Mam niezwykle emocjonalny stosunek
do tej płyty. Co najmniej z kilku powodów. Muzyka i teksty Nicka Drake’a są ze
mną chyba od zawsze. O pomyśle nagrania „Man Behind The Sun: Songs Of Nick
Drake” wiedziałem od ponad roku, a od kilku miesięcy znałem już cały materiał. Wielu
muzyków zna i uwielbia proste, prawdziwe i jednocześnie muzycznie wyrafinowane
kompozycje Nicka Drake’a. Niewielu ma odwagę się z nimi zmierzyć. Dotąd
najbardziej znaną postacią systematycznie grywającą Nicka Drake’a był Brad
Mehldau. Nikt znany nigdy nie odważył się nagrać całego albumu z jego
piosenkami. Aż do dziś. Trzyma w rękach jeszcze ciepłą, oficjalnie dostępną na
kilka dni przed światową premierą jedynie na koncertach Grażyny płytę. To
projekt artystycznie ryzykowny, bowiem większość całkiem sporej grupy fanów
jakich ma Nick Drake na całym świecie za coverami nie przepada. Ja zaliczam się
do fanów Nicka Drake’a i uważam nagrania Grażyny za zachwycające. Czuję się też
zaszczycony tym, że mój tekst o Nicku, Grażynie i tych nagraniach znalazł się
na okładce albumu.
Próbowałem napisać coś innego,
jednak w kilku wersjach tekstu pojawiały się zdania podobne do tych, jakie
napisałem w pewną sierpniową, deszczową noc. Na płycie – w końcu to produkt
światowy nie tylko w zamierzeniach wydawcy i muzyków, ale przede wszystkim ze
względu na poziom artystyczny znalazła się wersja angielska. Poniżej wersja
polska...
Graż…
Wieloletnia obserwacja muzycznej drogi Grażyny Auguścik jest
doprawdy fascynująca. To opowieść o skromnej do dziś dziewczynie ze Słupska ,
która uczyła się grać na gitarze w lokalnej szkole muzycznej. W końcówce lat
siedemdziesiątych Grażyna postanowiła zacząć śpiewać. Początkowe próby
obejmowały zarówno śpiewanie jazzowe, to nowoczesne, jak i to bardziej
tradycyjne. Nieco po drodze próbowała piosenki studenckiej, i bardziej
rozrywkowych form dotarcia do szerokiej publiczności zdobywając w Polsce
nagrody na ważnych festiwalach.
Nie wypominając Grażynie wieku, zdecydowała się wyjechać na
studia do Berklee College of Music w Bostonie dość późno, jak na wokalistkę w
wieku ponad 30 lat. Pewnie była w swojej grupie najstarsza… Pewnie też była
najlepsza… W sumie nieważne czy lepsza od innych, ale na pewno była bardzo
dobra.
Zanim skończyła jedną z najsłynniejszych jazzowych szkół
świata zdążyła już na dobre zaistnieć na najbardziej konkurencyjnym z jazzowych
rynków. Od dawna mieszka na stałe w Chicago. Często gra również koncerty w
Polsce. Potrafi uwieść największe sale koncertowe wypełnione po brzegi
wymagającą publicznością, jak i dać z siebie wszystko dla kilkunastu osób.
Kocha muzykę, od lat będąc jej oddana bez reszty. Nie szuka popularności,
codziennie robi swoje…. Większość swoich płyt wydaje sama, co wymaga nie tylko
zdolności organizacyjnych i wiele cierpliwości, ale przede wszystkim wielkiej
wiary we własny talent i umiejętności.
Grażyna od lat współpracuje z młodymi muzykami z Chicago.
Kiedy ma okazję, chętnie gra też z największymi nazwiskami. Śpiewała między
innymi z Jimem Hallem, Johnem Medeskim, Michaelem Breckerem i Patricią Barber.
Ja już nie pamiętam, kiedy usłyszałem ją pierwszy raz na
żywo. Znam wiele osób, które po jednym występie Grażyny są jej fanami już na
zawsze.
Grażyna Auguścik idzie swoją własną drogą. Ciągle poszukuje
nowych pomysłów. Ileż na świecie powstaje nowych płyt z kolejnymi wersjami
jazzowych standardów. Właściwie o wszystkich z nich później piszemy, że to
kopiowanie czegoś co już było. O żadnej z płyt Grażyny nie potrafiłbym tego
napisać, choć często korzysta ze znanych kompozycji.
Grażyna powiedziała mi kiedyś, że głos jest potęgą.
Istotnie, to najbardziej skomplikowany instrument na świecie, wyposażony w
nieskończoną ilość barw i przewyższający możliwościami artykulacyjnymi
wszystkie inne skonstruowane przez człowieka maszyny do produkcji dźwięków…
Dlaczego więc nie ma zbyt wielu wybitnych wokalistek? Żeby śpiewać, trzeba mieć
coś do opowiedzenia. Można być wirtuozem gitary, czy saksofonu. Nie można być
wirtuozem głosu. Śpiew jest sposobem na przekazywanie emocji i narzędziem do
wyrażania siebie umożliwiającym opowiedzenie historii, których nie da się
opowiedzieć przy pomocy innego instrumentu…
Grażyna nie szuka jednak popularności. Ona gra muzykę i robi
swoje… konsekwentnie od wielu lat.
Nick…
Nick Drake to ukryty skarb. Każdy zna Boba Dylana. On
jest wielkim poetą. Niektórzy potrafią jednak dostrzec, że są też inni, a wśród
nich tacy, którzy mimo, że nie zrobili równie wielkiej światowej kariery,
zasługiwali na nią z pewnością. Częścią legendy wielu muzyków jest ich krótkie,
bądź pogmatwane życie… Wśród nich są z pewnością Tim Hardin i Tim Buckley –
Amerykanie i jeden jedyny w gronie największych poetów rocka Anglik – Nick
Drake. Co różni amerykański folk od angielskiego, a raczej Nicka Drake’a od
pozostałych? Nick Drake to nie tylko teksty, to również świetne muzycznie
kompozycje. U Nicka Drake’a muzyka nie jest tylko dodatkiem do śpiewanego
tekstu. Jest jego częścią, podkreślającą jego znaczenie nie tylko melodią, ale
też aranżacją, wykorzystującą całkiem pokaźne instrumentarium do tworzenia
mrocznej, co tu dużo ukrywać… depresyjnej aury. W ten sposób Nick Drake staje
się Muzykiem a nie tylko poetą z gitarą w ręku.
Jednak nie to najbardziej odróżnia Nicka Drake’a od Boba
Dylana, Tima Hardina i Tima Buckleya, to fakt, że śpiewa o swoich własnych, a
nie cudzych emocjach i uczuciach. Bob Dylan pozostaje największym poetą rocka.
Powinien dostać za to literackiego Nobla (niestety do dziś nagrody nie
dostał…. A czasu na to pewnie coraz mniej, bo Nobla przyznaje się tylko
żyjącym). Jednak Bob Dylan to głos pokolenia, Tim Hardin i Tim Buckley też
śpiewają często komentując bieżące wydarzenia, czy opowiadając historie
podsuwane przez innych. Taką tradycję odziedziczyli po poprzednim pokoleniu
wędrujących bardów – Woodym Guthrie i Pete Seegerze. To samo w sobie nie jest
złe, jednak za wszystkich śpiewać się nie da. Nick Drake tego nie robił, nie
chciał naprawiać świata, nic nie chciał… poza śpiewaniem i opowiadaniem światu
tego, co miał w głowie ten ogarnięty nieśmiałością introwertyk. Nic nie chciał… Wielu uważa, że nawet nie
chciało mu się żyć..
Nick Drake nie był głosem pokolenia, śpiewał o swoim
świecie, nie o świecie innych. Był i do dziś jest w związku z tym prawdziwy i
aktualny… Nick Drake potrafił napisać melodie, które przyklejają się do ucha i
nie potrafimy o nich zapomnieć. Niebanalne, nieoczywiste, a jednak takie, które
latami będziemy nucić nie wiedząc co to jest. W melodiach Nicka Drake’a można
odnaleźć zarówno elementy dawnej muzyki staroangielskiej, jak i zaszczepione
przez muzyków Fairport Convention bluesowe frazy, ale to w sumie nie jest
najważniejsze… Tej muzyki nie da się rozłożyć na czynniki pierwsze, bo nie
trzeba… A to cecha nagrań najwyższej próby.
Tak więc to muzyka w pełni autorska, emocjonalna, raczej
niezbyt łatwo poddająca się adaptacjom. Dlatego też niezwykle rzadko jego
piosenki nagrywają inni. Pierwszym, który się odważył był Elton John, zanim
wydał swoją pierwszą autorską płytę i zanim ukazała się pierwsza płyta samego Nicka
Drake’a. Później sukcesem były raczej nagrania instrumentalne – jak choćby
Brada Mehldaua.
Nick Drake był nie tylko poetą. Był wirtuozem gitary. Na
jego drugim z trzech albumów zagrał John Cale (Velvet Underground), przyszedł
do studia na chwilę i już tam został.
Robert Smith (The Cure) nazwę zespołu wymyślił zainspirowany jedną z
piosenek Nicka Drake’a, a jego grę na gitarze nazwał niemożliwą do podrobienia.
Jego nagrania fascynują dzisiejsze gwiazdy, jak Peter Buck (R.E.M.), Kate Bush,
Ben Watt (Everything But The Girl), Paul Wheeler, czy Elvis Costello.
Wielu porównuje jego historię do równie niezwykłego życia
Roberta Johnsona. On również nagrywał śmiertelnie zawstydzony wciśnięty w
najciemniejszy zakątek studia, tak jak Nick Drake swój ostatni album – „Pink
Moon”. Mieli tyle samo lat, kiedy umarli. Nick nagrał 28 piosenek i 4 miniatury instrumentalne,
Robert 29 piosenek i trochę wersji alternatywnych… Obaj nie byli zbyt popularni
za życia. Obaj są dziś postaciami niezwykle ważnymi dla historii muzyki. O obu
krąży wiele legend związanych z niezwykłą techniką gry na gitarze. Obaj czekali
na odkrycie jakieś 25 lat… Ja mam jednak wrażenie, że szczyt popularności Nicka
Drake’a jeszcze przed nami…
„Man Behind The Sun: The Music Of Nick Drake”
Trochę Wam zazdroszczę.
Wśród osób czytających ten tekst znajdzie się wielu, fanów
Grażyny, którzy o Nicku Drake’u usłyszą po raz pierwszy… Dla Was to będzie
wielkie odkrycie. Słuchając tego albumu po raz pierwszy poznacie nie tylko
niezwykły pomysł Grażyny na poezję Nicka Drake’a, ale też dowiecie się o
istnieniu człowieka, którego debiut – „Five Leaves Left” porównywano do „Astral
Weeks” Van Morrisona. Z pewnością jako fani Grażyny pozostajecie jej wierni od
lat, macie już większość, jeśli nie wszystkie jej albumy. Teraz macie przed
sobą niezwykłą podróż w świat jednego z największych poetów rocka w
towarzystwie swojej ulubionej wokalistki…
Wśród Was jest też pewnie wielu fanów Nicka Drake’a,
wypatrujących od lat każdej ciekawostki z nim związanej… Odkryjecie zatem
niezwykłą wokalistkę, która pokaże Wam za chwilę swój własny świat, w którym
znalazła miejsce na Wasze ulubione teksty. Ten album możecie śmiało postawić
obok trzech płyt Nicka. Jest równie dobry, a moim zdaniem może nawet ciekawszy.
Wam zazdroszczę nawet bardziej niż fanom Grażyny. Przed Wami nie tylko
wyśmienita płyta, którą właśnie macie w ręku, ale również inne płyty Grażyny
Auguścik, po które z pewnością sięgniecie już za chwilę…
Pomysł Grażyny na kompozycje Nicka Drake’a jest niezwykły.
Nie bez przyczyny mało było w ciągu prawie 40 lat, jakie minęły od dnia śmierci
Nicka, prób zmierzenia się z jego twórczością. To kompozycje i teksty niezwykle
osobiste. Z jednej strony związane z ludzkimi emocjami, więc zawsze aktualne, z
drugiej jednak trudne do zaśpiewania w innym miejscu i czasie przez innego
wykonawcę. Większość z nich nie jest też łatwa muzycznie. Piosenek Nicka
Drake’a nie da się po prostu zaśpiewać. Trzeba wejść w ich świat, zrozumieć je
i odnaleźć w nich kawałek siebie. Czasem to inna emocja, niż ta, która bywa
najważniejsza dla autora.
Wielu uważa, że Nick Drake to najsmutniejszy poeta
współczesnej muzyki. Trzeba jednak użyć mocnych środków, żeby dotrzeć do duszy
słuchaczy, poruszyć ich serca. Potrafił to Nick Drake 40 lat temu, być może
wtedy był w tym najlepszy. Dziś potrafi to Grażyna Auguścik.
A ja ciągle mam wątpliwości, czy piosenki, które znajdziecie
na „Ten Pieces of Drake” nie są lepsze od oryginału. Z pewnością są równie
osobiste, wypełnione po brzegi emocjami, skłaniające każdego do refleksji,
będąc jednocześnie ucztą muzyczną. To nie zdarza się w dzisiejszej za szybko
zmieniającej się rzeczywistości zbyt często. Od „Ten Pieces of Drake” można się
uzależnić, uważajcie…
Grażyna
Auguścik
Man
Behind The Sun: Songs Of Nick Drake
Format:
CD
Wytwórnia:
GMA / EMI
Numer: 5099972371527