05 lutego 2022

A Child Is Born – CoverToCover Vol. 159

Kompozycja Thada Jonesa „A Child Is Born” pochodzi z 1969 roku. Jak na jazzowy standard, to można w zasadzie powiedzieć, że to prawie nowość. Jones napisał melodię z myślą o słynnej orkiestrze, którą przez lata prowadzić wspólnie z perkusistą Melem Lewisem. Jones był już wtedy muzykiem z ogromnym dorobkiem, jednak dziś mało osób pamięta o jego początkach w orkiestrze Counta Basie’ego w początkach lat pięćdziesiątych i udanych aranżacjach, które dla swojego szefa wtedy pisał, oraz o popisowych solówkach w „Shiny Stockings”, utworze Franka Fostera, który był żelaznym punktem repertuaru Basie’go w latach pięćdziesiątych. Pierwsze nagranie „A Child Is Born” w wykonaniu Thad Jones – Mel Lewis Orchestra powstało w 1970 roku i możecie dziś je odnaleźć na wielokrotnie wznawianej przez Blue Note płycie „Consummation”.

Jednak historia bywa bardziej skomplikowana – tak jest w przypadku „A Child Is Born”. Wielu muzyków przekonało się, że kiedy przyśni się jakaś dobra melodia (choć o takim śnie akurat w przypadku Thada Jonesa nic mi nie wiadomo), zanim jeszcze pokaże się utwór nawet zaufanym członkom zespołu, należy go zapisać i zarejestrować jako własną kompozycję. Thad Jones tak nie zrobił, co doprowadziło do kwestionowani autorstwa melodii przez pianistę Rolanda Hanna’ę, który zdążył do spółki nagrać i nawet wydać na płycie kompozycję Thada Jonesa. Według samego Rolanda Hanna’y i towarzyszącego mu w tym nagraniu basisty Richarda Davisa, to właśnie oni, a nie Jones wymyślili „A Child Is Born”, przemyślnie przyznając, że swoją melodię oparli na fragmentach wstępu do jednego z utworów grywanych przez Thad Jones – Mel Lewis Orchestra na letnich koncertach w Europie.

Do procesu chyba jednak nie doszło, a całość zakończyła się ugodą i uznaniem autorstwa Thada Jonesa. Tekst utworu pojawił się nieco później i dziś ilość wykonań instrumentalnych przewyższa liczbę nagrań z tekstem, którego autorem jest Alec Wilder. Wilder to człowiek luźno związany z jazzem, który w swoich wspomnieniach opisał dość dokładnie okoliczności napisania tekstu, który powstał zupełnie niezależnie od melodii i bez jakiejś formalnej współpracy z jej autorem. Alec Wilder, pisujący od początków lat pięćdziesiątych zarówno muzykę, jak i teksty, ale przybierające głównie kształt mocno dziś zapomnianych oper i musicali, wybrał się na koncert orkiestry Jonesa i Lewisa i tak spodobała mu się melodia „A Child Is Born”, że postanowił napisać do niej tekst.

Dziś trudno ustalić, czy Thad Jones chciał napisać melodię, która w przeróżnych wykonaniach stanie się częstym elementem składanek wydawanych z okazji Świąt Bożego Narodzenia, ale tekst Wildera pomógł znaleźć melodii takie miejsce na rynku, choć w wersji bez tekstu doskonale sprawdza się przez cały rok i nigdy nie była klasyczną kolędą.

Chcąc pokazać doskonałą, wręcz klasyczną dla dobrych jazzowych kompozycji uniwersalność wybieram zarówno wersje klasyczne – jak słynne nagranie Tony Bennetta i Billa Evansa z fortepianem i głosem Bennetta i mniej znane nagranie ze skrzypcami w roli głównej z fantastycznego koncertu Michała Urbaniaka z Ronem Carterem, Lenny’m White’em i Mike’em Gerberem. Do kompletu dokładam przypadkowo ostatnio przeze mnie odnalezione na wyprzedaży wykonanie duetu harmonijka – fortepian (geniusze swoich instrumentów: Toots Thielemans i Herbie Hancock z mało znanej płyty „East Coast West Coast”) i kolejny duet bez tekstu – dwu gitarzystów, z których jeden odstawił na chwilę swoją gitarę i usiadł do fortepianu. W przypadku pary Kevin Eubanks – Stanley Jordan raczej stawiałbym na Jordana, bo on wiele razy również na koncertach grał dobrze na fortepianie, czasem jednocześnie z gitarą, ale tu muzycy mnie zaskoczyli – na nagraniu z ich wspólnego albumu „Duets” to Eubanks obsługuje klawiaturę akustycznego fortepianu. Dobrych nagrań „A Child Is Born” jest całkiem sporo, jeśli szukacie wątków polskich – polecam Roberta Majewskiego z płyty „My One And Only Love” z wybitną międzynarodową obsadą (Bobo Stenson, Palle Danielsson, Joey Baron).

Utwór: A Child Is Born
Album: At The Village Vanguard
Wykonawca: Michał Urbaniak Quartet
Wytwórnia: UBX / Koch
Rok: 1997
Numer: 600327100126
Skład: Michał Urbaniak – viol, Mike Gerber – p, Ron Carter – b, Lenny White – dr.

Utwór: A Child Is Born
Album: East Coast West Coast
Wykonawca: Toots Thielemans
Wytwórnia: Private Music / BMG
Rok: 1994
Numer: 010058212027
Skład: Toots Thielemans – harmonica, Herbie Hancock – p.

Utwór: A Child Is Born
Album: Together Again
Wykonawca: Tony Bennett & Bill Evans
Wytwórnia: ToBill / Concord
Rok: 1976
Numer: 013431219828
Skład: Tony Bennett – voc, Bill Evans – p.

Utwór: A Child Is Born
Album: Duets
Wykonawca: Kevin Eubanks & Stanley Jordan
Wytwórnia: Mack Avenue
Rok: 2015
Numer: 673203109223
Skład: Kevin Eubanks – p, Stanley Jordan – g.

04 lutego 2022

Things We Said Today – CoverToCover Vol. 158

W zasadzie każdy autorski utwór któregoś z członków zespołu The Beatles to zupełnie osobna historia. O każdej z popularnych piosenek można napisać książkę, a jeśli to utwór mniej popularny, to przynajmniej dłuższy esej. Dociekana fanów zaczynają się już w momencie rozważania prawdziwego autorstwa utworów, szczególnie tych podpisanych nazwiskami Johna Lennona i Paula McCartneya. Wiadomo, że między muzykami była umowa o współautorstwie, nawet jeśli wkład w konkretny utwór nie był równy. Jak łatwo się domyślać, jeśli w pierwszej wersji utworu wiodącym wokalistą był ktokolwiek inny niż Lennon, to prawdopodobnie śpiewał własny tekst. Tak jest w przypadku „Things We Said Today”. Przypuszczalnie to McCartney napisał tekst i go zaśpiewał w wersji umieszczonej na płycie „A Hard Day’s Night”.

Jak to zwykle bywa w przypadku The Beatles, historia utworu jest nieco inna w Europie i w Stanach Zjednoczonych. W przypadku Europu utwór po raz pierwszy pojawił się na stronie B singla promującego album „A Hard Day’s Night” z piosenką tytułowa na stronie A. W Stanach Zjednoczonych nie zmieścił się na płycie z muzyką z filmu The Beatles, co w sumie jest logiczne, bo nie słychać go w filmie. Jest za to na płycie „Something New”.

Dziś wiodąca wersja historii powstania piosenki opowiada o wakacjach Paula McCartneya na egzotycznych wyspach karaibskich i opowiada o ówczesnej dalekiej od idealnej, relacji autora z jego dziewczyną – aktorką Jane Asher. Jednak w tej piosence zdecydowanie istotniejsza jest całkiem ambitnie wymyślona melodia z nietypowymi akordami, jak na melodię napisaną w ciasnej kajucie jachtu, którym pływali McCartney i Ringo Star, na prostej gitarze akustycznej.

Nagranie zespołu pochodzi z roku 1964, czasów, kiedy jeszcze grupa nagrywała razem, jednak w tym przypadku część zagrana przez Johna Lennona na fortepianie powstała zupełnie niezależnie od nagrania gitary i głosu McCartneya.

Oczywiście większość popularnych kompozycji The Beatles ma swoje alternatywne i często muzycznie ciekawsze wersje. Tak jest również w przypadku „Things We Said Today”. Ja proponuję gitarę z dużym zespołem – nagranie Johna Pizzarelli’ego z 1988 roku, fantastyczne wokalnie nagranie Grażyny Auguścik w kameralnym składzie z gitarą akustyczną (Paulinho Garcia) i dość zaskakujące wykonanie Boba Dylana, którego obecność w tym zestawieniu nie tylko jest ciekawa ze względu na fakt, że Dylan nie nagrywa często repertuaru obcego, który nie należy do amerykańskiej klasyki, a jeszcze rzadziej pozwala na umieszczenie takich nagrań na składankach (tutaj: „The Art Of McCartney: The Songs Of Paul McCartney Sung By The World's Greatest Artists”). Może w tym przypadku zachęcił go podtytuł płyty – „Sung By The World’s Greatest Artists”. To również ciekawe z innego punktu widzenia, bowiem w momencie premiery nagrania McCartneya niektórzy krytycy dopatrywali się podobieństwa melodii do „Masters Of War” Dylana, a spotkałem nawet recenzję, która stawiała nieśmiało zarzut plagiatu. Może Dylan wybierając ten właśnie utwór z bogatego katalogu kompozycji McCartneya chciał po wielu latach ostatecznie przyznać, że to nieprawda, a nawet jeśli tak było, to nie żywi urazy.

Utwór: Things We Said Today
Album: A Hard Day’s Night
Wykonawca: The Beatles
Wytwórnia: Parlophone / Apple / EMI
Rok: 1964
Numer: 094638241324
Skład: Paul McCartney – voc, p, bg, bells, John Lennon – g, p, harm, George Harrison – g, Ringo Starr – dr, perc.

Utwór: Things We Said Today
Album: Meets The Beatles
Wykonawca: John Pizzarelli
Wytwórnia: RCA / BMG
Rok: 1988
Numer: 743216143221
Skład: John Pizzarelli – g, voc, Tony Kadleck – tp, Jim O’Connor – tp, Barry Ries – tp, Ron Tooley – tp, Wayne Andre – tromb, John Mosca – tromb, Jim Pugh – tromb, Alan Raph – tromb, Peter Gordon – French horn, Kenny Berger – sax, Andy Fusco – sax, Gary Keller – sax, Scott Robinson – sax, Chuck Wilson – sax, Ray Kennedy – p, Martin Pizzarelli – b, Tony Tedesco – dr, Sammy Figueroa – perc.

Utwór: Things We Said Today
Album: The Art Of McCartney: The Songs Of Paul McCartney Sung By The World's Greatest Artists
Wykonawca: Bob Dylan (Various Artists)
Wytwórnia: Arctic Poppy
Rok: 2014
Numer: 5060186924090
Skład: Bob Dylan – voc, others

Utwór: Things We Said Today
Album: The Beatles Nova
Wykonawca: Grażyna Auguścik & Paulinho Garcia
Wytwórnia: MTJ
Rok: 2011
Numer: 5906409109991
Skład: Grażyna Auguścik – voc, Paulinho Garcia – voc, g, perc, Heitor Garcia – perc, Brett Benteler – b, Steve Eisen – fl, sax.

03 lutego 2022

The Sound Of Silence – CoverToCover Vol. 157

Duet Simon & Garfunkel to legenda amerykańskiej muzyki. Z perspektywy czasu kariera Paula Simona trochę przyćmiła i przerosła historię jego duetu z Artem Garfunkelem, co dość oczywiste, bowiem coraz mniej jest osób, które pamiętają współpracę obu muzyków z czasów, kiedy tworzyli nowe przeboje. Zespół istniał zadziwiająco długo z dzisiejszej perspektywy – od 1956 roku z drobną przerwą do roku 1970. Później muzycy wiele razy zespół reaktywowali, ale śladu po takich przebojach jak „The Sound Of Silence” (dziś już bez „The”), „The Boxer”, „Mr. Robinson” i chyba ostatnia z wielkich ich kompozycji – „Bridge Over Troubled Water” z 1970 roku nie mogło być mowy. Zresztą wiele tych reaktywacji polegało na odtworzeniu starego materiału, głównie z myślą o starzejących się razem z członkami zespołu fanach w otoczeniu luksusowych amerykańskich sal koncertowych.

Kiedy zespół powstawał, Paul Simon i Art Garfunkel mieli po 15 lat. Byli duetem, który powstał w szkole średniej. Jednak karierę zaczęli robić dopiero dekadę później, a ich pierwszym wielkim przebojem był właśnie utwór „The Sound Of Silence” umieszczony na płycie o tym samym tytule. Na swój pierwszy wielki sukces muzycy czekali niemal dekadę. Większość zespołów rozpadłaby się po kilkunastu miesiącach, ale Paul Simon i Art Garfunkel pochodzili z amerykańskiej klasy średniej, mieli wsparcie rodziców i mieszkali w tej samej okolicy, choć w czasie oczekiwania na sukces Paul Simon spędził sporo czasu w Wielkiej Brytanii.

Zanim jednak „The Sound Of Silence” stało się przebojem, ta sama kompozycja w bardziej kameralnej wersji nagranej jedynie w duecie Simon-Garfunkel znalazła się na ich zupełnie dziś zapomnianej płycie „Wednesday Morning, 3 A.M.”. To właśnie porażka tego albumu spowodowała pierwszy rozpad zespołu. Paul Simon wyjechał do Wielkiej Brytanii na dłużej, a piosenka po kilku miesiącach zaczęła cieszyć się lokalną radiową popularnością w Bostonie, którą zauważył producent albumu – Tom Wilson. Postanowił nieco unowocześnić nagranie, dodał sporo nowych instrumentów dogranych bez wiedzy Simona i Garfunkela przez muzyków sesyjnych. Nie byli to jednak przypadkowi specjaliści, część składu, w tym między innymi perkusistę Bobby’ego Gregga i gitarzystę Ala Gorgoni, Tom Wilson zgarnął bezpośrednio z sesji, na której ukończyli nagranie, które dziś zna cały świat – „Like A Rolling Stone” Boba Dylana. To musiał być pracowity dzień.

Sukces Toma Wilsona, jako producenta, który umożliwił Dylanowi odejście od niszowego mimo wszystko zaangażowanego folku na rzecz rockowej muzyki słuchanej i kupowanej na całym świecie ułatwił namówienie Columbię do wydania utworu Simona i Garfunkela na singlu. Nowa wersja weszła przebojem na pierwsze miejsce listy Billboardu, a Paul Simon powiedział wiele lat temu w jednym z wywiadów, że nagranie usłyszał po raz pierwszy w tej postaci w radiu. Krótko później utwór znalazł się na ścieżce dźwiękowej filmu „Absolwent” Mike’a Nicholsona z Dustinem Hoffmanem i Anne Bancroft w rolach głównych. Ten sukces dał duetowi parę lat popularności i czas na napisanie kolejnych przebojów.

Po rozpadzie zespołu, w 1974 roku Paul Simon przygotował swoją własną akustyczną wersję hitu, który często później wykonywał na koncertach. Dziś fani obu członków duetu mogą zebrać tuzin, albo więcej ich oficjalnych nagrań i remixów „The Sound Of Silence”, jednak co wcale nie jest zaskakujące, świetnie napisana melodia jest atrakcyjna dla muzyków jazzowych, nie tylko tych, którzy pamiętają ją z czasów studenckich, ale również młodszego pokolenia. Doskonałe, kameralne, skupione na melodii wersje przeboju skomponowanego przez Paula Simona przygotowali Pat Metheny solo na gitarze akustycznej i Włodek Pawlik na akustycznym fortepianie. Dziś mający na swoim koncie wiele solowych sukcesów Paul Simon chętnie zagląda do jazzowego ogródka, czego dowodem współpraca z Hancockiem przy „Possibilities” i jego własny album „In The Blue Light” z 2018 roku z udziałem między innymi Johna Patitucci, Billa Frisella, Jacka DeJohnette, Jo Lovano i Wyntona Marsalisa, który przy okazji bardzo polecam Waszej uwadze. Ostatni jak dotąd album Simona zawiera jego mniej znane, choć równie ciekawe jak „The Sound Of Silence” kompozycje nagrane w doborowej obsadzie.

Utwór: Sound Of Silence
Album: Sound Of Silence
Wykonawca: Simon & Garfunkel
Wytwórnia: Columbia / Sony
Rok: 1966
Numer: 5099749508125
Skład: Paul Simon – voc, g, Art Garfunkel – voc, Fred Carter Jr. – g, Glen Campbell – g, Joe South – g, Al Gorgoni – g, Vinnie Bell – g, Larry Knechtel – kbd, Joe Osborn – bg, Joe Mack – bg, Bobby Gregg – dr, Hal Blaine – dr.

Utwór: Sound Of Silence
Album: What’s It All About
Wykonawca: Pat Metheny
Wytwórnia: Nonesuch / Warner Bros.
Rok: 2011
Numer: 075597964707
Skład: Pat Metheny – g.

Utwór: Sound Of Silence
Album: Songs Without Words
Wykonawca: Włodek Pawlik
Wytwórnia: Pawlik Relations
Rok: 2017
Numer: 5901289325134
Skład: Włodek Pawlik – p.

Utwór: Sound Of Silence
Album: The 25th Anniversary Rock & Roll Hall Of Fame Concerts
Wykonawca: Paul Simon & Art Garfunkel (Various Artists)
Wytwórnia: Time Life / Warner Bros.
Rok: 2009
Numer: 610583360325
Skład: Paul Simon – g, voc, Art Garfunkel – g, voc.

02 lutego 2022

Teach Me Tonight – CoverToCover Vol. 156

 W CoverToCover zasady pozostają niezmienne. W jednym odcinku jedna kompozycja. Jeśli to ma sens, na początek w wykonaniu uznawanym za historycznie pierwsze, albo autorskie i innych, możliwie różniących się stylem, instrumentami, które pojawiają się jako dominujące i stylem wokalnym. Najczęściej również staram się przekraczać granice pomiędzy rockiem i jazzem, prezentując zarówno jazzowe interpretacje rockowych przebojów, jak i jazzowe standardy śpiewane przez muzyków rockowych.

Podobnie jest w przypadku „Teach Me Tonight”, piosenki, którą skomponował Gene DePaul do tekstu Sammy Cahna w 1953 roku. Pierwszym nagraniem tego utworu, napisanego przypuszczalnie, jak to wtedy było w zwyczaju – do szuflady jest singiel mało znanej dziś wokalistki Janet Brace (czasem używała też swojego prawdziwego imienia Margaret). Kiedy słucham dziś tego nagrania, wiem dlaczego mało kto dziś wraca do jej muzyki. Jakim cudem jej wersja dotarła do 23 miejsca amerykańskich list przebojów – nie mam pojęcia – moim zdaniem cała zasługa należy się autorom kompozycji, a nie jej wykonawczyni. Jednak nagranie Janet Brace spełniło swoje zadanie, kompozycję zauważyły inne wokalistki – kilka miesięcy później nieco bardziej znana Jo Stafford wprowadziła swoją wersję na 15 (według innych źródeł 14) miejsce na liście Billboardu. Po niej utwór DePaula I Cahna nagrała Dinah Washington i osiągnęła jeszcze większy sukces – wprowadzając utwór na 4 miejsce listy, co prawda nie w kategorii ogólnej (ta była jeszcze wtedy, w 1954 roku raczej zarezerwowana niemal w całości dla białych muzyków), ale w kategorii dziś nazywanej Hot R&B / Hip-Hop Songs, a wtedy, w 1954 roku Rhythm And Blues. Nagranie Dinah Washington nie znalazło się w latach pięćdziesiątych na żadnej z jej płyt i dopiero od połowy lat siedemdziesiątych zaczęło być dodawane do różnego rodzaju składanek przebojów wokalistki.

Od momentu nagrania „Teach Me Tonight” przez Dinah Washington utwór stał się jazzowym standardem, dość szybko muzycy zauważyli również potencjał melodii stworzonej przez twórcę innych jazzowych hitów – „You Don’t Know What Love Is”, „I’ll Remember April” i „Star Eyes” to chyba najczęściej do dziś nagrywane kompozycje Gene’a DePaula. Nagranie Dinah Washington znajdziecie z łatwością na wielu jej albumach składankowych. Dla mnie kariera kompozycji zaczyna się od jednej z najważniejszych płyt jazzowych połowy lat pięćdziesiątych – „Concert By The Sea” Errolla Garnera. Nie wiem, czemu wybrał tą kompozycję, ale można dość logicznie spekulować, że był to w 1955 roku utwór z list przebojów, znany dobrze zarówno publiczności białej, jak i czarnej. I miał świetną melodię. Dlatego właśnie koncertowe nagranie Garnera z 1955 roku uważam za najstarszą muzycznie istotną wersję „Teach Me Tonight” To Garner zauważył i pokazał innym, szczególnie pianistom tą kompozycję.

Piosenka Gene’a DePaula i Sammy Cahna z pewnością nie należy do najważniejszych jazzowych standardów. Nie przeczytacie o tej piosence w biblii jazzowych klasyków – książce Teda Gioii „The Jazz Standards: A Guide to the Repertoire”. Pojawia się jednak na płytach przeróżnych wykonawców, wykazując doskonałe zdolności przystosowania się do różnych stylów muzycznych. Już odległe od siebie wersje Jo Stafford i Dinah Washington pokazywały potencjał adaptacyjny. Po wzorcowym nagraniu Errolla Garnera warto uzupełnić katalog najciekawszych nagrań „Teach Me Tonight” o duet fortepianowy z najwyższej możliwej jazzowej półki – Oscara Petersona i Counta Basie’ego z 1978 roku z albumu „Yessir, That’s My Baby”. Utwór nie musi być grany na fortepianie, co najlepiej udowadnia Bireli Lagrene na płycie „Standards”, a granice konserwatywnej wokalistyki zgrabnie przekracza Al Jarreau na płycie „Breakin’ Away” korzystając z pomocy mocno jazzowej ekipy z Deanem Parksem i Steve’m Gadd’em na czele. Nowoczesne i współczesne, choć mocno osadzone w stylu zdefiniowanym przez Franka Sinatrę nagranie proponuje James Taylor, znowu w towarzystwie jazzowym (Larry Goldings, John Pizzarelli i znowy Steve Gadd) na swoim najnowszym albumie klasyków „American Standard”.

Utwór: Teach Me Tonight
Album: The Complete Concert By The Sea
Wykonawca: Erroll Garner
Wytwórnia: Columbia / Sony
Rok: 1955
Numer: 888751208421
Skład: Erroll Garner – p, Eddie Calhoun – b, Denzil Best – dr.

Utwór: Teach Me Tonight
Album: Yessir, That’s My Baby
Wykonawca: Count Basie & Oscar Peterson
Wytwórnia: Pablo / Fantasy
Rok: 1978
Numer: 025218092326
Skład: Count Basie – p, Oscar Peterson – p, John Heard – b, Louie Bellson – dr.

Utwór: Teach Me Tonight
Album: Standards
Wykonawca: Bireli Lagrene
Wytwórnia: Blue Note / EMI
Rok: 1992
Numer: 077778025122
Skład: Bireli Lagrene – g, Niels-Henning Orsted Pedersen – b, Andre Ceccarelli – dr.

Utwór: Teach Me Tonight
Album: Breakin’ Away
Wykonawca: Al Jarreau
Wytwórnia: Warner Bros. / Rhino
Rok: 1981
Numer: 081227976972
Skład: Al Jarreau – voc, Lon Price – as, Dean Parks – g, Jay Graydon – g, Tom Canning – Rhodes, Abraham Laboriel Sr. – bg, Steve Gadd – dr.

Utwór: Teach Me Tonight
Album: American Standard
Wykonawca: James Taylor
Wytwórnia: Fantasy / Universal
Rok: 2020
Numer: 888072145719
Skład: James Taylor – voc, g, John Pizzarelli – g, Jerry Douglas – dobro, Larry Goldings – org, Walt Fowler – tp, Lou Marini – cl, sax, Stuart Duncan – viol, Jimmy Johnson – b, Viktor Krauss – b, Steve Gadd – dr, Luis Conte – perc, Andrea Zonn – b voc, Arnold McCuller – b voc, Dorian Holley – b voc, Kate Markowitz – b voc.

01 lutego 2022

Craig Taborn – Shadow Plays

W sumie to nie spodziewałem się niczego innego po tym albumie. Oto kolejne solowe nagranie Craiga Taborna, muzyka dziś należącego już z pewnością do pokolenia średniego, a wierzcie, że bardzo chciałbym nazwać go młodym zdolnym, jakim pamiętam go z lat dziewięćdziesiątych, kiedy był filarem zespołu Jamesa Cartera i grywał na plenerowych scenach na warszawskiej Starówce. Od tego czasu minęło już jednak 20 lat i dziś choć Taborn występuje od czasu do czasu gościnnie u innych, jest jednak zdecydowanie artystą działającym na własny rachunek i opowiadającym w wybitny sposób z pomocą fortepianu swoje własne historie.

Ma własny kwintet z Chrisem Speedem, grywa duety z Vijayem Iyerem dla ECM, wytwórni, w której również wydał w październiku 2021 (czyli ubiegłego) roku swój solowy album „Shadow Plays”, nagrany na koncercie w Wiedniu 2 marca 2020 roku, w czasach zdecydowanie pandemicznych, jednak akurat wtedy z udziałem publiczności. Wydanie solowego koncertowego albumu zagranego na fortepianie nie jest w ECM łatwe – trzeba zmierzyć się z obszernym katalogiem podobnych nagrań Keitha Jarretta.

Taborn wywiązuje się jednak z tego niełatwego zadanie doskonale. W czasach, kiedy Jarrett nagrywał swoje pierwsze albumy dla ECM, Taborn nie wiedział jeszcze, że zostanie pianistą. Dziś jednak dysponuje techniką i wyobraźnią muzyczną podobnie genialną jak najsłynniejszy pianista legendarnej niemieckiej wytwórni. Nie usiłuje być odkrywczy, na fortepianie solo zagrano pewnie już wszystkie możliwe dźwięki, trudno słuchaczy znających największe, nie tylko jazzowe nagrania na fortepian solo czymkolwiek zaskoczyć.

Craig Taborn nie starał się słuchaczy w Wiener Konzerthaus w jakikolwiek sposób wprawić w osłupienie, zaskoczyć czy zaszokować. Zaoferował im, a później tym, którzy zechcą kupić jego album, swoje muzyczne wizje, być może niemożliwe do powtórzenia już nigdy później. Przypuszczam, że ten koncert był w większości improwizowany i zupełnie spontaniczny, co od razu powoduje porównanie do najważniejszych dzieł solowych Keitha Jarretta, równie gęstych w formie, co w magiczny sposób uciszających widownię. Już od pierwszych dźwięków wiadomo, że żadne krzesło nie zaskrzypi, nikt nie zapragnie wyjść w połowie, nie zadzwoni żaden telefon, a jeśli ktoś przyszedł przeziębiony, to zrobi wszystko, żeby powstrzymać się do pierwszej burzy oklasków przed najmniejszym nawet kaszlnięciem. Ten wieczór był z pewnością magiczny i tą magię udało się zapisać na płycie „Shadow Plays”.

Czy Craig Taborn jest w ECM następcą Keitha Jarretta? Jest w nim więcej z Monka niż Ellingtona, odwrotnie niż u starszego kolegi. Jest sporo odwołań do tradycji klasycznej pianistyki, a rejestracja koncertu w ważnej dla europejskiej muzyki sali w Wiedniu, a nie na przykład w nowojorskim klubie nie jest przypadkowa. Taborn poszukuje dla swoich improwizacji nie tylko dobrego fortepianu i genialnej akustyki, ale również odpowiedniej publiczności, a tą raczej znajdzie w Europie. Swoje zespołowe produkcje wydaje w Stanach Zjednoczonych, pozostawiając solowe improwizacje dla ECM. Jak dla mnie mógłby porzucić całą inna działalność i zająć się jedynie sobą, fortepianem i improwizacją. Kolejne jego solowe płyty będę kupował bez zastanowienia i w ciemno, a w przypadku ECM to spory wysiłek finansowy. Jednak warto oszczędzać czekając na taką muzyczną przygodę. Są magiczne, najczęściej kameralne nagrania, które już od pierwszych nut wciągają nas w muzyczną przestrzeń i których można słuchać w kółko przez całą noc. Mój pierwszy wieczór z „Shadow Plays” trwał zdecydowanie za długo, choć wcale tego nie żałuję. Tym albumem w moim prywatnym rankingu Taborn awansował z pozycji jednego z wielu obiecujących i wszechstronnych amerykańskich pianistów średniego pokolenia do ekstraligi największych mistrzów fortepianu i przede wszystkim muzyków, którzy potrafią w pojedynkę zawładnąć moją wyobraźnią na długie godziny.

Craig Taborn
Shadow Plays
Format: CD
Wytwórnia: ECM
Data pierwszego wydania: 2021
Numer: 602438190218

31 stycznia 2022

Piotr Baron – Moniuszko Jazz

 Kompozycje Stanisława Moniuszki nie są tak często obecne w jazzowym świecie, jak te napisane przez innego wielkiego polskiego romantyka – Fryderyka Chopina. Jednak Moniuszko pojawiał się w repertuarze zespołów jazzowych już w latach sześćdziesiątych. Pionierem, choć nie mam tu całkowitej pewności był Andrzej Kurylewicz, który grywał „Ten Zegar Stary”, czyli arię z opery „Straszny Dwór”. Po utwory z tekstem sięgały też wokalistki, jednak dopiero obchody 200-lecia urodzin kompozytora wprowadziły twórczość Moniuszki na jazzowe salony. Trochę w tym mody, trochę zapewne okazji do grania i przeróżnych funduszy do wykorzystania. Rok 2019 był rokiem Moniuszki oficjalnie ustanowionym stosowną Uchwałą Sejmu.

Piotr Baron swój projekt związany z twórczością Moniuszki, który dokumentuje jego najnowszy album „Moniuszko Jazz” rozpoczął jednak wiele lat wcześniej, przygotowując specjalny program, który pojawiał się na polskich scenach i który udało się uwiecznić na płycie w 2018 roku, jeszcze zanim zaczęły się oficjalne obchody roku Moniuszki.



Repertuar płyty złożony jest z kompozycji Moniuszki uzupełnionej słynną „Rotą” Feliksa Nowowiejskiego, utworem, który o mało co nie został polskich hymnem. Sam Nowowiejski, który urodził się kilka lat po śmierci Moniuszki bywa uważany za artystycznego następcę i kontynuatora myśli muzycznej swojego wielkiego poprzednika a także za życia był opisywany jako wybitny improwizator – organista. Nowowiejski mimo że dożył koncertując epoki powszechności techniki nagraniowej nie pozostawił po sobie chyba żadnych rejestracji własnych kompozycji.

Piotr Baron przygotował swój projekt poświęcony muzyce Moniuszki w gwiazdorskiej obsadzie swojego kwintetu z udziałem Roberta Majewskiego (tp), Michała Tokaja (p), Macieja Adamczaka (b) i Łukasza Żyty (dr). To zespół, który zmierzył się z materią dla muzyków jazzowych dość nową. Przebojowe i energetyczne pomysły aranżacyjne lidera tworzą ekspresyjną muzykę cytującą tematy poszczególnych kompozycji i dającą możliwość zagrania wyśmienitych partii solowych.

W tej płycie wszystko się zgadza. Piotr Baron gra głębokim, tłustym i energicznym tonem. To nie jest jednak zaskoczeniem. Kiedy Piotr Baron za coś się zabiera, to wiadomo, że będzie na serio i z pełnym ogniem. Nie bierze jeńców, pozostawiając jednak w ogniu saksofonowych dźwięków czytelne tematy, które u wielu wywołają myśl, że już to gdzieś słyszeli. Moniuszko jednak jest obecny w polskiej przestrzeni muzycznej.

Warto jednak popatrzeć na album „Moniuszko Jazz” zapominając na chwilę, że to projekt poświęcony muzyce Stanisława Moniuszki. Nic nie ujmując doskonałym kompozycjom z XIX wieku, dla zespołu Piotra Barona to jedynie podstawa do zbudowania jazzowego przekazu, w którym temat przewodni w każdym utworze jest istotny, ale nie najważniejszy. Najważniejszy jest jazz, a tego na najlepszym światowym poziomie znajdziecie na tej płycie całe mnóstwo.

Piotr Baron
Moniuszko Jazz
Format: CD
Wytwórnia: Polskie Radio
Data pierwszego wydania: 2021
Numer: 5907812241889

30 stycznia 2022

John Scofield – Works For Me

W sumie, to chciałem napisać ten tekst o „Uberjam”, innym albumie Scofielda wydanym rok po „Works For Me”. Trafiłem jednak na moją półeczkę ze Scofieldem, a tam zaraz obok „Uberjam” stały inne jego albumy z przełomu wieków, w tym ten, który będzie kolejną częścią Kanonu Jazzu. Pomyślałem, że zanim wystawię się na strzał tych wszystkich, którzy uważali w 2002 roku fusion grane przez zespół Scofielda za wtórne i pozbawione pasji (tak, pamiętam takie recenzje) i będę próbował bronić moich całkiem pozytywnych uczuć dla tego projektu, sięgnę w Kanonie po inny, może mniej kontrowersyjny, ale w sumie to też wtórny album gitarzysty.

Ani „Uberjam”, ani „Works For Me” nie jest albumem odkrywczym, jednak oba nie muszą takie być. Od Scofielda, tak jak od żadnego innego muzyka nie wolno wymagać nagrywania co roku przełomowej, wielkiej i genialnej płyty, która zmieni świat muzyczny na zawsze. Warto jednak robić swoje najlepiej na świecie, a to Scofield potrafi znakomicie. Zatem „Uberjam” to świetny album fusion, a „Works For Me” to wręcz genialny gitarowy post-bop w najlepszym możliwym w 2001 roku składzie. Dziś wybieram ten drugi, ale „Uberjam” znajdzie się w moim Kanonie niezależnie od zdania wielu fanów Scofielda na temat tego albumu.

Międzypokoleniowy, gwiazdorski zespół z nestorem – perkusistą Billy Higginsem (rocznik 1936), i młodszymi co najmniej o dekadę od Scofielda (1951) Kenny Garrettem (1960), Bradem Mehldauem (1970) i Christianem McBride (1972) zebrał się i jak sam Scofield opowiadał w momencie premiery albumu, nagrał nowy materiał jego autorstwa niemal w całości za pierwszym podejściem. W ten sposób powstał album, który z perspektywy czasu wydane się być raczej jednorazową akcją nie wpisującą się w logiczny ciąg: „A Go Go” z triem Medeski Martin & Wood, „Bump” i już później wspomniany „Uberjam” i „Up All Night”. Wszystkie te albumy nagrane przez Scofielda na przełomie wieków są wartościowe, jednak ja wybieram ten, który jest w sumie najbardziej konserwatywny – „Works For Me”.

Ta płyta to żywa muzyka, nie czuje się zbyt wielu studyjnych operacji edycyjnych, muzycy sprawiają wrażenie niezwykle zgranego zespołu, mimo różnic pokoleniowych i faktu, że w tym składzie nie grali chyba nigdy wcześniej. Każdy z mistrzów ma swój osobisty moment. Warto zwrócić szczególną uwagę na Kenny Garretta w „Loose Canon”, Christiana McBride w „Heel To Toe” i Billy Higgins we „Freepie”.

Na „Works For Me” jest wiele fantastycznych momentów solowych członków zespołu i przede wszystkim lidera, warto jednak spojrzeć na ten album nie tylko poszukując tego rodzaju popisowych momentów, ale doceniając kunszt kompozytorski Johna Scofielda, który dostarczył cały materiał na ten album, z wyjątkiem ostatniego utworu, który jest zbiorową improwizacją całego zespołu.

John Scofield jest na tej płycie niezwykle oszczędny, to album zespołowy, a lider najczęściej komentuje i pozostawia wiele miejsca młodszym kolegom. Nie szukajcie więc na tej akurat płycie Scofielda jakiś wyjątkowo trudnych technicznie zagrywek. To fantastyczna jazzowa płyta, w całości (z wyjątkiem oczywiście gitary lidera) akustyczna w dość w sumie nietypowej konfiguracji zderzającej elektryczną gitarę z akustycznym fortepianem. Scofield od takiego grania zaczynał, zanim trafił do zespołu Billy Cobhama w 1975 roku, uczestniczył w wydanym przez CTI koncercie Gerry Mulligana i Cheta Bakera („Carnegie Hall Concert”). Ten album jest jeśli nie liczyć mało znaczącej sesji z Gary Marksem debiutem nagraniowym Johna Scofielda. „Works For Me” można więc również uznać za powrót do korzeni, ale to tylko okazja do przypomnienia tego znakomitego koncertu, w którym uczestniczyli również między innymi Bob James, Dave Samuels i Ron Carter. Album z Garretem i Mehldauem z 2001 roku to dziś wybitny jazzowy klasyk.

John Scofield
Works For Me
Format: CD
Wytwórnia: Verve / Universal
Data pierwszego wydania: 2001
Numer: 731454928120