmy się na chwilę do Japonii.  Posłuchajmy „’Round Midnight” w wykonaniu japońskiej pianistki i wokalistki Keiko Lee. Skład tym razem będzie niezwykle wybitny – między innymi Ron Carter na kontrabasie, Grady Tate na perkusji, Jimmy Heath na saksofonach. No i głos, zupełnie nie kojarzący się z Japonią, ani z filigranową młodą dziewczyną przy fortepianie…

* Keiko Lee – ‘Round Midnight – Day Dreaming

Jeśli przyjrzeć się nieco dokładniej jazzowej scenie, można dojść do wniosku, że wokalistek jazzowych mamy wyjątkowo wiele, jednak jakoś trudno je odnaleźć, choć płyty wydają na całym świecie… Wybierzmy się do Belgii, gdzie na stałe mieszka i nagrywa kolejna wyśmienita polska wokalistka – Marta Mus. Na fortepianie i kontrabasie zagrają muzycy z Belgii.

* Marta Mus – That Old Black Magic – Bittersweet

Tradycyjnie nie udało się zmieścić wszystkich przygotowanych utworów. Na koniec posłuchajmy, w krótkim fragmencie wokalistki amerykańskiej. To będzie coś niekoniecznie z pierwszych miejsc przeróżnych zestawień popularności. Ta wokalistka to jednak talent wybitny. Karrin Allyson. Właśnie wydała nową płytę – „’Round Midnight”. Mnie jednak kojarzy się z wyśmienitym wykonaniem „Moanin’” Bobby Timmonsa. Ten standard może mieć tekst, pierwszy napisał dawno temu Jon Hendricks. Ten jest inny, ale brzmi świetnie…

* Karrin Allyson – Moanin’ – In Blue

Suplement, czyli to, czego nie udało się zmieścić w godzinnej audycji:

Wybierzmy się jeszcze do Afryki, a ściślej mówiąc do RPA. Tam wielką gwiazdą jest Sylvia Ncediwe Mdunyelwa. U nas zupełnie nieznana. Śpiewa zarówno przeboje afrykańskie, znane choćby z repertuaru Miriam Makeby, jak  i jazzowe standardy. Posłuchajmy jednego z nich, zaśpiewanego na koncercie w towarzystwie lokalnego zespołu…

* Sylvia Ncediwe Mdunyelwa – The Nearness Of You – African Diva: Live In Africa

18 października 2011

Pat Martino - Filharmonia Pomorska, Bydgoszcz, 16.10.2011


W niedzielę, 16 października w Filharmonii Pomorskiej w Bydgoszczy zagrał Pat Martino. Po raz kolejny zaczarował licznie zgromadzoną publiczność. Ostatnio był w Polsce w 2002 roku. W Bydgoszczy zagrał w swoim ulubionym składzie, w towarzystwie perkusisty Shawna Hilla i grającego na organach Hammonda Jaya Bianchi. Taka właśnie konfiguracja zespołu, bez kontrabasu sprzyja gitarowym improwizacjom lidera. Z takimi zespołami nagrywa najczęściej od końca lat sześćdziesiątych kolejne wyśmienite płyty.

Pat Martino

Koncert był wyśmienity. Muzycy towarzyszący liderowi byli tłem dla jego gitarowych improwizacji, choć trzeba przyznać, że tłem wyśmienitym. Prawdopodobnie każdy z nich mógłby zagrać dużo więcej i ciekawiej. W końcówce koncertu swój kunszt pokazał grając wyśmienitą solówkę Shawn Hill. Ten wieczór należał jednak do Pata Martino.

Shawn Hill

Mało już zostało muzyków, którzy potrafią w taki sposób zaczarować słuchaczy. Następców też jakoś nie widać. Pat Martino to niezwykła osobowość, sceniczna charyzma i pogoda ducha. Elegancja z jaką posługując się gitarą wyczarowuje niby oczywiste, a jakże urocze interpretacje znanych melodii jest jedyna w swoim rodzaju. Pat Martino to także świetna technika, timing i niezwykle kreatywne improwizacje.

Obszerny wywiad, który udało mi się z Patem Martino przeprowadzić przeczytacie w litopadowym numerze JazzPRESSu. Pat Martino to muzyk niezwykły, ale też ujmujący swoją pozytywną energią niezwykle otwarty człowiek. Rozmowa miała być o muzyce, ale była godzinną pogawędką o życiu, radości chwili, znajdowaniu szczęścią w każdej sekundzie życia i umiejętności cieszenia się każdym dniem i wszystkimi drobnymi zdarzeniami, które nas otaczają. Mnie pomogła zrozumieć fenomen tego niezwykłego artysty. Tłumaczenie rozmowy nie będzie łatwe, ale z pewnością jej obszerne fragmenty znajdziecie już za niespełna 2 tygodnie w naszym miesięczniku.

Pat Martino

Spodziewałem się, że na sali zobaczę całe zastępy polskich gitarzystów, bowiem zobaczyć na żywo Pata Martino, to inspirujące doświadczenie dla każdego, kto gra na gitarze. Dostrzegłem tylko Jarosława Śmietanę. Nie rozmawiałem z nim wcześniej o koncercie, jednak kiedy zobaczyłem go na widowni nie byłem zdziwiony…

Dziś niezbyt często można usłyszeć na jednym koncercie taki repertuar, jak w niedzielny wieczór w Bydgoszczy. Pat Martino oprócz kilku kompozycji własnych i klasyków Wesa Montgomery zagrał między innymi „All Blues”Milesa Davisa, i „Seven Come Eleven” Charlie Christiana i Benny Goodmana. Publiczności gromkimi brawami udało się wywołać muzyków na dwa długie bisy. Pierwszy z nich – taki zapewne planowany jeszcze przed koncertem – to było brawurowe wykonanie „Impressions” Johna Coltrane’a, utworu często granego przez gitarzystów. Drugi bis – to była wyciszająca emocje widowni wykonana na pożegnanie z Bydgoszczą kompozycja Horace Silvera  „Peace” – to też utwór lubiany przez improwizujących gitarzystów.

Trzeba przyznać, że mimo upływu lat Pat Martino nie zwalnia, potrafi ciągle zagrać szybko i agresywnie, zachowując przy tym pełną kontrolę nad każdym uderzeniem w strunę. Wielki dystans jaki ma do muzyki i otaczającego go świata sprawia, że w tak znanych tematach jak „Impressions”, czy „All Blues” odnajduje ciągle coś nowego, niezwykłego, tak jakby słyszał więcej i potrafił tym co usłyszy podzielić się ze słuchaczami.
Pat Martino

Pat mimo tego, że jak często podkreśla i co powiedział mi też w czasie wywiadu, koncentruje się na chwili obecnej, często nie pamiętając nawet wczorajszego koncertu, ma wiele planów dotyczących nowych nagrań, w tym z pewną tajemniczą orkiestrą symfoniczną, dla której napisał dawno temu nieznane jeszcze światu kompozycje. O szczegółach dowiecie się z wywiadu, na razie pozostają wspomnienia z niezwykłego koncertu, garść płyt na półce i oczekiwanie na nowy album – „Undeniable”, który ujrzy światło dzienne dosłownie za kilka dni.

Ten koncert, obok występu Jeffa Becka w Warszawie był w tym roku bez wątpienia najważniejszym muzycznym wydarzeniem w Polsce. Przed nami jeszcze Sonny Rollins…

17 października 2011

Monika Borzym - Girl Talk


„Girl Talk” to wielkie pozytywne zaskoczenie. W każdym wymiarze i na każdym możliwym polu. Sukcesu nie przewidywał chyba nikt, łącznie z wytwórnią, której zapewne zabierze jeszcze parę dni wyprodukowanie kolejnych egzemplarzy płyty, bowiem z warszawskich sklepów album zniknął w ekspresowym tempie i już w kilka dni po premierze stał się nigdzie niedostępną sensacją.

Dawno nie słyszałem tak dojrzałej, przemyślanej i dopracowanej w każdym szczególe płyty, którą nagrałaby 21 letnia debiutantka. Takie rzeczy zdarzały się a Ameryce w czasach be-bopu. Teraz czasem też takie płyty wychodzą spod ręki doświadczonych muzyków… Aż strach pomyślećco będzie dalej, bowiem o przyszłość artystyczną Moniki Borzym jestem spokojny. Jeśli ktoś nie wierzy, to zapamiętajcie moje słowa… To nie będzie jutro, ale za 20 lat będzie jedną z największych jazzowych wokalistek na świecie. Z takim talentem, pozytywnym nastawieniem do życia i chęcią do pracy, a także świadomością, że trzea nad sobą ciągle pracować, to zwyczajnie musi się udać.

„Girl Talk” to z pozoru zbiór zupełnie ze sobą niezwiązanych piosenek. Mamy tu kompozycje jazzowe, nowoczesny pop, r&b i wszystko co pomiędzy tymi gatunkami się mieści. Tak więc w repertuarze Moniki Borzym na tej płycie znajdziemy zarówno utwory nowsze z repertuaru Amy Winehouse, Bjork, czy Dido, jak i jazzową klasykę – Abbey Lincoln, czy Joni Mitchell.

„Girl Talk” to nie tylko uwodzicielski i rozswingowany głos Moniki. To też wyśmienite aranżacje Gila Goldsteina, który gra również w kilku utworach na fortepianie. Na wyróżnienie zasługuje również świetnie pracująca sekcja rytmiczna – Larry Grenadier na kontrabasie, Eric Harland na perkusji i Bashiri Johnson na instrumentach perkusyjnych. Najbardziej widocznym solistą jest Seamus Blake grający na saksofonie tenorowym. Kilka świetnych wejść ma też trębacz Greg Gisbert. Pianista Aaron Parks to niezwykły talent, choć na tej płycie mógłby zagrać więcej.

W jaki sposób udało się zebrać taki gwiazdorski skład, pozostanie tajemnicą Moniki.

W głosie Moniki znajdziemy wszystko, czego oczekujemy od wokalistki jazzowej na światowym poziomie. Te bardziej jazzowe kompozycje są pełne swingu i wokalnej ekwilibrystyki pokazującej zarówno świetny timing, jak i wyborne opanowanie frazy. Te bardziej popowe są świetnie zaaranżowane na jazzowo i zaśpiewane w niezwykle stylowy sposób. Monika świetnie śpiewa po angielsku i całkiem nieźle radzi sobie z portugalskim.

„Girl Talk” to w całości wyśmienita płyta, są jednak na tym albumie utwory, które zasługują na szczególne wyróżnienie. To przede wszystkim „Dry Cleaner From Des Moines” – wspólna kompozycja Joni Mitchell i Charlesa Mingusa. To niezwykle trudny do zaśpiewania numer. Może Joni Mitchell kiedyś usłyszy wersję Moniki. Jestem pewien, że jej się spodoba. Godne wspomnienia są też „Abololo” mało w Polsce znanej brazylijskiej wokalistki Marisy Monte i „Appletree” Erykah Badou.

Wywiad z Moniką przeczytacie w listopadowym numerze JazzPRESSu.

Konkurencja w tym roku jest duża, nie wiem, czy to będzie jazzowa płyta roku w Polsce, ale z pewnością to będzie polski debiut roku. Płyta ukaże się też w USA. Trzymam kciuki za powodzenie na rynku amerykańskim, ono z pewnością pomoże Monice w kompletowaniu składu na następną płytę. O tym, czego możemy się spodziewać przeczytacie w JazzPRESSie.

Monika Borzym
Girl Talk
Format: CD
Wytwórnia: Sony
Numer: 886977554322