Bohaterem audycji był Ali Farka Toure. Muzyk to niezwykły. Urodzony w 1939 roku w małej wiosce Kanau w Mali, zmarł w 2006 roku. Całe życie związany był z krajem z którego pochodził i z jego muzyczną tradycją. Swoje piosenki zwykle śpiewał w jednym z lokalnych języków: Songhay, Fulfulde, Tamasheq lub Bambara, czasem po angielsku. Bywał nazywanym afrykańskim Johnem Lee Hookerem. Krytycy czasem przypisywali go do nurtu World Music, jednak Rolling Stone umieścił go dość wysoko na liście największych gitarzystów wszech czasów. Pierwszą płytę wydał w 1976 roku – mając, jak łatwo policzyć, 37 lat.
Zacznijmy od nagrań z płyty ”Talking Timbuktu”, największego chyba komercyjnego sukcesu Ali Farki Toure. Choć później otrzymał jeszcze Grammy za „In The Heart Of The Moon”, to jednak płyta nagrana wspólnie z Ry Cooderem była w 1994 roku niemałą sensacją za Oceanem. Na tej płycie Ali Farka Toure gra na gitarze i śpiewa we wspomnianych już afrykańskich językach. W utworze, którego posłuchamy na początek towarzyszą mu, oprócz kilku muzyków afrykańskich, na gitarze slide Ry Cooder, na gitarze basowej John Patitucci, na bębnach Jim Keltner i w nietypowej dla siebie roli muzyka grającego na violi Clarence Gatemouth Brown, którego brzmienie jest istotne dla tego utworu.
* Ali Farka Toure with Ry Cooder – Al Du – Talking Timbuktu
„Talking Timbuktu” to płyta pełna takich muzycznych skarbów, choć trafiają się utwory, w których producenci nieco przedobrzyli dodając trzecią gitarę i zbyt wiele instrumentów perkusyjnych. Sam Ali Farka Toure brzmi zdecydowanie lepiej w kameralnych klimatach. Takie na płycie również znajdziemy. Posłuchajmy więc kolejnego utworu z tego wyśmienitego albumu.
* Ali Farka Toure with Ry Cooder – Bonde – Talking Timbuktu
Czy w Afryce można grać bluesa? Wszędzie można grać każdą muzykę. Wszędzie też, a w szczególności w rejonach świata, które mają bardzo silną własną kulturę muzyczną nie da się uciec od lokalnych wpływów. To właśnie czyni muzykę z mniej znanych (przynajmniej dla komercyjnego przemysłu muzycznego) krajów interesującą. Taka właśnie jest płyta Ali Farka Toure – „Savane”. Już na okładce widzimy obrazek przypominający zdjęcie z plantacji bawełny – zrelaksowany gitarzysta siedzący z papierosem w zębach na wiklinowym fotelu. Taka jest też płyta, swobodna, pogodna, choć nie pozbawiona emocji. W całości afrykańskie instrumentarium plus gitara lidera i od czasu do czasu harmonijka ustna. Posłuchajmy więc fragmentu z tej płyty – utworu „Soko Yhinka”. Liderowi towarzyszą afrykańscy muzycy, z których najbardziej znany jest grający na instrumentach perkusyjnych Mama Sissoko.
* Ali Farka Toure – Soko Yhinka – Savane
W nagraniu albumu „Savane” uczestniczyli również muzycy amerykańscy. W kolejnym nagraniu – otwierającym płytę utworze „Erdi” usłyszymy Pee Wee Ellisa grającego na saksofonie
* Ali Farka Toure – Erdi – Savane
Takich bluesów z odrobiną klimatów afrykańskich znajdziemy na płycie więcej. Jednak to nie współpraca z Ry Cooderem przyniosła naszemu dzisiejszemu bohaterowi największe sukcesy. To bowiem nieco bliższy afrykańskim korzeniom muzyka duet z grającym na różnych egzotycznych instrumentach (przeważnie strunowych) Toumani Diabate pozostanie na zawsze dziełem życia Ali Farki Toure. Zanim przejdziemy do najbardziej znanego ich albumu – „In The Heart Of The Moon” sięgnijmy po nieco mniej znany, a równie piękny „Ali And Toumani” nagrany na krótko przed śmiercią artysty w 2006 roku. Na tej płycie znajdziemy słabsze fragmenty, zmienione już po śmierci Ali Farki Toure poprzez dogranie chórków i dodatkowych instrumentów perkusyjnych. Jednak tam, gdzie jest tylko gitara i Kora, jest wyśmienicie. Posłuchajmy zatem dwu takich muzycznych fragmentów.
* Ali Farka Toure And Toumani Diabate – Fantasy – Ali And Toumani
* Ali Farka Toure And Toumani Diabate – Be Mankan – Ali And Toumani
Na tej płycie znajdziemy też afrykańskiego bluesa. To być może muzyka bardzo podobna do pierwotnych pieśni śpiewanych na plantacjach bawełny zanim bluesa zdominowały wpływy XIX wiecznej francuskiej pieśni salonowej… Ale historia bluesa to zupełnie inny temat, na inną okazję. My słuchamy dziś Ali Farki Toure. Posłuchajmy więc jak śpiewa w jednym z malijskich języków.
* Ali Farka Toure And Toumani Diabate – Sina Mory – Ali And Toumani
Sięgnijmy teraz do wspomnianej już płyty „In The Heart Of The Moon” nagranej w Bamako (Mali) w odróżnieniu od „Ali And Toumani”, która powstała w Londynie. Ta płyta została nagrana na tej samej sesji, na której powstała również „Savane”. Ta jednak zawiera bardziej afrykańską muzykę. W jej nagraniu również wziął udział Ry Cooder, niestrudzony łowca muzycznych talentów… Jednak Ry Cooder nie usiłował nadać muzyce swojego autorskiego piętna. Był raczej producentem i muzycznym mentorem swoich malijskich kolegów.
Pewnie wielu słuchaczy nazwałoby album „In The Heart Of The Moon” płytą egzotyczną, lub należącą do nurtu World Music. Mnie też czasem niestety zdarza się użyć takiego nieprawdopodobnie europocentrycznego uproszczenia. Oczywiście każdy z nas widzi świat z miejsca, w którym się znajduje. Czasem jednak warto tę pozycję opuścić, stanąć gdzieś obok i bez pośpiechu spróbować znaleźć szerszą perspektywę.
Jak wyglądałaby zatem scena muzyczna, gdyby ekonomiczne, a tym samym i marketingowe centrum cywilizacji przez ostatnie sto lat nie przemieszczało się tułane historią wojem między Londynem, Nowym Jorkiem i Berlinem, a na przykład między Kairem, Dakarem i Nairobi? To oczywiście pewne uproszczenie i zaklinanie historii. Trudno jednak negować wpływ ekonomii na rozwój wszelkich form sztuki i naszych upodobań. Sztuka rozwija się wszak lepiej tam, gdzie poziom dobrobytu pozwala na coś więcej niż walka o codzienną egzystencję. A sprzedać płyty można tam, gdzie ludzi stać na to, żeby je kupić, a producenci widząc w tym interes zainwestują w reklamę. Świat postrzegamy więc w dużej części takim, jaki odbieramy przekaz marketingowy i mimo tego, że wielu z nas robi dużo, żeby uwolnić się od dyktatu większości i reklam, właściwie nie jest to już za bardzo wykonalne. Mam tu na myśli nie tylko reklamy, ale również dostępność produktów, w tym również płyt.
Tak więc w naszej alternatywnej wersji historii zamiast country mielibyśmy pewnie rdzenne pieśni któregoś z plemion środkowej Afryki. Jeśli istniałby jazz, Johna Coltrane’a zastąpiłby Dudu Pukana albo Basil Coetzee, zamiast Milesa Davisa mielibyśmy Hugh Masekela, a zamiast Theloniousa Monka światową sławą byłby Abdullah Ibrahim. Po bardziej komercyjnej stronie jazzu mielibyśmy Manu Dibango zamiast Jamesa Moody. Nagrody zgarnialiby Fela Kuti i Salif Keita. Nina Simone byłaby artystką nazywaną łaskawie niszową, co naprawdę oznacza niesprzedawalną, a jej miejsce na rynku zajęłaby Miriam Makeba. Zamiast Dolly Parton gwiazdą w kasynach (wtedy nie Las Vegas, a Dar Es Salam, Nairobi czy Kairu) byłaby Cesaria Efora. I tak możnaby wyliczać bez końca.
A „In The Heart Of The Moon”? Ali Farka Toure w rankingu ilości sprzedanych płyt zamieniłby się miejscami z Billem Friselem i Johnem Abercrombie. Tak zresztą mogłoby stać się i w naszym świecie. Do tego nie trzeba zmieniać historii. Wystarczy na światową promocję płyt tego wybitnego artysty przeznaczyć kwoty podobne do wysokości rachunków telefonicznych jakiejś znaczącej amerykańskiej agencji koncertowej.
Posłuchajmy zatem Ali Farki Toure, Toumani Diabate i grającego na elektrycznym fortepianie Ry Coodera.
Jak wyglądałaby zatem scena muzyczna, gdyby ekonomiczne, a tym samym i marketingowe centrum cywilizacji przez ostatnie sto lat nie przemieszczało się tułane historią wojem między Londynem, Nowym Jorkiem i Berlinem, a na przykład między Kairem, Dakarem i Nairobi? To oczywiście pewne uproszczenie i zaklinanie historii. Trudno jednak negować wpływ ekonomii na rozwój wszelkich form sztuki i naszych upodobań. Sztuka rozwija się wszak lepiej tam, gdzie poziom dobrobytu pozwala na coś więcej niż walka o codzienną egzystencję. A sprzedać płyty można tam, gdzie ludzi stać na to, żeby je kupić, a producenci widząc w tym interes zainwestują w reklamę. Świat postrzegamy więc w dużej części takim, jaki odbieramy przekaz marketingowy i mimo tego, że wielu z nas robi dużo, żeby uwolnić się od dyktatu większości i reklam, właściwie nie jest to już za bardzo wykonalne. Mam tu na myśli nie tylko reklamy, ale również dostępność produktów, w tym również płyt.
Tak więc w naszej alternatywnej wersji historii zamiast country mielibyśmy pewnie rdzenne pieśni któregoś z plemion środkowej Afryki. Jeśli istniałby jazz, Johna Coltrane’a zastąpiłby Dudu Pukana albo Basil Coetzee, zamiast Milesa Davisa mielibyśmy Hugh Masekela, a zamiast Theloniousa Monka światową sławą byłby Abdullah Ibrahim. Po bardziej komercyjnej stronie jazzu mielibyśmy Manu Dibango zamiast Jamesa Moody. Nagrody zgarnialiby Fela Kuti i Salif Keita. Nina Simone byłaby artystką nazywaną łaskawie niszową, co naprawdę oznacza niesprzedawalną, a jej miejsce na rynku zajęłaby Miriam Makeba. Zamiast Dolly Parton gwiazdą w kasynach (wtedy nie Las Vegas, a Dar Es Salam, Nairobi czy Kairu) byłaby Cesaria Efora. I tak możnaby wyliczać bez końca.
A „In The Heart Of The Moon”? Ali Farka Toure w rankingu ilości sprzedanych płyt zamieniłby się miejscami z Billem Friselem i Johnem Abercrombie. Tak zresztą mogłoby stać się i w naszym świecie. Do tego nie trzeba zmieniać historii. Wystarczy na światową promocję płyt tego wybitnego artysty przeznaczyć kwoty podobne do wysokości rachunków telefonicznych jakiejś znaczącej amerykańskiej agencji koncertowej.
Posłuchajmy zatem Ali Farki Toure, Toumani Diabate i grającego na elektrycznym fortepianie Ry Coodera.
* Ali Farka Toure And Toumani Diabate – Mamadou Boutiquier – In The Heart Of The Moon
Na koniec cofnijmy się trochę w czasie – do roku 1993. Posłuchajmy nagrania z płyty „The Source”. Na tej płycie Ali Farka Toure wystąpił gościnnie Taj Mahal. My jednak posłuchajmy największego przeboju z tej płyty (przynajmniej w Mali…) – „Dofana” – to utwór bez udziału amerykańskiego bluesmana.
* Ali Farka Toure – Dofana – The Source
Opis wykorzystanych w audycji płyt znajdziecie tutaj:
Za tydzień w związku z różnymi planami koncertowymi temat audycji nie jest mi jeszcze znany, jednak na pewno będzie ciekawie, być może bardzo aktualne, a być może powrócimy do jakiegoś jazzowego standard…
Suplement, czyli to, czego nie udało się zmieścić w godzinnej audycji:
Teraz kolejne dwa fragmenty z „In The Heart Of The Moon”. Pierwszy to piosenka w nieznanym lokalnym języku, niestety nie potrafię wiele opowiedzieć o treści… Może ktoś ze słuchaczy? Drugi fragment będzie instrumentalny.
* Ali Farka Toure And Toumani Diabate – Debe – In The Heart Of The Moon
* Ali Farka Toure And Toumani Diabate – Kala – In The Heart Of The Moon